Jesień 2024, nr 3

Zamów

Komu potrzebny patriarcha, który wspiera zbrodniczy reżim?

Patriarcha moskiewski Cyryl, październik 2021. Fot. Alexei Nikolsky / kremlin.ru

W ostatnich latach patriarcha Cyryl troszczył się głównie o współpracę z władzą, która całkowicie lekceważy przykazania ewangeliczne, zastępując je „tradycyjnymi wartościami”.

Trudno mówić. Trudno myśleć. Bardzo trudno się modlić. To szok. Strasznym jest uświadomienie sobie, że się myliłem, nie wierząc, że będzie wojna. Nie wierzyłem, myślałem, że rozmowy o wojnie pozostaną tylko gadaniem, strachami, w które dorośli nie wierzą. Większość moich znajomych Rosjan też nie wierzyła.

W czwartek rano obudziliśmy się w świecie, który stał się innym światem. W tym nowym świecie Kreml prowadzi dwie wojny naraz – rozwinął dużą wojnę przeciwko Ukrainie i kontynuuje wojnę przeciwko Rosji. Rezultaty tych wojen będą nadzwyczaj ciężkie dla narodów obu krajów.

Jeśli agresja przeciwko Ukrainie to wojna oczywista – z bombardowaniami, wprowadzeniem wojsk na terytorium niepodległego państwa i ofiarami wśród wojskowych i cywilnych mieszkańców – to wojna Kremla przeciwko Rosji nie wydaje się tak samo oczywistą. Areszty, morderstwa z powodów politycznych, sądy przekształcone w farsę, tortury zatrzymanych, niszczenie niezależnych środków przekazu, nacisk na adwokatów i aktywistów społecznych – to wydaje się nieporównywalne z otwartą agresją zbrojną, a jednak to też jest wojna, którą Kreml ostro i konsekwentnie prowadzi przeciwko własnemu narodowi.

Kreml prowadzi dwie wojny naraz – rozwinął wojnę przeciwko Ukrainie i kontynuuje wojnę przeciwko Rosji

Siergiej Czapnin

Udostępnij tekst

Tylko 24 lutego – w dzień, kiedy wojska Federacji Rosyjskiej przekroczyły granice Ukrainy – w różnych miastach Rosji zatrzymano 1700 osób. Praktycznie oni wszyscy będą zasądzeni przez „sądy kieszonkowe” putinowskiej Rosji. Kremlowi nie spodobało się, że obywatele Rosji śmieli wystąpić przeciwko wojnie z Ukrainą.

Cena sojuszu z tronem

Czy słychać teraz głos Kościoła prawosławnego w walczących krajach? Patriarcha moskiewski i całej Rusi Cyryl w ostatnich dniach wystąpił dwukrotnie. W przeddzień agresji, 23 lutego, kiedy Rosja świętuje stare święto radzieckie – Dzień Armii Czerwonej (przemianowany w 1993 r. na Dzień Obrońcy Ojczyzny) – patriarcha złożył wieniec na Mogile Nieznanego Żołnierza u ścian Kremla, wygłaszając długą homilię.

Podkreślił w niej, że „żyjemy w czasie pokoju, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że również w okresach pokoju powstają zagrożenia”. Czyli osiem lat tlącej się wojny w Donbasie, gdzie z obu stron zginęły tysiące żołnierzy i cywilnych mieszkańców, a wielu to członkowie tego samego Kościoła, którego zwierzchnikiem jest sam Cyryl, nic dla niego nie znaczy.

Dalej powiedział: „Niestety, również w obecnym momencie istnieją zagrożenia, każdy zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się na kresach naszej Ojczyzny”. Czyli kresy naszej Ojczyzny to „święte kresy” Rosji, których musimy bronić, a kresy innych krajów, w których oddawane są mu honory jako patriarsze, dla niego samego już tyle nie znaczą.

Mniej niż po upływie doby po wygłoszeniu tych słów prezydent Rosji Władimir Putin wydał rozkaz o napaści na Ukrainę. A patriarcha Cyryl będzie milczeć cały dzień, aż do wieczora, jego milczenie będzie najbardziej wymownym świadectwem moralnego krachu.

Wprawdzie później wystąpi on z orędziem, ale jego słowa okażą się na tyle pokrętne, że dla wszystkich stanie się oczywiste, że pomimo iż jest zwierzchnikiem Kościoła, to bynajmniej nie chce ocenić tragedii, jaka się wydarzyła. Dla Cyryla czymś charakterystycznym jest permanentne uchylanie się od jakichkolwiek moralnych ocen działań władzy, pomimo, że dla społeczeństwa powinien być autorytetem w tej właśnie sferze. Tymczasem przez każdy werset orędzia patriarchy – wygłoszonego w dniu wybuchu wojny – przebija strach przed prawdą, ucieczka od jej uznania i nazwania.

W sumie wygłoszone w dniu rosyjskiej inwazji na Ukrainę orędzie zwierzchnika rosyjskiego prawosławia jest typowym przykładem tekstu propagandowego ze świadomym „odwracaniem kota ogonem”. Oto podstawowe jego tezy:

1) „Z głębokim i serdecznym współczuciem przyjmuję cierpienia ludzi wywołane bieżącymi wydarzeniami” – tymczasem człowiekowi zdolnemu do mówienia prawdy nietrudno byłoby znaleźć właściwe słowa, takie jak: „agresja”, „wojna”, „atak Rosji na Ukrainę”, „uderzenie rakietowe w sąsiedni kraj”. Jednak patriarcha woli mówić o „bieżących wydarzeniach”.

2) „Wzywam wszystkie strony konfliktu, aby zrobiły wszystko, co możliwe, aby uniknąć ofiar wśród ludności cywilnej”– znowu wszystko powinno być jasne: jest agresor, Rosja, i jest broniąca się Ukraina. Łączenie ich w jednym zdaniu i nazywanie ich „stronami konfliktu” wydaje się po prostu niemoralne.

3) Jeszcze to – „aby uniknąć ofiar wśród ludności cywilnej”. A jeśli giną wojskowi? Czy to nie jest dla patriarchy tak samo przerażające, czy traktuje on to jedynie jako „zawodowe ryzyko”? Czy będzie gotowy sam pochować poległych żołnierzy, wytłumaczyć ich żonom i matkom, dlaczego i w imię czego zginęli – i to zarówno Ukraińcom, jak i Rosjanom?

4) W tym kontekście wezwanie do „zaofiarowania głębokiej, żarliwej modlitwy o szybkie przywrócenie pokoju” wygląda jak magiczne zaklęcie lub – w najlepszym razie – pusta formalność.

Tylko jeden hierarcha kościelny z Patriarchatu Moskiewskiego odważył się nazwać rzeczy po imieniu. W ostrym kontraście do bełkotliwego orędzia patriarchy zabrzmiały słowa metropolity kijowskiego Onufrego, zwierzchnika Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. Powiedział on: „Wydarzyło się nieszczęście. Rosja, niestety, rozpoczęła operacje wojskowe przeciwko Ukrainie. W tym pamiętnym czasie nalegam, abyście nie ulegali panice, byli mężni i okazywali miłość swojej Ojczyźnie i sobie nawzajem. Wzywam Was przede wszystkim do gorliwej modlitwy pokutnej za Ukrainę, za nasze wojsko i nasz naród. Proszę o zapomnienie o wzajemnych kłótniach i nieporozumieniach oraz o zjednoczenie się w miłości do Boga i Ojczyzny”.

Onufry dodał, że „w tym tragicznym czasie wyrażamy szczególną miłość i wsparcie naszym żołnierzom stojącym na straży, chroniącym i broniącym naszej ziemi i naszego ludu. Niech Bóg im błogosławi i strzeże!”. Zaapelował także do prezydenta Rosji o „natychmiastowe zaprzestanie bratobójczej wojny”.

Orędzie metropolity pojawiło się już w południe 24 lutego, znacznie wcześniej niż reakcja patriarchy Cyryla. Warto też zauważyć, że Onufry posługuje się biblijnym obrazem Kaina: „Z chrzcielnicy naddnieprzańskiej wyszły ludy ukraiński i rosyjski, a wojna między tymi narodami jest powtórzeniem grzechu Kaina, który z zawiści zabił własnego brata. Ta wojna nie ma uzasadnienia ani u Boga, ani u ludzi”. Uznając pokrewieństwo narodów Rosji i Ukrainy, Onufry daje więc bezlitosną ocenę działań Rosji, porównując ją z Kainem i tym samym podnosząc kwestię odpowiedzialności moralnej za popełnione czyny.

Utrata proroczego daru

Kościół powinien głosić prawdę. Dzisiaj należy postawić pytanie: co się dzieje, gdy Cerkiew, w osobie swojego zwierzchnika, traci ten proroczy dar?

Patriarcha Cyryl nie jest gotów do obrony swoich wiernych przed agresywnym reżimem Putina – ani narodu Ukrainy, ani narodu Rosji. Ludzie cierpienie nie należy do sfer jego zainteresowań

Siergiej Czapnin

Udostępnij tekst

Odnośnie Cyryla musimy to powiedzieć nie w tylko czasie teraźniejszym, ale i w przeszłym. W ostatnich latach hierarchowie Kościoła prawosławnego w Rosji, a przede wszystkim sam patriarcha, troszczyli się o wypełnienie ideologicznego nakazu Kremla, o współpracę z władzą, która całkowicie lekceważy przykazania ewangeliczne, zastępując je dla ułatwienia manipulacji „tradycyjnymi wartościami”.

Utrata daru głoszenia prawdy prowadzi do podziałów w samym Kościele. Widząc hipokryzję władzy kościelnej, wierni – czasem intuicyjnie, czasem świadomie – wytyczają granicę, oddzielającą „Kościół oficjalny”, na czele którego stoi patriarcha, od prawdziwego „życia kościelnego”, w centrum którego znajduje się wspólnota parafialna. Jednocześnie to coraz bardziej oczywiste, że Kościół oficjalny jest zawadą, ciężkim i bezsensownym brzemieniem dla żywych wspólnot autentycznie budujących Kościół.

Następna linia podziału ma charakter geograficzny, a raczej geopolityczny. Jeśli oficjalny Kościół odmawia uznania wojny w Donbasie za rzeczywistość i jest gotów złożyć życie ludzi na ołtarzu tzw. ruskiego miru [koncepcji duchowego przewodnictwa Rosji wśród narodów słowiańskich – przyp. KAI], to podział cerkwi między Rosją a Ukrainą jest nieunikniony.

Gdyby „russki mir” był naprawdę miękką siłą (soft power), a nie pałką imperialną, to dalsze istnienie Kościoła ukraińskiego w ramach Patriarchatu Moskiewskiego byłoby możliwe. Dziś staje pod znakiem zapytania. Bo jeśli tych, którzy dążą do wolności i przeciwstawiają się imperialnej przemocy ze strony Moskwy, propaganda państwowa nazywa „nazistami” a patriarcha milczy, to trzeba przed takim patriarchą uciekać.

Dziś jest już oczywiste: patriarcha Cyryl nie jest gotów do obrony swoich wiernych przed agresywnym reżimem Putina – ani narodu Ukrainy, ani narodu Rosji. Ludzie cierpienie nie należy do sfer jego zainteresowań. A prawo występowania patriarchy moskiewskiego wobec władz w obronie prześladowanych i niesprawiedliwie osądzonych pozostało tylko w książkach historycznych.

Wybaczcie moje naiwne pytanie: komu potrzebny taki patriarcha?

Wesprzyj Więź

tłum. Paweł Przeciszewski

Tekst ukazał się w serwisie Katolickiej Agencji Informacyjnej pt. „Patriarcha Cyryl wobec wojny Putina”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl

Przeczytaj też: Cerkiew w służbie imperium

Podziel się

4
3
Wiadomość

Stanowisko polskiej Cerkwi jest jak najbardziej promoskiewskie od dawna, o czym świadczą niedawne działania, np. potępienie Prawosławnego Kościoła Ukrainy wraz z metr. Epifaniuszem i zabronienie duchownym tego Kościoła (współ-)celebrowania nabożeństw w cerkwiach Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego, zajmowanie zawsze stanowiska zgodnego z życzeniem Patriarchatu Moskiewskiego w konfliktach intercerkiewnych na Bałkanach, cofnięcie kalendarza liturgicznego o 13 dni – dla przypomnienia: kalendarz juliański zawiera błąd astronomiczny – gdzie połowa Cerkwi na świecie (co najmniej) już go nie używa, brak jakiejkolwiek reakcji na barbarzyńskie wtargnięcie Patriarchatu Moskiewskiego na teren Afryki (Patriarchat Aleksandryjski) i przekupienie ponad 100 duchownych, którym pensje wypłaca MSZ Federacji Rosyjskiej, zapraszanie w ostatnim czasie na święta cerkiewne hierarchów z Rosji, Białorusi czy Ukrainy. etc. Te przykładowe i wiele innych podobnych sytuacji stawia w dość niekorzystnym świetle PAKP i każe stawiać pytania o powody takiego decyzyjnego uzależnienia od Patriarchatu Moskiewskiego…

Kiedyś tak tylko sobie czytałam. Akurat Georg Weigel – „Następny papież” strona 111 – polecam. Fragment – „dialog Rzymu i Moskwy jest strukturalnie niezrównoważony.”
W skrócie – po jednej stronie po prostu zwykli księża – po drugiej agenci władz państwowych.

Tak – nadrobimy za dyplomację watykańską. Serdeczność jest ogromna.
Brawo dla nas.
Poszłam tylko do biblioteki – wózki dziecięce w korytarzach i pełno dobrych ludzi.
Mieszkanie dla rodziny ukraińskiej załatwione. Wystarczy łańcuch dobrych ludzi.
Pełno ich.
Ale to znów łatanie dziur za polityków, którzy mogą więcej.
I może być za słabe. Ja nie zablokuję konta oligarsze.
I papież Franciszek też może więcej.
Mnie rozczarowuje postawa Watykanu.
Tak – ludzie okażą solidarność bez błogosławieństwa Stolicy Apostolskiej.
Dobrze byłoby usłyszeć dobre słowa, mocne słowa – ale … co się dziwisz.