To kolejna decyzja biskupa warszawsko-praskiego podjęta w konsekwencji naszych publikacji.
Jak dowiaduje się „Więź”, biskup warszawsko-praski Romuald Kamiński zarządził przeprowadzenie dochodzenia kanonicznego mającego na celu zbadanie faktów i okoliczności przedstawianych w ostatnich tygodniach przez Zbigniewa Nosowskiego w publikacjach dotyczących księdza Grzegorza K. To już kolejna decyzja władz diecezji warszawsko-praskiej podjęta po artykułach publikowanych w portalu Więź.pl.
Od początku stycznia o sprawie tej pisze na naszych łamach Zbigniew Nosowski. Bp Kamiński stanowczo odmówił odpowiedzi na pytania „Więzi”. Podobnie reagowali duchowni pracujący w kurii warszawsko-praskiej. Kanclerz kurii ks. Dariusz Szczepaniuk wydał jedynie oświadczenie. Później jedynym urzędnikiem kurialnym, który odpowiadał na nasze publikacje, był Jakub Troszyński, dyrektor diecezjalnego biura prasowego.
Diecezja nie przyznawała się do błędów, zapewniając, że podejmowane działania były właściwe i prawidłowe. Obecnie okazuje się jednak, że równolegle przygotowywane były decyzje biskupa, które uznają argumenty przytaczane przez redaktora naczelnego „Więzi”.
Najpierw ks. Grzegorz K. – dwukrotnie prawomocnie skazany za molestowanie seksualne ministrantów – otrzymał nowe sankcje kanoniczne za łamanie nałożonego na niego zakazu przebywania na terenie swych dawnych parafii (Nosowski ujawnił w tekście „Papierowy klasztor, papierowy kurator?”, że duchowny mieszkał nie w zamkniętym klasztorze, lecz u znajomych we wsi leżącej na terenie parafii, w której wcześniej jako proboszcz rozpijał i molestował ministrantów).
Następnie pojawiła się zapowiedź ewentualnej zmiany miejsca przebywania księdza K. (wcześniej biskup skierował go do domu księży emerytów w Otwocku, mieszczącego się tuż obok szkoły podstawowej, na terenie parafii, gdzie również przed laty pojawiały się wobec niego zarzuty). Wczoraj natomiast informowaliśmy, że ks. Grzegorz K. nie będzie już mieszkał w Otwocku. Bp Romuald Kamiński wyznaczył mu nowe miejsce pobytu – „specjalistyczną placówkę, z zapleczem terapeutycznym, poza diecezją”. Duchownego wciąż obowiązują nałożone kary kanoniczne.
– Rozpoczęcie nowego dochodzenia kanonicznego to w tej sytuacji właściwe podejście – mówi Zbigniew Nosowski, komentując decyzję biskupa warszawsko-praskiego. – Nie wiadomo jeszcze, jakie dokładnie kwestie mają być badane w tym postępowaniu. Moim zdaniem, powinno w nim chodzić przede wszystkim o przeanalizowanie dwóch zagadnień: zniszczenia dokumentacji kurialnej dotyczącej księdza K. oraz nieprzeprowadzenia postępowania kanonicznego w zakresie zgłaszanych do kurii zarzutów, jakie pojawiły się wobec niego w roku 1995, gdy był wikariuszem i katechetą w otwockiej parafii św. Wincentego a Paulo.
O sprawie będziemy dalej informować.
Przeczytaj także: Cztery poziomy zgorszenia. Teologiczne konsekwencje wykorzystywania seksualnego osób małoletnich
A jeżeli obie te sprawy łączy to, że dokonały się na polecenie biskupa-ordynariusza?
Co wtedy?
„Musimy wyjaśnić wszystko, co się stało z tymi przestępstwami wykorzystywania nieletnich, tuszowania, ukrywania, ponieważ jako Kościół musimy spojrzeć rzeczywistości w twarz”
ks. Hans Zollner: „La Iglesia debe aclarar todo lo sucedido sobre los abusos”
I w ten sposób trzeba zmusic wszystkie kurie do wyjasniania dlaczego tyle lat to wszystko trwało i trwa nadal. I zacząć od gdańskiej i szczecinskiej kurii , bo obie są ze sobą powiązane…
Tylko jak to zrobić, jeżeli tam kultura klerykalizmu ma się bardzo dobrze, a wierni jakoś nie naciskają zbytnio na swoich hierarchów ? Czyżby im to nie przeszkadzało zanadto? Można by wykorzystać do tego proces synodalny, ale jeśli wszystkie sznurki trzymają kurie, to i to nic nie da…
Nacisk, nacisk medialny! I to bardzo mocny!
Na ro pytanie odpowiedzi na pewno nie będzie.
Bedzie: „wicie towarzyszu, rozumicie towarzyszu”….
To kogo ma dotyczyć owe dochodzenie: księdza, którego wina została już potwierdzona czy administracji kurialnej?
Postępowanie kurii to straszna dziecinada. Nie ma diecezja warszawsko-praska szczęścia do biskupów
Trochę ma, pamiętam, jak się ludzie w Warszawie cieszyli kiedy Głódź szedł do Gdańska 🙂
To fakt, niestety przykry