Osobie chorej warto stwarzać warunki do doświadczania pozytywnych stanów – poprzez zaspokajanie jej pozamedycznych potrzeb. Chorzy mogą odczuwać radość i przyjemność do ostatniej chwili życia, co czasem umyka uwadze w dążeniu do unikania cierpienia za wszelką cenę – mówi Anna Marlęga-Woźniak, psycholog-psychoonkolog.
Mateusz Różański: Osoby znajdujące się pod opieką hospicjum doświadczają bardzo trudnych emocji – mierzą się wszak z nieuleczalną chorobą. Czy te emocje mogą doprowadzić do depresji?
Anna Marlęga-Woźniak: Depresja według Elisabeth Kübler-Ross – amerykańskiej lekarki, znanej ze swojej przełomowej książki „Rozmowy o śmierci i umieraniu” – jest jednym z etapów oswajania się z nieuchronnością śmierci w obliczu nieuleczalnej choroby. Nie sposób uniknąć przygnębienia, smutku, poczucia bezradności i bezsilności, wynikających z pogarszającej się sprawności fizycznej, utraty kontroli nad własnym ciałem, nad własnym życiem. Pogłębiają się objawy choroby, dochodzą nowe dolegliwości, którym trudno zaradzić. Pojawia się ból.
Każdy moment jest dobry na uczenie się dostrzegania radości w życiu, nawet u jego kresu. Umie-jętność dostrzegania drobnostek, które przynoszą choć chwilową ulgę i poprawę nastroju, jest nie-zwykle pomocna w radzeniu sobie z depresją w obliczu ciężkiej choroby
Często osoba chorująca przeżywa poczucie winy, że jest ciężarem dla swoich bliskich; że swoim stylem życia przyczyniła się do zachorowania itp. Choremu nierzadko towarzyszy poczucie krzywdy, uważa, że ktoś coś zaniedbał w procesie leczenia lub że bliscy nie dość się nim opiekują. Jest tak przytłoczony przebiegiem choroby, że traci zdolność do odczuwania radości, przyjemności. Te trudne okoliczności powodują, że większość pacjentów u kresu życia przeżywa epizody depresji.
Gdy widzimy, że nasz bliski cierpi, to chcemy mu ulżyć w tym cierpieniu. Depresja jest cierpieniem, ale czy możemy w ogóle pomóc osobie w takiej sytuacji życiowej poradzić z nią sobie?
– Oczywiście! Niezależnie od okoliczności, każdej osobie, która jest w depresji czy przez dłuższy czas doświadcza obniżonego nastroju, przygnębienia – możemy w rozmaity sposób pomóc. Pierwszym i najważniejszym czynnikiem zaradczym jest wsparcie ze strony najbliższych zarówno emocjonalne, ale też czysto techniczne, zwiększające poczucie bezpieczeństwa i upewniające pacjenta, że w chorobie, którą przeżywa, nie jest sam. Niestety, nie zawsze wsparcie najbliższych jest możliwe – wielu chorych to osoby samotne – i nie zawsze wystarczające.
Kolejnym krokiem jest skorzystanie z profesjonalnej pomocy psychologicznej, a więc kontakt z psychologiem-psychoonkologiem, który pomaga oswajać się z sytuacją choroby, daje przestrzeń do wyrażania emocji, uczy narzędzi radzenia sobie z nimi. To również może być niewystarczające. Wówczas warto włączyć opiekę psychiatryczną i wdrożyć leczenie farmakologiczne. Często najskuteczniejszym sposobem wspierania osoby doświadczającej stanów depresyjnych jest połączenie wszystkich tych rozwiązań.
Jak wspierać pacjentów hospicjum?
– W radzeniu sobie z przewlekłą chorobą kluczowe jest wsparcie emocjonalne. Najważniejsze jest oczywiście stałe wsparcie ze strony osób najbliższych. Dlatego tak ważna jest edukacja i uświadamianie osób z najbliższego otoczenia, opiekunów i członków rodziny, by wiedzieli, jak ważny dla chorego jest kontakt z nimi, ich obecność itd. Zwłaszcza gdy chory przeżywa trudne momenty.
Ważne jest też stawianie sobie celów możliwych do zrealizowania. Założenie, które często prezentują opiekunowie, że bliską osobę można całkowicie uchronić od cierpienia, jest nierealistyczne. Osoba u kresu życia doświadcza licznych dolegliwości, dyskomfortu fizycznego i psychicznego, których nie da się tak po prostu usunąć. Zmniejszenie dolegliwości to efekt pracy zespołu specjalistów – opieki lekarskiej, pielęgniarskiej, fizoterapeutycznej, psychologicznej, duchowej – i codziennej opieki domowej.
Warto jednak obok tych starań stwarzać osobie chorej warunki do doświadczania także innych, pozytywnych stanów – poprzez zaspokajanie jej pozamedycznych potrzeb. Osoby chorujące mogą odczuwać radość i przyjemność do ostatniej chwili życia – co czasem umyka uwadze w tym dążeniu do unikania cierpienia za wszelką cenę. Nie jest to proste zadanie, jednak nie niemożliwe.
Każdy moment jest dobry na uczenie się dostrzegania pozytywnych iskierek radości w życiu, nawet u jego kresu. Takimi iskierkami mogą być: rozmowa z ukochanym wnuczkiem, odwiedziny sąsiadki czy obejrzenie ulubionego serialu albo zjedzenie ulubionej potrawy. To drobnostki, które mogą przełamywać stan przygnębienia. Ważne, by nauczyć się je zauważać.
Według mnie niezwykle pomocna w radzeniu sobie z depresją w obliczu ciężkiej choroby jest właśnie umiejętność dostrzegania tych drobnostek, które przynoszą choć chwilową ulgę i poprawę nastroju.
Anna Marlęga-Woźniak – psycholog-psychoonkolog, pracuje w Hospicjum im. Ks. E. Dutkiewicza SAC w Gdańsku.
Fragment rozmowy, która ukazała się na portalu Niepełnosprawni.pl pt. „Depresja: towarzyszka ostatniej drogi”. Obecny tytuł od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Letalnie chore dziecko nie jest diagnozą, jest dzieckiem