Jesień 2024, nr 3

Zamów

Benedykt XVI przeprasza. „Wkrótce stanę przed ostatecznym sędzią mojego życia”

Benedykt XVI. Mazur / catholicnews.org.uk

We wszystkich moich spotkaniach z ofiarami nadużyć seksualnych popełnianych przez kapłanów patrzyłem w oczy konsekwencjom bardzo wielkiej winy i nauczyłem się rozumieć, że my sami jesteśmy wciągani w tę bardzo wielką winę, kiedy ją lekceważymy – pisze Benedykt XVI w opublikowanym dziś liście. Papież emeryt tłumaczy się w nim z podania przez siebie wcześniej nieprawdziwych informacji.

Emerytowany biskup Rzymu Benedykt XVI po raz kolejny odnosi się do wyników raportu kancelarii Westpfahl Spilker Wastl dotyczącego archidiecezji monachijskiej, z którego wynika, że jako metropolita Monachium niewłaściwie zareagował w czterech przypadkach wykorzystywania osób małoletnich przez księży. Raport poznaliśmy 20 stycznia. Oprócz papieża seniora autorzy opracowania obciążają jego następców w archidiecezji: kard. Friedricha Wettera (najbardziej), kard. Reinharda Marxa oraz ich współpracowników, a także nieżyjących już biskupów. Do raportu dołączono liczące 82 strony oświadczenie Benedykta XVI.

„Ponadtysiącstronicowy raport kancelarii Westpfahl Spilker Wastl pokazuje, jak w monachijskim Kościele przez lata zaniedbywano prawdziwe wyjaśnianie przypadków pedofilii. I robiono bardzo wiele, by istniejące wątpliwości przykryć grubą warstwą kościelnego milczenia” – komentował na Więź.pl Dariusz Bruncz.

W dniach bezpośrednio po publikacji raportu eksperci wyrażali poważne wątpliwości co do zawartej w oświadczeniu wypowiedzi Benedykta XVI na temat szczególnie jaskrawego przypadku pedofila recydywisty Petera H. Rada administracyjna archidiecezji monachijskiej zdecydowała w styczniu 1980 r. o jego przyjęciu do diecezji na terapię. Benedykt XVI w oświadczeniu dołączonym do raportu zaprzeczył, że w ogóle brał udział w tym spotkaniu.

Później jednak zmienił wersję wydarzeń. Cztery dni po wydaniu raportu tłumaczył to – w oświadczeniu podpisanym przez jego osobistego sekretarza, abp Georga Gänsweina – „błędem w redakcji”. Przyznał, że uczestniczył w spotkaniu rady diecezjalnej w 1980 r. Jednocześnie przekonywał, że na spotkaniu „nie podjęto żadnej decyzji dotyczącej przydziału duszpasterskiego” księdza, przychylono się raczej do wniosku o „zapewnienie mężczyźnie zakwaterowania podczas leczenia w Monachium”. Zapowiedział, że wyda w tej sprawie nowe szczegółowe oświadczenie. Prosił o wybaczenie.

To nowe oświadczenie zostało opublikowane dziś. „Niosłem wielką odpowiedzialność w Kościele katolickim. Tym większy jest mój ból z powodu nadużyć i błędów, które miały miejsce w czasie sprawowania przeze mnie posługi w poszczególnych miejscach” – pisze emerytowany biskup Rzymu. Jego oświadczenie zamieszczamy w całości poniżej.

Na istotny szczegół w całej sprawie zwrócił uwagę biskup Pasawy Stefan Oster SDB: przypomniał, że już wiele miesięcy temu Peter Seewald w swojej biografii Ratzingera „Benedykt XVI. Życie” (Znak 2021) napisał, że ten wziął udział w spotkaniu rady diecezjalnej i wyraził zgodę na przyjęcie ks. Petera H. Pisze o tym więcej dziennikarz i publicysta Tomasz Kycia.

List papieża-seniora Benedykta XVI w sprawie raportu dotyczącego nadużyć w archidiecezji Monachium i Fryzyngi

Drogie siostry i drodzy bracia!

W związku z przedstawieniem 20 stycznia 2022 r. raportu dotyczącego nadużyć w archidiecezji Monachium i Fryzyngi, chciałbym skierować do was wszystkich osobiste słowo. Bo choć przez tylko niespełna pięć lat mogłem pełnić posługę arcybiskupa Monachium i Fryzyngi, to wciąż odczuwam głębokie poczucie przynależności do archidiecezji monachijskiej jako mojej ojczyzny.

Przede wszystkim chciałabym serdecznie podziękować. W tych dniach rachunku sumienia i refleksji doświadczyłem bardzo wiele wsparcia, bardzo wiele przyjaźni i wiele licznych znaków zaufania, przekraczających moje wyobrażenie. W szczególności chciałbym podziękować małej grupie przyjaciół, którzy bezinteresownie sporządzili moje 82-stronicowe memorandum dla kancelarii prawnej w Monachium, którego nie mógłbym napisać sam. Oprócz odpowiedzi na pytania zadane mi przez kancelarię prawną, trzeba dodać lekturę i analizę prawie 8 tys. stron dokumentów w formacie cyfrowym. Następnie wspomniani współpracownicy pomogli mi również w przestudiowaniu i przeanalizowaniu ekspertyzy liczącej niemal 2 tys. stron. Rezultat zostanie opublikowany jako załącznik po moim liście.

W gigantycznej pracy tamtych dni – opracowaniu stanowiska – doszło do przeoczenia dotyczącego mojej obecności na spotkaniu rady diecezjalnej w dniu 15 stycznia 1980 r. Błąd ten, który niestety wystąpił, nie był zamierzony i mam nadzieję, że jest do wybaczenia. Postanowiłem już, aby abp Gänswein poinformował o tym w swoim oświadczeniu prasowym z 24 stycznia 2022 r. W żaden sposób nie umniejsza to troski i poświęcenia, które dla tych przyjaciół były i są oczywistym imperatywem. Byłem głęboko wstrząśnięty tym, że przeoczenie to zostało wykorzystane do podważenia mojej prawdomówności, a nawet do przedstawienia mnie jako kłamcy. Tym bardziej poruszyły mnie liczne wyrazy zaufania, serdeczne świadectwa i wzruszające listy wsparcia, które otrzymałem od bardzo wielu osób.

Jestem szczególnie wdzięczny za zaufanie, wsparcie i modlitwy, które osobiście wyraził wobec mnie papież Franciszek.

Na koniec chciałbym podziękować małej rodzinie z klasztoru „Mater Ecclesiae”. Jej komunia życia w chwilach radosnych i trudnych daje mi tę wewnętrzną moc, która mnie wspiera.

Po słowach podziękowania musi teraz nastąpić wyznanie. Coraz mocniej uderza mnie to, że Kościół dzień po dniu umieszcza na początku celebracji Mszy świętej, w której Pan daje nam swoje Słowo i samego siebie – wyznanie naszych win i prośbę o przebaczenie. Publicznie prosimy Boga żywego, aby przebaczył nam naszą winę, naszą wielką i bardzo wielką winę. Jest jasne, że słowo „bardzo wielka” nie odnosi się w ten sam sposób do każdego dnia, do każdego poszczególnego dnia. Ale każdego dnia stawia mi ono pytanie, czy nie powinienem mówić dziś także o wielkich i bardzo wielkich winach. I mówi mi w pocieszający sposób, że niezależnie od tego, jak wielka jest moja wina dzisiaj, Pan mi przebacza, jeżeli szczerze pozwalam, by On mnie zbadał i jeżeli naprawdę jestem gotów do przemiany samego siebie.

We wszystkich moich spotkaniach, zwłaszcza w czasie moich licznych podróży apostolskich, z ofiarami nadużyć seksualnych popełnianych przez kapłanów, patrzyłem w oczy konsekwencjom bardzo wielkiej winy i nauczyłem się rozumieć, że my sami jesteśmy wciągani w tę bardzo wielką winę, kiedy ją lekceważymy lub kiedy nie stawiamy jej czoła z konieczną stanowczością i odpowiedzialnością, jak to się nazbyt często działo i dzieje. Podobnie jak podczas tamtych spotkań, po raz kolejny mogę jedynie wyrazić wszystkim ofiarom wykorzystywania seksualnego mój głęboki wstyd, mój wielki ból i moją szczerą prośbę o przebaczenie.

Niosłem wielką odpowiedzialność w Kościele katolickim. Tym większy jest mój ból z powodu nadużyć i błędów, które miały miejsce w czasie sprawowania przeze mnie posługi w poszczególnych miejscach. Każdy przypadek wykorzystywania seksualnego jest straszny i nie do naprawienia. Ofiarom wykorzystywania seksualnego składam wyrazy najgłębszego współczucia i ubolewam nad każdym poszczególnym przypadkiem.

Coraz bardziej rozumiem dreszcze i lęk, którego doświadczył Chrystus na Górze Oliwnej, gdy zobaczył wszystkie straszne rzeczy, które miał pokonać wewnętrznie. Fakt, że uczniowie w tym momencie spali, jest niestety sytuacją, która powtarza się również dzisiaj i która, jak czuję, również dotyczy mnie. I dlatego mogę tylko modlić się do Pana i wszystkich aniołów i świętych, a także prosić was, drodzy bracia i siostry, abyście modlili się za mnie do Pana Boga naszego.

Wesprzyj Więź

Wkrótce stanę przed ostatecznym sędzią mojego życia. Choć, patrząc wstecz na moje długie życie, mogę mieć wiele powodów do obaw i lęku, to jednak w duchu jestem radosny, ponieważ mocno wierzę, że Pan jest nie tylko sprawiedliwym sędzią, lecz także przyjacielem i bratem, który już sam cierpiał z powodu moich niedostatków i dlatego jako sędzia jest także moim obrońcą (Parakletem). W obliczu godziny sądu łaska bycia chrześcijaninem staje się dla mnie tak oczywista. Bycie chrześcijaninem daje mi poznanie, a nawet więcej: przyjaźń z Sędzią mojego życia – i pozwala mi przejść z ufnością przez mroczną bramę śmierci. W tym kontekście ciągle przypomina mi się to, co Jan mówi na początku Apokalipsy: widzi Syna Człowieczego w całej Jego wielkości i pada u Jego stóp jak martwy. Lecz On kładzie na nim swoją prawą rękę i mówi: „Przestań się lękać! To ja…” (por. Ap 1, 12-17).

Drodzy przyjaciele, z tymi uczuciami błogosławię was wszystkich.

Watykan, 6 lutego 2022 r.
Benedykt XVI
tłum. o. Stanisław Tasiemski OP, KAI

Podziel się

2
Wiadomość

Niby wszystko jest ok. Ale pozostaje we mnie niesmak. Przeprosil dopiero wtedy, jak juz kwity lezaly na stole i nie mozna bylo ich tak po prostu negowac… A gdyby prasa nie naciskala – to by wszystko bylo po staremu!

Czytałam z nadzieją, skończyło się jak ostatnio zawsze – rozczarowaniem.
Wiem, że nie pisał tego ten starszy człowiek. Tylko jakiś sztab. Ok.
Na przykładzie tego wyjaśnienia widać całą tkankę myślenia w KK.
Zbawienie. Moje. Oby mi przebaczył.
I Benedykt XVI dziękuje – ale czy na to jest miejsce, kiedy przyznajemy się do błędu?
I dalej jest podtrzymana narracja, że to „pomyłka”. ???

Tak sobie myślę ostatnio o osobach skrzywdzonych, które odeszły od Kościoła.
Co z nimi. Zgorszeni, załamani, w depresji.
Nie umiały przebaczyć, bo może nikt nie żałował – i co i one są skazane na potępienie wg nauczania KK, a człowiek, który dopuścił się krzywdy lub zaniedbań wobec nich idzie sobie z ufnością na ustach na Sąd Boży.
To przecież generuje i generowało i będzie generować podstawę zamiatania pod dywan w stylu:
„Ty przebacz, bo 77 razy i Bóg obfity w miłosierdzie”.
Czy nie za miękkie lądowanie mają przestępcy w KK?

Czy nie za tanio sprzedaje się miłosierdzie? A pokuta? Wiem, łotr na krzyżu…
A swoją drogą to kolejny rodzaj przeprosin.
No to już niezła kolekcja u bp, abp i teraz papież emeryt.
……………………………………………………………………………………………………..

Kiedyś osoba niewierząca powiedziała mi, że usłyszała od praktykującego katolika, że ona jako niewierząca – może sobie kłamać bez przeszkód. Odpowiedziała, że ona nie może skłamać.
Bo jej nikt nie wybaczy.
Zostaje z tym, co zrobiła w swoim sumieniu. Musi z tym żyć.
A my, pójdziemy do spowiedzi i nam Bóg wybaczy.

Tak po prostu – przepraszam, nie przechodzi – musi być otoczka rozmywająca.
Powtórzę moje marzenie – biskupi płaczący nad swoimi błędami. Jak Piotr. Bo kogut zapiał.

Pani Joanno, nie umiałbym ubrać tego wszystkiego w słowa, które Pani pisze. To prawda, my mamy tak jak mamy, nikt sie nami nie interesuje a przestępcy w koloratkach i ich obroncy w piuskach żyją spokojnie.. o nic się nie martwią , nawet o Sąd Boży. Zamiatanie trwa w najlepsze! Nasz episkopat nie bierze przykładu choćby z laickiej Francji, z powołania niezaleznej komisji, sprzedaży majątku Koscioła aby choć tak zadośćuczynić wykorzystanym. A u nas temat tabu! W kraju Św. Jana Pawła II to niemożliwe! Gdzie podziała się Ewangelia?
Z półek kapłańskich i biskupich wyparowała czy jest niewygodna? Myślenie klerykalne trwa w najlepsze! Nic się nie zmienia! Proboszczowie w kazaniach mówią ze Kosciół jest atakowany pedofilią! Ze katolicy muszą mysleć! Bo to atak na Kosciół ! ….. A o nas nic.. ani jednego słowa! My nie istniejemy! Ale my jesteśmy! Ciągle! I to posród Was! Jestesmy jak te owce odłączone od stada! A pasterze nas nie szukają…….

Obserwujemy obecnie rozgrywki KRK.
Nawet jeśli hierarchia znalazła nowy sposób na wygryzanie siebie nawzajem z posad
(kard. Pell), to nie wolno nam stracić z oczu prawdziwych ofiar.
Nam. Wiernym. Mi tam żadne stanowisko w KRK nie grozi.

Ten mój poprzedni komentarz o Dreźnie (pod tekstem) i o nalotach to taka gorycz wylana.
Cisza pod tamtym tekstem, dlaczego? Proste.
Wiem jakich ja tekstów na Więzi nie skomentuję, bo inne bolą i wymagają reakcji bardziej.
Komentujemy też to, o czym napiszą dziennikarze.
I co jest bardziej aktualne i może mieć wpływ na bieg wydarzeń. Teraz.

Jak ważna ta ich odpowiedzialność. Dziennikarzy. By mówić, pisać i nagłaśniać. I mądrze to robić.

Rozliczanie pedofilii nas podzieliło.
Już się gra pedofilią i troską o skrzywdzonych. Bo są narzędzia (wcześniej nie było).
Już część wie – pedofilią w Kościół. Już część odeszła – oburzona. Reszta działa czasem – …
… nie tak jak warto. Tylko dowalając sobie i z prawa i z lewa.
Bo on wiedział, albo nie powiedział. Istne „siała baba mak „ …

Ktoś broni wizerunku zakonu, ktoś bardzo jest zatroskany o atak na Benedykta, a ktoś uważa, że kard. Marx się przyznał i nic mu się nie stało – a Benedykt zbiera cięgi, choć osobiście się nie przyznał – tylko, że systemowo nie dał rady… ok.

Czy tylko ja mam takie wrażenie, że już przeminął czas filmów Sekielskich?.Jak i czas bicia się w piersi i obietnic. A … i wielu wiernych utrwaliło się w wygodnych dla siebie narracjach.
To nie chodzi o teologię ilu aniołów/diabłów zmieści się na główce od szpilki –
tylko ilu skrzywdziła wspólnota non stop opowiadająca o dobru, miłości, i zadośćuczynieniu.

Nie zaprzeczam, że wydarzyło się sporo rzeczy dobrych.
Fundacja św. Józefa.
Telefony zaufania – zranieni, zakonnice … czas na telefon dla księży. Serio.

A jednak obserwuję takie powoli wycofanie się z przyznawania do pedofilii.
Nie opłaca się KRK. Traci wiernych=pieniądze i posłuch w społeczeństwie.

Nie wiem, czy dobrze łączę fakty i nie jestem dziennikarzem.
Jeżeli istnieją przestępstwa świetnie ukrywane przez system,
to nikt nie będzie miał interesu w tym, by je ujawniać.
Więc nie nauczy się jak je rozwiązywać, tylko jak je ukrywać.
I będą się powtarzać – historia zatem nie będzie maestra vitae.
Pytanie w co gra każdy z nas?