Jesień 2024, nr 3

Zamów

Kościół jako zakład rozmywania odpowiedzialności. Monachijski raport o tuszowaniu pedofilii

Benedykt XVI 13 maja 2010 r. w Fatimie. Fot. M. Mazur / www.thepapalvisit.org.uk

Ponadtysiącstronicowy raport kancelarii Westpfahl Spilker Wastl pokazuje, jak w monachijskim Kościele przez lata zaniedbywano prawdziwe wyjaśnianie przypadków pedofilii. I robiono bardzo wiele, by istniejące wątpliwości przykryć grubą warstwą kościelnego milczenia.

Dokładnie 33 litery liczy słowo Verantwortungsverdunstungsbetrieb, ukute przez dziennikarkę śledczą Christiane Florin, zajmującą się od lat przypadkami wykorzystywania seksualnego osób małoletnich w Kościele rzymskokatolickim w Niemczech. Dla Florin Kościół to właśnie „zakład rozmywania odpowiedzialności”, a opublikowany 20 stycznia 2022 r. raport renomowanej kancelarii adwokackiej z Monachium nie odbiera dramaturgii słowom dziennikarki.

Potężne objętościowo opracowanie jest szokujące merytorycznie, tym bardziej, że stawia pod znakiem zapytania wiarygodność papieża emeryta, nie tylko jako pasterza archidiecezji monachijskiej, ale teologa, strażnika i papieża walczącego z pedofilią w Kościele. Najmocniejsze komentarze po prezentacji raportu brzmiały: to „Waterloo Benedykta XVI” albo „budowla kłamstwa zawaliła się z hukiem”. W tle sprawy są wymuszenia, manipulacje i tradycyjnie systemowa ochrona instytucji kościelnej z przerażającą obojętnością wobec pokrzywdzonych i ich cierpienia.

Na 82 stronach wyjaśnieniach Benedykta XVI nie ma żadnego fragmentu, w którym emerytowany papież przyznałby się do błędów czy przepraszał

Dariusz Bruncz

Udostępnij tekst

Najważniejsze aspekty raportu zrelacjonował błyskawicznie na łamach Więź.pl Tomasz Kycia. Warto jednak jeszcze uważniej spojrzeć na całość konferencji prasowej i poruszane podczas niej szokujące fakty. Ponieważ raport liczy wraz z załącznikami grubo ponad tysiąc stron, dokładna analiza tekstu zajmie dużo czasu. Dokument dostępny jest dla wszystkich na stronach kancelarii adwokackiej Westpfahl Spilker Wastl (WSW), o której zrobiło się głośno już wcześniej w kontekście – opisywanego również na tych łamach – skandalu wokół wydarzeń w archidiecezji kolońskiej.

Liczby są szokujące i obciążają wszystkich arcybiskupów monachijskich tradycyjnie kreowanych na kardynałów po objęciu urzędu. W sposób oczywisty uwaga skoncentrowała się na trzech ostatnich – dwóch emerytach, w tym szczególnie na Josephie Ratzingerze-Benedykcie XVI (1979–1982), kard. Friedrichu Wetterze (1982–2008) oraz na obecnym ordynariuszu, kard. Reinhardzie Marksie, byłym przewodniczącym Niemieckiej Konferencji Biskupów i bliskim współpracowniku papieża Franciszka. Marx w czerwcu 2021 r. złożył dymisję na ręce papieża, ale ten odmówił jej przyjęcia, zachęcając go do dalszej pracy.

To już nie rok 2010

Warto przypomnieć, że kancelaria WSW już raz opracowała raport dla archidiecezji monachijskiej. Było to w 2010 r., a zatem dwa lata po objęciu władzy w diecezji przez kard. Marxa, którego przeniesiono do Monachium z Trewiru, gdzie również – nawiasem mówiąc – zarzuca mu się niewystarczającą dbałość o wyjaśnienie przypadku pedofilii (zob. „Kulisy rezygnacji kard. Reinharda Marxa”). Przed 12 laty ekspertyza zlecona przez archidiecezję nie została upubliczniona, a zamknięta w kurialnym sejfie. Zawartość raportu z 2010 r. znają prawnicy, związani tajemnicą adwokacką, kard. Marx oraz najbliżsi współpracownicy purpurata.

Wiadomo – co wczoraj potwierdzono podczas konferencji prasowej – że obydwa teksty różnią się diametralnie, nie tylko objętościowo, ale też pod względem metodologii i doniosłości materiału. Czym dokładnie? Nie wiadomo. Tajemnica… Jedno jest pewne – pierwszy raport miał dać jedynie ogląd sytuacyjny decydentom, drugi pokazał publicznie, jak w monachijskim Kościele przez lata zaniedbywano prawdziwe wyjaśnianie spraw, a wręcz robiono bardzo wiele, żeby istniejące wątpliwości przykryć grubą warstwą kościelnego milczenia.

Raport WSW z 2010 r. powstał dla archidiecezji osiem lat po ujawnieniu skandalu w irlandzkim Kościele i po przyjęciu skromnych wytycznych wypracowanych na jego kanwie przez niemiecki episkopat. Ówczesny szef niemieckiego episkopatu kard. Karl Lehmann mówił, że nie należy spodziewać się w Niemczech takiej skali problemu jak w Stanach Zjednoczonych czy w Irlandii.

Znamienne, że tamten raport powstał w tym samym roku, kiedy w Niemczech doszło do wybuchu skandalu w berlińskim Canisius Kolleg – jego rektor o. Klaus Mertes SJ ujawnił w liście do absolwentów bulwersujące przypadki molestowania uczniów przez trzech jezuitów. Sprawa ta, po ujawnieniu której Mertes stracił stanowisko, wywołała lawinę, która w Monachium osiągnęła, jak się wydaje, apogeum.

Podczas konferencji prasowej na neutralnym terenie izby gospodarczej przedstawiciele zleceniobiorców, w tym szczególnie adw. Marion Westpfahl, ubolewali, że kard. Reinhard Marx nie przyjął zaproszenia do udziału w prezentacji raportu. Jego miejsce było puste, a oddelegowany został wikariusz generalny, który dziękował za opublikowanie ważnego elementu dla oczyszczania Kościoła. Było to zupełnie inne postępowanie niż w przypadku znajdującego się aktualnie na przymusowym urlopie kard. Rainera M. Woelki’ego z Kolonii, który na „swojej” konferencji pojawił się i na gorąco ogłosił sankcje wobec obwinionych.

W trakcie wystąpienia Marion Westpfahl przeprosiła za osobistą refleksję, przywołując obraz z dzieciństwa, gdy jako ośmioletnia dziewczynka przygotowywała się do Pierwszej Komunii Świętej. – Jeśli Kościół wymaga od dzieci w przygotowaniu do spowiedzi szczerości, żalu i mówi o przebaczeniu, powinien tę samą miarę stosować wobec siebie – stwierdziła. Adwokatka zaznaczyła, że rażące braki w wyjaśnianiu przestępstw wynikają z absolutnie nierozwiniętego zainteresowania nimi wśród władz kościelnych, co z kolei ma swoją przyczynę w braku zainteresowaniu losem osób pokrzywdzonych oraz w niechęci do stawienia czoła konsekwencjom i wewnętrznym konfliktom. Dodała, że szczególnie jaskrawe lekceważenie ofiar widać w tych przypadkach, w których nie tylko zalecano i zlecano przeniesienie duchownego winnego molestowania do innej parafii, ale też wykonywano tę decyzję, przez co świadomie godzono się z możliwością pojawienia się kolejnych krzywd.

Kiedyś, mówiąc o swoim doświadczeniu w ściganiu włoskiej mafii na terenie Niemiec, adw. Westpfahl stwierdziła, że gdy ściga się mafię, to można odnieść wrażenie, że gna się za Ferrari Fiatem 500. Jej wspólnik z kancelarii, dr Ulrich Wastl, uzupełnił później tę wypowiedź innym obrazem, że w przypadku molestowania seksualnego w Kościele, można mówić o ściganiu przestępców w rozklekotanej terenówce, przy czym oponenci mają wrażenie, że jedzie za nimi czołg.

I tak to też wyglądało wiele lat temu, gdy w słynnym 2010 r. federalna minister sprawiedliwości Sabine Leutheusser-Schnarrenberger z liberalnej FDP (dziś także partia współrządząca) zarzuciła Kościołowi brak wystarczającej woli do wyjaśnienia przypadków molestowania seksualnego osób małoletnich. Ówczesny przewodniczący episkopatu abp Robert Zollitsch z Fryburga (później sam oskarżony o tuszowanie pedofilii w raporcie zleconym przez jego następcę) publicznie się oburzył i zażądał przeprosin w ciągu 24 godzin. W sprawę włączyła się kanclerz Angela Merkel, która po rozmowie z hierarchą zadeklarowała, że nie ma wątpliwości, iż biskupi mają na względzie skrzywdzonych.

Ale to był rok 2010. Dziś klimat jest zupełnie inny, także polityczny. Dziś kancelaria adwokacka publikuje na zlecenie archidiecezji przygotowywany od 2020 r. raport, który stawia w mało komfortowym świetle wszystkich arcybiskupów Monachium po 1945 roku, w tym urzędującego kard. Reinharda Marxa. Największy ciężar gatunkowy mają jednak poważne oskarżenia pod adresem papieża emeryta.

Ksiądz „X”, Küng i kłamstwo

Podczas konferencji adwokaci WSW sporo mówili o przypadku księdza „X” (jego historia obejmuje grubo ponad 300 stron w raporcie!), w który uwikłany był kard. Ratzinger. Właściwie chodzi o ks. Petera H., inkardynowanego w diecezji Essen, gdzie dopuścił się wykorzystywania seksualnego małoletnich; został skazany i skierowany na terapię. Tę miał odbyć jednak poza diecezją i w związku z tym zwrócono się o pomoc do dalekiej archidiecezji monachijskiej. Mamy rok 1980, od 1979 r. arcybiskupem Monachium jest kardynał Joseph Ratzinger. Przypadek duchownego, który dziś żyje w odosobnieniu na terenie macierzystej diecezji, doczekał się nawet osobnego hasła na Wikipedii.

W styczniu 1980 r. w barokowym pałacu w centrum Monachium, siedzibie kurii archidiecezjalnej, podjęto decyzję o przyjęciu księdza z Essen, wymagającego „leczenia psychologiczno-terapeutycznego”. Kuria w Essen poinformowała Monachium, że ks. H. jest „bardzo uzdolnionym człowiekiem”, który powinien zostać przyjęty „na dobrej plebanii przez wyrozumiałego kolegę”. Dodano, że jeśli pojawią się jakieś oskarżenia pod jego adresem, to należy go natychmiast usunąć z duszpasterstwa.

Mówiąc o sędziwym emerytowanym biskupie Rzymu, adwokat Peter Pusch z WSW podkreślił, że jego początkowe negatywne nastawienie do współpracy zmieniło się. Benedykt XVI sporządził 82-stronicowy tekst, odnoszący się do pytań WSW. W tekście tym stwierdza, że nie był obecny podczas kurialnego spotkania w 1980 r., gdy zdecydowano się na przyjęcie księdza H.

Deklarację tę dr Wastl ocenił dyplomatycznie jako „mało wiarygodną”, a komentatorzy kluczowych niemieckich gazet mówią wprost o kłamstwie i oszustwie. Z kolei prof. Thomas Schüller, teolog i kanonista katolicki z Münster, stwierdził, że Joseph Ratzinger stracił ostatnią szansę wyjaśnienia swojej odpowiedzialności za tuszowanie przestępstw seksualnych. „Benedykt zagrał znaną kartą zapomnienia i hasła «nie wiedziałem». Były papież przyłożył topór Kościołowi i zdemaskował go jako skorumpowaną, amoralną instytucję” – powiedział Schüller w rozmowie z nadreńskim dziennikiem, cytowanej przez oficjalny portal Kościoła rzymskokatolickiego w Niemczech Katholisch.de.

Biorąc pod uwagę aktualny klimat polityczny w Niemczech, sprawa raportu z Monachium przyspieszyć może rozwiązanie wielu innych spraw. Być może dojdzie do powołania państwowej komisji, ale też do większej determinacji koalicji zielono-socjalliberalnej w likwidowaniu przywilejów dwóch największych Kościołów

Dariusz Bruncz

Udostępnij tekst

Dr Wastl zaprezentował podczas konferencji protokół z kurialnego spotkania z 15 stycznia 1980 r., w którym kard. Ratzinger jednak… uczestniczył. Wtedy to właśnie on mówił o pogrzebie metropolity berlińskiego kard. Alfreda Bengscha i relacjonował swoją rozmowę z Janem Pawłem II w sprawie zdyscyplinowania szwajcarskiego teologa ks. prof. Hansa Künga (zmarł w 2020 r.), któremu zarzucano podważanie nieomylności papieskiej i niektórych prawd wiary. Küng był zresztą dawnym kolegą uniwersyteckim Ratzingera, którego znał z obrad soborowych i ściągnął na renomowany wydział teologiczny w Tybindze. Ich drogi wkrótce się rozeszły, a kard. Ratzinger mocno zaangażował się w ukaranie Künga. Protokół pokazuje, że wbrew słowom papieża emeryta ten musiał wiedzieć o decyzji przyjęcia księdza H. do diecezji.

Dotychczasowa narracja była inna: wikariusz generalny ks. Gerhard Gruber wziął w 2010 r. całą odpowiedzialność na siebie, mówiąc, że kard. Ratzinger w sprawie H. jest niewinny. Pod koniec 2021 r. WSW przepytało ks. Grubera, który zmienił swoje zeznania z 2010 r., twierdząc, że Ratzinger miał informację o księdzu H., a na niego samego wywierano naciski, aby całą winę wziął na siebie, „by zabrać z linii ostrzału papieża Benedykta”. Niejako z drugiej strony fakt posiadania wiedzy na ten temat przez Ratzingera potwierdził już w 2016 r. dekret sporządzony przez oficjała sądu biskupiego ks. Lorenza Wolfa, który dotyczył kar kościelnych dla Petera H. i przyczynił się do rezygnacji z postępowania kanonicznego w sprawie.

90-letni dziś Gruber zeznał ponadto, że na taki obrót sprawy nalegał jego następca ks. Peter Beer. Ten jednak zaprzecza zeznaniom poprzednika, co może zakładać dalsze badanie sprawy. Zresztą raport WSW przypisuje ks. Beerowi szereg pozytywnych działań na rzecz ochrony poszkodowanych – to on miał być inicjatorem powołania cenionego Centrum Ochrony Dziecka przy Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie.

Co na to Benedykt XVI?

W opublikowanych 82-stronicowych wyjaśnieniach emerytowanego papieża nie ma żadnego fragmentu, w którym Benedykt przyznałby się do błędów czy przepraszał. Jest sporo passusów podkreślających brak wiedzy na dany temat i żal, że obecnie obowiązujące procedury nie obowiązywały wówczas.

Niemieckie media szeroko komentują przypadek 12-letniej dziewczynki, przed którą onanizował się obwiniony i skazany kapłan. Odnosząc się do tych wydarzeń sprzed lat, Benedykt XVI sucho i z zadziwiającym brakiem wrażliwości cytuje przepisy prawa kanonicznego, twierdząc, że wprawdzie jest to czyn niegodny kapłana, ale nie doszło do dotykania narządów płciowych, w związku z czym zarówno według prawa świeckiego, jak i kościelnego czyn nie nosił znamion poważnego przestępstwa, wymagającego kanonicznego śledztwa. Dura lex, sed lex… Co więcej, sprawca działał jako „anonimowa osoba prywatna” i „nie był rozpoznawalny jako ksiądz”.

Rzecz jasna, powstaje pytanie, czy niepotrafiący się dziś swobodnie komunikować ze światem zewnętrznym i mocno schorowany papież senior był naprawdę rzeczywistym autorem 82-stronicowego dokumentu, naszpikowanego prawniczym slangiem i dokumentami sprzed wielu lat, oraz czy tekst ten w pełni oddaje stan faktyczny. Niemniej sygnowany przez Benedykta XVI dokument i późniejsze oświadczenie jego osobistego sekretarza, abp. Georga Gänsweina, nie pozostawiają innego wyboru jak przypisanie odpowiedzialności za ten tekst właśnie Benedyktowi. Zarówno Centralny Komitet Katolików Niemieckich (ZdK), jak i inne organizacje oraz przedstawiciele życia katolickiego wyrazili daleko idące rozczarowanie postawą Benedykta i domagają się szczegółowych wyjaśnień.

Lakoniczne są na razie reakcje z Watykanu. Dyrektor tamtejszego Biura Prasowego Matteo Bruni oświadczył wczoraj, iż „Stolica Apostolska uważa, że musi poświęcić należytą uwagę dokumentowi, którego treści w tej chwili nie zna. W najbliższych dniach, po jego opublikowaniu, przeanalizuje go i będzie w stanie odnieść się do szczegółów, które on zawiera”. Dodał również, że „Stolica Apostolska ponownie wyrażając swój ból i skruchę z powodu nadużyć popełnionych przez duchownych wobec nieletnich, zapewnia wszystkie ofiary o swojej bliskości i potwierdza obraną już drogę, aby chronić dzieci, gwarantując im bezpieczne środowisko”.

Dziś natomiast dla dziennikarzy wypowiedział się sekretarz osobisty Benedykta XVI, abp Georg Gänswein. Stwierdził, że papież-senior zapozna się z obszernym dokumentem w najbliższych dniach. Dodał, że Benedykt XVI stanowczo zaprzecza wszelkim zarzutom o tuszowanie sprawy. Nie miał on wcześniej dostępu do raportu kancelarii WSW. Gänswein zaznaczył, że papież-senior „wyraża, jak to czynił wielokrotnie w latach swojego pontyfikatu, wstrząs i zawstydzenie z powodu wykorzystywania małoletnich przez duchownych oraz wyraża swoją osobistą bliskość i modlitwę za wszystkie ofiary, z których część spotkał przy okazji swoich podróży apostolskich”.

Winni także inni kardynałowie

Raport WSW wysuwa ciężkie oskarżenia również pod adresem następców Ratzingera. Kard. Friedrich Wetter, któremu zarzucane są zaniedbania w 21 przypadkach, stwierdził, że dopiero od roku 2010 zaczęto mówić o sprawie seksualnej przemocy wobec nieletnich w taki sposób jak obecnie. Jest to oczywiście nieprawdą, biorąc pod uwagę watykańskie instrukcje z roku 2001, wytyczne niemieckiego episkopatu z 2002 r. i wypowiedzi chociażby kard. Josepha Ratzingera jako prefekta Kongregacji Nauki Wiary, a później jako papieża Benedykta XVI.

Obecny ordynariusz kard. Reinhard Marx w co najmniej dwóch przypadkach obwiniany jest o niedopilnowanie obowiązków. Co więcej, Marxowi zarzuca się, że od objęcia urzędu do 2018 r. sprawami wyjaśniania pedofilii interesował się marginalnie, a zadania delegował wikariuszom generalnym. Dopiero od 2018 r. widać wyraźną zmianę optyki w postępowaniu kardynała i konkretne działania z jego inicjatywy. Podczas krótkiego wieczornego oświadczenia dla prasy kard. Marx przeprosił za zaniedbania Kościoła i swoje, zapowiadając, że na szczegółowe odpowiedzi tudzież decyzje przyjdzie czas za tydzień, po uważnej lekturze raportu (jego konferencję prasową zapowiedziano na 27 stycznia).

Wspomniana na początku red. Florin – której praca została wspomniana przez prawników WSW na samym początku konferencji – komentując wydarzenie, stwierdziła na antenie państwowego radia, że pojedyncze osoby sprawujące władzę w Kościele mogły zaoszczędzić bliźnim wiele cierpienia, ale tego nie zrobiły, bo poruszają się w systemie, który deformuje. „Prosta zasada etyczna, iż należy chronić najsłabszych, została «odświęcona». Jeśli jest się częścią kleru, wszystko inne staje się ważniejsze: karierka, ubranko z pomponikiem lub bez niego. Ten proceder idzie tak daleko, że ci kapłani, którzy przez szczególnie długi czas dopuszczali się na szczególnie wielu dzieciach seksualnej przemocy, byli szczególnie traktowani”.

Możliwe dalekosiężne skutki

Jakie będą konsekwencje tego raportu, zresztą nie ostatniego, bo w kolejce czekają kolejne z pozostałych diecezji? Jeszcze przed jego publikacją w archidiecezji monachijskiej odnotowano podwyższony odsetek wystąpień z Kościoła. Z pewnością publikacja opracowania nie przyczyni się do odwrócenia tej tendencji.

Kryzys autorytetu moralnego Kościoła może mieć również dalekosiężne skutki polityczne. Jeszcze przed zeszłorocznymi wyborami do Bundestagu parlamentarzyści wszystkich (poza AfD) frakcji parlamentarnych zasypywani byli żądaniami interwencji państwa w wyjaśnianiu uwikłania Kościołów – w tym także ewangelickiego – w kwestię przemocy seksualnej. Petycja ofiar pedofilii, licząca kilkadziesiąt tysięcy podpisów, trafiła w maju 2021 r. do Bundestagu. Sygnatariusze podkreślają, że nie jest to wewnętrzna sprawa Kościołów i domagają się powołania państwowej „komisji prawdy”, która – podobnie jak w Irlandii – zabierze się za bezkompromisowe rozliczenie Kościołów.

Wesprzyj Więź

Aktualny niemiecki rząd federalny odnotowuje rekordową liczbę ministrów bezwyznaniowych, z kanclerzem Olafem Scholzem na czele. Biorąc zatem pod uwagę aktualny klimat polityczny w Niemczech, sprawa raportu z Monachium przyspieszyć może rozwiązanie wielu innych spraw. Być może dojdzie do powołania proponowanej komisji, ale też do większej determinacji koalicji zielono-socjalliberalnej w likwidowaniu przywilejów dwóch największych Kościołów (należy do nich obecnie już nieco tylko ponad połowa Niemców). Możliwe są więc zmiany systemu finansowania Kościołów, w tym kontrowersje wokół wypłacanych od 200 lat (!!!) odszkodowań za utracone mienie kościelne. Spodziewać się można także reformy kodeksu karnego, zwłaszcza liberalizacji przepisów aborcyjnych i reklamowania poradnictwa aborcyjnego. Na stole są również zmiany w prawie pracy, które w obecnej formie znacznie faworyzuje Kościoły, gwarantując im daleko idącą autonomię.

Last but not least, opublikowany raport będzie z pewnością nowym impulsem dla trwającej w niemieckim Kościele rzymskokatolickim drogi synodalnej i może doprowadzić do dalszych zmian w polityce kadrowej niemieckiego katolicyzmu na różnych poziomach.

Przeczytaj także: Benedykt też?

Podziel się

7
Wiadomość

„Ponieważ raport liczy wraz z załącznikami grubo ponad tysiąc stron, dokładna analiza tekstu zajmie dużo czasu.”

Nie szkodzi. „Najpierw ścięcie, wyrok będzie potem” (królowa Kier, z „Alicji w krainie czarów”). Bo sążnisty i nie przestudiowany materiał nie przeszkadza stwierdzić, że „to Waterloo Benedykta XVI (..). W tle sprawy są wymuszenia, manipulacje i tradycyjnie systemowa ochrona instytucji kościelnej z przerażającą obojętnością wobec pokrzywdzonych i ich cierpienia.”

No to już wiemy, kardynał Ratzinger wymuszał, manipulował i z przerażającą obojętnością wobec pokrzywdzonych i ich cierpienia bronił systemu.
No, zaraz odezwą się obrońcy, że Autor wcale tak nie powiedział dokładnie, że to ja buduję sobie w głowie skojarzenie Benedykta z tymi sprawkami, a to że imię papieża i te sprawki figurują w sąsiednich zdaniach nie ma znaczenia i nie było intencją Autora umoczenie papieża w wymuszenia, manipulacje i obojętność wobec cierpień ofiar księży pedofili.

Przecież ten materiał przygotowali i opracowali prawnicy. To ich żmudna praca. Sam materiał zawiera sporo stron. I myślę, że dziennikarze w Niemczech już go przeczytali.
Możemy wypierać rzeczywistość, ale ona wraca w postaci coraz wyraźniejszych analiz KK – naprawdę nie wyssanych z palca. Tylko trudno to zaakceptować .
Bo przecież zainwestowało się swoje życie w tę „markę”.

Praca tych prawników pokazuje mechanizm działający w KK przez wieki.
Możemy wypierać rzeczywistość, ale ona wraca w postaci coraz wyraźniejszych analiz KK – naprawdę nie wyssanych z palca. Tylko trudno to zaakceptować .
Bo przecież zainwestowało się swoje życie w tę „markę”.
Ja Pana komentarze bardzo rozumiem – sama wiele lat podtrzymywałam tę strukturę. Ale …

Skoro tak napisali prawnicy i dziennikarze, to wszystko jasne. Był taki okres w jednym z dumnych krajów europejskich, kiedy dokładnie te dwie profesje sięgnęły po władzę. Skończyło się jak zawsze, porządkami militarnymi, których autor spoczywa pod kopułą Inwalidów..

Czy mam poprzypominać z kolei niewygodne karty z historii KK?
Ot chociażby taka krucjata dzieci, albo liczne intrygi iście dworskie w Państwie Kościelnym?
Chyba nie ma poco. I tu pana/księdza zaskoczę – akurat kodeks Prawa Cywilnego opracowany przez tego pana – we współpracy z adwokatami – i spoczywającego pod kopułą Pałacu Inwalidów częściowo obowiązuje do dziś w wielu krajach. Dał impuls do zmian i ograniczył ingerencję państwa w stosunki cywilno prawne. Przynajmniej w założeniu.
Kodeks regulował między innymi zasady dziedziczenia – dbał o nienaruszalność własności prywatnej itp.

Jak najbardziej. Sprawa artykułu i nie tylko to sprawa proporcji, aby nie było „ pars pro toto”.

Prawnicy i dziennikarze byli odpowiedzialni za Wielki Terror, czego skutkiem były wojny napoleońskie, a więc współczesny raport z analizy dokumentów jest niewiarygodny i niewart uwagi, bo analizy dokonali i raport sporządzili prawnicy i dziennikarze. Czy życzyłby Pan/Ksiądz sobie by stosować to do duchownych? Parafrazując- ,,Skoro tak postępował [ Aleksander IV…, a może Stefan VI…, a może, by nie sięgać do czasów zamierzchłych, to kard. T.McCarrick…, albo, by nie szukać daleko, ks. Paweł.K…, a może Paweł M. OP…, albo może będzie ciekawiej, gdy zainspirujemy się Abp S.L. Głodziem…] to wszystko jasne”

Nie życzyłbym sobie, rzecz jasna. Uogólnienia w sprawach b. złożonych są błędem, niezależnie od tego, czy dopuszczają się ich księża, prawnicy czy dziennikarze.

No tak.
Część osób będzie nawet usprawiedliwiać księży, że 40 lat temu nie wiedzieli biedactwa co robić.
Albo, że nie mieli świadomości …
Nie wiem – mi się wydaje, że sądy były i nie da się już dłużej powtarzać bajki o komunizmie i złej milicji. W Polsce.
Szereg krajów doświadczonych przez pedofilię nie było raczej pod butem komunistów.

Albo, że teraz dopiero wiemy, że dzieci wykorzystane cierpią, bo jednak nie zapominają,
a kiedyś myślano, że nie rozumieją …
Ktoś takie bajki łyka? Gratuluję hipokryzji.

Ach. I ci nasi hierarchowie chyba czytali Ewangelię – cały czas przecież o Niej mówią i …?
Korporacja. Ale nawet mówiąc językiem korporacji, były procedury. I co z tego?
Ale może oni Ewangelię traktują tylko jak bajkę do opowiadania na dobranoc dzieciom …

Chyba teraz najbardziej uderzyły mnie słowa jednego z komentujących:
Że niekiedy księża pomagają skrzywdzonym w ukryciu.
???

Jeżeli za prawdę w tej instytucji jest się uciszanym, a pomoc pokrzywdzonym czasem trzeba nieść w ukryciu – to o jakiej wspólnocie mi w ogóle mówimy?

Jeżeli księża w pierwszej kolejności chronią swoich, to dalej będziemy spokojnie słuchać słów:
„Umiłowani w Chrystusie bracia i siostry”.

Już pisałam – łatwo pomaga się ubogim i robi zbiórki pieniędzy.
Nic to nie kosztuje – ani wysiłku ani zaparcia się, ani nie trzeba do tego być po prostu dobrym.
Trudniej przyznać się i dać świadectwo, kiedy samemu się zawiniło.
I naprawić szkodę.
Splendoru wtedy nie będzie – tylko zwykła przyzwoitość.

O czym my mówimy w przypadku KK. Sama się zastanawiam.

Pani Joanna, mówiła Pani o moich słowach, tak jest tu w Szczecinie, gdzie ksieza upominajacy sie o osoby wykorzystane są karani! Mamy na to dowody! I są mlodzi ksieża, ktorzy nam pomagają ale nie mogą tego czynić oficjalnie a w ukryciu, poniewaz mieliby ogromne problemy… to wszystko są fakty.

Tak, oczywiście. Należy zdelegalizować- bez wyjątku!- wszelkie organizacje przestępcze, zwłaszcza te, w których pośród dziesiątek tysięcy spraw, przyjęto na czas terapii księdza pedofila. Przecież to oczywiste. Dzięki temu, co w konkluzjach tekstu, będzie więcej miłości i odpowiedzialności do dzieci, także od poczęcia, i ludzi w ogóle, gdy państwo niemieckie pozbawi finansowania szpitalnictwo prowadzone przez Kościoły. Coś w tekście było o czołgu, nie wiem jedynie, kto go w Niemczech, i nie tylko, używa.

Od chwili ukazania się raportu (jeszcze go nie przeczytałem tylko przejrzałem, tak to prawie 2000 stron, ale jasno napisane i dobrze się czyta). Do tej pory najciekawszą jest reakcja (statement) abpa Monachium kardynała Gerharda Marxa, to zaledwie strona (4 min. można odsłuchać na stronie diecezji). I tam jest wszystko, co trzeba. Ofiary są w centrum uwagi i wskazania raportu zostaną wcielone w życie. Wszystko inne jest medialną pianą.

Trzeba powołać komisję badającą wykorzystywanie seksualne w metropolii krakowskiej w latach 1964-2022. Wojtyła z pewnością też tuszował zbrodnie pedofilskie i to nie jako papież, tylko ordynariusz krakowski.

Panie Marku, po co? Z Pańskiego wpisu już wiemy, że „ z pewnością” i że „ tuszował”. . W takiej sytuacji trzeba iść dalej: delegalizacja, zrównanie z ziemią, itd. Ostatnio w Teatrze Starym widziałem nieco pretensjonalną sztukę z aktywnym udziałem publiczności, ktoś postulował, a jakże, „ zburzyć kurię”. No nic, tylko kilofy w dłoń.

Po to, żeby Kościół stanął w prawdzie, potwierdzić doniesienia i zadośćuczynić ofiarom. Skoro Jan Paweł II był głową Kościoła wyniesioną na ołtarze, to ludzie mają prawo do informacji czy tuszował pedofilię. Pewność to może zbyt mocne słowo, ale patrząc na historie z Niemiec czy Francji jest prawdopodobne.
Zburzenie kurii to chyba najmniejsza dotkliwa kara. Od takich okrzyków dużo bardziej mnie martwią tego typu raporty, albo wypowiedź adwokatki kurii, która każe badać orientację seksualną ofiary albo insynuuje korzyści z relacji między dzieckiem-ofiarą a księdzem pedofilem.

Tak oczywiście. I papieża Franciszka też nie lubię. Jeszcze on został do kompletu.
A tak na poważnie.
Naprawdę można tak myśleć i napisać taki komentarz?
Cierpienie wielu osób uciszanych latami tak trudno usłyszeć? nie do wiary …