Warszawski sąd potwierdził występowanie mechanizmu esencjalizacji – autor „Wzgórza psów” nie jest autorem tylko w pracy. Bycie pisarzem jest immanentną częścią Żulczyka bez względu na to, co robi.
Sąd Okręgowy w Warszawie nie znalazł przestępstwa w słowach Jakuba Żulczyka, który niepochlebnie wyraził się o prezydencie Andrzeju Dudzie. W poniedziałek umorzył jego sprawę. To bardzo dobry dzień dla polskiej demokracji.
W uzasadnieniu sąd wskazał na przestarzałość przepisów o obrazie organów publicznych, niską szkodliwość czynu oraz dobro debaty publicznej, w której to organy władz państwowych nie powinny podlegać ochronie.
Jednocześnie sąd przywołał opinię prof. Michała Rusinka, który argumentował, że wpis na Facebooku ma charakter nieokreślony gatunkowo, ale osoba autora wpisu – pisarza – wskazuje, że wpis miał charakter felietonu. Jak wszyscy wiemy, felieton jest gatunkiem prasowym o hybrydycznej konstrukcji gatunkowej, zawiera w sobie bowiem elementy literackie. Linia argumentacyjna prof. Rusinka wskazywała, że przez sam fakt „bycia Żulczykiem” jego wypowiedzi, także w mediach społecznościowych, nabierają charakteru literackiego.
Ten wyrok nie oznacza, że w kognicji sądu Jakub Żulczyk, będąc pisarzem, jest kimś, komu wolno więcej. Sąd jednakże, przywołując w uzasadnieniu opinię prof. Rusinka, który uznał, że sama osoba Żulczyka zmienia afiliację gatunkową wpisu na Facebooku, potwierdził występowanie mechanizmu esencjalizacji. Autor „Wzgórza psów” nie jest autorem tylko w pracy – bycie pisarzem jest immanentną częścią Żulczyka bez względu na to, co robi.
Osobiście uważam, że od strony społecznej takie zjawisko występuje i nie jest niczym złym. Przeciwnie, świadczy o nieumarłej mimo wszystko autonomii pola/systemu literatury.
Niezależnie od mojej „naukowej” wykładni bardzo się cieszę z tego wyroku, bo to krok DO a nie OD demokracji. Państwo prawa ma co do zasady bronić obywatela przed władzą, a nie odwrotnie.
Przeczytaj także: Narodowy rewizor. Historia i teraźniejszość w rękach Zjednoczonej Prawicy
Nawiązując do bajki “Nowe szaty króla” skazanie dzieciaka za okrzyk król jest nagi, byłoby całkiem sensowne. Oczywiście pod warunkiem, że dzieciak nie jest pisarzem, albo celebrytą. Ot i prostą sprawę da się zagmatwać, choć publiczne obnoszenie się z własnym debilizmem jest ostatnio dość powszechne.
Tęsknota za kultem świętych byków i krów —————————-
To już niewiele kroczków zostało intelektualnej Awangardzie do spełnienia pobożnych marzeń . Jeszcze aby słowka na “Ch” i “K” wyświęcić esencjalizacją , afiliacją oraz immamentem i dodać do zdobyczy wypasionej demokracji.
Dziwne rozdwojenie standardów. Redakcja afirmuje postępowanie w przestrzeni publicznej, które nie byłoby zaakceptowane przez moderatora tego forum. Ale kto wie, wszystko przed nami. Niedawno przeszło przez moderację “oświadczenie” anonima, że inna osoba pisze brednie – tak bez żadnego umysłowego wysiłku uzasadnienia. No, chyba że brednie wygłaszał debil. Może ktoś wreszcie jak pisarz Żulczyk zacznie tu pisać prawdę. Są tacy, którym tego brakuje, nawet bardzo kulturalni i otwarci. Czego Więzi nie życzę, bo jest jednym z nielicznych miejsc, gdzie jeszcze można się z niektórymi różnić bez obrażania.
Patrząc, jakie wyroki za takie zachowanie otrzymywali ci, którzy słownie zaatakowali prezydentów Wałęsę, Komorowskiego czy Kwaśniewskiego, ten wyrok nie jest żałosny. Tym bardziej śmieszy powołanie się na zdanie p. Rusinka, tego samego, który pisał już o tym jak słowa wulgarne zaniżają sposób komunikacji; no i mamy 8 gwiazdek, lempartowanie jako sposób okazywania złości publicznej.
W sumie gdy czytam takie tłumaczenie i zachwyt , że taka komunikacja to krok DO demokracji, odpowiem Tuwimem:
“Socjały nudne i ponure,
Pedeki, neokatoliki,
Podskakiwacze pod kulturę,
Czciciele radia i fizyki,
Uczone małpy, ścisłowiedy,
Co oglądacie świat przez lupę
I wszystko wiecie: co, jak, kiedy,
Całujcie mnie wszyscy w dupę.”
I dostrzegę, że pan Zulczyk ma jakże wymowne 3 pierwsze litery swojego nazwiska.
I dodam- nie swoim tekstem- “Autor „Ślepnąc od świateł” stał się wręcz celebrytą, podobnie jak w PRL ściganym za słowa wypowiedziane pod adresem władzy. Smutne jest to, że gdyby obrażono kogoś stojącego po drugiej stronie politycznej barykady, reakcja byłaby dokładnie odwrotna. W debacie publicznej znieważenia i inwektywy stały się dopuszczalne. Dla obrażania wrogów zawsze znajdziemy usprawiedliwienie, przymkniemy oko, a nawet staniemy aktywnie w obronie rzucającego obelgę. Gdyby to nie Żulczyk, ale Żulczyka nazwano „debilem”, znalazłaby się cała grupa komentatorów ubolewających nad standardami debaty publicznej i upodleniem jej uczestników.”
oraz to: ” Otóż żadnego wyższego celu nie ma, obrażenie i poniżanie drugiego człowieka, nawet przeciwnika politycznego, zawsze będzie czymś negatywnym, moralnie złym. Żulczyk, który żyje z pisania, powinien o tym wiedzieć. Woli jednak dołączyć do hejterów, niż stanąć do bardziej wyrafinowanej krytyki nielubianego prezydenta.”
https://www.rp.pl/opinie-prawne/art19280841-tomasz-pietryga-slepy-od-swiatel
Doprawdy głupim pomysłem wydaje mi się proces z powodu facebookowego rzucenia wyzwiska po adresem prezydenta. Z drugiej strony, gdy czytam że wyzwisko według obrony ma charakter felietonu, jest wystąpieniem mechanizmu esencjalizacji i że ma wyższą afiliację gatunkową, to ulegam pokusie, by ów “felietonowy wpis” dedykować na zasadzie memento autorowi obrony.
“Państwo prawa ma co do zasady bronić obywatela przed władzą, a nie odwrotnie.”
Czekam na artykuły o konieczności obrony przed władzą kiboli, patostreamerów, negacjonistów holokaustu, antyszczepionkowców, a na koniec – jako wisienkę na torcie – na konieczność obrony tradycjonalistów przed autorytarnym papieżem. Oczywiście się nie doczekam, bo wolność i władza jest tylko dla tych, którzy mają “właściwe poglądy”.