Gdy Bóg kogoś wybiera, to nie znaczy, że innych odrzuca. On wybiera jednych, żeby za ich pośrednictwem zwołać wszystkich. Królestwo Boga to królestwo otwartych granic, przyjmujące migrantów Łaski.
Przychodzi moment, by dostawić ostatnie figurki do Stajenki, domalować na ikonie Narodzenia egzotycznych jeźdźców. Dopełnieniem medytacji o zamieszkaniu wśród nas Słowa Tajemnicy (por. J 1, 14.18) – o wyjątkowej, ucieleśnionej ekspresji Boga w świecie stworzeń, o rozbłysku Sensu (Logos) w zamęcie ludzkich losów – staje się kontemplacja sceny przybycia do Betlejem przybyszów z daleka.
Nie napisano, że było ich trzech. Czytamy, że złożyli Jezusowi trojakie dary, których symbolikę różnie się tłumaczy. Nie wchodząc teraz w te (skądinąd ciekawe) interpretacje, spróbujmy jednak skorzystać ze schematu triady i wyciągnąć z Uroczystości Epifanii trojaką lekcję.
Synod ksiąg, otwarcie granic i pojednana różnorodność
Jeśli zgodnie ze swą nazwą Biblia jest księgozbiorem, to całościowe przesłanie Pism – wyrażających zróżnicowane perspektywy teologiczne – ma charakter „synodalny”. Każda z ksiąg stanowi zapis poszukiwań sensu wspólnotowej przygody wiary, a zestawione razem układają się w debatę. Duch Boży unosi się nad nią.
Choć magowie nie spotykają się z pasterzami, a złożone Dzieciątku dary sugerują bogactwo, to jednak ubodzy i prawdziwi mędrcy służą jednemu Królestwu. Chodzi oczywiście o ubogich w Duchu
Tak, prowadząc czytelnika ścieżkami Słowa, o którym dają świadectwo (por. J 5,39), księgi dyskutują ze sobą nawzajem i w ten sposób wytyczają duchowy szlak. Czasem jedna koryguje drugą: opowieść o Rut Moabitce, włączonej do rodowodu Chrystusa, łagodzi nabożne okrucieństwo Księgi Ezdrasza, gdzie Żydzi muszą odprawić cudzoziemskie żony. Kiedy indziej Pisma po prostu uzupełniają swe głosy w symfonii „wielobarwnej (polypoikilos) mądrości Boga” (por. Ef 3,10).
W ramach tej biblijnej „synodalności” dwie Ewangelie wymieniają ze sobą ukłon przy opisie narodzin Jezusa. Adresowany do gojów tekst Łukasza kreśli wizję powitania Dzieciątka przez pasterzy, czyli ubogich Izraela. Z kolei księga Mateusza, pisana dla Żydów z „sekty nazarejczyków” (por. Dz 24,5), opisuje przybycie do Mesjasza „magów ze Wschodu” (por. Mt 2,1). Chrystusowi jako „Gwieździe z Jakuba” (por. Lb 24,17) – przepowiedzianej przez pogańskiego wróżbitę Balaama – oddają pokłon przedstawiciele obcego kultu, reprezentanci „narodów” dołączających do wybranego Ludu (por. Iz 2,3). Bo, jak uczył rabbi Szaweł z Tarsu, wybranie Abrahama miało na uwadze „wiele narodów”, zaproszonych do „uwierzenia Bogu” (por. Rz 4,3-17). Gdy Bóg kogoś wybiera, to nie znaczy, że innych odrzuca. On wybiera jednych, żeby za ich pośrednictwem zwołać wszystkich. Królestwo Boga to królestwo otwartych granic, przyjmujące migrantów Łaski: „Zaleje cię mnogość wielbłądów, dromadery z Madianu i Efy. Wszyscy oni przybędą z Saby, niosąc złoto i kadzidło…” (Iz 60,6).
We wzajemnym ukłonie Ewangelii Mateusza i Łukasza „Ekklēsia obrzezanych”, pierwotny Kościół żydowski, godzi się na to otwarcie granic, „rozszerzenie przestrzeni namiotu” (por. Iz 54,2), gościnność serca. Z kolei „Ekklēsia gojów”, Kościół nawróconych pogan, wielobarwna rzesza uchodźców z „krainy śmierci i jej mroku” (por. Mt 4,16), uznaje, że „wybawienie bierze się od Żydów” (J 4,22). Godzi się przyjąć dar z rąk plemienia odmieńców, niepokojących outsiderów świata religii.
Zresztą opowieść o magach również zawiera tę intuicję. Cudzoziemcy docierają do Betlejem przez Jerozolimę, po uzupełnieniu swej wizji Gwiazdy konkretniejszą wskazówką żydowskich Pism (por. Mi 5,1; Mt 2,1-6). Światło Mesjasza jest uniwersalne, „oświeca każdego człowieka” (por. J 1,9) – ale ucieleśniając się, przemawia w konkretnym języku. I choć Jezus, Święty Tułacz, łatwo asymiluje się w różnych kulturach, to jednak zachowuje subtelny, hebrajski akcent. Obraz magów ze Wschodu wyraża świadomość, że „już nie ma Żyda ani Greka” (por. Ga 3,28), lecz zarazem potwierdza nieusuwalną obecność „żydowskiego genu” w chrześcijańskim DNA.
Ekumenizm spragnionych Mądrości
Kłaniające się sobie nawzajem Ewangelie Mateusza i Łukasza łączy jeszcze coś. Obie w dyskretny, lecz wyraźny sposób przedstawiają Jezusa jako odwieczną Mądrość Bożą, wcieloną w postaci Syna Cieśli (por. Mt 13,55; Łk 4,22). Robią to zresztą w harmonii z całą wczesną tradycją chrześcijańską. Pierwotne odczytanie nadludzkiej tożsamości Mesjasza, ujawnionej w zmartwychwstaniu – najstarsza chrystologia – odwoływało się właśnie do personifikacji Mądrości, której dokonywał Pierwszy Testament.
Czytamy tam o tajemniczej istocie, „posiadanej przez Boga u początku Jego dróg” (por. Prz 8,22), „wychodzącej z Bożych ust” (por. Syr 24,3) i będącej „odblaskiem wiecznej Światłości” (Mdr 7,26). Odpowiednio do tego w Nowym Testamencie będzie mowa o Chrystusie jako „odbiciu istoty Boga” (Hbr 1,3), oraz Słowie, które „było wobec Boga na początku” (J 1,2). W wizji starotestamentowej to tajemnicze Boskie vis-à-vis towarzyszy w stwarzaniu i pośredniczy w nim (por. Prz 8,30; Mdr 7,21). W prologu Czwartej Ewangelii oraz Liście do Kolosan Chrystus okazuje się kimś, „przez kogo wszystko się stało, wszystko przez Niego zostało stworzone” (por. J 1,3; Kol 1,16).
We wspomnianych Ewangeliach Mateusza i Łukasza można dostrzec nawiązania do Świętej Mądrości w wypowiedziach Jezusa na swój temat. Na kartach Pierwszego Testamentu Mądrość woła: „Kto jest prostaczkiem, niech tu przyjdzie! (…) Chodźcie, jedzcie mój chleb…” (Prz 9,4-5). U Mateusza Jezus wielbi Ojca za „objawienie prostaczkom rzeczy zakrytych przed mądrymi i rozsądnymi”, po czym rzuca: „Chodźcie już do Mnie wszyscy trudzący się i obciążeni, a Ja wam dam odpocząć!” (por. Mt 11,25.28). Zgodnie z uzupełniającymi się świadectwami Mateusza i Łukasza to Jezus okazuje się „Mądrością Bożą, posyłającą proroków i apostołów” (por. Mt 23,34; Łk 11,49) i w końcu przychodzącą osobiście absolutną Mądrością, „którą usprawiedliwiają jej czyny” i „której przyznają słuszność wszystkie jej dzieci” (por. Mt 11,19; Łk 7,35).
W opowieści o narodzeniu Jezusa owe dzieci Mądrości rozpoznajemy – o czym była już mowa – w dwóch kategoriach osób. U Łukasza są to przedstawiciele pospólstwa, „ludu ziemi” (am-haarec), w oczach kapłańskiej elity będącego „motłochem, który nie zna Tory i jest przeklęty” (por. J 7,49). U Mateusza są to wprawdzie mędrcy, badacze tajemnic, ale pochodzący spoza kręgu Przymierza, ze środowiska „nie-ludu”, oficjalnie niedoznający miłosierdzia (por. 1 P 2,10). Przyjście Jezusa ujawnia głęboką wspólnotę serc spragnionych wewnętrznego Światła, ukrytą ekumenę Mądrości głębszej niż rozum i wiedza, oraz religijna ortodoksja.
Mądrość, skarb banitów
Potoczne określenie, które przylgnęło do odwiedzających Betlejem magów, nie powinno nas zwieść. Nie tylko nie są królami, ale wręcz źle wychodzą na próbie współpracy z władzą. Herod prowadzi z nimi grę. Opętany swą paranoją tylko udaje, że chce skorzystać ze wskazówek dzieci Mądrości – on chce ich wykorzystać, a ubogą Mądrość postrzega jako zagrożenie.
Mądrość z Betlejem, narodzona w stajennej grocie, to Baranek wchodzący w świat wilków (por. Łk 10,3). Choć widzenie w Nim politycznego gracza jest nieporozumieniem („Moje królestwo nie jest z tego świata”, J 18,36), to faktycznie detronizuje wszystkie dzieci pychy (a więc głupoty). Bóg, „jedyny Mądry” (por. Rz 16,27), objawiając się „strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych” (por. Łk 1,52). Mądrość chodzi ścieżkami prostoty, jej środki pozostają ubogie, ale właśnie dlatego rodzi autentyczną opozycję. W wilczym imperium zawiązuje się konspiracja Baranka. Drogi despotów i dzieci Mądrości muszą się rozchodzić, szlak tych ostatnich stanowi „inną drogę” (por. Mt 2,12).
Choć magowie nie spotykają się z pasterzami, a złożone Dzieciątku dary sugerują bogactwo, to jednak ubodzy i prawdziwi mędrcy służą jednemu Królestwu. Chodzi oczywiście o ubogich w Duchu, prostaczków Ewangelii, a nie wulgarnych prostaków. Na betlejemskiej ikonie nie widzimy ani kapryśnego plebsu – roszczeniowych i niezadowolonych „dzieci przesiadujących na rynku” (por. Mt 11,16) – ani narcystycznych intelektualistów, robiących karierę w „wielkim świecie”. Dzieci Mądrości, która zostanie ukrzyżowana, bo krzyżuje plany „władców tego świata” (por. 1 Kor 2,8), znajdują się wśród przeżywających uczciwie swoje „radości i nadzieje, smutki i trwogi”. Wśród cierpliwych biedaków, na których wielki świat położył krzyżyk, oraz wśród niecierpliwych tropicieli sensu, których systemy władzy skazują na banicję.
Magowie wrócą do swej ojczyzny opłotkami, a ich pielgrzymia wędrówka pobłogosławi te opłotki. Później wyjdą na nie heroldowie Mądrości, „przynaglający” do udziału w uczcie Boga, celebracji Sensu życia, święcie spełnienia (por. Łk 14,23). Na opłotkach pogubionego świata głos Mądrości brzmi szczególnie natarczywie, jej uczniowie rekrutują się z peryferii. „Bo skoro świat przez mądrość nie poznał Boga w Jego mądrości, spodobało się Bogu przez głupstwo kerygmy wybawić ufających” (1 Kor 1,21). Z szaleństwa naszych realiów Bóg ocala tych, którzy wierzą-ufają (greckie słowo pisteuō oznacza jedno i drugie) Jego proklamacji miłości do ubogich, do nas w naszej biedzie.
Ocala nas zaufanie do Mądrości, którą jest ten wyjątkowy Syn Człowieczy, do lekcji człowieczeństwa, która się w Nim ucieleśnia, do pokory i łagodności Dziecka Tajemnicy (por. Mt 11,29). Wbrew pozorom nadludzka Mądrość nie jest nieludzka.
Przeczytaj też: Pięćdziesiątka Trzech Króli
Tylko potem w to wszystko wchodzi „zgrzyt” w postaci Jezusa, który Syrofenicjankę wyzywa od psów i odmawia jej łaski innej, niż resztki z pańskiego stołu. Brzmi brutalnie, ale pokazuje mnogość ówczesnych tradycji, w tym przypadku tej gdzie Jezus nie wychodzi poza klasyczny schemat głoszenia Ewangelii wyłącznie Żydom, zaś „narody” w ekonomii zbawienia mogą liczyć na bycie podnóżkiem u stóp.
Dziękuję za ten piękny, pokrzepiający tekst!