Jesień 2024, nr 3

Zamów

Chrystologiczny humanizm Jerzego Surdykowskiego

Jerzy Surdykowski, 2015. Fot. Adam Walanus / adamwalanus.pl

Jerzy Surdykowski – senior polskiego dziennikarstwa i autor „Nadziei na sensowność świata” – twierdzi, że wiary religijnej, która pozostaje w sprzeczności i konflikcie z nauką, nie da się obronić. Religia przecząca nauce na dłuższą metę jest na pozycjach przegranych.

Dziennikarze uchodzą za ludzi dobrze poinformowanych, ale powierzchownych. Rzadko wychodzą poza aktualności i świat bieżących wydarzeń. Jerzy Surdykowski jest seniorem polskiego dziennikarstwa i szerszej publiczności znany jest przede wszystkim z dziennikarskiej aktywności. W swojej książce „Nadzieja na sensowność świata” (Copernicus Center Press) prezentuje się od innej strony: z bogatym bagażem swych życiowych doświadczeń, zadaje sobie i czytelnikom pytania zasadnicze, o stosunek nauki i religii. 

Surdykowski dokonuje historycznego przeglądu rozwoju nauki – poprzez Newtona aż po dzisiejsze odkrycia fizyki kwantowej. Posiada znakomitą i szeroką erudycyjną wiedzę, którą gromadził latami i która chroni go przed uproszczeniami i naiwnością. Widoczne jest bogactwo i szerokość jego zainteresowań i lektur. 

Nauka i religia to, wedle Surdykowskiego, dwie autonomiczne sfery, które wchodzą ze sobą w konflikt jedynie wtedy, gdy przedstawiciel jednej lub drugiej strony przekroczy własne kompetencje

Kazimierz Wóycicki

Udostępnij tekst

Autor stwierdza, że wiary religijnej, która pozostaje w sprzeczności i konflikcie z nauką, nie da się obronić. Religia przecząca nauce na dłuższą metę jest na pozycjach przegranych. Zinstytucjonalizowane w kościelnych strukturach chrześcijaństwo wielokrotnie wchodziło w konflikt z nauką i zawsze, od czasów Galileusza i Kopernika, ten spór przegrywało, często w kompromitujący sposób. 

Narodziny współczesnej nauki związane były z procesem jej emancypacji od wierzeń religijnych. Zarazem zinstytucjonalizowana religia dążyła do tworzenia takiego obrazu wszechświata, który podporządkowany był jej wierzeniom. Taką wielką syntezą była w swoim czasie doktryna tomistyczno-arystotelesowska, w której „pierwszy poruszyciel” Arystotelesa został utożsamiony z Bogiem z księgi Genesis, twórcą wszechświata. Gmach tej XIII-wiecznej doktryny był imponujący i może budzić dotychczas podziw u historyków kultury i filozofii. 

Od czasu jednak, gdy fizykę Arystotelesa odrzucono na rzecz fizyki Newtona, tomistyczna doktryna stawała się coraz bardziej anachroniczna i pozostawanie przy jej terminologii stało się źródłem konfliktu Kościoła z rodzącymi się naukami przyrodniczymi. 

Fizykę Newtona można było jeszcze uzgadniać z wiarą w transcendentne bóstwo, co czynił sam Newton (miał jednak szczęście, że żył w protestanckiej Anglii, a nie gdzieś w okolicach katolickiego Rzymu jak Galileusz). Późniejszy rozwój nauki oznaczał już narastający rozbrat religii i nauki, która objaśniała w coraz szerszym zakresie otaczający nas świat, spychając religię coraz bardziej na margines. Trzymając się XIII-wiecznej tomistycznej doktryny, Kościół wchodził w coraz to nowe konflikty z postępem naukowym, nie przyswajając dorobku Oświecenia, walcząc z darwinizmem itd. 

Współczesna nauka czyni jednak nie tylko zadziwiające odkrycia, stwierdza Surdykowski, ale sama wskazuje na ograniczenia naukowego poznania i szerokie obszary niewiedzy. Nauka i religia to, wedle Surdykowskiego, dwie autonomiczne sfery, które wchodzą ze sobą w konflikt jedynie wtedy, gdy przedstawiciel jednej lub drugiej strony przekroczy własne kompetencje. 

Nauka nie dostarcza wiedzy o transcendencji, zajmuje się bowiem immanentnym światem materii. Wszystkie wielkie osiągnięcia naukowe, które w uzasadniony sposób budzą podziw, nie nadają jednak światu sensowności. Ograniczenia nauki są bardziej widoczne dzisiaj, właśnie dzięki jej niekwestionowanym osiągnięciom. Imponujący rozwój wiedzy od czasu rewolucji spowodowanej przez Einsteina odsłonił obszary niewiedzy i załamał program wiedzy wszechogarniającej. 

Ta niewystarczalność nauki i jej ograniczenia, wynikające z jej rozwoju, każą na nowo spojrzeć zdaniem Surdykowskiego, na stosunek nauki i religii. To właśnie dzisiejszy stan wiedzy naukowej, ogrom jej osiągnieć, a zarazem niezupełność, pozwala na nowo postawić pytanie o transcendencję. 

„Nauka, odkrywając racjonalność świata fizycznego i jego niepojęte powiązanie z ludzkim umysłem, każe poważnie – jak nigdy dotąd – postawić pytanie o Boga” – pisze Surdykowski. Podkreśla, że „Nauka dzisiejsza oczywiście nie prowadzi do wiary, bo nie da się racjonalnie udowodnić niczego, co nadprzyrodzone. Ale może prowadzić do zwątpienia w ateizm (…) ateiści (…) nie są w stanie dowieść, że Boga nie ma”.

Poza sferą immanentną, podległą naukowemu badaniu, napotyka się tajemnicę, której uświadomienie sobie może stawać się źródłem inspiracji religijnej i wiary w transcendencję nadającej naszemu życiu sens. „Wiara jest przygodą, wędrówką bez lepiej poinformowanego i raz na zawsze wykreślonego szlaku” – pisze Surdykowski, ale stwierdza też, że wiara ma swoje ograniczenia. „Nie inaczej jest z wierzącymi – obojętnie jak opisują swoje bóstwo, nie są w stanie ująć go w rygorze obserwacji, najwyżej odkrywają tajemnicę”.

Kto poszukuje wiary, nie może lekceważyć poznania naukowego, a przede wszystkim nie wolno mu wspierać się na wyobrażeniach, które zaprzeczają dowodliwym ustaleniom naukowym. Dlatego też dialog wyznawcy wiary religijnej z ateistą i sceptykiem jest we współczesnym świecie niezbędny. Surdykowski daje przykład debaty głośnego teologa Karla Rahnera i ateisty Richarda Feynmana, jednego z czołowych przedstawicieli współczesnej fizyki. 

Sceptyk podnosi poważną wątpliwość: czy obszary niewiedzy, które odsłania współczesna nauka, można nazwać tajemnicą? Czy fakt, że wiedza naukowa nie dostarcza odpowiedzi na wszelkie dręczące pytania o nasz los i przeznaczenie, jest dostateczną przesłanką do przywoływania transcendencji? Prawdziwa wiara, zdaniem Surdykowskiego musi się z takimi pytaniami nieustannie konfrontować. „Ateista jest bezustannym i czujnym egzaminatorem mojej wiary” – pisze Surdykowski, a w innym miejscu stwierdza: „nieuchronnym etapem poszukiwania wiary jest ateizm”. 

Otwartość na dialog z ateizmem łączy się u Surdykowskiego z krytyką agresywnego racjonalizmu, traktującego wszelką wiarę religijną jako objaw wyłącznie zacofania, przesądów i irracjonalizmu. Ten radykalny racjonalizm ma swoje źródło w europejskim Oświeceniu i towarzyszył on triumfalnemu rozwojowi nauki w XIX wieku. Taką postawę nazywa Surdykowski, nie wiem czy szczęśliwie, „rozumem zerwanym z łańcucha”, choć można się domyślać, że owym łańcuchem ma być dyscyplina, pozwalająca mówić jedynie to, czego można dowieść w naukowy sposób. 

„Oświecenie nie jest martwe, ale pycha poznawcza” – stwierdza Surdykowski. Jest on krytykiem nie tylko pychy poznawczej, „rozumu zerwanego z łańcucha”, ale też religijnych tradycjonalistów, którzy usiłują w naiwny, a często agresywny sposób przywracać religijnym wierzeniom miejsce, jakie miały one w przeszłości. „Każda wiara jest poszukiwaniem. Niczego nie poszukuje pewność, bo tylko pewność wie i jest wolna od wątpliwości. Dlatego szybko staje się tępa, zadufana i pyszna, na koniec przeradzając się w ignorancję”.

Zinstytucjonalizowane Kościoły tłumią wiarą, zamiast ją rozbudzać. Słowa o pysze i ignorancji w oczywisty sposób odnoszą się u Surdykowskiego do obecnego stanu Kościoła w Polsce. Surdykowski diagnozuje jego głęboki kryzys. Nie rozwija szerzej swojej krytyki, choć widać, że i na ten temat miałby wiele do powiedzenia. 

Uświadomienie sobie tajemnicy prowadzi autora „Nadziei na sensowność świata” nie tylko do myśli o transcendencji, ale także do chrystologii o humanistycznym obliczu. Surdykowskiego gorszą doktrynalne spory między poszczególnymi odłamami Kościołów chrześcijańskich. Uważa je także za niezrozumiałe. 

Uwagę czytelnika przykuwa teza autora, że „przed osunięciem się w bezsens ratować nas może tylko współczucie w stosunku do innych podobnych nam istot i odrobina solidarności z nimi”. Z pewnością jest to stwierdzenie, które mogłoby zapoczątkowywać dialog agnostyka i ateisty z wierzącym. Tak autor „Nadziei na sensowność świata” odczytuje przesłanie Ewangelii.

Wesprzyj Więź

Jego zdaniem „Chrześcijaństwo to wolność mojego Boga, który tak ukochał człowieka, że – tylko po to, aby wskazać mu drogę i dać przykład – sam złożył ofiarę z siebie. […] Tylko w świecie tak rozumianej wolności możliwy jest dialog. Nauka odkrywa i będzie odkrywać świat. Od jej werdyktów nie ma odwołania. Ale dla wierzącego będzie to odkrywanie «księgi stworzenia», badanie śladów Boga w Jego dziełach. Dlatego trzeba bez uprzedzeń, naukowymi metodami tą księgę otwierać. Teologia ma się z nauką nie kłócić, lecz ją rozumieć i przyswajać”. 

Książka napisana jest z pasją. Każdy, kto po nią sięgnie, sprowokowany będzie do poważnej refleksji i otrzyma solidny zasób myśli, by już dalej samodzielnie prowadzić własne poszukiwania. 

Przeczytaj także: Bezradność, co się nazywa życie

Podziel się

4
1
Wiadomość