W świecie, który zmierza w głąb rzeczywistości, gdzie religia jest już tylko plemiennym zabobonem do zwalczania wroga lub nie ma jej wcale, a duchowość to synonim zdrowego odżywiania i umiejętnego pozbywania się stresu, ja wolę wybrać tor odchodzący w bok, w nierozpoznaną uliczkę.
Moją pierwszą fascynację w życiu stanowiły… tory tramwajowe1. Prawie na pewno odpowiadał za to osobliwy układ szyn w pobliżu mojego domu rodzinnego, na rogu ulicy Wolskiej i dzisiejszej alei Prymasa Tysiąclecia w Warszawie. Spróbuję opisać, w czym rzecz, choć nie będzie to chyba łatwe: dziecko zwraca uwagę na szczegóły, które nam, dorosłym, umykają jako nieistotne.
Otóż od cmentarza, przy którym była pętla, linia tramwajowa biegła po lewej stronie jezdni (patrząc w stronę śródmieścia). I w tym właśnie miejscu, koło przystanku, z którego prowadziłem obserwacje, przechodziła na środek ulicy. W tym celu szyny robiły lekki łuk w prawo, przecinały skosem połowę jezdni, a następnie robiły kolejny łuk, tym razem w lewo, żeby zająć jej oś – i tam kierowały się już prosto pod nieodległy wiadukt. Przypominało to odwróconą i bardzo wyciągniętą literę S. Przed pierwszym łukiem była zwrotnica, ponieważ w tym miejscu odchodziły też tory w prawo, w ulicę Nowo-Bema (dziś: Prymasa), która w owych czasach nie była żadną ulicą, tylko trawiastym wąwozem między osiedlem a nasypem kolejowym. W rezultacie wszystkie tramwaje (starego typu, o ściętych tępo pyskach) zdawały się skręcać, ale jedne szarpnięciem wracały zaraz na oś Wolskiej, a drugie robiły pełne 90 stopni i kolebały się w stronę skrzyżowania z równoległą do Wolskiej ulicą Kasprzaka. Dziecko, nieznające jeszcze cyfr, więc nieumiejące odróżnić linii trzydzieści cztery od linii dwadzieścia sześć, do końca zatem nie wiedziało, którędy pojedzie tramwaj. Ten jego ruch – w prawo, a potem w lewo, lub jednak dalej w prawo – sprawiał wrażenie, że tramwaj też tego nie wie. Pamiętam, że wpatrywanie się w czoło wagonu, jak za przystankiem waha się, co zrobić, dostarczało mi więcej emocji niż dziś niejeden mecz Ligi Mistrzów…
Wykup prenumeratę „Więzi”
i czytaj bez ograniczeń
Pakiet Druk+Cyfra
-
- 4 drukowane numery kwartalnika „Więź”
z bezpłatną dostawą w Polsce - 4 numery „Więzi” w formatach epub, mobi, pdf (do pobrania w trakcie trwania prenumeraty)
- Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl na 365 dni (od momentu zakupu)
- 4 drukowane numery kwartalnika „Więź”
Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.
Jeśli mieszkasz za granicą Polski, napisz do nas: prenumerata@wiez.pl.
Pakiet cyfrowy
- Pełny dostęp online do artykułów kwartalnika i treści portalu Więź.pl (od momentu zakupu) przez 90 lub 365 dni
- Kwartalnik „Więź” w formatach epub, mobi, pdf przez kwartał lub rok (do pobrania
w trakcie trwania prenumeraty)
Wesprzyj dodatkowo „Więź” – wybierz prenumeratę sponsorską.