Wyciągnięcie Kościoła z uwikłania w politykę jest dziś jednym z najważniejszych zadań do zrobienia – mówi abp Grzegorz Ryś w książce „Czy Kościół ma sens?”.
Fragment książki „Czy Kościół ma sens?”, Wydawnictwo M, Kraków 2021
Piotr Sikora: W Polsce dzisiaj Kościół dla wielu ludzi jest problemem nie tylko z powodu przestępstw księży. W naszej obecnej sytuacji społecznej – gdy mamy do czynienia z głęboką polaryzacją na tle politycznym – inna trudność z odnalezieniem się we wspólnocie Kościoła wiąże się z rozpowszechnioną percepcją, iż Kościół jako instytucja hierarchiczna bardzo mocno opowiada się po jednej stronie sporu politycznego.
Abp Grzegorz Ryś: Zanim odpowiem, mogę cię przepytać?
Pewnie.
– Jakie poglądy polityczne ma biskup Dajczak?
Nie wiem.
– A arcybiskup Szal? A arcybiskup Polak, prymas Polski?
Nie wiem.
– Arcybiskup Ryś? Biskupi Piotrowski i Tomasik?
Nie wiem.
– Zmierzam do tego, że choć rzeczywiście mamy do czynienia z zaangażowaniem politycznym hierarchów, to jednak, gdy to zaangażowanie jest opisywane w mediach, katalog biskupów przywoływanych przez dziennikarzy nie przekracza – myślę – sześciu nazwisk. Mówię to bez dystansu do tych sześciu. Ale chcę pokazać, że nie jest prawdą, że cały Kościół hierarchiczny jest politycznie zaangażowany – bo biskupów czynnych w Polsce jest ponad setka. Istnieje ogromna dysproporcja pomiędzy obrazem medialnym a tym, jak jest naprawdę. Żaden z tych wymienionych przeze mnie biskupów nie jest w mniejszym stopniu biskupem niż ta szóstka przywoływana przez media.
Nikt nie zna i nie pozna moich poglądów politycznych. Zostałem wychowany do kapłaństwa przez kardynała Franciszka Macharskiego. On nigdy nie powiedział niczego w tym sensie politycznie zaangażowanego. To nie znaczy, że nie mówił rzeczy, które miały konsekwencje polityczne. Czasami taki głos jest potrzebny, tego wymaga prosty patriotyzm. Ale to są różne poziomy.
Po takim wstępie, nieco złośliwym (śmiech), chcę powiedzieć, że wyciągnięcie Kościoła z uwikłania w politykę jest dziś jednym z najważniejszych zadań do zrobienia.
W tym kontekście trzeba postawić pytanie, czy większym problemem jest zaangażowanie polityczne biskupów, czy jednak to polityczne zaangażowanie Kościoła nie dokonuje się raczej na poziomie proboszczów. Jadąc przez Polskę południową w okresie przedwyborczym, można zobaczyć plakaty wyborcze jednej partii nawet w przestrzeni kościelnej. Bywają politycy, którzy mają spotkania wyborcze w parafiach – biskupi to krytykują, ale proboszczowie na to pozwalają.
– Mam wątpliwości, czy tak jest rzeczywiście. Ale tak czy inaczej – potrzebna jest zdecydowana postawa biskupa. I nie chodzi tylko o to, by proboszcz ex post przeprosił, jeśli do czegoś takiego dopuścił, ale powinno być tak, że kiedy się pojawia jakikolwiek afisz polityczny na kościelnym płocie, gdy tylko biskup o tym się dowie, powinien reagować, a plakat musi być ściągnięty. Robiłem tak w swojej diecezji. I nie wierzę, że księża informacji o takich sytuacjach sobie nie przekazują. Przy jasnej postawie biskupa – jestem spokojny.
Skoro jednak jest to tak ważne, a mamy taką zaangażowaną szóstkę, czy ci, którzy tego zaangażowania nie chcą, nie powinni głośniej o tym mówić? Nawet krytycznie dystansując się od tamtej szóstki?
– Ja nie jestem od oceny innych biskupów. Rozmawiając we własnym gronie, zgadzamy się zasadniczo co do tego, że Kościół ma być apolityczny. Inaczej jednak ustawiamy granice tej apolityczności. Natomiast w dyskursie publicznym mogę oceniać ogólne zjawiska, które zachodzą, ale nie innych biskupów. Od tego jest papież. (…)
Wiele rzeczywistych działań, które naprawdę służą naprawie zła, jest podejmowanych poza światłem kamer – i nie są one przez to mniej skuteczne, a może nawet – bardziej
A kolegialność? Czy nie jest formą wspólnej odpowiedzialności za Kościół?
– Kolegialność polega na tym, że między sobą rozmawiamy, jakie są zasady. I nie sądzę, by w tym zakresie ktoś z polskich biskupów miał jakieś wątpliwości. Jest też jednak kwestia aplikacji tych zasad.
Podam przykład: pojawiło się kilka lat temu pytanie o udział katechetów w strajku nauczycieli. Byli biskupi, którzy zakazali swoim katechetom udziału w strajku, byli i tacy, którzy powiedzieli, że katecheci muszą rozstrzygnąć to w swoim sumieniu. Źródła do podjęcia tej decyzji są w katolickiej nauce społecznej. Trzeba przeczytać, jak ta nauka się rozwijała. Już w „Quadragesimo anno” Piusa XI jest mowa o prawie człowieka do strajku. To jest katolicka nauka społeczna. Rozmawiałem z człowiekiem, który miał mi za złe, że powiedziałem, by katecheci decydowali w swoim sumieniu, i argumentował, że to był strajk polityczny. Odpowiedziałem, że jeśli to jest polityka, to ja nie mam nic do powiedzenia i w ogóle się nie angażuję. Natomiast jeśli to nie był strajk polityczny – a to, dla kogo to był strajk polityczny, to osobne pytanie: z jakich motywów, politycznych, społecznych czy jeszcze innych, ludzie strajkowali – to katecheta musi rozstrzygnąć w sumieniu. Ja nie mogę mu wmówić motywów.
Możemy o tym dyskutować w gronie biskupów. Ale prowadzenie Kościoła polega na tym, że każdy biskup, który zna tę zasadę podobnie jak ja, aplikuje ją w swojej diecezji na własną odpowiedzialność. Będzie różnorodność. Nie w kwestii wiary w Trójcę, ale w kwestii strajkowania i innych przypadków aplikacji katolickiej nauki społecznej – tak. (…)
Jednak w społecznej percepcji instytucji kościelnej, zwłaszcza wśród ludzi, którzy niezbyt orientują się w zawiłościach eklezjologii i teologii biskupstwa, episkopat jawi się jako pewna całość. Jeśli więc słychać tylko głos biskupów zaangażowanych po stronie jednej partii, to fakt, że inni się nie wypowiadają, prowadzi do uznania, że tamci są głosem całego episkopatu. Jest to wrażenie teologicznie może i błędne, ale społecznie dominujące.
– Jednego błędu nie można zwalczać drugim. To milczenie można potraktować jako bardzo ważny głos – bo jest konsekwentnym milczeniem. Nie ma dziś sytuacji, które uprawniałyby biskupa do wypowiedzi o charakterze wprost politycznym. Wszyscy bowiem, którzy mają prawo się bezpośrednio zaangażować w politykę, mogą to zrobić.
Kościół może natomiast stwarzać przestrzeń do spotkania ludzi o różnych poglądach i wspólnego namysłu nad dobrem publicznym. Organizowaliśmy w Łodzi takie spotkania – na przykład Marka Jurka z Ryszardem Bugajem. To jest ważny znak powszechności, a nie partyjności Kościoła. Tego typu pozytywne propozycje uważam za ważniejsze niż krytykę negatywnego sposobu funkcjonowania niektórych hierarchów.
Czy jednak w sytuacji publicznego, ewidentnego i poważnego zła w postępowaniu któregoś z biskupów – jak to na przykład miało miejsce w kwestii zaniechań wobec księży molestujących nieletnich, co narażało dalsze bezbronne osoby na krzywdę, albo ewidentny mobbing wobec księży – nie byłoby lepiej, gdyby inni biskupi nie milczeli, lecz wyraźnie nazwali zło i potępili działanie drugiego biskupa? Ukrywanie konfliktów między biskupami i publiczne milczenie jawi się wielu ludziom jako hipokryzja w imię korporacyjnej solidarności.
– Znów wracasz do kwestii jawności. Widzę ją jednak trochę inaczej niż ty. To, że zasadniczo nie krytykujemy się – my, biskupi – publicznie, nie znaczy, że nie ma między nami wymiany zdań. Nie uważam jednak, by stenogram tych rozmów powinien być publicznie dostępny. Przeciwnie. Gdy odbyliśmy najostrzejszą debatę na radzie stałej, albo konferencji episkopatu, i ustaliliśmy jakieś stanowisko lub linię postępowania, to potem każdy, nawet jeśli został przegłosowany, choć sam myślał inaczej, powinien wypowiadać się w tym duchu, który został przyjęty. Nie ma żadnej potrzeby, by ujawniać, że w episkopacie są takie czy inne frakcje. (…)
Może jednak przydałaby się w ogóle większa jawność procedur kościelnych? Świeccy w większości nie wiedzą, dlaczego dany biskup czy proboszcz został przeniesiony tu, a nie gdzie indziej, na jakiej zasadzie, kto za tym stoi, co daną decyzję uzasadnia. Przez to instytucja kościelna jawi się jako zamknięta korporacja, a nie element wspólnoty.
– Proboszcz został przeniesiony, bo ja – biskup – go przeniosłem. Biskup został mianowany, bo mianował go papież. Tyle. To się może wydawać bardzo autorytarne, ale oznacza to, że ja biorę odpowiedzialność za to, kogo przeniosłem.
Choć rzeczywiście mamy do czynienia z zaangażowaniem politycznym hierarchów, to jednak, gdy to zaangażowanie jest opisywane w mediach, katalog biskupów przywoływanych przez dziennikarzy nie przekracza – myślę – sześciu nazwisk
Wiele rzeczywistych działań, które naprawdę służą naprawie zła, o którym mówisz, jest podejmowanych poza światłem kamer – i nie są one przez to mniej skuteczne, a może nawet – bardziej. Każe mi to postawić pytanie: na ile i czy w ogóle należy dążyć tu do jawności? To jest współczesna obsesja społeczna. Wyraża się ona między innymi w przekonaniu, że wszystkie archiwa powinny być powszechnie dostępne. Ja jestem historykiem. Uczono mnie na studiach, że archiwa powinny być zamknięte lat pięćdziesiąt, a watykańskie siedemdziesiąt pięć. Podczas procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II, jako komisja historyczna, nie mieliśmy dostępu do archiwów watykańskich.
To ze współczesnej mentalności zniknęło. W najważniejszym w Polsce archiwum IPN – wszystko jest dostępne. W archiwistyce jednak długo czymś bardzo ważnym była tajemnica archiwalna. Ona służyła nie przykrywaniu przestępstw, zamiataniu pod dywan, ale – w zamierzeniu – ochronie czyjegoś dobrego imienia.
Tej wartości w przestrzeni publicznej już nie ma. A szkoda. Weźmy sprawę kardynała Barbarine’a. Zrezygnował z funkcji po wyroku, który go uniewinnił. Czy ktoś powiedział „przepraszam” za zniszczenie jego dobrego imienia i zaufania społecznego do niego?
(…) jawność jest potrzebna tam, gdzie pewne nieujawnione postępki z przeszłości mogą stanowić podstawę szantażu i wpływania na ludzi podejmujących ważne decyzje. Z tego powodu uchylono tajemnicę archiwalną w IPN. I to było uzasadnione. Zgodzę się więc, że istnieje uzasadnienie potrzeby publicznej wiedzy na temat także osób duchownych – im wyższa władza, tym zakres tej uzasadnionej wiedzy większy.
Tytuł od redakcji Więź.pl
Przeczytaj też: Kościół w Polsce nie jest jakimś lepszym dzieckiem Pana Boga
Oj, biskup Ryś bardzo stracił w moich oczach! Ewidentnie nie akceptuje zmian vide archiwa powinny być niedostępne a jawność jest wręcz szkodliwa. Biskup jest panem na włościach a świeccy mają posłusznie przyjmować decyzje bo ja – biskup – zdecydowałem. I nie zgadzam się z twierdzeniem, że tylko sześciu biskupów jest umoczonych we współpracy z rządem a proboszczowie w ogóle nie okazują sympatii politycznych. Sympatie polityczne proboszczów są zwykle oczywiste dla wiernych uczęszczających do kościoła a jeżeli chodzi o PiS – są nachalnie wtłaczane wiernym.
Uważam, że nie można pozwolić – nawet garstce – głośnych swobodnie się wypowiadać bez repliki, ponieważ wówczas w świat idzie jedno – fałszywe – przesłanie. Tak teraz mamy z Kają Godek: społeczeństwo gremialnie nie popiera jej przekonań, ale milczy więc jest zakaz aborcji. Podobnie z biskupami – jeżeli w końcu nie zaczną reagować, będzie tylko gorzej bo większość wiernych ulegnie przekonaniu, że Jędraszewski z kolegami prezentują opinię episkopatu. Z adwersarzem trzeba rozmawiać w taki sposób, by zrozumiał, z wrogiem trzeba walczyć za pomocą jego środków – pan Bąkiewicz nie zrozumie logicznych argumentów, za to zrozumie przemoc. Już dawno minęły czasy poprawności politycznej i niezniżania się do poziomu drugiej strony. Sentymenty trzeba odłożyć na bok i w końcu wziąć się do czynów – biskupi muszą zacząć się wypowiadać, bo na razie ton nadaje TYLKO druga strona.
Zgadzam się z Panią. Bp. Ryś utworzył wielką figurę narracyjną i tajemnicę ze swoich poglądów, ale ta mistyfikacja jest kłaka warta!
Bp. Ryś za osiągnięcie ogłasza fakt, że nikt nie zna jego poglądów? I uważa tę postawę za słuszną. Sukces? W kryzysowych momentach brakuje jego głosu i pozostawia grupy przegrane bez wsparcia. I to ma być poprawność biskupa?
Z drugiej strony, czy bp. Ryś nie podpisuje się pod dokumentami episkopatu? Zaprzeczył tym dokumentom, zgłosił zdanie odrębne, wygłosił orędzie kontestujące…. zajął stanowisko w sprawach społecznie ważnych, o doniosłym znaczeniu dla kobiet, niepełnosprawnych, LGBT, grup społecznie przegranych i wykluczonych?
Bp. Ryś, upaja się faktem, że nikt nie pozna jego poglądów, ale przecież znamy poglądy bp. Rysia z dokumentów KEP. Nie różnią się niczym od pana Jędraszewskiego, żądającego składania sobie oddania, notabene, w królewskim mieście, iście królewskie maniery panują… Bp. Paetz
także miał styl i „królewskie” maniery. Wracając do tematu, widoczna jest sympatia KEP wobec władzy, w tym także bp. Rysia, bo do tego towarzystwa należy. W tekście zaleca, aby zerwać tę wieź, a więc może zacząć od siebie.
Naprawdę, może zamiast wydawać kolejną książkę, w której niewiele ma do powiedzenia i popisywać się pseudo neutralnością [ jakby to była zaleta] warto zdziałać przynajmniej tyle, aby było o czym pisać i mówić, a potem dokumentować swoje wiekopomne dzieła. Po co komu książka, w której działa i mówi na okrągło? Podobno bp. Ryś zna ewangelię, więc „niech wasza mowa będzie….”
Prosze nie kłamać! To nie Kaja Godek a Polska Konstytucja stoi na strazy życia!
@Tomasz
Proszę zaprzestać zarzucania każdemu z kim pan się nie zgadza kłamstw bo to jest żenujące po prostu.
Kłamstwo to kłamstwo, to świadoma czynność!
Stwierdzenie:
“Jak teraz mamy z Kają Godek: społeczeństwo gremialnie nie popiera jej przekonań, ale milczy więc jest zakaz aborcji. ”
nie jest żadnym kłamstwem tylko opinią autorki tego zdania o tym, że społeczeństwo w większości nie popiera jej przekonań co jest… prawdą !
Naprawdę mniej emocji w pisaniu komentarzy. Wtedy można normalnie dyskutować.
Już panu raz kiedyś obszernie (!) pisałem, że to nie żadna Konstytucja tylko… jej interpretacja z czym nie podjął pan wyzwania aby podyskutować. A taka piękna okazja była.
https://wiez.pl/2021/09/02/trybunal-konstytucyjny-upadek-instytucji/#comment-53373
Cytat:
“@Tomasz
Niestety ale myli się pan.
Gdyby konstytucja „mówiła” tak jak pan sądzi, że mówi to wówczas to konkretne prawo nie obowiązywałoby w Polsce od około 30 lat… a jednak obowiązywało prawda ?
Po drugie zdaje się że dwóch sędziów, a konkretnie Prof. Leon Kieres oraz Piotr Pszczółkowski złożyli do wyroku zdania odrębne (sic!), co to oznacza ? że jednak wg tych dwóch sędziów konstytucja nie mówi tego co pozostali twierdzą, że mówi ?
A co gdyby więcej sędziów było zdania jak ci dwaj sędziowie ? Czy wtedy konstytucja „mówiłaby” to co pan pisze czy jednak „nie mówiłaby” ?
To jest tylko i wyłącznie kwestia interpretacji i zwykłego głosowania jak widać z przykładu.”
Równie dobrze ja teraz mógłbym napisać w ten sposób:
“Proszę nie kłamać! To nie Polska Konstytucja a interpretacja przez kilku sędziów stoi na straży życia!”
I jak w takiej sytuacji można “dyskutować” ?
A moze by tak Pan zapoznal sie z wyrokiem TK odnosnie o rony zycia co? Gdyby rak jak Pan mowi ze to nie konstytucja RP broni zycia to tego wyromu TK by nie bylo! Bo na jakij podstawie? A wyrok jest ! Bo tak mowi Polska Konstytucja! I jest jeszcze 5 NIE ZABIJAJ! Pana słowa są nieprawdą !
@Tomasz
” A wyrok jest ! Bo tak mówi Polska Konstytucja!”
To poczekaj pan na zmianę składu sędziowskiego… i zobaczy pan czy Konstytucja tak mówi czy nie mówi…
To jest tylko interpretacja tekstu z Konstytucji który jest mocno ogólnikowy i tyle. Gdyby tak nie było to sędziowie ogłosiliby ten wyrok jednomyślnie a tak przecież nie było, prawda ?
To jak to jest ? 2 sędziów uważało, że Konstytucja tego “nie mówi” ? Nie potrafią czytać wg pana ? To co robią w tym gremium ?
A więc pisze pan nieprawdę czyli pan kłamie (skoro tak pan uwielbia zarzucać wszystkim na prawo i lewo kłamstwa)
PS. i żeby nie było – nie jestem zwolennikiem aborcji ale też nie jestem zwolennikiem narzucania prawnie innym swojego punktu widzenia.
Art. 38 Konstytucji RP : Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.
Biskup nie mówi o tym, że proboszczowie nie okazują sympatii politycznych, tylko o tym, że gdyby ich biskup miałby coś przeciwko to oni by tego nie robili.
Czytam ten komentarz kilka razy i dalej nie wiem czy ty chcesz, żeby biskupi katoliccy uznali prawo do zabijania dzieci nienarodzonych?
Kłopotem KK jest populizm, przeplatany infantylizmem wzmocniony udawaną pobożnością, która nie ma przełożenia na życie „tu i teraz”, w zasadzie również z tym wiecznym się mija.
Jeżeli osoba konsekrowana ogłasza dziś kobietom [zmagających się z problemem macierzyństwa, często zagrożonego] receptę na życie i zarazem „dobrą nowinę” w stylu: „ bądź słodyczą życia”, jakby sprawdziło się stare hasło „ cukier krzepi”, należy odpowiedzieć, że wybieram zdrową żywność, co oznacza odrzucenie propozycji urojonego życia i zakonnych kobiecych chybionych podniet. Niestety infantylizm z koscioła wylewa się uszami i ginie na ołtarzu rzeczywistego życia, które notabene, może być piękne bez tych kościelnych słodyczy.
Pokarmem życia jest On. Czy kościół go dziś serwuje? Moim zdaniem nie. Serwis jest powszechnie dostępny.
Niby wszystko fajnie, ale dlaczego nigdy nie słyszeliśmy głosu tej apolitycznej reszty biskupów, kiedy wybrzmiewał tylko głos tych niby tylko sześciu? Może oni nie tyle nie ujawniają swoich poglądów, ale ich po prostu nie mają, w znaczeniu, że wszystko im jedno? Drogiemu bp Rysiowi jak dotąd nie udało mi się wybaczyć ani nie spotkania się z ofiarą Wodniaka, ani słów, że bardziej ufa biskupowi, niż dziennikarzom (cytat z pamięci) i z wielkim bólem serca przestałam mu ufać.
No NIE! Aż głupio pisać, bo to banał, ale nie wszystko, co stare z automatu jest dobre. Przykre ale nie pierwszy raz obserwuję u biskupa Rysia swoistego rodzaju” pluralis maiestaticus”. Ja tak zadecydowałem, bo ja biskup i koniec, nie muszę się tłumaczyć. A świeccy, którzy ponoć też są Kościołem i to nie mniej ważnym od duchownych? Ano według biskupa Gądeckiego są…ogonem. Tak trzymać, to z pewnością kościoły się zapełnią po brzegi. Nie wiem czy milczenie biskupów wobec zła w Kościele jest wymowne, według mnie jest złem. Czy milczenie wobec zła dziejącego się w państwie i wobec zła które dotyczy konkretnych ludzi, jest wymowne? Osobiście nazwałbym to inaczej. Kompletnie nie rozumiem, jak można mówić tylko o kilku biskupach, którzy całym sercem popierają rząd. Znaczy powszechne mniemanie, także przez ludzi naprawdę wybitnych, że Kościół związał się z partią rządzącą, jest nieprawdziwe? I cóż z tego, że nie było to przyklepane listem episkopatu? Nie mówię “wszyscy”, bo to populizm, ale z pewnością znacząca część wiernych widzi faktyczny kryzys, może nie tyle Kościoła, co postaw duchowieństwa i jego przełożonych, czyli biskupów. Biskup Ryś tego nie widzi, gdyby zarządzał swoją prywatną instytucją, powiedziałbym, że to jego sprawa, ale to nie jest tylko jego Kościół, i nie tylko on za niego odpowiada, to jest także mój Kościół i wielu, wielu innych! Nas chrześcijan zachęca się byśmy dawali czytelny odpór, a właściwie świadectwo naszej wiary, gdy widzimy zło, oczywiście to kosztuje, dla siebie biskup zostawia dyplomację, przepisy, jurysdykcję i … milczenie. Pamiętam nonszalancką i lekceważącą wypowiedź biskupa Rysia zapytanego o strajk niepełnosprawnych w sejmie, kiedy stwierdził, że Kościół nie pisze ustaw. Czyżby księże biskupie? A sugestia, że “tęczowa zaraza”, to właściwie taka przenośnia, taka krytyka ideologii, mimo że zainteresowani odebrali to jednoznacznie? Pamiętam z lekcji chemii, że kiedy robiliśmy doświadczenie reakcji chemicznej, to zawsze w opisie opatrzone to było stwierdzeniem :” w warunkach normalnych” czyli w innych warunkach ono mogłoby przebiegać inaczej. Żeby nie było – doceniam podejście ks. biskupa Rysia do duszpasterstwa, doceniam fantastyczne rozważania dotyczące Pisma św., w warunkach normalnych tak powinna wyglądać codzienna praca ludzi Kościoła, ale my nie mamy warunków normalnych! W jakiejś mierze nigdy ich nie było i pewnie nie będzie, ale czy rozpoznawanie owych znaków czasu przez dzisiejszy Kościół w Polsce jest właściwe? Nie chcę kategorycznie się wypowiadać, ale mam wielki niepokój i obawy (w odróżnieniu od księdza biskupa) czy ta droga jest właściwa. Nikt nie oczekuje, że biskupi będą wyzywać innych biskupów na pojedynek i organizować marsze protestacyjne. Czy dla nazwania zła złem jest potrzebna zgoda Papieża i to takiego Papieża jakiego mamy? Wiem, że wylewam swoją gorycz wobec szanowanego i cenionego biskupa i nie odmawiam mu tego szacunku, ale gorycz i niepokój zostaje.
Szkoda, że poznałem niektóre poglądy ks. arcybiskupa Rysia. Jestem zawiedziony. Z wieloma można polemizować, nie są prostolinijne. Piotr Sikora to jeden z niewielu już publicystów Tygodnika Powszechnego, którego da się czytać. Ale tu oszczędzał ks.biskupa. Rozumiem motywacje księdza biskupa by nie wdawać się w publiczne przepychanki, tylko że wtedy błąd lub grzech jednego obciąża cały Kościół i może uzasadniać tezę, że mamy do czynienia nie z incydentem, a ze strukturą zła. Takie są konsekwencje stanowiska ks.biskupa Rysia. Jeśli ktoś jest biskupem, powinien szukać sposobu na jakieś zaznaczenie swojego dystansu do rzeczy złych bez dawania pożywki liberalnym mediom. Mógłbym coś doradzić, gdybym został zapytany.
Zawód nauczyciela nie jest zwykłą pracą. Dlatego nie można stosować przyzwolenia na strajk wyrażonego w Quadragesimo anno bez zastrzeżeń, jak to czyni ks.biskup. Co do zasady, strajk nauczycieli byłby usprawiedliwiony tylko, jeżeli bezpośrednio miałby na celu dobro ucznia. Czy taki to był wtedy strajk, to się nie wypowiem, niech każdy sam w swoim sumieniu oceni. Jestem przekonany, że kierownictwo ZNP kierowało się również motywacjami politycznymi. Dodatkowo, katecheta jest znakiem Kościoła, więc decyzja, jak postąpić powinna być podyktowana nie tylko jego sumieniem, jak w przypadku “szeregowych” katolików. Niekoniecznie stanowiskiem biskupa miejsca, chociaż jego opinia powinna być koniecznie rozważona. Tymczasem ksiądz biskup Ryś abdykował w tej sprawie, nie pomógł swoim katechetom w trudnej sytuacji.
Moja ocena nie zmienia przekonania, że ks.biskup Ryś jest wyróżniającym się członkiem episkopatu.
Ten artykul to kolejny kamyk do ogrodka: “a ja nie lubie bpa Rysia”. Na pewno wyroznia sie on na tle bezkonturowej masy episkopatu, ale to “mnie nie zachwyca” (ze zacytuje Gombrowicza). Fragment ow pokazal, jak zrecznie potrafi bp Rys odwracac kota ogonem i nie odpowiadac na konkretnie zadane pytania. No i nie umknal mi uwagi fakt, ze Rys “tyka” swojego rozmowce, a tamten pozostaje neutralny. To nie byla rozmowa na wysokosci oczu, to bylo bardzo zreczna manipulacja…
No właśnie, mnie też interesuje, kto dał duchownym prawo do tego “tykania”. W konfesjonale ksiądz, którego mógłbym być ojcem mówi mi na “ty”. Głupia maniera wynikająca z tego, że najgłupszy ksiądz jest i tak mądrzejszy od najmądrzejszego świeckiego.
Autorzy wywiadu ze sobą na ty. Problem mają ci, którzy opierają się jedynie na fragmencie publikowanym wyżej.
Echh ten ryk i krzyk liberalnych katolików domagających się by Ryś zajmował sie tematami politycznymi XD gdyby w to wdepnął z tego %#$%# już by nie wyszedł.
Marzy mi się biskup, który wyjdzie ze swojego pałacu i ze swojej limuzyny, znajdzie czas i odwagę aby wsiąść do tramwaju lub autobusu, przejedzie się po prowincji, spojrzy na świat oczyma swoich owieczek, zauważy plakaty wspierające kandydatów jednej, słusznej opcji politycznej, zauważy ze żadnych innych nie ma, odważy się głośno powiedzieć i skrytykować innych biskupów, nie będzie się zasłaniał w tym Papieżem. Jak cześć poprzedników, jestem zawiedziony wypowiedziami bp Rysia.
Mnie też to się marzy, ale mam wrażenie, że będzie tak, jak w tym powiedzeniu, że nadzieja jest matką głupich. To niezbyt mądre powiedzenie w tym wypadku ma trochę sensu.
Coś mi tu nie gra. Duchowny ma prawo, ile tylko chce, pouczać świeckich. Duchowny nie ma prawa pouczać innych duchownych.
Bp Pieronek: “Pies szczeka w obronie owczarni i odpędza wilki. To jest obowiązek biskupów. To dramat, że milczą.” “Bo milczenie to wielkie zaniedbanie. W latach 30. w Niemczech też zarzucano Kościołowi, że był bierny. A biskup jest od tego, by złe rzeczy piętnować.”
https://plus.gazetakrakowska.pl/biskupom-nie…/ar/12203885
Abp Ryś jeszcze nie dorósł do roli biskupa.
Mądrość ucznia. W całej Polsce człowiek na barykadach. Jedni z tej, drudze z drugiej stronie. A bijemy się. Adrenalina podskoczy. A Chrystus nie poszedł na barykade. Spotkał człowieka. Pokazał ojca. Nie rzucił kamieniami na błądzących. A na faryzeuszów, ani na celników….
Czasem wychodzę podczas kazania z domu Bożego, bolą usłyszane wypowiedzi pasterze i arcypasterze. Ale miejsce Chrystusa nie byłapolu bitwa, tylko służenie, zaopatrzenie ran…. Kościół to gromadzenie grześników, ze mną na czele. Nie wykluczając biskupów. Ale mamy się kochać, nie zwalczać…..