Chrześcijaństwo uznaje, że człowiek jest istotą ograniczoną, a nie wszechmogącą, dzisiejsza kultura natomiast przekonuje nas, że można wszystko – mówi Magazynowi „Kontakt” Tomasz Stawiszyński.
Z Tomaszem Stawiszyńskim, filozofem i eseistą, o jego najnowszej książce „Ucieczka o bezradności” na stronie Magazynu „Kontakt” rozmawia Mateusz Luft.
„Gdyby rzeczywistość była taka jak w naszych ideologiach, kulturze, światopoglądach – pełna euforii, zadowolenia, szczęścia, wolności, witalności i sprawności, to bym tej książki nie napisał. Wzięła się ona bowiem z poczucia głębokiego dysonansu pomiędzy tym, jak życie faktycznie wygląda, a tym jak się o nim rozmawia w głównym nurcie kultury” – zaznacza filozof.
Zwraca też uwagę na kontekst pandemii. „Do czasu pandemii wielu z nas funkcjonowało niczym książę Siddhartha, któremu przez pierwsze lata życia ojciec odsuwał sprzed oczu wszelkie znamiona starzenia się, przemijalności, śmierci, choroby. W pewnym momencie tytułowy bohater wydostał się jednak poza pałac, zobaczył chorego, umierającego żebraka i zrozumiał na czym polega życie. Podobnie pandemia każdemu – niezależnie od wieku, statusu społecznego, położenia w hierarchii społecznej – postawiła przed oczami kruchość i śmiertelność” – mówi.
W ocenie autora „Ucieczki…” „jesteśmy w momencie wyjątkowych dysonansów i sprzeczności”. „Z jednej strony, panuje wszechogarniająca narracja indywidualistyczna, która mówi, że «każdy jest kowalem swojego losu» i wszystko zależy od indywidualnego wysiłku. Z drugiej strony, rzeczywistość jest brutalna, żyjemy w niesprawiedliwym świecie nierówności, niewydolności systemu i patologii neofeudalnego kapitalizmu” – zauważa. I dodaje: „Powyższe dysonanse i sprzeczności tworzą upiorną mieszankę, która jest doskonałym miejscem dla rozkwitu teorii spiskowych”, dających „potężne poczucie przynależności do wspólnoty”.
A dlaczego w książce Stawiszyńskiego mało jest o religii? „Szukam innego niż religijny języka do mówienia o sprawach granicznych” – wyjaśnia autor. Jednocześnie podkreśla: „Odkładając na bok wszystkie dyskusje dotyczące stanu polskiego Kościoła, uważam, że katolicyzm jest dzisiaj jednym z ostatnich bastionów «antropologicznego realizmu». Miejscem, w którym uznaje się – mówiąc językiem religijnym – «ludzką słabość» i «grzech». Chrześcijaństwo uznaje, że człowiek jest istotą ograniczoną, a nie wszechmogącą, dzisiejsza kultura natomiast przekonuje nas, że można wszystko. Odniesienie do transcendencji działa trzeźwiąco na jednostkę, która osuwa się w fantazję o swojej omnipotencji”.
DJ
Przeczytaj też: „Ulotne, jakże ulotne”, czyli co może łączyć wiarę i niewiarę
To samo mówił u Tomasza Terlikowskiego https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/scena-dialog-ateista-m%C3%B3wi-dobrze-o-chrze%C5%9Bcija%C5%84stwie-czyli-stawiszy%C5%84ski-w-nowym-programie-terlikowskiego/ar-AAQQvv4?ocid=entnewsntp.
Rzadki przypadek realnego dialogu katolików z ateistami. Od kogoś takiego jestem gotowy wysłuchać krytyki spraw ważnych dla mnie.
Takie przykłady dialogu to krzepiące wyjątki w depresyjnej masie upadku intelektualnego i dominacji zapieczonych w swoich jedyno-prawdziwych społecznościowych baniek.
… miało być „zapieczonych w swoich jedyno-prawdziwych poglądach”…
Zaiste, myśli trzeba zapisywać w notatniku, a publikację odkładać do następnego dnia…