Francuski raport po raz pierwszy ukazał tak dobitnie i z profesjonalną rzetelnością powody oraz skalę systemowego zła afer pedofilskich w Kościele katolickim.
W ostatni wtorek ogłoszono we Francji raport, który bez wątpienia wpłynie zarówno na dalsze losy katolicyzmu w tym kraju, jak i na cały Kościół powszechny. Ten liczący dwa i pół tysiąca stron tekst jest dziełem Niezależnej Komisji ds. Wykorzystywania Seksualnego w Kościele (CIASE), która rozpoczęła swe prace na początku 2019 r. To dokument dla francuskiej wspólnoty katolickiej druzgoczący.
Największa liczba przypadków wykorzystywania dotyczy okresu od 1950 do 1968 r. Fałszywa jest zatem intuicja – wyrażona niedawno m.in. przez papieża-emeryta Benedykta XVI – że za dewastację moralną Kościoła odpowiada przede wszystkim rewolucja seksualna
Ze ściśniętym sercem oglądałem transmisję konferencji prasowej, w trakcie której szef komisji Jean-Marc Sauvé przekazał raport na ręce przedstawicieli francuskiego episkopatu oraz tamtejszych wspólnot zakonnych. Mieszkałem przez kilka lat w Paryżu i podczas tego pobytu dla katolicyzmu francuskiego zyskiwałem coraz większą estymę: za jego – mimo postępujących procesów laicyzacyjnych społeczeństwa – widoczny w wielu miejscach wigor, za rozmach intelektualny, za wspaniałe dzieła charytatywne, za centra kontemplacyjnej duchowości i ewangelizacyjnego działania, za piękno liturgii. Ta moja fascynacja nie była wyjątkowa. Od lat upatrywano we Francji najlepszych oznak tego, co św. Jan Paweł II nazywał „wiosną Kościoła”. Dziś przeczuwam, że po raporcie CIASE zostały tam zgliszcza.
Pod naciskiem wiernych
Przez wiele lat biskupi francuscy w ogóle nie brali pod uwagę takiej formy śledztwa w sprawie rozsadzających – podobnie jak w wielu innych miejscach na świecie – wspólnotę katolików we Francji skandali związanych z wykorzystaniem seksualnym małoletnich przez duchownych oraz ludzi pracujących dla Kościoła.
Komisja powstała pod naciskiem świeckich wiernych, którzy mieli już dość wątłych tłumaczeń chowających w piasek głowy hierarchów. W jej skład weszło 22 ekspertów, którzy są uznanymi nad Sekwaną specjalistami w dziedzinie psychiatrii, psychologii, prawa cywilnego i kanonicznego, historii, socjologii oraz teologii. Nie wszyscy członkowie komisji przyznają się do wyznawania wiary katolickiej.
Na rzetelną analizę finalnego dokumentu przyjdzie jeszcze czas. Już dziś widać jednak, że raport CIASE po raz pierwszy ukazał tak dobitnie i z profesjonalną rzetelnością powody oraz skalę systemowego zła w odniesieniu do tzw. afer pedofilskich w Kościele katolickim. Przy pierwszej lekturze raportu porażają przede wszystkim dane liczbowe. Stwierdzono, że w okresie objętym badaniami prac komisji, tj. w latach 1950-2020, ok. 330 tys. osób małoletnich zostało skrzywdzonych w Kościele w wyniku seksualnej agresji.
Ok. 216 tys. poszkodowanych to ofiary księży i zakonników (nieco ponad 3 proc. ogólnej liczby francuskiego kleru). Pozostałe 115 tys. to ofiary świeckich pracowników zatrudnianych przez Kościół jako wychowawcy, trenerzy sportowi, pracownicy katolickich instytucji kulturalnych, świetlic socjalnych czy organizacji charytatywnych. Te liczby to estymacje oparte na solidnych naukowych modelach statystycznych.
Zdrada Ewangelii, zdrada wszystkiego
Raport CIASE nie pozostawia pola do powtarzanych w kółko od lat interpretacji, że wykorzystywanie małoletnich to przecież nie tylko problem Kościoła, ale zjawisko, które występuje z większym natężeniem gdzie indziej: w szkołach, klubach sportowych czy innych placówkach oraz grupach zajmujących się kształceniem dzieci i młodzieży.
Wedle ekspertów francuskiej komisji jest co prawda bezspornym faktem, że do przestępstw seksualnych wobec osób młodocianych dochodzi najczęściej w rodzinach. CIASE dla używanej wciąż tu i ówdzie wybielającej Kościół retoryki nie ma jednak żadnej litości. W raporcie stwierdzono bowiem bez ogródek, że na przestrzeni ostatnich dekad w Kościele łatwiej i częściej dochodziło do wykorzystywania seksualnego nieletnich niż w innych miejscach (poza środowiskiem rodzinnym).
Największa liczba takich przypadków dotyczy okresu od 1950 do 1968 r. Fałszywa jest zatem intuicja (wyrażona niedawno m.in. przez papieża-emeryta Benedykta XVI), że za dewastację moralną Kościoła odpowiada przede wszystkim rewolucja seksualna. W latach 70. przestępstw seksualnych popełnionych wobec małoletnich było mniej, ale wiązało się to ze spadkiem liczby księży i wiernych. Mimo to wskaźnik procentowy ukazujący liczbę przypadków wykorzystania małoletnich w Kościele w odniesieniu do liczby kleru czy ludzi zatrudnianych przez Kościół od tamtego czasu pozostaje wciąż podobny (niewielka tendencja spadkowa uległa nawet wyhamowaniu na początku lat 90.), co świadczy o tym, że ten rodzaj zła systemowego jest bardzo mocno zakorzeniony w katolicyzmie francuskim.
Te dane są dramatyczne. Komisja francuska stwierdziła ponad wszelką wątpliwość, że Kościół przez lata dbał bardziej o swój wizerunek i swych funkcjonariuszy niż o ofiary. W latach 1950-1970 pokrzywdzeni nie otrzymywali właściwie żadnego wsparcia. Gdy decydowali się mówić o swoich zranieniach (a była to znacząca mniejszość), spotykały ich oskarżenia o współwinę.
W kolejnych dekadach kościelni hierarchowie zaczynali reagować na dochodzące do nich informacje o przestępstwach seksualnych z nieco większą empatią względem ofiar, ale mimo to w większości ujawnionych przypadków nie podjęto uczciwych działań prawnych. Ewangeliczna etyka tym bardziej nie służyła w Kościele za wzorzec i probierz postępowania.
Nic dziwnego, że podczas konferencji prasowej w dniu publikacji raportu CIASE François Devaux, przewodniczący organizacji La Parole Libérée (fr. słowo wyzwolone) zrzeszającej ofiary kościelnej pedofilii mocno i głośno zwrócił się do obecnych na sali członków episkopatu Francji: „Musicie w końcu uznać, że to były to zbrodnie przeciwko ludzkości motywowane zdradą. Zdradą zaufania i moralności. Zdradą najbardziej niewinnych: dzieci, a także ich najbliższych. Zdradą wiernych Kościoła, zdradą fundamentalnej dobrej nowiny chrześcijaństwa, zdradą Ewangelii. Zdradą wszystkiego”.
Odrobić tę lekcję
Gdy słuchałem tych słów, naprawdę ciarki przechodziły mi po plecach – to głos ofiar na tle ostrej analizy systemowego zła, którego nie da się już dłużej ukrywać i usprawiedliwiać jakimkolwiek „dobrem Kościoła”. Nie usunie tego zła żadna doraźna kosmetyka struktury. Nie wyplenią go zmiany administracyjne ani prawne. Obok elementarnej sprawiedliwości motywowanej opcją na rzecz dobra ofiar potrzebna jest też głęboka refleksja nad doktryną. Dlatego pewnie podczas konferencji towarzyszącej publikacji raportu CIASE powtarzano nieustannie: „Czas na nowy sobór”.
Czego miałyby dotyczyć doktrynalne rewindykacje? Pewne propozycje zawarte są w 45 rekomendacjach raportu. Chodzi przede wszystkim o zmianę modelu kapłaństwa hierarchicznego, jaki funkcjonuje w katolicyzmie od epoki dojrzałego średniowiecza, opartego na tezie, że kapłan to „reprezentant Chrystusa” (albo wręcz „drugi Chrystus”). Taka sakralizacja księży sprawiła, że ci spośród nich, którzy dopuszczali się agresji seksualnej względem małoletnich (a także tzw. bezbronnych dorosłych), pozostawali bezkarni. Ważniejsza od sprawiedliwości względem ich ofiar była bowiem obrona sakralności kapłańskiej władzy. Takie myślenie, jak konstatują autorzy raportu, nie może być już dłużej utrzymane.
Chodzi także o inne kwestie, np. tajemnicę spowiedzi. Jeśli pokrzywdzony bądź krzywdziciel informuje spowiednika o wykorzystaniu seksualnym, spowiednik powinien mieć możność zgłoszenia tego typu spraw organom ścigania i innym instytucjom państwowym. Komisja proponuje tym samym (co jest wynikiem, jak oznajmił publicznie Jean-Marc Sauvé, bardzo burzliwej, wewnątrzkomisyjnej dyskusji) wskazanie nowej formuły sakramentu pojednania.
Tego typu rekomendacje na pewno odbiją się szerokim echem w całym katolickim świecie, co może przyczynić się do realnych zmian w różnych Kościołach partykularnych poza Francją. Dla samych katolików francuskich raport CIASE jest jednak wielkim szokiem. Wydaje się pewne, że część z nich zdecyduje się na definitywne zerwanie z Kościołem. Inni raczej też nie będą oczekiwać teraz „nowej wiosny”.
Nadszedł czas, jak powiedział mi mój kolega Francuz, „rozprzężenia wielu niezbywalnych dotąd dla nas sensów katolickości. Dla tych, co wytrwają na tych zgliszczach, Ewangelia ma jednak szansę stać się prawdziwym i najważniejszym punktem odniesienia, o co w innych okolicznościach byłoby być może trudniej”. Czy nadzieja mojego kolegi jest płonna? Czy też raczej ze zgliszcz francuskiego Kościoła wyjdzie kolejny odradzający katolicyzm impuls? Nie należy odrzucać takiej możliwości, choć wydaje się ona dziś mało prawdopodobna.
W Polsce nie powinniśmy lekceważyć raportu CIASE, bo nasz Kościół to nie izolowana wyspa, ale wspólnota działająca w systemie naczyń połączonych Kościoła powszechnego. Zatem i w kraju nad Wisłą już powinniśmy się zastanawiać, jak i kiedy zaczniemy w rodzimym Kościele odrabiać tę zatrważającą francuską lekcję.
Przeczytaj także: W centrum Kościoła musimy realnie postawić skrzywdzonych
W Polsce taka komisja nie powstanie! Poniewaz biskupi polscy są do szpiku kosci przeżarci klerykalizmem! Interesuje ich tylko władza i szmal i majatek ziemski! Gdyby było inaczej juz dawno by dokonali prawdziwego rozliczenia przestepców w koloratkach i sami by złożyli dymisje. Ale do dziś tak się nie stało! Są diecezje gdzie biskupi do dzis z zadną ofiarą sie z własnej woli nie spotkali! Są delegaci, ktorzy nas mają za nic! To nie tylko północ Polski ale tez południe kraju.
Tylko dymisja episkopatu moze coś dobrego przynieść. Ale polscy biskupi nie mają honoru aby tak uczynić.
~ Tomasz: Calym sercem jestem z Panem i rozumiem Panskie rozgoryczenie! Ale jak juz p. Sebastian Duda wspomnial – nawet i przesiakniety na wskros rakiem klerykalizmu kosciol w Polsce istnieje w systemie naczyn polaczonych. Byc moze doczekamy tego momentu, ze i bp Dziega ponosie jakas kare!
Zgadzam się całkowicie. Prędzej w Polsce możemy spodziewać się procesu beatyfikacji papieskich kremówek niż rzeczywistego oczyszczenia się Kościoła z pedofilskiego brudu, wypłaty odszkodowania wszystkim pokrzywdzonym i ukarania wszystkich winnych.
Okropne wiadomości z Francji. Chciałabym dowiedzieć się czegoś więcej na ten temat, również pod tym kątem teologicznym i różnych zjawisk instytucjonalnych, które w tym raporcie są omówione. Może mogłyby powstać jakieś podcasty z omówieniem tych problemów – co na poziomie systemowym i może nawet teologicznym pokazały te raporty? (ten teraz, ten dotyczący panów Philippe, ten dla dominikanów). Jakie procesy tam są zauważalne? Uważam, że solidne omówienie tego byłoby ogromnie cenne. Nie znam francuskiego, nie znam też dogłębnie sprawy pana Pawła M. i podobnych spraw, natomiast pewne przebłyski, które słyszę, przypominają mi zjawiska wszechobecne, mam wrażenie, również wśród polskich tzw. zaangażowanych katolików. Na przykład obserwowane w wielu wspólnotach i grupach „ubóstwianie” księży, bieganie wokół nich i usłużność, jaka moim zdaniem należałaby się może osobom starszym czy chorym. Jak patrzę na moich znajomych zaangażowanych w różne kościelne rzeczy, to mam czasem wrażenie, że obecność co jakiś czas księdza na domowym obiedzie jest traktowana niemal jak jakiś wyznacznik bycia naprawdę zaangażowanym świeckim katolikiem. I przepraszam, ale dla mnie jest to przykry widok. Albo z tym „posłuszeństwem” – kilka razy zdarzyło mi się, że gdy rozmawiałam z bardzo religijnymi koleżankami na tematy wiary, pojawiał się motyw „konieczności posłuszeństwa wobec kierownika/kierowniczki duchowej”. Pamiętam, że było to uzasadniane np. św. Faustyną i tym, że to „sam Pan Jezus mówi przez kierowników”. Były to osoby świeckie z różnych grup, nie z jakiejś jednej charyzmatyczno – odjechanej. Stąd wnioskuję, że to mogą być jakieś pomysły „teologiczne”. które są w Polsce w obiegu. Może warto zgłębić temat i jakoś nas wszystkich doedukować, bo patrząc na to, jak to teraz wygląda, to ja, napiszę szczerze, po prostu obawiam się o moje dzieci w kontekście ich samodzielnej formacji religijnej, do której powoli zaczynają dorastać.
Idea posłuszeństwa wobec… to nie koncepcja charakterystyczna dla ludzi wiary i samo w sobie nie jest czymś negatywnym, ale potrzebnym wręcz koniecznym.
W społeczeństwie istnieje posłuszeństwo wobec rodziców, nauczycieli, służb policyjnych itd., w zasadzie posłuszeństwo występuje wszędzie w jakimś stopniu w relacjach ludzkich. I też wszędzie zdarzają się nadużycia.
W rodzinach zakładamy, że dzieci są posłuszne rodzicom, ale ileż jest rodziców, którzy źle tę władzę wykorzystują.
Tak samo w kierownictwie duchowym, czy posłuszeństwie zakonnym.
Chyba taką zdrowo-rozsądkową granicą jest kiedy kierownik duchowy zaleca coś niezgodnego z chrześcijańską moralnością i doktryną. Wtedy jest jasne, że posłuszeństwo się nie należy.
Ale myślę, że ogólnie kwestia posłuszeństwa świeckich wobec kierowników duchowych powinna być bardziej określona, po prostu więcej należałoby o tym mówić i uświadamiać. Może jakiś watykański dokument mógłby tym się zająć.
Tradycjonaliści (a ja nie jestem tradycjonalistą) wyciągają z kryzysu przeciwne wnioski dla przyszłości Kościoła. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Autor instrumentalnie odwołuje się do upadków instytucjonalnego Kościoła by uzasadnić zmiany, o których katolicy otwarci mówili jeszcze przed kryzysem. Owszem, ponieważ kapłaństwo powszechne nie zostało dodefiniowane, kapłaństwo urzędowe mimo tak ugruntowanej teologii na jego temat też nie może być dodefiniowane, czyli otwarta furtka do zmian istnieje. Ale propozycja, by zredukować kapłaństwo jest tej samej jakości, tyle że w mniejszej skali, jak gdyby zaproponować celem zniszczenia swojego grzechu samobójstwo. Są inne propozycje w odkrywaniu czym jest nadal nie odkryte do końca kapłaństwo.
Ale w sprawie spowiedzi to Autor nie proponuje teologicznej debaty, tylko administracyjną ingerencję. Dlatego o ile debatę o kapłaństwie uważam za uprawnioną, o tyle na temat spowiedzi nie. Uważam, że autorzy tego pomysłu z emocji się zapędzili, bo katolikowi tak sprawy stawiać w moim odczuciu nie wolno. Zresztą obowiązek ujawniania przez spowiednika grzechu nadużyć seksualnych będzie mieć zerowy wpływ na skalę zjawiska, bo wszyscy wiedząc o takim przepisie nie będą o tym mówić, więc po co taka zmiana, która niczego nie poprawi, a coś zniszczy?
Jest bardzo potrzebny potężny nacisk Was, swieckich ha biskupów i to wszystkich jak we Francji, bo nas, osoby wykorzystane przez ksiezy nie słuchają! To Wy musicie zacząć naciskac na Waszych biskupow w Waszych miastach aby zaczeli z Wami rozmawiać i odpowiadac na Wasze pytania i żadania. Bez Waszej pomocy, nacisku na biskupow polskich nic sie nie zmieni! Biskupi pozamykali sie w swych pałacach, willach i nie widzą ludzi! Kiedy widzieliscie jakiegoś biskupa na ulicach Waszych miast? Kiedy?
Jezus nie miał nic! Wraz z apostołami chodził od miasta do miasta od wsi do wsi i nauczał a wieczorami spał tam gdzie ich zaproszono lub na piasku nad jeziorami i na łąkach! A nasi biskupi muszą żyć w bogactwie, luksusie! I to bogactwo im oczy na ludzi zakmnęło! Juz nas nie widzą….. pasterze….. proszę naciskajcie na Waszych biskupow aby za zeli Was widzieć, rozmawiać z Wami aby wyszli do ludzi! Aby dostrzegli wykorzystanych i tych, którzy potrzebują pomocy.