Jesień 2024, nr 3

Zamów

Kryzys na granicy: Polska ma możliwości reagowania, ale ich nie wykorzystuje. Dyskusja „Więzi”

Agnieszka Kosowicz. Fot. PFM / Jacek Cichocki. Fot. Więź

Jeśli na granicy polsko-białoruskiej pojawią się kolejne ofiary, uderzy to znacznie głębiej w podstawy naszego człowieczeństwa i państwa, niż się wydaje – mówi Jacek Cichocki. – Naprawdę możemy odpowiedzieć na sytuację – tłumaczy Agnieszka Kosowicz.

We wtorek odbyło się spotkanie online „Więzi” – „Kryzys na granicy. Jak działać moralnie i odpowiedzialnie?”. Gośćmi byli: Agnieszka Kosowicz – założycielka i prezeska Fundacji Polskie Forum Migracyjne, zrzeszonej w Grupie Granica, która działa na pograniczu polsko-białoruskim, oraz Jacek Cichocki – były dyrektor Ośrodka Studiów Wschodnich i były minister spraw wewnętrznych i koordynator służb specjalnych. Rozmowę prowadził Bartosz Bartosik, sekretarz Laboratorium „Więzi”.

Agnieszka Kosowicz tłumaczyła, że „to nie jest tak, że sytuacja na polsko-białoruskiej granicy spada na nas jak grom z jasnego nieba i nie mamy jak na nią zareagować”. – Dramat tej sytuacji polega na tym, że mamy jak zareagować: mamy procedury, co więcej, jako państwo mamy zasoby, żeby odpowiedzieć na podstawowe potrzeby tych ludzi naprawdę z dnia na dzień – mówiła.

– Dla aktywistów trudne do zaakceptowania jest to, że wiemy, iż te zasoby są po prostu niewykorzystane. Mamy ogrzewane namioty, kuchnie, karetki pogotowia, gotowych medyków, którzy zabiegają o to, żeby ich wpuścić. Naprawdę moglibyśmy na to, co się dzieje, odpowiedzieć inaczej – dodała Kosowicz.

Wyjaśniła również czym zajmuje się Grupa Granica: – Nasza inicjatywa zaczęła się od dzielenia się wiedzą z mieszkańcami regionów przygranicznych. Z czasem zaczęliśmy monitorować to, co dzieje się obecnie z migrantami i pomagamy tak, jak możemy: dostarczamy im wodę, herbatę, koce, jeśli kogoś spotkamy. Staramy się też szukać długofalowych rozwiązań.

Prezeska Polskiego Forum Migracyjnego zachęcała do wspierania zbiórki Grupy Granica. – Zapraszam, by każdy zastanowił się, jakie ma zasoby. Dzielmy się tym, co mamy. Wpłata na zrzutkę pomoże nam nosić zupy i koce dla osób na granicy. W Polsce jest wielki potencjał pomocy. Jeśli w waszej okolicy pojawi się rodzina na przykład z Afganistanu, potraktujcie ich życzliwie – apelowała.

Cichocki mówił, że „nie ma prostych, jednoznacznie dobrych rozwiązań tego kryzysu”. – Dziś w ośrodkach dla uchodźców w Polsce przebywa około 1,5 tys. osób. Mamy możliwości, by zdecydowanie zwiększyć tę liczbę. Ale jeśli kryzys osiągnie odpowiednio dużą skalę, to sami sobie nie poradzimy z tym wyzwaniem – stwierdził.

Jak tłumaczył, „musimy umiędzynarodowić nasze działania i korzystać z ośrodków w innych krajach”. – Można do tego wykorzystać np. mechanizm relokacji, przed którym tak broniliśmy się w latach 2015-2017. Powinniśmy także ograniczyć możliwości sprowadzania migrantów przez reżim Łukaszenki w krajach pochodzenia tych osób. Bo przecież białoruskie samoloty skądś wylatują. Możemy zatem założyć, że politycznie da się dogadać z ich przywódcami, by odebrać dyktatorowi białoruskiemu możliwość grania tą kartą. Ten kryzys nie zaczął się na naszej granicy i nie może się na niej skończyć – zaznaczył.

Były szef MSW dodał również: – Migranci, którzy przyjeżdżają do Polski korzystają z aplikacji i stron internetowych, które dają skuteczne wskazówki na temat tego, jak poruszać się po naszym kraju, co robić a czego unikać. Handlarze ludźmi, przemytnicy i białoruskie służby korzystają z tych narzędzi. Pytanie brzmi: dlaczego nie moglibyśmy podjąć w tej sprawie kontrakcji? Nasze służby dysponują zasobami, by takie zadania wypełnić. To wszystko da się zrobić w oparciu o trzy podstawowe działania: dialog i polityczna współpraca wewnętrzna, współpraca z organizacjami pozarządowymi i dialog międzynarodowy.

– Obawiam się, że jeśli na granicy polsko-białoruskiej pojawią się kolejne ofiary, to uderzy to znacznie głębiej w podstawy naszego człowieczeństwa i państwa niż nam się dzisiaj wydaje. Nie da się żyć ze świadomością, że pozwoliliśmy umrzeć na naszym terytorium osobom, którym mogliśmy pomóc – mówił Cichocki.

Wesprzyj Więź

Apelował, by nie dać sobie wmówić, że stoimy dziś przed wyborem: albo bezpieczeństwo, albo pomoc: – Obie te kwestie są ważne, nie musimy między nimi wybierać, naprawdę da się je pogodzić.

Przeczytaj też: „Solidarność” staje się martwym słowem, jeśli odwracamy się od potrzebujących

BB

Podziel się

1
1
Wiadomość

Mechanizm relokacji- litosci! Panie Cichocki! Juz nawet Niemcy nie chcą przyjmować migrantów! Dosc przez politykę Merkel mają z nimi problemów, nie widzi Pan tego? Zamachy, kradzieze, gwałty, prawo szaratu i niestosowanie sie do prawa państwa w którym przebywają.
A po drugie ci uchodzcy są po stronie BIAŁORUSKIEJ , NIE POLSKIEJ! Jak mamy ich przyjmować nie łamiąc prawa? Szef Frontexu pochwalił rząd i SG za ochronę granicy tak Polski jak i Unii. Ale tego to Pan nie widzi…..

Na facebooku zadałem pytanie: Jak Państwo odpowiecie na argument, iż polityka której bronicie doprowadzi do pogłębienia dramatu na granicy, bowiem zachęci kolejne osoby do migracji. Na ile szacujecie Państwo liczbę migrantów, których może w ośrodkach przyjąć Polska – 3 tys., 30 tys., 300 tys., 3 mln.?
Nie dostałem satysfakcjonującej mnie odpowiedzi, ale to mniej istotne. Prowadzący zadał to pytanie rozmówcom, którzy starali się na nie odpowiedzieć bez uciekania się do emocjonalnych i nieracjonalnych argumentów. To jest ogromna wartość w tych barbarzyńskich czasach, gdy każda ze stron stara się dyskredytować, a nie odpowiadać adwersarzom. Więź jest miejscem, gdzie jeszcze można rozmawiać.

Merytorycznie odniosę się do jednego szczegółu. Pan Jacek Cichocki powiedział, że należy działać dyplomatycznie w krajach, skąd pochodzą migranci by tamtejsze rządy zablokowały Łukaszence możliwość werbunku. Zgoda, ale może rząd to właśnie robi? Kilka dni temu prowadzone były rozmowy z ministrem spraw zagranicznych Turcji, skąd ze Stambułu i Ankary jest część lotów wiozących migrantów do Mińska. W świat poszła informacja, że turecki minister podziękował Polsce za pomoc w gaszeniu pożarów latem tego roku, ale chyba nie wierzymy, że po to odbyło się to spotkanie. Trudno przecież o jawność takich działań dyplomatycznych, o których mówi p.Jacek Cichocki.

Nasz wschodni sąsiad działa w ten sposób, że wciąż testuje jak daleko może się posunąć w stosunku do innych państw (por. np. rajd myśliwców na Sztokholm w Boże Narodzenie kilka lat temu). Gdyby Polska nie zachowała się stanowczo wobec tej barbarzyńskiej prowokacji (którą zdemaskowali odważni niezależni dziennikarze białoruscy: https://waidelotte.org/operacja-sluza-co-naprawde-sie-dzieje-na-polsko-bialoruskiej-granicy/ ), to już wkrótce moglibyśmy się spodziewać eskalacji – być może uzbrojonych 'zielonych ludzików’, i regularnych akcji dywersyjnych. Tym bardziej, że nasz najważniejszy sojusznik najwyraźniej jest – przynajmniej w tym momencie – mniej zainteresowany Europą. Poza tym, Polska jako członek UE jest zobowiązana do ochrony granic zewnętrznych Unii. Gdyby któryś z nielegalnych imigrantów dokonał przestępstwa na terenie UE, Polska byłaby za to odpowiedzialna (a przypadków przestępstw imigrantów, włącznie z atakami terrorystycznymi, było całkiem sporo). Dlatego emocjom, niekiedy natarczywym, powinien towarzyszyć również wysiłek rozumu, i wzniesienie się poza doraźne spory polityczne. Litwa i Łotwa wiedzą, jak wielkim darem jest niepodległość, i klasa polityczna w tych krajach jest jednomyślna co do sytuacji na granicach. Chyba szkoda ryzykować naszą niepodległość w imię wyrafinowanego hasła złożonego z ośmiu gwiazdek.

Panie Wojtku, właśnie w obronie przed wschodnim sąsiadem musimy współpracować z Unią, a nie snuć jakieś chore teorie o zależności, niepodległości, etc. Musimy też współpracować z „najważniejszym sojusznikiem” a nie pluć mu w twarz i kopać po kostkach. Naprawdę uważa Pan, że wszyscy przybiegną nam na pomoc jeżeli ich wcześniej poobrażamy i ostatecznie wyprowadzimy z równowagi? Polskę z sojusznikami ma łączyć dojrzała współpraca a nie zależność rozwydrzone, krnąbrne dziecko – rodzic!