Jak zdołałem poznać Jerzego, wyczułem, że jest to nie tylko Twórca wierszy, jest to krzew gorejący, w którym ogień nie gasnął, aż spłonął w nim człowiek, poddany całkowicie miłującej Mocy Boga – pisał kard. Stefan Wyszyński w liście do Stefana Frankiewicza, wydawcy pism poety, w 1977 roku.
Z okazji beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego i m. Elżbiety Czackiej publikujemy list prymasa do Stefana Frankiewicza dotyczący Jerzego Lieberta, poety związanego z Laskami (więcej o tych związkach tutaj).
Poprosiliśmy adresata o kilka akapitów wprowadzenia. Frankiewicz, historyk literatury, wydawca dzieł Jerzego Lieberta i były redaktor naczelny „Więzi”, napisał:
W niedzielę beatyfikacja kardynała Wyszyńskiego i matki Czackiej. Dwóch postaci, które poznały się i zbliżyły do siebie w latach dwudziestych ub. wieku na gruncie ubogiego zakładu dla niewidomych dzieci w podwarszawskich Laskach. A więc w miejscu niezwykłym, a według Herlinga-Grudzińskiego – jedynym na mapie polskiego katolicyzmu, także ze względu na toczący się tam wtedy autentyczny dialog pomiędzy religią i kulturą artystyczną. Działo się tak głównie za sprawą tzw. Kółka ks. Władysława Korniłowicza. W kręgu ludzi sympatyzujących z tym środowiskiem znaleźli się m.in. Zofia Nałkowska, Pola Gojawiczyńska, Wojciech Bąk, Karol Irzykowski, Jerzy Andrzejewski, Czesław Miłosz, Ludwik Fryde i Jan Kott.
Laskowe spotkanie przyszłego prymasa z Liebertem i innymi znanymi postaciami polskiej kultury, wśród których notabene nie brakowało ludzi dalekich od religii, często o poglądach lewicowych, przyniosło po latach owoc w otwartej postawie kardynała
Wśród uczestników poszukiwań Kółka był od początku Jerzy Liebert (1904-1931), zmarły w wieku 27 lat jeden z najwybitniejszych polskich poetów religijnych, porównywany czasem z Norwidem ze względu na rzadkie w naszej kulturze literackiej połączenie wielkiego artyzmu z religijną refleksją i głębią.
Nie ulega wątpliwości, że Laskowe spotkanie przyszłego prymasa z Liebertem i innymi znanymi postaciami polskiej kultury, wśród których notabene nie brakowało ludzi dalekich od religii, często o poglądach lewicowych, przyniosło po latach owoc w otwartej postawie kardynała. Choć sam był miłośnikiem twórczości Kornela Makuszyńskiego, powieściopisarza i poety o nie najwyższych lotach, rozumiał rolę wielkiej literatury, a nie kantyczek i grafomańskich pobożnych westchnień, w duchowym rozwoju społeczeństwa. Potrafił też okazywać publicznie wdzięczność wybitnym twórcom, czasem dalekim od katolicyzmu, za ich wkład do tego dzieła, czego świadectwem były jego wypowiedzi podczas warszawskich Tygodni Kultury Chrześcijańskiej w latach siedemdziesiątych.
Wyrazem takiej właśnie wdzięczności jest także zachowany przeze mnie, niepublikowany dotąd, list Księdza Prymasa po ukazaniu się „Pism zebranych” Lieberta w roku 1976.
List kard. Stefana Wyszyńskiego do Stefana Frankiewicza z 14 stycznia 1977 roku:
Szanowny Pan
Stefan Frankiewicz
Redakcja „Więź”
Warszawa
Jestem Panu wdzięczny za gorące słowo, napisane na marginesie wydania Pism zbiorowych Jerzego Lieberta. Z tą wybitną postacią zetknąłem się w środowisku Ks. Władysława Korniłowicza, który z wielkim zamiłowaniem odczytywał na głos poszczególne utwory Poety. Jak zdołałem poznać Jerzego, wyczułem, że jest to nie tylko Twórca wierszy, jest to krzew gorejący, w którym ogień nie gasnął, aż spłonął w nim człowiek, poddany całkowicie miłującej Mocy Boga. Dlatego kontakt z Jerzym był zawsze na gorąco. Ale to był żar oczyszczający kontaktujących z Nim ludzi. Raduję się, że Pan podjął się tego niemałego trudu, który Łaska Boża wynagrodziła Mu po swojemu.
Dalszym pracom Pana z serca błogosławię i Świętej Bożej Rodzicielce w opiekę oddaję.
+ Stefan Kardynał Wyszyński
Prymas Polski
Przeczytaj też: „Szacunku do człowieka nabywa się wtedy, gdy widzi się go w udręce”. Kalendarium życia kard. Stefana Wyszyńskiego
„Nie ulega wątpliwości, że Laskowe spotkanie przyszłego prymasa z Liebertem i innymi znanymi postaciami polskiej kultury, wśród których notabene nie brakowało ludzi dalekich od religii, często o poglądach lewicowych, przyniosło po latach owoc w otwartej postawie kardynała. ”
Ciekawa opinia. Można wymienić jakieś dowody tej otwartejpostawy Wyszyńskiego juz jako prymasa i kardynała?
Ja podam taki przykład – mój, subiektywny i konfesyjny, wynikający z mojego doświadczenia pana Boga, wiary i historii. Otóż jak wiadomo powszechnie, w 1953 r. po uwięzieniu bp. Kaczmarka pojawił sie na łamach Wrocławskiego Tygodnika Katolików haniebny artykuł pt. „Wnioski” autorstwa T. Mazowieckiego. Nie trzeba przywoływać treści, która dla wielu ludzi wiary była najbardziej zdradliwym czynem wobec Kościoła, jaki popełniono w tej głośnej sprawie. Po tym jak artykuł odbił się echem w całym kraju, a także poza nim, aresztowano samego Prymasa. Jednak Prymas nigdy nie potępił tej zdrady, a w 1975 ( o czym sama Więź pisała: https://wiez.pl/2017/08/22/z-mazowieckim-w-gnieznie-u-prymasa-wyszynskiego/) przyjął życzliwie Mazowieckiego w Gnieźnie. Moim zdaniem dał świadectwo na miarę ludzkiego formatu naśladowania Pana Jezusa, który wybaczył zdradę swemu uczniowi w Getsemani.
Nie tylko wybaczył. Ów uczeń odegrał niebagatelna rolę dla Kościoła.
Polecam Panu w takim razie jesienny numer „Więzi” (ukaże się juz wkrótce), a w nim dyskusję historyków o kard. Wyszyńskim, w tym o jego stosunku do biskupów, którzy zdecydowanie zawiedli w czasie jego internowania, i do ówczesnych środowisk katolików świeckich.
A o Mazowieckim i Kaczmarku pisałem tutaj:
https://wiez.pl/2017/04/22/sam-sobie-sie-dziwie-tadeusz-mazowiecki-o-biskupie-kaczmarku/
Przyznam, że w tej kwestii widziałbym u kardynała raczej zmysł wytrawnego polityka, a niekoniecznie otwartość.
Zadając to pytanie chodziło mi raczej o sprawy pozapolityczne, o otwartość na poglądy zprzeczne z nurtem katolicyzmu ludowego, z którym tak mocno jest on utożsamiany.
Pierwszy z brzegu przykład otwartości, o którą Pan pyta, to Tygodnie Kultury Chrześcijańskiej z lat 70. (akurat gdy powstał ten list kard. Wyszyńskiego). Artyści występowali wówczas w kościołach (także przy boku błogosławionego dziś prymasa) i nikt ich nie pytał o zaświadczenie od proboszcza.
Ok, przyjmuję. Szkoda tylko, że aby tak było potrzebna była jeszcze komuna…..
Ten artykuł dobrze pokazuje, jak może wyglądać długa droga przebijania się świadomości do światła sumienia, po drodze przedzierając się przez warstwy różnych usprawiedliwień i tłumaczeń. Niekiedy, zwłaszcza u intelektualistów, proces ciągnie i ciągnie na skutek bogactwa przeszkód nabytych przez intelektualizm.