Jesień 2024, nr 3

Zamów

Guzik: Dla Jezusa najważniejsi byli ludzie, PR-em się zbytnio nie przejmował

Biskupi podczas Mszy św. 12 czerwca 2021 r. w Kalwarii Zebrzydowskiej. Fot. episkopat.pl

A my wciąż myślimy o Kościele w kontekście jego wizerunku… – mówi „Rzeczpospolitej” Paulina Guzik, autorka tekstów o sprawie dominikanina Pawła M.

Rozmowa Michała Płocińskiego z Pauliną Guzik, dziennikarką, medioznawcą, autorką tekstów w Więź.pl o psychomanipulacjach i wykorzystywaniu seksualnym, których sprawcą był dominikanin Paweł M., ukazała się w sobotę w „Rzeczpospolitej”.

Na uwagę prowadzącego rozmowę, że nie oddała głosu dominikanom, Paulina Guzik odpowiada: „Dziennikarz jest przede wszystkim człowiekiem, a jeśli pytasz, co powinien robić, to na pewno szukać prawdy. I w pierwszym artykule w «Więzi», w którym opisałam skandal u dominikanów, właśnie stanęłam w rozkroku i wykonałam setki telefonów, by napisać jak najbardziej obiektywny tekst. W kolejnym artykule skupiłam się już na skrzywdzonych kobietach, których przez 20 lat nikt nie chciał słuchać. Dlaczego jako dziennikarz miałabym ich nie wysłuchać? W czym one są gorsze?”.

„Oddanie głosu tym kobietom pozwoliło uświadomić nam wszystkim, jak bardzo te zranienia są rozległe i jak wciąż przekładają się na codzienne życie. Prowincjał zresztą wcale nie zarzucał mi potem, że to, co napisałam, było nieprawdą… A bez skupienia się wyłącznie na kobietach ten artykuł nie wywołałby takiego szoku – myślę, że czasami musimy dostać obuchem w łeb, żeby coś w Kościele zrozumieć. Bo czy wizerunek Kościoła to jakaś wartość sama w sobie? Dla Jezusa najważniejsi byli ludzie i raczej PR-em się zbytnio nie przejmował. A my wciąż myślimy o Kościele w kontekście jego wizerunku…” – zwraca uwagę dziennikarka.

Dodaje, że „ludziom zajmującym się od dwóch dekad tym dramatem w USA nawet nie przyszłoby do głowy, że można skrytykować kogoś, kto napisze tekst tylko o skrzywdzonych, bez oddania głosu duchownym. I to właśnie jest ta zmiana, która musi się u nas dokonać”.

Paulina Guzik wyznaje: „Dla mnie najlepszym sygnałem, że to, co robię, ma sens, jest list, który dostałam od osoby skrzywdzonej w podobny sposób, jak czynił to Paweł M. – przez duszpasterza, który uciekł się do psychomanipulacji w celu wykorzystania seksualnego. I ta osoba napisała mi, że mój artykuł pomógł jej zrozumieć, że to ona jest ofiarą”.

Dziennikarka mówi też o tym, że wpływ na jej zajmowanie się wykorzystywaniem seksualnym w Kościele miał fakt, że sama jest matką. „Jak wróciłam z Watykanu, ze szczytu poświęconego ochronie dzieci, pomyślałam, że nie poślę na razie swojego syna na ministranta, mimo że Jasiek zawsze chciał nim być. I długo biłam się z myślami, aż w końcu zaczął służyć do mszy w parafii, gdzie przyjął pierwszą komunię, bo po prostu ufam zakonnikowi, który go do tej komunii przygotował. We mnie jako matce te historie cały czas pracują. Poznaję dorosłych już ludzi, którzy są złamani życiowo przez to, że ciągle wraca do nich zranienie z dzieciństwa. To jest przerażające” – stwierdza.

Jednocześnie zaznacza: „Kościół to nie jeden czy drugi ksiądz, Kościół to Chrystus. Jak się ma z nim relację, to jest się pewnym, że on dzień w dzień przytula tych, którzy zostali skrzywdzeni. Poza tym przecież wiem, że w Kościele jest mnóstwo świetnych kapłanów. Naprawdę nie tak trudno ich znaleźć”.

 „Dlaczego polski Kościół wciąż boi się rzeczywiście postawić ofiary na pierwszym planie?” – pyta Michał Płociński. „Boi się, że zaraz będzie musiał płacić wszystkim odszkodowania. A to nie jest w ogóle kwestia pieniędzy, tylko przywracania godności, o której tyle mówił nam Jan Paweł II. A przywracanie godności wymaga reformy. (…) Ci ludzie powinni mieć zapewnioną opiekę na każdym szczeblu Kościoła. Ale ta reforma prowadzić powinna także do myślenia, że odszkodowania są częścią sprawiedliwości i zadośćuczynienia” – odpowiada autorka tekstów o sprawie Pawła M.

Wesprzyj Więź

Obecnie Paulina Guzik przebywa w USA. Przez pięć miesięcy będzie pracować jako wizytujący profesor na Catholic University of America. „Będę badać, jak amerykański Kościół – jeden z pierwszych, które zaczęły dobrze prowadzić komunikację instytucjonalną – radził sobie z kryzysem wykorzystywania seksualnego”.

Przeczytaj także: Duchowa i psychiczna transgresja Pawła M.

DJ

Zranieni w Kościele

Podziel się

3
3
Wiadomość

Wywiad potrzebny, dobry, ale poszedł o dwa mosty za daleko. To nie jest wysoki standard przywoływać jako argument w uprawnionym sporze domniemane postępowanie Jezusa. Zwłaszcza, że można dowodzić, iż Jezus jednak miał na uwadze wizerunek swojej misji w oczach postronnych (Mt 17, 24-27). Najbardziej wiarygodność osób skrzywdzonych buduje ich bezbronność i przejrzystość w dochodzeniu do prawdy. Emocje tylko zaciemniają. Rozumiem, że Autorka artykułów potrzebuje obrony swojego odwołania się zwłaszcza w drugiej publikacji do emocji, co u mnie uruchomiło niepewność co do tego, czy prawda nie została zniekształcona. Per saldo wydaje się że jest więcej pozytywów tych publikacji. Ale jak już pisałem wcześniej, najmocniej przycisnęła dominikanów gdy właśnie bez emocji postawiła beznamiętne pytania o kalendarium pewnych wydarzeń w zajmowaniu się działalnością Pawła M. i kontaktów z ofiarami ze strony kierownictwa zakonu, co stawia znak zapytania przy narracji o.prowincjała i na które do dziś nie usłyszałem odpowiedzi (chociaż może zakon ostatecznie postanowił czekać na raport, co byłoby zrozumiałe?). Zwykły człowiek ma do emocji prawo, ale sędzia, dziennikarz (rodzic i każdy, kto dzierży chociaż fragment władzy – a dziennikarz może ją mieć – nad drugim człowiekiem) mniej.