Wątki historyczne występują na Ukrainie raczej jako instrument rozłamu niż konsensusu. Tematy historyczne i językowe odgrywają rolę idealnego znacznika politycznego pluralizmu.
Liczba mnoga w tytule niniejszego artykułu nie została użyta przypadkowo (tekst ukazał się pierwotnie pod tytułem: „Polityki pamięci na postsowieckiej Ukrainie [1991–2011]” w zbiorze „Dialog kultur pamięci w regionie ULB”, Muzeum Historii Polski 2014; obecny tytuł od redakcji Więź.pl). Postaram się wykazać, że postsowiecka państwowa polityka pamięci na Ukrainie nie była zwyczajnie różnorodna, lecz często (świadomie lub w sposób wymuszony) wewnętrznie sprzeczna. W proponowanych badaniach spróbuję usystematyzować skomplikowaną i przeciwstawną dynamikę różnych koncepcji polityki pamięci w kraju, gdzie funkcjonują (i konkurują) dwa języki, i przynajmniej cztery Cerkwie pretendują do statusu narodowej (trzy prawosławne i greckokatolicka).
W centrum uwagi niniejszego artykułu będzie państwowa polityka pamięci czterech ukraińskich prezydentów: Leonida Krawczuka (1991–1994), Leonida Kuczmy (1994–2004), Wiktora Juszczenki (2005–2010) i Wiktora Janukowycza (od 2010)[1]. Przy czym takie ważne aspekty dla poznania pamięci, jak różne reakcje społeczne na inicjatywy władzy, regionalne modyfikacje polityki pamięci, międzynarodowy wymiar symbolicznej polityki Ukrainy zostaną naświetlone zaledwie fragmentarycznie. Każde z tych zagadnień to przedmiot godny oddzielnego obszernego badania[2].
Teza o „derusyfikacji” Ukrainy nie została oficjalnie ogłoszona i nigdy nie stała się programem polityki państwowej, jednakże jako sposób racjonalizacji zachowania znacznej części mieszkańców kraju rozprzestrzeniła się zwłaszcza na zachodzie Ukrainy
Na licznych przykładach postaram się wykazać, że brak jednolitej i konsekwentnej państwowej polityki pamięci na postsowieckiej Ukrainie w wielu wypadkach wspiera względną stabilność rozwoju społecznego. Co więcej, funkcjonowanie kilku regionalnych centrów z charakterystycznymi dla nich wersjami historii sprzyja zachowaniu pluralizmu sfery publicznej i nie pozwala żadnej z narracji stać się dominującą na całym terytorium Ukrainy. Ów pluralizm sytuacyjny w paradoksalny sposób rodzi się z wymuszonego wzajemnego oddziaływania wizji przeszłości, z której każda, wzięta oddzielnie, jest dość monologiczna.
Poszukiwania mitu założycielskiego
Ukraina w jej obecnych granicach, strukturze etnicznej i społecznej to przede wszystkim produkt polityki sowieckiej, która z kolei stanowiła serię odpowiedzi i propozycji wobec pretensji różnych nurtów ukraińskiego ruchu narodowościowego, konfigurację polityki zewnętrznej oraz zmienne rozumienie na Kremlu natury ustroju sowieckiego. Na równi z represjami, zazwyczaj opisywanymi jako „rusyfikacja”, w Związku Sowieckim zachodziła „wszechobecna instytucjonalizacja narodowości jako normy społecznej i kulturowej”. I to właśnie ona „przekształciła upadek reżimu sowieckiego w dezintegrację państwa”[3].
Powstałe w rezultacie procesów dezintegracyjnych końca lat 80. i początku 90. państwo – Ukraina – de iure i de facto spadkobierczyni USRR, od razu zetknęło się z problemem historycznej legitymizacji, pogłębionym faktem, że nowe państwo nie doświadczyło zmiany elit. Na prezydenta w 1991 roku został wybrany stojący od 1980 roku na czele Wydziału Agitacji i Propagandy KC Komunistycznej Partii Ukrainy Leonid Krawczuk, a przewodniczącym parlamentu – Rady Najwyższej Ukrainy, został Iwan Pluszcz, którego rok wcześniej, latem 1990 roku, gdy zajmował stanowisko zastępcy przewodniczącego prezydium Rady Najwyższej USRS, wygwizdały tysiące uczestników kozackiego festiwalu w Zaporożu. Pojedynczy dawni dysydenci, dokooptowywani do hierarchii władzy, z reguły nie zagrzali w niej długo miejsca i pełnili raczej funkcję dekoracyjną, legitymizując swoimi nazwiskami postsowiecką elitę władzy.
Odniesienie do historii odegrało ogromną rolę w ruchu społecznym końca lat 80. Masowe publikacje zakazanej wcześniej literatury, odkrycie twórczości literackiej i naukowej działaczy ukraińskiego „Rozstrzelanego Odrodzenia” lat 1920–1930, omawianie problemów represji i przede wszystkim – sztucznego głodu lat 1932–1933, zostały połączone z masowymi akcjami społecznymi[4]. Przy czym niezależność polityczną miliony osób rozumiały jako drogę do szybkiego rozwiązania problemów gospodarczych, a nadzieja na rychły i materialnie odczuwalny efekt uzyskania suwerenności blokowała gotowość do przyjęcia nieuniknionych trudności w pierwszym okresie budowania państwowości.
Brak realizacji oczekiwań społeczno-gospodarczych wyraźnie odbił się na procesach uporządkowywania symbolicznej przestrzeni nowego państwa. Problem pierwszoplanowy – co zrobić z sowiecką przeszłością i jej symbolami – został rozwiązany z charakterystyczną dla postsowieckiej Ukrainy ambiwalencją. Przy czym był on częstokroć rozwiązywany na poziomie władz lokalnych, co doprowadziło do odczuwalnych różnic w inicjatywach regionalnych. Pierwszego sierpnia 1990 roku, na podstawie decyzji radnych (deputowanych) rady miasta, zdemontowano pomnik Lenina w Czerwonogradzie w obwodzie lwowskim. Za tym przykładem poszły Tarnopol, Lwów, Iwano-Frankiwsk, Kołomyja i inne miejscowości głównie historycznej Galicji Wschodniej, przyłączonej do ZSRS w 1939 roku w rezultacie paktu Ribbentrop–Mołotow i napaści radzieckiej na Polskę. Praktycznie od razu na miejscu Lenina zaczęły pojawiać się pomniki i znaki pamięci poświęcone liderom ruchu nacjonalistycznego na ziemiach zachodnioukraińskich – Stepanowi Banderze, Romanowi Szuchewyczowi, Jewhenowi Konowalcowi, Jarosławowi Stećkowi.
Proces zmian nazw ulic najbardziej konsekwentnie został przeprowadzony we Lwowie. Głównym zadaniem specjalnej komisji historyków utworzonej przy radzie miasta było zatarcie sowieckiego obrazu miasta. W nadawaniu nowych nazw brano pod uwagę przede wszystkim „odzwierciedlenie ukraińskiego charakteru miasta”. Nieukraińscy działacze powinni byli mieć bezpośredni związek ze Lwowem lub, co najmniej, ich upamiętnienie nie powinno było „obrażać uczuć narodowych Ukraińców”[5].
W Kijowie obrano mniej konsekwentną politykę, której efektem stało się współistnienie sowieckich i postsowieckich nazw i pomników. Pomnik Lenina w samym sercu miasta – na Majdanie Niepodległości (dawnym placu Rewolucji Październikowej) zdemontowano, a znajdujący się niedaleko na Chreszczatyku, obok Rynku Bessarabskiego – zachowano. A Odessa, na przykład, jest wyjątkiem wśród miast południa i wschodu Ukrainy. Dzięki uporowi mera Eduarda Gurwica pomniki Lenina konsekwentnie i skutecznie wyrzucono z centrum miasta, а jedna z centralnych uliczek otrzymała imię głównodowodzącego Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) – Szuchewycza. Przykład ten pokazuje, że różnice regionalne w polityce symbolicznej nie zawsze były wywoływane przez różnice pamięci regionalnej mieszkańców.
Ogólnie rzecz biorąc, bierność wschodu Ukrainy w symbolicznym przekształcaniu przestrzeni miejskiej i wiejskiej przeważnie była interpretowana jako dowód słabości świadomości narodowej , którą należy dopiero rozbudzić. Przy czym to działanie było rozumiane nie jako projekt konstruktywny, lecz jako wybudzenie z narodowego letargu, przeciwdziałanie sowieckiej amnezji, przywrócenie normy. Teza o „derusyfikacji” Ukrainy nie została oficjalnie ogłoszona i nigdy nie stała się programem polityki państwowej, jednakże jako sposób racjonalizacji zachowania znacznej części mieszkańców kraju rozprzestrzeniła się zwłaszcza na zachodzie Ukrainy. Jednym z najważniejszych komponentów „derusyfikacji” (znowu nigdy konsekwentnie nie przeprowadzanej na szczeblu państwowym) było rozszerzenie sfer stosowania języka ukraińskiego i jednocześnie jego oczyszczenie z sowieckich normatywów lat 30. i lat powojennych (przykładem czego były, między innymi, listy słów zakazanych do wykorzystywania w książkach ukraińskojęzycznych, wydawanych w ZSRR). Prawdą jest, że wszystkie próby reformy językowej, skierowanej na „przezwyciężenie rusyfikacji”, zakończyły się na Ukrainie niepowodzeniem, może z wyjątkiem oficjalnego przywrócenia jeszcze w 1990 roku w pisowni ukraińskiej litery „ґ” („g”), zakazanej w 1933 roku[6].
Już na początku lat 90. ukształtowały się dwa podstawowe podejścia do polityki językowej, które w ślad za Wołodymyrem Kulykiem można nazwać „ukrainofilskim” i „rusofilskim” (naturalnie, pamiętając, że jakakolwiek kategoryzacja przestrzeni społecznej jest umowna i nie oznacza braku różnic wewnątrz wydzielonych grup)7[7]. Ukrainofile tradycyjnie apelują do władzy o przeprowadzenie polityki rozpowszechnienia i afirmacji języka ukraińskiego; wskazując, że de facto w niezależnej Ukrainie pozostaje on pokrzywdzony. Dla tej orientacji zasadniczo ważne jest utożsamienie narodu z językiem i ukraińskości z ukraińskojęzycznością (czemu sprzyjają powielane od szkoły aforyzmy, których sensem jest twierdzenie: bez języka ukraińskiego nie ma narodu ukraińskiego). Rusofile natomiast są przekonani, że władza rzeczywiście dyskryminuje, ale język rosyjski (za łamanie jego praw uważa się jakiekolwiek poszerzenie sfery zastosowania ukraińskiego). Główny jednak problem języka ukraińskiego widzą oni w jego braku atrakcyjności dla społeczeństwa.
Dla argumentacji ukrainofilskiej komunizm, tak jak i Imperium Rosyjskie – to przede wszystkim siły zewnętrzne , które przymusowo wciągnęły Ukrainę w swoją orbitę. Problem twórczego udziału Ukraińców w tworzeniu Imperium Rosyjskiego i ZSRR, w opracowywaniu i uzasadnianiu ich polityki (zmiennej i podlegającej ewolucji) w najlepszym wypadku rozwiązywany jest drogą przeciwstawiania „zasług i zwycięstwa konkretnych ludzi złu imperium sowieckiego”. Zrozumiały jest mechanizm społeczno-psychologiczny, gdy Ukraina, która rzeczywiście ucierpiała ze strony totalitaryzmu, odrzuca swój udział w jego tworzeniu i chce być postrzegana jako ofiara agresji zewnętrznej. Odzwierciedleniem tego mechanizmu jest bolesność (nawet w kręgach akademickich) pytania o potencjał ukrainizacyjny władzy sowieckiej, o rolę ZSRR w tworzeniu granic USRR oraz etnizowaniu przestrzeni republiki. Dla Ukrainy postsowieckiej szczególnie ważna jest spuścizna (nawet i iluzoryczna) przedsowieckich form ukraińskiej państwowości. Dlatego Leonid Krawczuk w 1993 roku przyjął insygnia prezydenckie od szefa Ukraińskiej Republiki Ludowej na wygnaniu (kontynuującej spuściznę Ukraińskiej Republiki Ludowej lat 1917–1921, zlikwidowanej na Ukrainie przez bolszewików) Mykoły Pławiuka.
Jednakże całkowite przeniesienie tego co radzieckie poza ramy usankcjonowanej wizji przeszłości było niemożliwe z uwagi zarówno na nastroje znaczącej części społeczeństwa (w świadomości którego „okres sowiecki” postrzegano jako czas dobrobytu, socjalnych gwarancji i stabilizacji), jak i zewnątrzpolityczną presję Rosji. Historycznym tematem wymagającym, może i wybiórczej, ale jednak integracji z narracją oficjalną stała się Wielka Wojna Ojczyźniana, której pamięć była w znacznej mierze konstruowana przez politykę sowiecką lat 1960–1980[8]. Podstawową strategią integracji wojny ze schematem oficjalnym stała się jej humanizacja, to znaczy przeniesienie uwagi na historię osobistą, zwycięstwo i cierpienia „zwyczajnych ludzi” przy jednoczesnym akcentowaniu błędów i okrucieństwa sowieckiego kierownictwa i dowódców wojskowych. Znamienne jest, że nawet w Galicji Wschodniej, na równi z masowym pojawieniem się miejsc pamięci poświęconych nacjonalistycznemu podziemiu, pomników żołnierzy sowieckich nie demontowano i nie były one obiektem wandalizmu. Ich desowietyzacja i adaptacja do nowych warunków nierzadko odbywała się metodą dokomponowywania rzeźby Matki Bożej opłakującej poległych.
Problem wprowadzenia do nowej, ukraińskiej wersji wojny działalności nacjonalistycznego podziemia (UPA) rozwiązywano poprzez akcentowanie jego przeciwstawienia się Niemcom, podkreślanie znaczenia rajdów grup partyzanckich na wschód Ukrainy (co powinno symbolizować ogólnoukraiński charakter ruchu), zainteresowania jakoby demokratyczną ewolucją ruchu nacjonalistycznego po 1943 roku i przemilczanie antypolskiej akcji na Wołyniu oraz udziału w nazistowskiej polityce likwidacji Żydów. Jako cel przyświecający przeciętnym Ukraińcom walczącym po różnych stronach frontu ostrożnie uznawano kwitnącą i wolną Ukrainę, co po 1991 roku powinno było stworzyć przesłanki do pojednania weteranów. Jednak wszystkie próby oficjalnego uznania uczestników podziemia nacjonalistycznego za kombatantów wojennych i rehabilitacji UPA na szczeblu państwowym zakończyły się fiaskiem, wskutek czego zagadnienie to przeszło do kategorii „wiecznych” tematów postsowieckiej Ukrainy.
Jednym z najostrzejszych problemów końca lat 80. i początku 90. był problem cerkiewny, w którym dobitnie ujawniło się instrumentalne rozumienie historii. W chwili rozpadu Związku Sowieckiego największa liczba parafii Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej na Ukrainie przypadała na obwody zachodnie. Jeszcze w 1990 roku, za zgodą władz centralnych, została tam zalegalizowana Ukraińska Cerkiew Greckokatolicka (UCGK), znajdująca się od czasów likwidacji przez organa radzieckie w 1946 roku w podziemiu. W rozgorzałej rychło wojnie o świątynie, w której podstawową taktyką stały się zajęcia cerkwi, argumenty historyczne odgrywały ważną, legitymizacyjną rolę. Grekokatolicy powoływali się na nielegalność przekazania świątyń Cerkwi Prawosławnej po likwidacji UCGK, prawosławni natomiast „wspominali” wydarzenia końca XVI wieku, kiedy po unii brzeskiej w 1596 roku do utworzonej Cerkwi Greckokatolickiej przechodziły prawosławne świątynie.
Równolegle z tą walką rozgorzał problem statusu ukraińskiego prawosławia. Latem 1991 roku na Ukrainie odrodziła się Ukraińska Autokefaliczna Cerkiew Prawosławna (UACP), utworzona w 1921 roku przy współdziałaniu władzy sowieckiej jako instrument przeciwdziałania dominującej Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej (RCP) i w latach 30. przez tę samą władzę sowiecką represjonowana. Reagując na legalizację UCGK i siłę nastrojów narodowościowych w zachodnich obwodach Ukrainy, Patriarchat Moskiewski pozostawił jeszcze w 1990 roku samodzielność w zarządzaniu Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Moskiewskiego Patriarchatu (UCP MP), lecz odmówił jej autokefalii. W taki sposób, w odróżnieniu od państwa ukraińskiego, Cerkiew Prawosławna nie zdołała stać się całkowicie niezależna, w czym niemałą rolę odegrało twarde stanowisko centrum religijnego, różniące się od stanowiska centrum politycznego[9].
Próby wpłynięcia państwa na uzyskanie przez UCP autokefalii z Moskwy nie zakończyły się sukcesem. Sobór archijerejski RCP nie zgodził się z prezydentem Krawczukiem, który pisał w oficjalnej odezwie: „Jesteśmy przekonani, że suwerenne państwo ukraińskie z 52-milionową ludnością ma prawo do całkowitej niezależności we wszystkich sferach życia, w tym także cerkiewnej[10]”. Wówczas, w 1992 roku, część episkopatu UCP z metropolitą kijowskim na czele (piastującym to stanowisko od 1968 roku i cieszącym się wsparciem Krawczuka) Filaretem (Denysenką) samodzielnie ogłosiła Kijowski Patriarchat. W jego skład wkrótce weszła większość parafii UACP, a sama UACP zmarginalizowała się. W 1992 roku zwolennicy Kijowskiego Patriarchatu spróbowali zająć świątynie należące do UCP, przy czym argumenty prawne ustąpiły miejsca historycznym i politycznym. W rezultacie, nie bacząc na wytrwałe, lecz mało efektywne wsparcie władzy w latach 1992–1994, UCP Kijowskiego Patriarchatu do tej pory pozostaje Cerkwią kanonicznie nieuznaną. UCP Moskiewskiego Patriarchatu, jak dawniej, pozostaje największą Cerkwią Prawosławną na Ukrainie. Na wschodzie i południu kraju cerkwie Kijowskiego Patriarchatu z zasady znajdują się na peryferiach miast. Na zachodzie natomiast UCP MP zachowała mniejszość świątyń, za to wszystkie główne klasztory.
Poszukiwanie strategii, która pozwoliłaby legitymizować Ukrainę i jej postsowiecką elitę, a jednocześnie nie wywoływać konfliktu narodowego, językowego i religijnego, z ciągłym oglądaniem się na Rosję, odbywało się dosłownie po omacku
Strony obwiniały się nawzajem o upolitycznianie życia cerkiewnego. I w obydwu przypadkach znalazły się argumenty przemawiające za tym, tym bardziej że sytuacja cerkwi na Ukrainie pozostaje stałym instrumentem polityki świeckiej. Ogólnie sytuacja cerkiewna zachowuje silny potencjał konfliktogenny, którego biegunami są: dość oczywisty brak zainteresowania Moskiewskiego Patriarchatu uregulowaniem międzyprawosławnego i prawosławno-greckokatolickiego konfliktu na Ukrainie oraz projekt państwowy „Jednolitej, Lokalnej Cerkwi Prawosławnej”, co prawda coraz bardziej przekształcający się w figurę retoryczną. Nie bacząc na narzucane opinii publicznej przekonanie o dobrodziejstwie połączenia Cerkwi i wtrącanie się państwa do tego procesu, sam realizm współistnienia trzech prawosławnych i greckokatolickiej Cerkwi sprzyja zachowaniu pluralizmu mającego cerkiewne, państwowe i polityczne strony.
Najbardziej konsekwentnie narracja narodowa została wcielona w szkolnych podręcznikach do historii[11]. Dość jednoznacznie napisany podręcznik trafił w przestrzeń pluralistyczną, gdzie alternatywę dla schematu narodowego stanowiły konkretne elementy mitologii sowieckiej, populizm i nostalgia, które bardzo umownie, w ślad za Johnem-Paulem Himką, można nazwać „postsowiecką” tożsamością – niewyraźnie artykułowanym zestawem wyobrażeń, których dominantę stanowi nikłe zainteresowanie problemem narodowym, z jednoczesną pryncypialną opozycyjnością wobec ekskluzywnego nacjonalizmu etnicznego[12].
Nie warto wyolbrzymiać świadomości sprzeciwu wobec linii oficjalnej polityki państwowej. Zastosowanie wobec Ukrainy pierwszych lat niepodległości pojęcia „państwa nacjonalizującego” wywołuje poważny sprzeciw[13]. Kluczem do zrozumienia polityki państwowej tego czasu jest uświadomienie sobie jej dogłębnej sytuacyjności i wielokierunkowości. Poszukiwanie strategii, która pozwoliłaby legitymizować Ukrainę i jej postsowiecką elitę, a jednocześnie nie wywoływać konfliktu narodowego, językowego i religijnego, z ciągłym oglądaniem się na Rosję, odbywało się dosłownie po omacku. Tam gdzie opór materiału był silny – najjaskrawszym przykładem jest polityka cerkiewna – państwo faktycznie wycofywało się, a sfera pluralizmu się poszerzała. Jednocześnie zainteresowanie społeczne historią, jej „białymi plamami” stopniowo malało i traciło opozycyjne zabarwienie. Problemy społeczno-gospodarcze Ukrainy stały się tłem przedterminowych wyborów prezydenckich 1994 roku, które wygrał Leonid Kuczma, co przez większość „ukrainofilów” zostało przyjęte jako katastrofa.
Odmiany „centryzmu”
Po Kuczmie, który obiecywał zintensyfikowanie kontaktów z Rosją i wzmocnienie oficjalnego statusu języka rosyjskiego, inteligencja narodowa spodziewała się rusyfikacji, sowietyzacji, rezygnacji z błękitno-żółtej flagi i nawet odrodzenia ZSRR. W rzeczywistości nowo wybrany prezydent obrał pełną sprzeczności politykę centryzmu, u której podstaw, jak się wydaje, leżała świadomość lub intuicyjne przeczucie konfliktogennego potencjału historii. A konfliktów na tym gruncie Kuczma nie chciał. Centryzm Kuczmy polegał na zajęciu wypośrodkowanego (zdrowego) stanowiska z jednoczesnym przedstawieniem oponentów – zarówno „narodowców”, jak i „komunistów” – jako niebezpiecznych ekstremistów. Pozytywny jego program polegał na „uniwersalnych” wartościach stabilizacji i dobrobytu, poprzetykanych sytuacyjnymi i ozdobnymi ideologicznymi stereotypami[14].
Większości symbolicznych aktów inicjowanych przez Kuczmę właściwa jest ambiwalencja. Podczas wprowadzenia w 1996 roku waluty narodowej nadano jej nazwę „hrywna”, która pochodziła z czasów dawnej Rusi, natomiast drobne pieniądze otrzymały nazwę obcą tradycji ukraińskiej – „kopiejka”. W 1998 roku Kuczma ustanowił odznaczenie „Bohater Ukrainy” w klasycznym radzieckim kształcie pięcioramiennej gwiazdy na błękitno-żółtej wstążce. Takie przykłady można mnożyć.
Wielowektorowość (багатовекторність) to kluczowe słowo nie tylko zewnętrznej, ale i symbolicznej polityki Kuczmy. Trzynastego marca 2002 roku prezydent wydał dekret „O świętowaniu 350-lecia Perejasławskiej Rady kozackiej 1654 roku”, który został przyjęty jako zagrożenie dla narodowej wizji przeszłości. Porozumienie perejasławskie hetmana Bohdana Chmielnickiego z Rosją z roku 1654 interpretowane było w powojennej propagandzie sowieckiej jako „ponowne połączenie Ukrainy z Rosją”. Dlatego latem 1992 roku grupa aktywistów z liderem Narodowego Ruchu, Wiaczesławem Czornowołem, na czele wystawiła w Perejasławiu Chmielnickim inscenizację nowej kozackiej rady, która symbolicznie wyrzekła się przysięgi na wierność carowi moskiewskiemu[15]. Zaledwie kilka dni po „prorosyjskim” dekrecie o jubileuszu Perejasławskiej Rady Kuczma podpisał dekret „O przedsięwzięciach związanych z 70. rocznicą Wielkiego Głodu na Ukrainie”. А w ślad za tym prezydent z pompą obchodził 70-lecie budowy radzieckiej hydroelektrowni Dniprohes z udziałem prezydenta Rosji.
Z pewnością prezydent i jego aparat uświadamiali sobie sprzeczność tych dekretów. Dlatego prawdziwym know-how Kuczmy stała się regionalizacja symbolicznych przedsięwzięć historycznych . Jubileusze Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej i Daniela Halickiego zostały przeprowadzone we Lwowie; jubileusz ostatniego przywódcy radzieckiej Ukrainy Wołodymyra Szczerbickiego świętowano w Dniepropietrowsku, a stację metra „Komsomolska” w Charkowie przemianowano na „Marszałka Żukowa”. Należy podkreślić, że za rządów Kuczmy władza centralna była o wiele mocniejsza niż za Krawczuka, dlatego we wszystkich wyżej wymienionych przypadkach inicjatywa i idea świętowania pochodziła z centrum, a w regionach była tylko realizowana. Czasami jednak jubileusze o różnej, przeciwstawnej sobie treści ideologicznej były świętowane równolegle, ale w różnych miejscach i adresowane do różnego audytorium. Na przykład, jednocześnie z 85-leciem ostatniego pierwszego sekretarza KC KPU Szczerbickiego, na którego okres rządzenia przypadają represje przeciwko dysydentom i awaria w Czarnobylu, zgodnie z dekretem Kuczmy odznaczano Wiaczesława Czornowoła – dysydenta, który za Szczerbickiego siedział w łagrach, a potem został liderem Narodowego Ruchu Ukrainy i głównym rywalem Krawczuka w pierwszych wyborach prezydenckich[16]. Ten cynizm (albo szczególny pragmatyzm) został przywołany po to, aby pozbawić historię jej siły mobilizującej.
W regionach o silnej pamięci narodowej Kijów wydawał zgodę na inicjatywy władzy lokalnej, tak jak to miało miejsce w sprawie stawiania pomników Stefana Bandery i innych liderów ruchu nacjonalistycznego. Masowo pojawiły się one przede wszystkim w obwodzie lwowskim, iwanofrankiwskim i tarnopolskim (historyczna Galicja Wschodnia).
Dlaczego właśnie postać Bandery – lidera radykalnego odłamu Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, politycznego terrorysty, który spędził praktycznie całą drugą wojnę światową w specjalnym baraku niemieckiego obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen – wysunęła się na pierwszy plan wojen pamięci?[17] Stało się tak dlatego, że opierając się na nazwisku Bandery zabitego w 1959 roku w Monachium przez agenta sowieckiego, utworzono nazwę ukraińskich nacjonalistów („banderowcy”, „bandery”). Postsowiecka kanonizacja Bandery może więc posłużyć jako dobry przykład zewnętrznego zerwania z sowieckim kanonem ideologicznym, w którym Bandera był bodaj głównym antybohaterem. Pomyślane jako ważny element desowietyzacji przestrzeni miejskiej pomniki Bandery, jak na ironię, utrzymane są w stylu powtarzającym radzieckie monumenty znanych dowódców wojskowych: postument niezmiennie wysoki, bohater – skupiony i nieugięty, jego chwała – niekwestionowana.
Administracja Kuczmy zmuszona była nie tylko występować z własnymi komemoratywnymi pomysłami, lecz także odpowiadać na kilka bardzo ważnych wyzwań polityki historycznej. Pierwszy taki temat, nierozwiązany w ciągu trzech pierwszych lat niepodległości – to problem rehabilitacji żołnierzy Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) i ocena drugiej wojny światowej oraz roli w niej Ukrainy. Ulubiona ambiwalencja została wprawiona w ruch i tutaj. Jej apoteozą stało się wydanie dwóch wariantów oficjalnej, usankcjonowanej dekretem prezydenckim „Księgi pamięci Ukrainy” z nazwiskami poległych na frontach. W części nakładu do artykułu redakcyjnego w ostatnim tomie zostały włączone słowa o tym, że „OUN i jej zbrojne formacje utrzymywane były i prowadziły wojnę jako najemnicy Niemców faszystowskich przeciw krajom koalicji antyhitlerowskiej i odznaczyły się jako kolaboranci faszyzmu”, natomiast w drugiej części tego nakładu tej wstawki już nie było[18]. Różni adresaci otrzymali zatem różną wersję historii!
Kiedy adresata wystąpień prezydenta trudno było precyzyjnie wytypować, pierwszoplanową strategią było przemilczanie problemu. W swoich jubileuszowych przemówieniach z okazji 9 maja Kuczma starał się unikać tematu UPA i tym samym znacznie szerszej tematyki wewnątrzukraińskiego konfliktu. Jednocześnie władze próbowały wykorzystać kwestię rehabilitacji UPA w chwilowej walce politycznej. Jeszcze 28 maja 1997 roku utworzona została komisja rządowa ds. zbadania historii OUN i UPA. Na czele roboczej grupy historyków działającej przy niej stanął specjalista w dziedzinie najnowszej historii Ukrainy i ZSRR Stanisław Kulczycki. Wstępne wnioski grupy roboczej zostały opublikowane w 2000 roku, końcowe – już na Ukrainie bez Kuczmy w 2005 roku. Zdaniem Wilfrieda Jilge, wnioski zawierają szereg „innowacyjnych i samokrytycznych interpretacji” (przede wszystkim uznanie radykalnie nacjonalistycznego charakteru ideologii Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów) i świadczą o rezygnacji z „jednoznacznej heroizacji OUN i UPA”. Jednocześnie wpisują one ukraińskie podziemie nacjonalistyczne w „umiarkowaną” narrację ukrainocentryczną, kategorycznie odrzucając współpracę powstańców z Niemcami po 1943 roku i popierając ideę „przywrócenia sprawiedliwości historycznej” oraz oficjalne uznanie żołnierzy UPA za kombatantów drugiej wojny światowej[19].
W lipcu 2004 roku rząd zaproponował parlamentowi nadanie statusu kombatantów żołnierzom UPA. Jednak propozycja nie przeszła, co po części świadczy o niedostatecznym zainteresowaniu Kuczmy tym zagadnieniem. Przyznawanie ulg i gwarancji socjalnych byłym żołnierzom UPA w znacznej mierze zależy od osobliwości władzy lokalnej w różnych regionach Ukrainy. Na przykład we Lwowie weterani UPA (w mieście jest ich około 590) co miesiąc otrzymują dopłatę do emerytury z budżetu miasta i zwolnieni są z opłat za usługi komunalne. W sierpniu 2005 roku Rada Obwodowa Obwodu Wołyńskiego uznała UPA za stronę walczącą podczas drugiej wojny światowej, a jej weteranów – „za bojowników o wolność i niepodległość Ukrainy na terytorium Wołynia”. Otrzymali więc oni ulgi analogiczne do ulg weteranów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, ale kosztem budżetu miejskiego[20].
Drugie, nie mniej skomplikowane wyzwanie dla władzy ukraińskiej było również związane z wojną i działalnością UPA. W 2003 roku minęło 60 lat od zorganizowanych przez UPA masowych mordów na Polakach, znanych jako rzeź wołyńska. W Polsce temu wydarzeniu poświęcono serię uroczystości na szczeblu państwowym i społecznym. Ważnym ich elementem stały się zarzuty pod adresem UPA o przeprowadzenie czystki etnicznej, a nawet ludobójstwa. Początkiem ukraińskiej dyskusji (reakcyjnej w odniesieniu do polskiej) stał się list otwarty „Niezagojona rana Wołynia”, podpisany przez 59 ukraińskich intelektualistów, w szczególności pisarzy, dziennikarzy, historyków i dwóch parlamentarzystów[21]. Tekst listu był próbą sprowadzenia szerokiego spektrum poglądów osób, które go podpisały, do wspólnego mianownika, wyrażonego w kompromisowej formule „wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Jego autorzy w imieniu Ukraińców prosili o wybaczenie krewnych poległych Polaków, wyrażali żal, że ucierpieli niewinni ludzie, a jednocześnie odrzucali zasadę „odpowiedzialności zbiorowej społeczeństwa za działania jego poszczególnych członków”.
Prezydent Kuczma wybrał linię politycznie poprawnego rozwiązania tego problemu. Wspólne wezwanie parlamentów Polski i Ukrainy zostało przyjęte przez Radę Najwyższą tylko pod presją prezydenta, i to zaledwie przewagą jednego głosu. Popierając przyjęcie wezwania oraz inicjując „słuszne” publikacje swoich najbliższych współpracowników (tzn. wspierając działania, które można przedstawić polskim partnerom jako dążenie do dialogu i porozumienia), Kuczma jednocześnie nie zastosował żadnych środków, które mogłyby nadać problemowi szerszy rozgłos społeczny na Ukrainie. Efekt pozornego poradzenia sobie z przeszłością (Vergagenheitsbewältigung) pomnożony przez skutki sowieckiej polityki amnezji, wskutek której nawet wielu profesjonalnych historyków nic nie wiedziało o wydarzeniach wołyńskich, był taki jak w założeniu. Według danych badań socjologicznych w 2003 roku 48,9% Ukraińców w ogóle nic nie wiedziało o wydarzeniach wołyńskich 1943 roku[22], informacje o nich nie pojawiły się w podręcznikach. Lekkość, z jaką władza mówiła o „wybaczeniu”, odzwierciedlała brak minimalnego przeżywania historii i jednocześnie gotowość do wykorzystania jej w celu uprawiania doraźnej polityki.
Wykorzystana politycznie teza o „dwóch Ukrainach” – Ukrainie świadomej swej tożsamości narodowej i Ukrainie „kreolskiej”, z których pierwsza jest pożądaną normą – sprowadzała repertuar motywacji wyboru politycznego i autoidentyfikacji do uproszczonego schematu tworzącego ekskluzywne wyobrażenie o normie i wyjątkach od niej
Dyskusje naukowe po raz kolejny okazały się nie mieć przełożenia na dyskurs masowy. Napięcie emocjonalne, towarzyszące omawianiu polsko-ukraińskiej historii, miało istotne regionalne zabarwienie. Najostrzejsze było ono w Galicji i na Wołyniu. Na świeżość pamięci lokalnej nakładała się bolesna reakcja na brak uznania w niepodległej Ukrainie oficjalnego statusu UPA i brak uznania dla reżimu Kuczmy. W 2003 roku Kuczma nie mógł przekonać lwowskiej rady miejskiej do konieczności wydania zgody na otwarcie Cmentarza Orląt Lwowskich – polskich żołnierzy, poległych w 1918 roku w walkach o Lwów z Ukraińską Armią Halicką (UAH). Po długotrwałych rozmowach z udziałem Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej i Polskiego Kościoła Rzymskokatolickiego otwarto oficjalnie dopiero 24 czerwca 2005 roku Cmentarz Polskich Żołnierzy. W uroczystości wzięli udział prezydenci Juszczenko i Kwaśniewski.
W celu zrozumienia dyskusji wołyńskiej warto zaznaczyć, że stała się ona pierwszą publiczną próbą rozmowy o historii, w której Ukraińcy nie byli ofiarami lub, w skrajnym wypadku, nie tylko ofiarami. Natomiast pełnowartościowa dyskusja o Holokauście Żydów nie odbyła się nawet na poziomie elit[23]. Prezydent Kuczma unikał pojęcia Holokaust w swoich oficjalnych wystąpieniach, nawet w przemówieniu z okazji 60-lecia wydarzeń w Babim Jarze – miejscu masowego rozstrzeliwania w granicach administracyjnych Kijowa. Niechęć do podejmowania tego tematu odzwierciedlała poważny problem braku w ukraińskiej przestrzeni publicznej języka opisu i doświadczenia wystąpień na takie tematy.
W sowieckim obrazie wojny fakt unicestwienia Żydów nie był odrzucany, ale Żydzi nie byli wyodrębniani jako oddzielna kategoria z ogólnej masy ofiar nazizmu. Na znakach pamięci, ustanowionych w miejscach masowej likwidacji Żydów, ofiary były określane jako „obywatele radzieccy” lub „spokojni obywatele”. Od początku lat 90. stało się możliwe określanie „spokojnych obywateli – ofiar faszyzmu” według przynależności narodowej. Państwo nie przeszkadzało w odrodzeniu pamięci o Holokauście Żydów, lecz samo nie brało w nim udziału. Dlatego od razu zaznaczyły się regionalne dysproporcje: w Galicji, gdzie faktycznie nie ma społeczności żydowskich, stare, opustoszałe synagogi znajdują się w opłakanym stanie[24], w Dniepropietrowsku – mieście z silną społecznością żydowską – synagoga została odrestaurowana z przepychem, a dookoła niej wybudowano wspaniałe, należące do społeczności centrum żydowskie, łącznie z Muzeum Żydów Ukrainy. Podkreślić należy, że stawianie pomników, oraz pojawianie się specjalnych publikacji, organizowanie letnich szkół i seminariów dla nauczycieli na temat Holokaustu Żydów jest efektem inicjatyw społecznych, często wspieranych przez zachodnie fundacje i ambasady, ale nie państwowych.
Wraz ze zbliżaniem się wyborów prezydenckich 2004 roku i w polityce prezydenta Kuczmy nasiliły się tendencje autorytarne. W przeddzień wyborów w polityce symbolicznej nastąpił gwałtowny zwrot w kierunku Rosji, czego dowodem była przeprowadzona 28 października 2004 roku w breżniewowskim stylu parada z okazji 60-lecia wyzwolenia Ukrainy z udziałem prezydenta Rosji Władimira Putina[25]. To przedsięwzięcie nie pomogło. Sytuacyjność i brak stałych zasad polityki symbolicznej zadrwiły z Kuczmy – jego interesującej i momentami niebanalnej książki Ukraina to nie Rosja praktycznie nikt nie potraktował poważnie.
Między „dwiema Ukrainami”
Wydarzenia pomarańczowej rewolucji 2004 roku okazały się całkowitą niespodzianką dla intelektualistów i miały wielowymiarowe skutki dla społeczeństwa ukraińskiego[26]. Jednym z jej efektów było upowszechnienie w świadomości masowej, tak ukraińskiej, jak i międzynarodowej, obrazu głębokiego regionalnego rozłamu kraju, wyrażonego w formule „dwóch Ukrain”. Formuła ta – jej konotacje historyczne omówimy poniżej – posłużyła jako uniwersalny mechanizm wyjaśniający, który zdobył w zasadzie absolutną władzę dyskursywną.
Wykorzystana politycznie teza o „dwóch Ukrainach” – Ukrainie świadomej swej tożsamości narodowej i Ukrainie „kreolskiej”, z których pierwsza jest pożądaną normą – sprowadzała repertuar motywacji wyboru politycznego i autoidentyfikacji do uproszczonego schematu tworzącego ekskluzywne wyobrażenie o normie i wyjątkach od niej. W dodatku wchłonęła ona potencjał dyskryminacyjny w odniesieniu do części mieszkańców kraju, widoczny w publikacjach intelektualnych połowy lat 90.[27], będący reakcją na fiasko projektu „ukrainizacji” Ukrainy i chęci przerzucenia całej odpowiedzialności za to na władzę lub siłę tradycji rosyjsko-sowieckiej. Wizja „głęboko podzielonego kraju” przedstawiana jest nie w kategoriach prostej politycznej konfrontacji, lecz jako „wojna geopolityczna”, walka „proeuropejskiego” zachodu Ukrainy ze „społeczeństwem-zombi” i „prorosyjskim, antyrynkowym” wschodem.
Wizja podzielonego kraju stała się głównym wyzwaniem w polityce symbolicznej Juszczenki. Wizję tę aktywnie eksploatowali polityczni oponenci prezydenta. W szczególności jakiś czas po pomarańczowej rewolucji organy władzy lokalnej obwodów: donieckiego, zaporoskiego, charkowskiego, mikołajowskiego, łuhańskiego oraz miast: Charkowa, Sewastopola, Dniepropietrowska, Doniecka i Łuhańska podjęły decyzję o nadaniu na kontrolowanym przez nie terytorium językowi rosyjskiemu statusu „regionalnego”. I chociaż wszystkie te decyzje miały wyłącznie cel propagandowy (rozwiązanie problemu takiej wagi ‒ zgodnie z prawem międzynarodowym i ukraińskim – to wyłączna prerogatywa organów władzy centralnej), podkreślały one „rozłam” państwa.
Biorąc pod uwagę powstałą sytuację, retoryczną strategię wystąpień Juszczenki na tematy historyczne określiła dominanta pojednania i jedności narodu, zwłaszcza podczas drugiej wojny światowej. Jedność narodu podczas wojny prezydent widział jeśli nie w sposobach walki, to w jej celach, mówiąc: miliony Ukraińców (niechby nawet po różnych liniach frontu) „…kochały swój kraj, swoją Ukrainę… Cały naród ukraiński w jednolitym porywie walczył o swój kraj”[28].
Praktyka łączenia i integracji, zdawałoby się, antagonistycznych symboli jest typowa dla wystąpień Juszczenki. W przemówieniu do żołnierzy UPA zastosował on sowiecką konstrukcję ideologiczną, czyli używał pojęcia „Wielkiej Wojny Ojczyźnianej”; w związku z tezą o jedności narodu ukraińskiego podczas wojny prezydent wymieniał w jednym rzędzie generała Nikołaja Watutina zabitego przez partyzantów UPA i głównodowodzącego UPA Romana Szuchewycza.
Temat o zasadniczym symbolicznym znaczeniu dla Juszczenki to oficjalne uznanie na szczeblu międzynarodowym sztucznego głodu lat 1932–1933, wskutek którego umarły miliony mieszkańców wsi, za „holokaust narodu ukraińskiego”[29]. Taki symboliczny akt został przyjęty przez parlamenty ponad dziesięciu krajów, przy czym ukraińska Rada Najwyższa uczyniła to po swoich kolegach z Estonii, Kanady, Argentyny, Węgier, Włoch, Łotwy. Rada Najwyższa uznała Wielki Głód za holokaust 28 listopada 2006 roku, ale deputowani zgodnie z rekomendacją przewodniczącego Rady Najwyższej, socjalisty Ołeksandra Moroza, zmienili w tekście prezydenckiego projektu uchwały słowa „holokaust ukraińskiej nacji” na „holokaust narodu ukraińskiego”, widocznie uznając pierwsze określenie za bardziej etniczne, a drugie – za polityczne. Zgodnie z przyjętą uchwałą „Wielki Głód lat 1932–33” był „nieludzkim sposobem unicestwienia milionów Ukraińców, był potwierdzeniem zbrodniczej istoty ówczesnej władzy”, a jego publiczne negowanie należy kwalifikować jako „bluźnierstwo wobec pamięci milionów ofiar i obrazę godności narodu ukraińskiego”[30].
W sowieckim obrazie wojny fakt unicestwienia Żydów nie był odrzucany, ale Żydzi nie byli wyodrębniani jako oddzielna kategoria z ogólnej masy ofiar nazizmu
W 2008 roku 75-lecie Wielkiego Głodu stało się głównym wydarzeniem w polityce symbolicznej prezydenta Juszczenki. Z okazji tej rocznicy odsłonięto pomniki w Kijowie i pod Charkowem[31]; SBU zorganizowała serię wystaw dokumentów archiwalnych; wydano obwodowe „Księgi Pamięci” z listami zmarłych z głodu; w większości szkół odbyły się lekcje poświęcone Wielkiemu Głodowi. W wystąpieniach publicznych oficjalnych osób powszechne stało się użycie wyrażenia „Hołodomor-holokaust”.
Obserwatorzy traktowali polityczny sens aktywnego zastosowania tematu masowego głodu lat 1932–1933 jako środek symbolicznego odgrodzenia od sowieckiej przeszłości, projekt „odrodzenia” pamięci o tragedii, która miała miejsce właśnie w rejonach południa i wschodu Ukrainy. Nie można jednak wykluczyć tego, że dla prezydenta Juszczenki temat Wielkiego Głodu był nie tyle polityczną kalkulacją, ile przejawem głęboko osobistego przeżywania tego wątku i, ogólnie rzecz biorąc, jego zainteresowania historią Ukrainy. Prezydent nawet pojawił się w filmie dokumentalnym o głodzie Żywi reżysera Sergija Bukowskiego, gdzie opowiadał o wymieraniu jego rodzinnej wsi w obwodzie sumskim. Właśnie głęboko osobisty, a nie czysto instrumentalny stosunek do historii odróżniał Juszczenkę od innych prezydentów Ukrainy.
Próbę instytucjonalizacji pamięci o sowieckich represjach i głodzie przedsięwzięto w akcie utworzenia Instytutu Pamięci Narodowej. Chociaż idea powołania podobnych instytucji była zgłaszana już wcześniej, to utworzony w maju 2006 roku decyzją Rady Ministrów Instytut Pamięci Narodowej nie stał się przedmiotem szerokiej dyskusji społecznej. Jego zadanie zostało określone jako „realizacja polityki państwowej w dziedzinie odrodzenia i zachowania pamięci narodowej narodu ukraińskiego”, „pomoc we wszechstronnym zbadaniu historii narodu ukraińskiego, w tym – represji wobec niego reżimów totalitarnych”, „rozpowszechnienie obiektywnych informacji o historii Ukrainy na świecie”[32].
Pierwotnie koncepcja Instytutu – który jak dotąd nie zdążył odznaczyć się istotnymi programami lub ideami – przyjmowała zasadę etnizacji pamięci i wiktymizacji ukraińskiej historii. Ani w postanowieniu, ani w wystąpieniach publicznych w kontekście Instytutu nie było wzmianki o zbadaniu represji wobec licznych grup narodowych na terenie współczesnej Ukrainy, nie było też problemu lustracji czy przekazania mu zarządu nad archiwami KGB (choć należy zauważyć, że w czasie prezydentury Juszczenki archiwum SBU stało się jak nigdy otwarte dla badaczy). W ten sposób, zamiast instrumentu świadomej państwowej polityki pamięci, Instytut przekształcił się w strukturę dekoracyjną, ograniczającą swoją działalność do seminariów naukowych oraz nielicznych projektów wydawniczych.
Analogiczny, przeważnie dekoracyjny charakter miały inne głośne symboliczne inicjatywy Juszczenki: apel o utworzenie Jednolitej Lokalnej Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej; idea muzeum narodowego – „ukraińskiego Luwru” pod nazwą „Arsenał Muzealny”; utworzenie serii muzeów kultury trójpolowej – neolitycznej cywilizacji rolnej, opisywanej w wydaniach popularnonaukowych i akademickich jako bezpośredniej poprzedniczki Ukraińców.
Poczynając od 2006 roku, Ukrainę ogarnęła wojna pomników, w której w charakterze stron wystąpiły dwie główne siły polityczne: „pomarańczowi” zwolennicy prezydenta i „biało-błękitni” zwolennicy Partii Regionów. Pierwsza grupa wspierała inicjatywy historyczne, kojarzące się z ruchem narodowym, postaciami często przemilczanymi w sowieckiej interpretacji przeszłości; druga opowiedziała się po stronie symboli sowieckich, czasami kojarzących się z Imperium Rosyjskim. Przeciwstawne symboliczne inicjatywy były przy tym liczne i zupełnie głuche na pojmowanie stanowiska drugiej strony.
Właśnie za pomocą pomników Komunistyczna Partia Ukrainy postanowiła zareagować na apele Juszczenki o „pojednanie weteranów”. Czternastego sierpnia 2007 roku na centralnym placu Symferopola komuniści (przy wsparciu krymskich władz) odsłonili pomnik „ofiar narodu sowieckiego, które zginęły z rąk faszystowskich popleczników” OUN-UPA. Pomnik obywateli sowieckich – ofiar UPA pojawił się w maju 2010 roku w Łuhańsku. Jeszcze w lipcu 2007 roku Charkowska Rada Obwodowa zaapelowała o „zaprzestanie heroizacji żołnierzy UPA”, a część jej deputowanych posadziła na charkowskim Skwerze Zwycięstwa dziesięć sadzonek świerka błękitnego, zakładając „aleję pamięci ofiar narodu ukraińskiego, poległych z rąk OUN, UPA i innych popleczników hitleryzmu faszystowskiego”[33]. Znamienne jest, że we wszystkich wspomnianych przypadkach autorów pomników interesowały wyłącznie sowieckie ofiary podziemia, o Polakach czy Żydach nie pamiętano.
Na południu Ukrainy już proprezydencka „Nasza Ukraina” wystąpiła jako oponent inicjatyw regionałów. Drugiego czerwca 2007 roku z okazji Dnia Miasta w Symferopolu ustanowiono znak pamięci na miejscu przyszłego pomnika Katarzyny ІІ. Inicjatywa „odrodzenia” w Odessie wyjaśniana była przez wspomnianego już mera Eduarda Gurwica „wyłącznie” w kontekście odnowienia historycznego oblicza Odessy. Tak samo jak i w Symferopolu, „Nasza Ukraina” oraz szereg organizacji społecznych potępiły ideę pomnika Katarzyny II jako obrażającą uczucia Ukraińców i Tatarów krymskich. Mimo to pomnik został odsłonięty[34].
Za przykładem Odessy poszły i inne miasta południa Ukrainy. Władze miejskie Sewastopola uzasadniały postawienie pomnika Katarzyny II przy ulicy Lenina z okazji 225. rocznicy założenia miasta jej rolą w kolonizacji i urbanizacji kraju. Taki sam argument powtórzyły władze Łuhańska anonsujące pojawienie się pomnika „założycielki miasta” na jesień 2009 roku. W oczach większości komentatorów argumenty o pamięci lokalnej wyglądają jak mało przekonująca przykrywka dla motywów politycznych. Nie odrzucając przewagi ostatnich we wszystkich wymienionych decyzjach, zauważę, że takie oceny odzwierciedlają wspomniany już wyżej brak gotowości do neutralnego przyjęcia przeszłości imperialnej oraz inercję stosunku do Rosji i do symboli historii rosyjskiej jako niosących zagrożenie. Poza tym odwoływanie się do austriackiego dziedzictwa takiej reakcji nie wywołuje i jest rozpatrywane w kontekście „dążeń europejskich”. Na przykład, 4 października 2008 roku przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Arsenij Jaceniuk położył kamień węgielny pod przyszły pomnik Franciszka Józefa w centrum Czerniowców. Wcześniej oznajmił, że postawi ten pomnik – prezent dla rodzinnego miasta z okazji 600-lecia – za własne pieniądze[35].
Do spokojnego przyjęcia jako bohatera tej lub innej postaci z ukraińskiej historii na całym terytorium współczesnej Ukrainy niezbędne jest sowieckie usankcjonowanie symboliczne. To właśnie dzięki niemu ani w Doniecku, ani w Odessie nie wywołują sprzeciwu pomniki Tarasa Szewczenki, Bohdana Chmielnickiego czy Iwana Franki, zintegrowanych z sowieckim kanonem narodowym ukraińskiej historii. Postacie te nie wywołują regionalnie zabarwionego odrzucenia. W ciągu dwudziestu lat niepodległości ani jednej postaci historycznej spośród „antysowieckiego” kanonu faktycznie nie udało się pokonać stereotypów, z wielką siłą powielanych w powojennym ZSRR. Szczególny ładunek emocjonalny braku akceptacji tradycyjnie skupia się na trzech nazwiskach – trzech symbolach separatyzmu ukraińskiego, nacjonalizmu i ruchu narodowego. Przy czym postacie te figurują niejako jako reinkarnacje jedna drugiej i każda z nich stała się nazwą pospolitą ruchu ukraińskiego.
Pierwsza postać to hetman Iwan Mazepa, który przeszedł w 1708 roku na stronę Szwedów podczas wielkiej wojny północnej i wkrótce umarł na wygnaniu. Druga to ataman Symon Petlura, jeden z liderów rewolucji ukraińskiej lat 1917–1921, zabity w 1926 roku przez agenta sowieckiego w Paryżu. Trzecia z kolei to lider radykalnego odłamu OUN, Stepan Bandera, zabity w 1959 roku w Monachium przez agenta KGB. Każdej z tych postaci, które stały się w świadomości masowej bardziej symbolami niż realnymi postaciami historycznymi, prezydent Juszczenko poświęcał uwagę w swojej polityce pamięci.
Jednym z priorytetów owej polityki stała się rekonceptualizacja obrazu Iwana Mazepy, zapoczątkowana przez poprzedników Juszczenki – na przykład, za Kuczmy portret Mazepy pojawił się na dziesięciohrywnowym banknocie. W grudniu 2006 roku Ukraina zrezygnowała z zaproponowanej przez prezydenta Rosji Putina idei „wspólnego świętowania 300-lecia bitwy połtawskiej”, w przeddzień której Mazepa przeszedł na stronę Szwedów, czym zasłużył na miano „zdrajcy” w rosyjskiej tradycji historycznej. Dziewiątego października 2007 roku prezydent Ukrainy wydał dekret „O świętowaniu 300-lecia wydarzeń związanych z wojskowo-politycznym wystąpieniem hetmana Ukrainy Iwana Mazepy i podpisaniem unii ukraińsko-szwedzkiej”. Proponowana terminologiczna nomenklatura nie definiowała sensu świętowanych wydarzeń, szczególnie bitwy połtawskiej. Jednym z kluczowych elementów uroczystości stało się odrodzenie Baturyna – rezydencji Mazepy spalonej przez armię Piotra І w 1708 roku.
Upamiętnieniu Symona Petlury miało posłużyć odsłonięcie pomnika w jego rodzinnej Połtawie. Jednak 2 lipca 2007 roku Sąd Gospodarczy Obwodu Połtawskiego uznał za nieuprawnione działania Połtawskiej Obwodowej Administracji Państwowej z mianowanym przez prezydenta gubernatorem Walerijem Osadczewym na czele, w sprawie ustanowienia znaku pamięci Symona Petlury w miejscu przyszłego pomnika szefa ukraińskiej Dyrektorii. Swoją decyzję sąd uzasadnił tym, że administracja nie uzgodniła miejsca ustanowienia znaku z radą miasta, w której kompetencji leżą podobne sprawy i w której większość stanowią deputowani z Partii Regionów. Dziewiętnastego września 2007 roku ten sam sąd zobowiązał administrację obwodową do usunięcia z działki znaku pamięci[36]. W tej sytuacji prezydent okazał się bezsilny wobec decyzji władz lokalnych i pomnika Petlury nie postawiono.
Jednak największy rezonans, jak dotychczas, wywołuje postać Stepana Bandery, którego regionalna kanonizacja, jak zaznaczono powyżej, postępowała pełną parą i za Krawczuka, i za Kuczmy. Juszczenko był pierwszym prezydentem, który zaryzykował wyprowadzenie tej kanonizacji na poziom ogólnoukraiński. Jednak uczynił to pod sam koniec swojej prezydentury, po pierwszej turze wyborów prezydenckich 2010 roku, podczas której otrzymał zaledwie 5,45% głosów. Dekret Wiktora Juszczenki o przyznaniu Stepanowi Banderze tytułu Bohatera Ukrainy zadał bardzo poważny cios reputacji prezydenta, przede wszystkim w Polsce, i w żaden sposób nie rozwiązał problemu z pamięcią o podziemiu nacjonalistycznym na Ukrainie.
Autorytaryzm bez ideologii?
Umownie „prorosyjski” kandydat wygrał wybory prezydenckie na Ukrainie nie po raz pierwszy. Wielu prorokowało, że Janukowycz powróci do kuczmowskiej polityki „wielokierunkowości” i poprawiania najbardziej zauważalnych „przegięć” prezydenta Juszczenki. W przeddzień święta Dnia Zwycięstwa w kwietniu 2010 roku Doniecki Obwodowy Sąd Administracyjny uznał za bezprawne dekrety Juszczenki o przyznaniu tytułu bohaterów Banderze i dowódcy UPA Romanowi Szuchewyczowi. Swoją decyzję sąd uzasadnił tym, że obaj pośmiertnie odznaczeni działacze nie byli ani obywatelami Ukrainy, ani jej poprzedniczki – USRR[37].
Cofnięcie tych dekretów było tylko pierwszym krokiem. W przeddzień 9 maja w Łuhańsku wywieszono przygotowane przez Komunistyczną Partię Ukrainy (KPU) plakaty z portretami Stalina (na jednym z nich zacytowano słowa wdzięczności wypowiedziane pod adresem „ojca narodów” przez Charlesʼa de Gaulle’a). A w Zaporożu obok budynku obwodowego komitetu KPU odsłonięto popiersie Stalina. Gdy odbywały się omawiane wydarzenia, Komunistyczna Partia Ukrainy była członkiem rządzącej koalicji i nowego rządu, sformowanego po zwycięstwie Janukowycza w wyborach. Prokuratorska kontrola w sprawie postawienia popiersia wykazała, że zrobiono to bez obowiązkowego w takich wypadkach pozwolenia władz lokalnych. Jednakże zaporoscy komuniści ripostowali, że nie jest to pomnik, lecz „ozdoba architektoniczna” budynku komitetu obwodowego. W noworoczną noc 2011 roku popiersie Stalina zostało wysadzone w powietrze. Zamachowców z nacjonalistycznej organizacji „Tryzub” pociągnięto do odpowiedzialności karnej z artykułu „terroryzm”. A samo popiersie zostało po pewnym czasie przywrócone.
Parada 9 maja 2010 roku odbyła się w stylu momentami skrajnie przypominającym parady czasów breżniewowskich. О „pojednaniu weteranów”, jak i o takich kartach wojny jak Holokaust, deportacja Tatarów krymskich, los radzieckich jeńców wojennych oraz represje na wyzwolonych spod okupacji faszystowskiej terytoriach, na szczeblu oficjalnym nie było nawet wzmianki.
Kolejny 9 maja, w 2011 roku, ukazał potencjał przemocy. Podczas sprowokowanych zajść pomiędzy członkami z jednej strony otwarcie antyukraińskich organizacji „Rodina” (Ojczyzna) i „Russkoje jedinstwo” (Jedność Rosyjska), a z drugiej radykalnie nacjonalistycznej „Swobody” we Lwowie padły strzały, doszło do przepychanek pod pomnikiem żołnierzy sowieckich, wyrwania wieńca konsulowi Federacji Rosyjskiej i palenia czerwonych płócien pod lwowskim ratuszem. Oliwy do ognia dolało przyjęcie dzień wcześniej przez Radę Najwyższą uchwały o wywieszaniu, obok flag państwowych, czerwonego „sztandaru zwycięstwa”. Prezydent Janukowycz nie spieszył się z podpisywaniem tej uchwały, czyli pozwalał tym samym rozstrzygać kwestię władzom lokalnym. I chociaż Lwowska Rada Obwodowa pospieszyła z uchwaleniem zakazu używania na terytorium obwodu symboliki komunistycznej, 9 maja postanowienia pod pomnikiem Chwały nie przestrzegano.
Dwudziestego drugiego czerwca – w rocznicę wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej – wielu spodziewało się kontynuacji wydarzeń lwowskich. Jednak zapał osób żądnych ulicznych przepychanek ostudził sam prezydent, oznajmiając niedwuznacznie, że starć 22 czerwca być nie powinno. Ponieważ rzeczywiście żadnych starć ulicznych nie było, można ten fakt uznać za pośredni dowód, że wydarzenia z 9 maja we Lwowie były zaplanowaną prowokacją. Ponadto oficjalny Kijów zrozumiał, że szafując obrazem „faszystowskiego” Lwowa, należy zachować ostrożność. W ten schemat interpretacyjny wpasowuje się decyzja Trybunału Konstytucyjnego z 17 czerwca 2011 roku, mówiąca, że podpisany wcześniej przez Janukowycza dekret o wywieszaniu na budynkach państwowych „czerwonego sztandaru zwycięstwa” jest niezgodny z konstytucją.
W centralnym dla pamięci symbolicznej problemie lansowanym przez poprzedniego prezydenta, czyli w kwestii uznania przez społeczność międzynarodową Wielkiego Głodu lat 1932–1933 za „holokaust narodu ukraińskiego”, Janukowycz także wyraźnie zaznaczył zmianę polityki. Występując krótko po wyborze na urząd prezydenta, oznajmił w Europarlamencie, że nie uważa Wielkiego Głodu za „holokaust narodu ukraińskiego”. Chociaż w przeddzień jego wrześniowej wizyty w USA na oficjalnej stronie internetowej prezydenta ustanowiono rubrykę o Wielkim Głodzie (zlikwidowaną zaraz po zmianie władzy), nie zmieniło to nowej, oficjalnej oceny tego wydarzenia jako strasznej tragedii, wspólnej dla narodów ZSRR.
O losie jeszcze jednego dziedzictwa prezydenta Juszczenki – Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej (UIPN) – zadecydować miała reforma administracji. Wbrew obawom części sił narodowych Instytut został zachowany, jednak w zmienionej postaci. Można założyć, że pomogła mu przetrwać wspomniana wyżej jego dekoracyjność i całkowity brak realnego wpływu na politykę. Dekretem prezydenta Ukrainy z 9 grudnia 2010 roku „O optymalizacji systemu organów centralnych władzy wykonawczej” UIPN przestał być „centralnym organem władzy wykonawczej”. Zgodnie z tym dekretem, podpisanym tego samego dnia, Instytut został powołany na nowo, ale już jako „naukowo-badawcza instytucja budżetowa przy Radzie Ministrów Ukrainy”. Oznaczało to, że pracownicy UIPN utracili status „urzędników państwowych”, a ich liczba zmniejszyła się ze 105 do 70 (należy tu dodać, że za prezydenta Juszczenki spośród owych 105 etatów w Instytucie zajętych było zaledwie 45!).
Nowym dyrektorem Instytutu został historyk ukraińskiej rewolucji lat 1917–1921 i członek KC KPU Walerij Sołdatenko. W pierwszym wydaniu skromnego zbioru akademickiego Pamięć narodowa i historyczna istotę polityki historycznej pamięci Ukrainy określił on w sposób następujący: „Ukierunkowane, znormalizowane w kluczu konstytucyjno-prawnym, naukowo uzasadnione wysiłki państwa, skierowane na odkrycie, zachowanie, utwierdzenie w świadomości społecznej pamięci o najważniejszych dla stanowienia i działalności politycznej narodu wydarzeniach i procesach z przeszłości w interesach suwerennego budowania państwa i postępu cywilizacyjnego”[38].
Zacytowana kwiecista i mało czytelna formuła wyraża oczywistą trudność w zdefiniowaniu jakiejkolwiek ideologicznej treści nowej państwowej polityki pamięci. Faktycznie Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej musi funkcjonować w sytuacji konsekwentnego budowania coraz bardziej autorytarnego modelu zarządzania bez jakiejkolwiek zrozumiałej ideologicznej treści.
Rola głównego wichrzyciela nastawionej patriotycznie inteligencji była przewidziana nie dla Sołdatenki, ale dla nowego ministra oświaty, byłego szefa administracji prezydenta Kuczmy, znanego ze swoich niepoprawnych wypowiedzi o języku ukraińskim i Galicjanach, a także niewyjaśnionej do końca roli w historii wykradzenia dokumentów z archiwów ukraińskich – doktora nauk historycznych Dmytra Tabacznyka. Swoją rolę Tabacznyk odegrał doskonale. Od razu podpisał wiele rozporządzeń, przyjętych przez ŚMP oraz opinię publiczną jako zwalczanie języka ukraińskiego. Wystąpił on również z inicjatywą „odpolitycznienia” podręczników szkolnych do historii i uzgodnienia ich treści z Rosją. „Odpolitycznienie” zaczął od podręcznika Wiktora Mysana do historii Ukrainy dla klasy 5 (czyli przeznaczonego dla dziesięcioletnich uczniów), z którego od 1 września 2010 roku zniknęły wzmianki o pomarańczowej rewolucji, sformułowanie „sztuczny Wielki Głód” i fraza o tym, że w latach 1939–1941 władza radziecka „rozprawiała się z patriotami” w Galicji.
W przeddzień roku szkolnego 2011/2012 ministerstwo Tabacznyka wydało nowy podręcznik do historii Ukrainy ХХ wieku. Wbrew oczekiwaniom podręcznik ten nie proponował nowego schematu wyjaśniającego i nie stał się ani przywróceniem sowieckiej narracji, ani „wdrożeniem rosyjskiej wizji historii”. Właściwe byłoby nazwanie go kompromisową wersją narracji narodowej z akcentami neosowieckimi[39]. Na przykład w opisie sowieckiego ruchu partyzanckiego czasów drugiej wojny światowej zauważono, że był on „inicjowany przez sam naród, internacjonalistyczny w swoim składzie” (s. 48), a w wykładzie historii powojennego nacjonalistycznego podziemia, na odwrót, podkreśla się, że nie cieszyło się ono masowym wsparciem na Zachodniej Ukrainie (s. 55). Autorzy podręcznika uznali za słuszne zauważyć, że „większość obywateli USRR przyjmowała reżim sowiecki jako naturalny i w sposób oczywisty utożsamiała się z nim (s. 170), a trzy portrety biograficzne sowieckich działaczy państwowych (Petra Szełesta, Leonida Breżniewa i Wołodymyra Szczerbickiego) sąsiadują z trzema portretami dysydentów (Łewka Łukjanenka, Wasyla Stusa i Wiaczesława Czornowoła).
Pomarańczowa rewolucja w podręczniku wspomniana jest jako „akcja protestu opozycji”, która prawie całkowicie „sparaliżowała działalność centralnych organów władzy wykonawczej” (s. 253). Zimą tego samego roku prezydent Janukowycz wydał dekret o skasowaniu święta 22 listopada, Dnia Wolności – daty początku pomarańczowej rewolucji (ze świętowania tego dnia faktycznie zrezygnował sam Juszczenko w ostatnich latach swojej prezydentury).
Ogólnie swoimi działaniami (a jeszcze bardziej swoją retoryką) minister Tabacznyk, tak samo jak i nowa władza w ogóle, sprzyja pojawieniu się u znacznej większości społeczeństwa poczucia zagrożenia dla ukraińskiej tożsamości kulturowej i narodowej, choć podobne odczucia wywoływało także wiele inicjatyw Juszczenki. Inicjatywy nowej władzy sprzyjają mało ciekawej intelektualnie i głęboko nieproduktywnej opozycji, „historia narodowa – historia zdenacjonalizowana”, przy której w przestrzeni publicznej pozostaje zbyt mało miejsca dla historiografii krytycznej. Przestrzeń publiczna okazuje się podzielona między zwolenników narodowej i sowieckiej (obie nazwy są umowne) narracji, z coraz bardziej zauważalną dominacją postaci radykalnych po obu stronach.
Przedsięwzięcia nowej władzy w dziedzinie polityki symbolicznej nie dorównują „wielokierunkowości” czasów Kuczmy, ale nie są też konsekwentnym „odrzuceniem” działań podejmowanych przez Juszczenkę. Ambicje unifikacyjne nowej polityki pozbawione są jasnej i powszechnie zrozumiałej podstawy ideologicznej, opierają się wyłącznie na interesach biznesowych. Pojawiające się od czasu do czasu próby ponownego zagrania kartą różnic regionalnych odzwierciedlają brak myślenia strategicznego o problemach pamięci i ideologii.
*
Na Ukrainie postsowieckiej w ciągu dwudziestu lat niepodległości nie ukształtowała się jednolita historyczna narracja narodowa. Jej brak prowadzi, zwłaszcza na szczeblu ogólnopaństwowym, do prób połączenia tego, co jest niemożliwe, jak choćby ujęcie historii podziemia sowieckiego i nacjonalistycznego w kontekście „jedności narodowej podczas wojny”. Różne wizje przeszłości współistnieją, konkurują i wzajemnie na siebie oddziałują. Pozycję kluczową zachowuje lekko zmodyfikowany schemat sowiecki i narracja nacjonalistyczna, przy czym ta ostatnia w wielu wypadkach, ale nie wyłącznie, opiera się na pamięci historycznej Ukraińców Galicji Wschodniej i Wołynia.
Ukształtowany w kraju zbawienny pluralizm pamięci funkcjonuje nie tyle jako przestrzeń dialogu, ile jako zamknięte w sobie i dość agresywne narracje, które współistnieją dlatego, że nie mogą unicestwić konkurenta. Każda z nich – zarówno nacjonalistyczna, jak i sowiecka – unika pytań o własną odpowiedzialność za pogromy, represje lub operacje karne. Odpowiedzialność za wszystkie okrucieństwa i zbrodnie przerzucana jest na siły zewnętrzne: Kreml, NKWD, polskie podziemie, nazistów. Co więcej, zwolennicy obu podstawowych wizji przeszłości uważają, że są pokrzywdzeni przez państwo, pozbawieni niezbędnej troski i wsparcia, podczas gdy grupa przeciwna cieszy się zbyt wielkim zainteresowaniem ze strony władz.
Wątki historyczne występują na Ukrainie raczej jako instrument rozłamu niż konsensusu. W sytuacji, gdy programy społeczno-gospodarcze podstawowych sił politycznych są faktycznie identyczne, łatwo rozpoznawalne przez społeczeństwo tematy historyczne i językowe odgrywają rolę idealnego znacznika politycznego pluralizmu. Dlatego problematyka pomników czy praw weteranów z roku na rok jest aktualizowana wraz ze zbliżaniem się kampanii wyborczych, natomiast po ich zakończeniu następuje oczywisty spadek zainteresowania. Tym samym problematyka historyczna wydaje się zawsze aktualna, ponieważ oficjalny Kijów nie ma innego wyboru, jak tylko pozwolić na istnienie i rozwój stale odnawianych i umacnianych lokalnych wizji przeszłości.
Mniej lub bardziej uświadamiana przez władze linia zachowania nieokreśloności jako sposobu na uniknięcie konfliktu społecznego spowodowała brak konsekwencji i ostrożność inicjatyw państwowych w kwestii polityki pamięci. Wydarzenia pomarańczowej rewolucji z jednej strony pokazały potencjał mobilizacyjny postawy narodowej i haseł demokratycznych, a z drugiej maksymalnie zaostrzyły problem zróżnicowania regionów, który nie daje się zamknąć ani w formule jedności („połączenia”), ani w antagonistycznej wizji „dwóch Ukrain”.
Brak konsensusu społecznego dotyczącego prawie wszystkich problemów polityki historycznej z jednej strony przeszkadza w powstaniu ogólnoukraińskiej wizji przeszłości, ale z drugiej strony zapobiega jej jednoznacznemu zinstrumentalizowaniu. Pytanie, czy warto dążyć do kształtowania jednolitej narracji i czy należy poszerzać konsekwentnie przestrzeń pluralizmu, pozostaje na Ukrainie pytaniem retorycznym z powodu nieudolności państwa, braku myślenia strategicznego jego elit i siły tradycji lokalnych.
Przełożyła Jarosława Chrunik
[1] Artykuł ten jest podsumowaniem poprzednich moich publikacji o politykach pamięci na Ukrainie. Najważniejsze z nich to: Memory Wars in Post-Soviet Ukraine (1991–2010), [w:] Memory and Theory in Eastern Europe, U. Blacker, A. Etkind, J. Fedor (red.), London 2013, s. 233–254; Постсоветская Украина: политики памяти и поиски национального прошлого, [w:] Перед выбором. Будущее Украины в условиях системной дестабилизации, A. Gil, T. Stępnewski (red), Люблин–Львов–Киев 2013, s. 227–248; Történelemírás ukrán módra. Megjegyzések a hétköznapi valóság történeti alapú átrendezéséhez, [w:] UKRAJNA SZÍNEVÁLTOZÁSA 1991–2008: Politikai, gazdasági, kulturális és nemzetiségi attitűdök, C. Fedinec, V. Szereda (red), Pozsony 2009, s. 11–49.
[2] Spośród regionalnych wymiarów polityk pamięci na szczególną uwagę zasługuje: P. Rodgers, Nation, Region and History in Post-Communist Transitions. Identity Politics in Ukraine, 1991–2006. Stuttgart 2008; tenże, Understanding Regionalism and the Politics of Identity in Ukraine`s East ern Borderlands, „Nationalities Papers” 2006, t. 34, z. 2, s. 157–174. Przykład badania dyskursów tożsamości w mediach drukowanych: В. Кулик, Дискурс українських медій: ідентичності, ідеології, владні стосунки, Київ 2010. Ciekawy przykład analizy antropologicznej wizji przeszłości mieszkańców Odessy: T. Richardson, Kaleidoscopic Odessa. History and Place in Contemporary Ukraine, Toronto 2008. Próba analizy pamięci zbiorowej na przykładzie Lwowa: T. C. Amar, Different but the Same or the Same but Different? Public Memory of the Second World War in Post-Soviet Lviv, „Journal of Modern European History” 2011, t. 9, s. 373–396.
[3] R. Brubaker, Myths and Misconceptions in the Study of Nationalism, [w:] The State of the Nation: Ernest Gellner and the Theory of Nationalism, J. Hall (red.), Cambridge 1998, s. 272–306.
[4] Szczegółowo o roli historii w latach pieriestrojki, zob.: W. Jilge, Nationale Geschichtspolitik während der Zeit der Perestroika in der Ukraine’, [w:] Gegenerinnerung. Geschichte als politisches Argument im Transformationsprozess Ost-, Ostmittel- und Südosteuropas, H. Altrichter (red.), München 2006, s. 99–128; Г. Касьянов, Украина – 1990: «бои за историю», „Новое литературное обозрение” 2007, nr 1, s. 76–93.
[5] Analiza lwowskiego przemianowywania zob. Y. Hrytsak, Constructing a National City: The Case of L’viv’, [w:] Composing Urban History and the Construction of Civic Identities, J. Czapliczka, B. A. Rubel (red.), Washington–Baltimore 2003, s. 140–164.
[6] O sytuacji językowej na Ukrainie: Мовна політика та мовна ситуація в Україні. Аналіз і рекомендації, Ю. Бестерс-Ділгер (red.), Київ 2008; A. Hrycak, Institutional Legacies and Language Revival in Ukraine, [w:] Rebounding Identities. The Politics of Identity in Russia and Ukraine, D. Arel and B. A. Ruble (red.), Washington–Baltimore 2006, s. 62–88.
[7] V. Kulyk, Normalisation of Ambiguity: Policies and Discourses on Language Issues in Post-Soviet Ukraine, [w:] History, Language and Society in the Borderlands of Europe, B. Törnquist-Plewa (red.), Malmö 2006, s. 117–40; В. Кулык, Языковые идеологии в украинском политическом и интеллектуальном дискурсах, „Отечественные записки” 2007, nr 1, s. 296–315; tenże, Language Identity, Linguistic Diversity and Political Cleavages: Evidence from Ukraine, „Nations and Nationalism” 2011, t. 17, s. 627–648.
[8] Szczegółowo o obrazach drugiej wojny światowej zob.: W. Jilge, The Politics of History and the Second World War in Post-Communist Ukraine (1986/1991 – 2004/2005), „Jahrbücher für Geschichte Osteuropas” 2006, nr 1, s. 50–81; A. Portnow, [Pamięć o drugiej wojnie światowej i jej odmiany we współczesnej Ukrainie, „Pamięć i Sprawiedliwość. Pismo Instytutu Pamięci Narodowej” 2012, nr 1, s. 467–476].
[9] В. Еленский, Религия и формирование модерной украинской нации, „Отечественные записки” 2007, nr 1, s. 279.
[10] Cyt. za: А. Драбинко, Православие в посттоталитарной Украине (вехи истории), Киев 2002, s. 66.
[11] Analiza podręczników szkolnych: Шкільна історія очима істориків-науковців. Матеріали робочої наради моніторингу шкільних підручників з історії України, Н. Яковенко (red.), Київ 2008. O obrazie Polski w podręcznikach szkolnych Н. Яковенко, Польща та поляки в шкільних підручниках історії, або Відлуння давнього й недавнього минулого, [w:] Паралельний світ, Київ 2002, s. 366–379. O obrazie Rosji w podręcznikach ukraińskich zob.: A. Portnov, Terra hostica: la Russe dans les manuels scolaries d`historie ukrainiens, [w:] „Anatoli”. Dossier: Représentations du monde dans l`espace post-soviétique, Paris 2011, nr 2, s. 39–62.
[12] J.-P. Himka, The Basic Historical Identity Formations in Ukraine: A Typology, „Harvard Ukrainian Studies” 2006, t. 28 nr 1–4, s. 483–500.
[13] V. Kulyk, Politics of Ethnicity in Post-Soviet Ukraine: Beyond Brubaker, „Journal of Ukrainian Studies” 2001, t. 27, z. 1–2, s. 197–221.
[14] В. Кулык, Языковые идеологии, s. 308–309.
[15] В. Кравченко, Украина, империя, Россия…, [w:] Западные окраины Российской империи, M. Долбилов, А. Миллер (red.), Мoсква 2006, s. 487. Spod pióra Krawczenki wyszedł także analityczny przegląd historiografii ukraińskiej Perejasławskiej Rady 1654 r.: В. Кравченко, Концепції Переяслава в українській історіографії, [w:] Переяславська рада 1654 року (Історіографія та дослідження), Київ 2008, s. 463–523.
[16] В. Кравченко, Бой с тенью: советское прошлое в историческое памяти современного украинского общества, „Ab Imperio” 2004, nr 2, s. 348.
[17] Różnorodne teksty o Banderze i jego obrazach historycznych zebrane są w książce stanowiącej faktycznie antologię dyskusji intelektualnych po ukazaniu się dekretu Juszczenki: Страсті за Бандерою, Т. С. Амар, Я. Грицак (red.), Київ 2010.
[18] Pierwszy zwrócił na to uwagę Roman Serbyn: Боротьба за історичну пам’ять українського народу Київ 1995. Dostępne w Internecie: http://exlibris.org.ua/vvv/article-end.html (dostęp 6.12.2014).
[19] W. Jilge, The Politics of History and the Second World War in Post-Communist Ukraine, s. 73–74.
[20] Szczegółowo: A. Portnov, T. Portnova, Der Preis des Sieges. Der Krieg und die Konkurenz der Veteranen in der Ukraine, „Osteuropa” 2010, nr 5, s. 27–41.
[21] Незагоєна рана Волині, http://www.ji-magazine.lviv.ua/dyskusija/volyn/vidozva.htm.
[22] Dane z artykułu Bogumiły Berdychowskiej proponującej najpełniejszy opis ukraińskich dyskusji na temat rzezi wołyńskiej: В. Berdychowska, Ukraińcy wobec Wołynia, „Zeszyty Historyczne” 2003, s. 69. zob. także Ґ. Мотика, Друга світова війна в польсько-українських історичних дискусіях, „Україна Модерна” 2009, t. 4, s. 127–136.
[23] Podjęta przez autora niniejszego tekstu w kilku publikacjach internetowych próba zwrócenia uwagi na nieumiejętne i miejscami antysemickie reakcje w związku z 60-leciem masakry w Babim Jarze (2012) wywołała gniewne odpowiedzi, w tym pierwszego prezydenta Ukrainy Leonida Krawczuka o tym, że problem odpowiedzialnej refleksji na temat kolaboracji Ukraińców jest „dawno i definitywnie” zamknięty. Inni uczestnicy „polemiki” wypowiadali się o wiele bardziej prostolinijnie, na przykład, piętnując mnie jako „nieodpowiedzialnego quasi-liberała”. Zob.: А. Портнов, Про моральні та політичні смисли вибачення за історичні провини, http://zaxid.net/home/showSingleNews.do pro_moralni_ta_politichni_smisli_vibachennya_za_istorichni_provini&objectId=1240606; А. Портнов, Ще одна крапка над «і», або відповідь «безвідповідального квазіліберала», http://zaxid.net/home/showSingleNews.do?shhe_odna_krapka_nad_i_abo_vidpovid_bezvidpovidalnogo_kvaziliberala&objectId=1242067
[24] O stanie pomników żydowskiej przeszłości we współczesnej Galicji Wschodniej zob.: O. Bartov, Erased. Vanishing Traces of Jewish Galicia in Present-Day Ukraine, Princeton University Press 2007. Publikacja tej książki (później wydanej w języku ukraińskim) wywołała dyskusję z udziałem ukraińskich i zagranicznych badaczy. Zob. omówienie książki Bartowa w: „Україна Модерна” 2009, t. 4 (15): Пам’ять як поле змагань, s. 273–348 oraz w „Ab Imperio” 2010, nr 1, s. 120–153. 25 B. Harasymiw, Memoirs of the Second World War in Recent Ukrainian Election Campaigns, „Journal of Ukrainian Studies” 2007, t. 32, nr 1, s. 97–108.
[25] B. Harasymiw, Memoirs of the Second World War in Recent Ukrainian Election Campaigns, „Journal of Ukrainian Studies” 2007, t. 32, nr 1, s. 97–108.
[26] Wśród książek poświęconych pomarańczowej rewolucji wyróżniłbym A. Goujon, Révolutions politiques et identitaires en Ukraine et en Biélorussie (1988–2008), Paris 2009.
[27] Przede wszystkim zob. eseistykę Mykoły Riabczuka, Дві України: реальні межі, віртуальні війни, Київ 2003. Polski przekład: M. Riabczuk, Dwie Ukrainy, Wrocław 2004. Najpełniejszy opis ukraińskich dyskusji w związku z tezami Riabczuka zob.: O. Hnatiuk, Pożegnanie z imperium. Ukraińskie dyskusje o tożsamości, Lublin 2003.
[28] Cyt. za: В. Середа, Особливості репрезентації національно-історичних ідентичностей в офіційному дискурсі президентів України і Росії, „Соціологія: теорія, історія, маркетинг” 2006, nr 3, s. 191–212.
[29] Opis polityki państwowej upamiętnienia Wielkiego Głodu, zob. Г. Касьянов, Danse macabre. Голод 1932–1933 років у політиці, масовій свідомості та історіографії (1980-ті – початок 2000-х), Kиїв 2011; zob. także W. Jilge, Holodomor und Nation. Der Hunger im ukrainischen Geschichtsbild, „Osteuropa” 2004, nr 12, s. 147–163; J. Dietsch, Making Sense of Suffering. Holodomor and Holokaust in Ukrainian Historical Culture, Lund 2006.
[30] Закон України № 376–V Про Голодомор 1932–1933 років в Україні, 28.11.2006, http://www.president.gov.ua/documents/5280.html.
[31] Ogólnie na całej Ukrainie pod koniec prezydentury Juszczenki istniało nie mniej niż 400 miejsc pamięci poświęconych ofiarom Wielkiego Głodu. Większość to skromne krzyże na cmentarzach lub niewielkie monumenty (częściowo postawione przed dojściem Juszczenki do władzy), zob. próbę skatalogowania tych monumentów: Erinnerungsorte an den Holodomor 1932/33 in der Ukraine, A. Kaminsky (red.), Leipzig 2008.
[32] http://www.yuschenko.com.ua/ukr/present/News/3942.
[33][33] http://www.korrespondent/main/189377.
[34] Zgodnie z obserwacją Tanii Richardson jednoznaczne utożsamienie tego faktu z proimperialnymi sympatiami większości mieszkańców Odessy byłoby błędne. W swoim badaniu wykazuje ona, że wielu mieszkańców Odessy jednocześnie popiera państwowość ukraińską i postawienie pomnika Katarzyny: T. Richardson, Kaleidoscopic Odessa, s. 265.
[35] http://www.zaxid.net/newsru/2008/9/30/170016/
[36] http://www.korrespondent.net/main/208104.
[37] 2 sierpnia 2011 r. Wyższy Sąd Administracyjny Ukrainy podtrzymał decyzję donieckiego sądu. Kolegium Sędziów Wyższego Sądu Administracyjnego zgodziło się z formalnym argumentem o obywatelstwie obydwu odznaczonych i nie zadośćuczyniło skardze kasacyjnej na to postanowienie złożonej przez Wiktora Juszczenkę, syna głównodowodzącego Ukraińskiej Powstańczej Armii Romana Szuchewycza, Jurija, wnuka Stepana Bandery, Stepana, partii „Swoboda” oraz wielu zwykłych obywateli.
[38] Державотворчі та цивілізаційні здобутки українського народу. Національна та історична пам’ять, Зб. наукових праць, Вип. 1, Київ 2011, s. 26.
[39] О. І. Пометун, Н. М. Гупан, Історія України. Підручник для 11 класу загальноосвітніх навчальних закладів, Київ 2011. Analiza tego podręcznika zob.: А. Портнов, „Новый” учебник истории Украины как косметический ремонт „старого”, http://urokiistorii.ru/blogs/andrei-portnov/2379.
Odwieczne problemy rozdartych społeczeństw istniejących w przestrzeni “pomiędzy”, które nie były w stanie wykuć wystarczająco wcześnie swojej państwowości i świadomości.
Jeszcze dziesięciolecia Ukraina skazana będzie na wewnętrzne spory. I szybciej one wygasną wraz z nowymi pokoleniami aniżeli zostaną rozwiązane.
Ale dobrze poczytać artykuł pisany z innej perspektywy niż tylko polskiej, martyrologicznej. Zresztą w Polsce obraz Ukraińca coraz częściej zmienia się z rezuna w kolegę z pracy, ze szkoły. I dobrze.
Błogosławieni pokój czyniący….