Jesień 2024, nr 3

Zamów

Zawsze musi zostać choć mała tajemnica

Wiesław Myśliwski podczas uroczystości wręczenia Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Jana Parandowskiego za rok 2020 5 lipca 2021. Fot. Polski PEN Club / YouTube

Wiesław Myśliwski wie, że słowa mają swoją siłę. Wyczarowują przed nami wielkie sceny, dynamiczne i dramatyczne zarazem.

Laudacja dla Wiesława Myśliwskiego z okazji przyznania mu Nagrody Polskiego PEN Clubu im. Jana Parandowskiego 5 lipca 2021 r.

Trwa wojna, armia czerwona jest coraz bliżej. Z pałacu uciekają jego właściciele. Ta krótka informacja otwiera powieść z roku 1970 „Pałac”. Do opustoszałych pokoi wchodzi młody człowiek. Zaczyna błądzić, pałac zmienia się w labirynt, przybywa pokoi, korytarzy niby znanych, a jednak obcych, na ścianach wiszą zegary – odmierzają czas. W jednym odruchu wściekłości, gniewu, frustracji, zegar zostaje przez narratora rozbity. Czas linearny, a więc i czas historii zostaje zatrzymany. W pałacu-labiryncie pojawi się czas mityczny. W nim przeszłość i teraźniejszość splatają w jedno, krążą, jesteśmy wraz z narratorem-bohaterem w kole, w spirali czasu.

Od tej pory nic, co napisze Wiesław Myśliwski nie będzie się działo w świecie jednowymiarowym, w czasie wyłącznie linearnym.

Historia jest zawsze w tle. To jednoczy sandomierskie pejzaże z przestrzeniami starożytnego Rzymu. Tu chciałabym przywołać jedną ze scen „Widnokręgu”. Chłopiec jedzie furmanką z trumną ojca. Droga wiedzie spod Rybitw na wieś. W czasie tej jazdy przypomina mu się scena ze schodów wiodących do miasta. Na tych schodach zmęczony ojciec przystaje co chwila i opowiada mu bitwę pod Kannami. Opowieść rozgrywa się w czasie przeszłym i zarazem teraźniejszym. Historyczna bitwa ożywa, odbywa się na naszych, czytelnika oczach. W jednej scenie autor uruchamia trzy czasy, które zbiegają się w psychice w czas mityczny. Opowieść o natarciu wojsk Hannibala wprawia w ruch pejzaż, ten sprzed wieków i ten widziany ze schodów, na otwierającą się w dole łąkę. Autor zapisze: „Słowa rosną z nami, wytapiają się z naszych trosk, udręk, cierpień, łez”. Autor wie, że słowa mają swoją siłę. Wyczarowują przed nami wielkie sceny, dynamiczne i dramatyczne zarazem.

Mistrzostwo tej prozy polega na tym, że czas linearny stapia się z czasem mitycznym, świętym

Iwona Smolka

Udostępnij tekst

Tak w „Traktacie o łuskaniu fasoli”, jak i w „Uchu igielnym” pojawia się historia bliższa i bardziej odległa, stanowiąc warstwy dziejącego się w czasie teraźniejszym wielkiego spektaklu wyobraźni.

W czasie linearnym słuchamy rozwijających się, ogromnych monologów, traktatów metafizycznych, gdzie na przykład o kruchości istnienia mówi ciągnąca się przez cztery strony opowieść matki o tłuczeniu się talerzy, o długim życiu porcelanowego serwisu, o ułomnym trwaniu filiżanki. W czasie linearnym starszyna Iwan pilnujący rzeźni będzie snuł opowieść o kruchym sercu kobiet, o miłości matczynej, a stryj Władek będzie prawił o mowie grobów, które wszystko wiedzą o każdym mieszkańcu wsi.

Mistrzostwo tej prozy polega jednak i na tym, że czas linearny stapia się z czasem mitycznym, świętym. I tak wielka opowieść o szukaniu buta zgubionego po drodze do miasta staje się również, gdzieś, na bardzo odległym planie, opowieścią o powrocie Odysa. Zapisany trud podróży, mylenia się dróg, znikania znaków rozpoznawczych (była kapliczka, a teraz jej już nie ma) jest prawdziwy, boleśnie realistyczny, a zarazem symboliczny, przenoszący tę scenę w uniwersalny obraz straty, żalu, przeszłości, której nie można odzyskać.

W czasie mitycznym będą się przed nami rozwijać wielkie obrazy, bowiem siłą tego pisarstwa jest umiejętność zbudowania obrazu, który pozostanie w naszej pamięci. W nim zawiera się prawda ludzkiego losu. A o to przecież w tym pisarstwie chodzi i tę prawdę chce nam przekazać w swojej prozie Wiesław Myśliwski. Od pierwszej, debiutanckiej powieści to stanowi zasadniczą ideę.

Matka musi przenieść chorego synka przez dziewięć mostów. Kiedy opada z sił, idący za nią ojciec tłucze ją kijem po nogach, żeby nie przystawała. Za nimi idzie cała gromada wiejska. To scena z „Nagiego sadu”. Tam też, w tej debiutanckiej powieści z roku 1967, zobaczymy szaleńczą jazdę, kiedy ojciec wiozący syna ze szkoły do domu, na wieś, smaga batem konia, żeby biegł coraz prędzej. Realizm i symbolizm jednocześnie. Przedstawienie uczuć bez ich nazywania.

Wesprzyj Więź

W czasie świętym powtarzają się gesty, słowa, zachowania. Co tydzień stryjenka myje swoje piękne włosy i każdy, kto przeczyta „Widnokrąg”, będzie pamiętał ten obraz, w którym jest erotyka i czystość, namiętność i tajemnica. W każdej niemal powieści Wiesława Myśliwskiego razem z bohaterem-narratorem wpadamy w spiralę czasu. W niej zmarły może się spotkać z dorosłym synem, on młody ze sobą starym, stary łuskający fasolę ze śmiercią i z sobą, biedującym studentem kupującym kapelusz, on-autor, który przyjeżdża do opuszczonego dawno temu miasta ze sobą-uczniem przeżywającym pierwszą miłość. A wszystko opowiedziane językiem bogatym, plastycznym, sięgającym po stare, niemal zapomniane słowa, po to, by przywrócić im nowy blask.

To język tej prozy sprawia, że najdłuższe traktaty, na przykład przypowieść o kupowaniu kapelusza, o gatunku i rodzaju nakrycia głowy, czyta się z takim samym zainteresowaniem jak opowieść o pieczeniu ciasta zwanego topielcem. A smaczne to ciasto, oj, jakie smaczne, ale przepis na nie został przez autora ukryty. Zawsze musi zostać choć mała tajemnica. Pozostaje nam jakże smaczna, jakże treściwa, sycąca proza Wiesława Myśliwskiego.

Przeczytaj też: Myśliwski przypomina nam wszystkim, że w literaturze najważniejsza jest wolność, pisarska suwerenność

Podziel się

1
Wiadomość