Jesień 2024, nr 3

Zamów

„Przewóz” Andrzeja Stasiuka to nie jest sielska agroturystyka

Fragment okładki „Przewozu” Andrzeja Stasiuka. Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2021

Nasza opowieść o wojnie jest miastocentryczna i konspiracjocentryczna. Stasiuk pokazuje nam świat, do którego normalnie nie mamy wstępu.

Akcja „Przewozu” Andrzeja Stasiuka dzieje się w czerwcu 1941 roku, tuż przed agresją niemiecką na Związek Sowiecki, nad graniczną rzeką Bug. Książka ma dwóch głównych bohaterów: Lubkę, przewoźnika, który przeprawia łódką uciekinierów, głównie Żydów, na sowiecki brzeg, oraz Siwego, partyzanta z visem za paskiem. Z tym, że Siwy bardziej niż walką z Niemcami zajmuje się terroryzowaniem swoich. Niewiele różni się od bandyty, chociaż ma też swój honor plutonowego Wojska Polskiego.

Są bohaterowie poboczni: Dora i Maks, żydowskie rodzeństwo, które chce uciec przed Hitlerem do Stalina, partyzanci Młody, Wydra, Miętus i Stach, kobieta „podobna do Cyganki”, która zna się na ziołach, a u której mieszka Lubko. Intryga rozgrywa się pomiędzy tymi kilkorgiem. To historia kameralna, chociaż wielka wojna stale czai się w tle.

Miejsce akcji Stasiuk wybrał nieprzypadkowo. To rodzinne strony jego ojca i miejsce, w którym pisarz jako chłopiec spędzał u dziadków wakacje. Tam po raz pierwszy upił się do nieprzytomności, tam po raz pierwszy dotknął dziewczęcego ciała i tam po raz pierwszy zetknął się z bezinteresowną przemocą.

Ojciec na stare lata zupełnie stracił pamięć, a syn próbuje tę pamięć odzyskać poprzez gest pisarskiej wyobraźni. Spośród 28 rozdziałów osiem to opowieści niefabularne, taki klasyczny Stasiuk typu „jadę i widzę”, gdzie pisarz wspomina dzieciństwo i opisuje swojego ojca wtedy i teraz. Ale pamięć utracona nie wróci. Syn już nie dowie się od ojca, gdzie Niemcy przerzucili przez rzekę most pontonowy.

Stasiuk powiedział, że pisał tę książkę bez planu. Nie miał rozrysowanej drabinki, co się kiedy i z kim dzieje. Powołał do życia bohaterów, a oni potem zaczęli żyć na własną rękę. To ma konsekwencje dla powieści.

Powieść to taka opowieść, w której stale pytamy, „co się zaraz wydarzy” i „co się stanie z głównym bohaterem”, z którym utożsamiamy siebie. Stasiuk we wszystkich swoich fabularnych przedsięwzięciach, od „Białego kruka” przez „Dziewięć” i „Taksim” dał wyraz temu, że w zasadzie nie wierzy w istnienie psychologii. Postaci jego fabuł nie mają złożonych motywacji, oczekiwań, potrzeb i emocji. Mężczyźni kierują się na przemian agresywnością, skłonnością do alkoholu i pożądaniem. Widzą „wypięty tyłek” i natychmiast przystępują do działania, kompletnie zamroczeni tym, co widzą. Tak jest i w „Przewozie”.

Wesprzyj Więź

Talent Stasiuka do zmysłowych opisów jest od dawna dobrze znany. O ile w jego dawniejszych książkach rządził wzrok, o tyle tutaj rządzi węch. Zapach kobiety, rzecznego mułu, brudnej derki, paprzącej się rany, słomy, krowiego gówna, wszystkie wonie wsi.

„Przewóz” jest opowieścią o wsi polskiej czasu wojny. To rzadkość. Nasza opowieść o wojnie jest miastocentryczna i konspiracjocentryczna. Tutaj Stasiuk pokazuje nam świat, do którego normalnie nie mamy wstępu. Nie jest to sielska agroturystyka. To dziki Wschód, na którym rządzi siła, spryt i żądza przetrwania.

Przeczytaj także: Andrzej Stasiuk, syn swego kraju

Podziel się

1
Wiadomość