Zima 2024, nr 4

Zamów

Zapomnieć i ocalić od zapomnienia

Obóz ONZ na granicy ze Strefą Gazy, 1967. Fot. Wikimedia Commons

Książka Iljasa Churiego nie daje odpowiedzi na pytanie, jak opowiadać o traumie, ale uświadamia, że w tym zakresie problem z językiem dotyka nawet najlepszych. W Liddzie, jak mówi jedna z bohaterek powieści, język po prostu się skończył.

Iljas Churi, Dzieci getta. Mam na imię Adam, tłum. Hanna Jankowska, Karakter, Kraków 2021, 360 s.

Z Palestyny pamiętam opowieści. Te znajomych, snute przy herbacie i oblepiającej palce baklawie, i te zupełnie obcych ludzi: lokalnych aktywistów, kierowców taksówek, Beduinów. Cieniutkie strużki opowieści splatają się w mojej głowie i finalnie łączą w jeden strumień żalu i rozgoryczenia. Zakończonego zwykle prośbą: opowiadaj naszą historię dalej, niech świat pamięta, że istniejemy. A ja, podobnie jak Adam, bohater książki Iljasa Churiego, nie czuję się dobrą kronikarką tych opowieści. Moje koślawe zdania, raz zbyt egzaltowane i pretensjonalne, innym razem zbyt trywialne, nie dotykają istoty bliskowschodnich problemów, co najwyżej ledwie je sygnalizują. Iljas Churi w Dzieciach getta nie tylko nie daje prostej recepty na to, jak o krzywdzie Palestyńczyków opowiadać. Z targających narratorem wątpliwości, czyni leitmotiv swojej powieści.

Pamięć popękana i pełna szczelin

Adam Dannun jest Palestyńczykiem. Niektórzy nazwaliby go pewnie zasymilowanym izraelskim Arabem, jeszcze inni – po prostu Izraelczykiem. Tożsamość Adama jest płynna, a pamięć o własnej historii – popękana i pełna szczelin. Biograficzne luki zalepia więc zmyśloną tożsamością – podaje się za Żyda, syna ocaleńców z warszawskiego getta. W rzeczywistości jest dzieckiem innego getta – utworzonego w 1948 r. przez izraelskie wojsko w palestyńskim mieście Lidda.

Poznajemy go, kiedy po rozstaniu z miłością życia i opuszczeniu Izraela odnalazł pozorny spokój jako sprzedawca falafeli w jednym z nowojorskich barów. Żyje na uboczu, unika zaangażowania w nowe relacje, nawet kiedy na horyzoncie pojawia się perspektywa związku z zauroczoną nim studentką. Jest już u schyłku życia, a jako ostatni cel wyznaczył sobie napisanie powieści: na wpół baśniowej historii o średniowiecznym jemeńskim poecie Waddahu al-Jamanie. Pomysł ten jednak porzuca na rzecz nowego projektu, próby udokumentowania zbrodni dokonanych w 1948 r. na mieszkańcach Liddy: marszu śmierci, kiedy to niemal wszyscy, kobiety, mężczyźni i dzieci, wypędzeni zostali na pustynię, masakry ludności cywilnej i ostatecznie utworzenia getta dla garstki pozostałych w Liddzie mieszkańców. Masakra dokonała się w mieście, wypędzeni mieli za cel dotrzeć do miejsc, które pozostały palestyńskie. Churi nie skupia się w ogóle na chronologii czy ciągu przyczynowo-skutkowym zdarzeń, ale z tego, co pisze, wynika raczej, że marsz śmierci miał być „szansą” dla mieszkańców na „dobrowolne” opuszczenie miasta, tyle że wielu wygnanych ginęło na pustyni z wycieńczenia.

Opowieść snuta przez bohatera jest jak próba złożenia roztrzaskanego lustra, żeby w odłamkach szkła wreszcie zobaczyć własną twarz

Dorota Grabek

Udostępnij tekst

Powieść Iljasa Churiego nie jest jednak zobiektywizowaną historyczną narracją ani nawet książką wspomnieniową ocaleńca. Bohater zszywa swoją historię ze skrawków zwykle cudzych wspomnień. Opowieść snuta przez Adama jest jak próba złożenia roztrzaskanego lustra, żeby w odłamkach szkła wreszcie zobaczyć własną twarz. Proces opowiadania i poznawania siebie poprzez snucie opowieści jest tu równie istotny jak sama historia.

To nie pierwszy raz, kiedy Churi, rozliczając się z tragiczną historią Bliskiego Wschodu, oddaje głos narratorowi, który na oczach czytelnika układa opowieść z zaledwie okruchów pamięci. W jego poprzedniej przetłumaczonej na język polski powieści Jalo, wydanej również przez wydawnictwo Karakter, głównego bohatera poznajemy w areszcie: oskarżony o popełnienie kilku przestępstw, nie może się bronić, bo sam nie pamięta swojej przeszłości. W strumieniu świadomości, będącym nieustannym procesem przypominania i kwestionowania własnych wspomnień, Jalo stopniowo odkrywa historię, której tłem jest libańska wojna domowa.

Nie inaczej wygląda struktura Dzieci getta. Książka ta to swojego rodzaju brudnopis Adama, zawierający szkic nigdy nienapisanej powieści o Waddahu al-Jamanie, ale przede wszystkim mozaikowy zapis wspomnień bohatera, w większości zapośredniczonych przez opowieści jego matki: fragmentaryczne, niepełne, przypadkiem podsłuchane. Adam pozwala swoim myślom swobodnie płynąć, nie szczędzi dygresji, rozważań nad samą istotą pamięci i spisywania historii – wszak jest to tylko brudnopis, który ma nigdy nie trafić w ręce czytelnika. Narracja Adama zapętla się, zatacza koła, czasem gubi wątek, żeby kontynuować go w zupełnie innym miejscu. To dość trudna, ale też niezwykle satysfakcjonująca, wielowymiarowa lektura.

Podwójne opowiadanie, podwójne milczenie

Zapewne celowym paradoksem Dzieci getta jest to, że ta przegadana powieść, spisana w konwencji strumienia świadomości, w dużej mierze jest książką o milczeniu. I to o milczeniu potraktowanym dwojako. Z jednej strony jest to narzucone przez zwycięzcę milczenie przegranego, bo historię zawsze piszą wygrani. Z drugiej – milczenie z wyboru. Albo może też narzucone, ale przez zupełnie inny czynnik. Jest to milczenie ofiary, które samo w sobie jest niemą opowieścią, bo mówienie jawi się nie jako uzdrowienie, ale rozdrapywanie ran.

Milczenie jest udziałem Adama, jego matki i przyjaciela z dzieciństwa, Mamuna, wreszcie – wielkim milczącym jest alegoryczna postać jemeńskiego poety Waddaha al-Jamana, który umiera nie wypowiedziawszy słowa, a wraz z nim pochowana zostaje jego historia. Każdy z bohaterów po cichu niesie brzemię, które chociaż często podobne, nie jednoczy go z innymi, tylko izoluje.

Rewersem milczenia jest u Churiego rzecz jasna opowiadanie – również dwojakie, bo z jednej strony terapeutyczne, żeby zapomnieć, a z drugiej – żeby ocalić od zapomnienia. Istotną warstwą książki Churiego są metarozważania nad sensem, ale też formą opowiadania. Adam, szukając własnej drogi do opowiedzenia historii Liddy, odrzuca konwencję alegorycznej opowieści o Waddahu, którego życie miałoby symbolizować los Palestyńczyków. Polemizuje z historykami, zarzucając im, że dokumenty źródłowe są dla nich ważniejsze niż świadectwo jednostki. Ale sam uważa, żeby nie wpaść w sidła nadmiernego patosu i czułostkowości. Wreszcie – pyta o sens opowiadania historii. Nie są to rozważania zawieszone w próżni. Churi przywołuje czołowych myślicieli świata arabskiego, jego wielkich narratorów. W licznych dygresjach Adam Dannun odnosi się m.in. do myśli palestyńskiego poety Mahmuda Darwisza, autora Orientalizmu Edwarda Saida, pisarza Emila Habibiego czy wreszcie – samego Iljasa Churiego.

Churiemu udało się stworzyć książkę pełną empatii i humanistycznej wrażliwości. Chyba właśnie przez ciągłe zadawanie pytań, podawanie w wątpliwość różnych metod narracji, polemizowanie i mierzenie się z ograniczeniami narzuconymi przez język udaje mu się dotrzeć tak głęboko.

Dzieci getta przywodzą momentami na myśl Głód Martína Caparrósa. W liczącym ponad 700 stron reportażu Caparrós mierzy się z problemem głodu na świecie, regularnie przerywając reporterski wywód strumieniem świadomości, powtarzanymi jak mantra retorycznymi pytaniami o kondycję świata. Dokumentując ludzkie cierpienie, sam dotarł do własnych granic – zarówno w warstwie emocjonalnej, jak i językowej. Podobnie jest w przypadku Dzieci getta, chociaż tu, zamiast żaru i chęci zmieniania świata, wybrzmiewa głównie smutek i rezygnacja. Uświadomienie sobie własnych ograniczeń w kwestii opowiadania o traumie Palestyńczyków paradoksalnie najbardziej zbliża narratora do esencji – Churiemu najwięcej udaje się wyrazić właśnie przez to, że podczas nieustannego mierzenia się ze słowami Adam Dannun wielokrotnie jest gotów ogłosić kapitulację.

Nakba wciąż trwa

Churi, sam niegdyś zaangażowany w działania Organizacji Wyzwolenia Palestyny, uczestnik libańskiej wojny domowej, nie daje politycznych wskazówek, nie sili się też na stawianie diagnoz. Może z wyjątkiem jednej: Nakba* według narratora wciąż trwa, a opowieść, która nie znalazła jeszcze końca, nie może zostać spisana i zapomniana.

Dzieci getta to swoisty apel o stworzenie przestrzeni dla ofiar, o prawo Palestyńczyków do żałoby i swobodnej ekspresji tej żałoby: zarówno jeśli tą ekspresją będzie opowiadanie historii, jak i gdy będzie nią milczenie, które narrator uznaje za „wyraz godności i smutku”. Churi głosem Adama Dannuna krytykuje zmuszanie ofiar do dawania świadectwa w imię budowania palestyńskiej pamięci historycznej, ale także, rzecz jasna, odmawianie Palestyńczykom prawa do własnej narracji. I krytykuje głuchotę świata na to, co Palestyńczycy mają do powiedzenia, kiedy zdecydują się przemówić.

Najwięcej udaje się wyrazić właśnie przez to, że podczas nieustannego mierzenia się ze słowami narrator wielokrotnie jest gotów ogłosić kapitulację

Dorota Grabek

Udostępnij tekst

Analogie pomiędzy losami narodu palestyńskiego i żydowskiego są w książce Churiego czytelne już od początku, kiedy poznajemy pierwsze odłamki skomplikowanej tożsamości Adama – jest dzieckiem getta, sam jednak nie uważa za najważniejsze, którego getta. W opowieści Adama historie obu narodów są dwiema stronami tej samej monety. Co kluczowe, tekst ani przez chwilę nie nabiera wymowy antyizraelskiej. Churi nie przybiera tonu oskarżycielskiego, nie antagonizuje obu narodów, ale też nie ucieka się do chwytu, jakim byłoby porównanie Nakby do Holocaustu. I to bynajmniej nie dlatego, że palmę pierwszeństwa w cierpieniu oddaje narodowi żydowskiemu lub palestyńskiemu, ale dlatego, że stanowczo odrzuca porównywanie ze sobą cierpienia, a nade wszystko przyjmowanie kryterium ilościowego i manipulowanie w tym celu liczbami. „Ten, kto zabił człowieka, który nie popełnił zabójstwa i nie szerzył zgorszenia na ziemi, czyni tak, jakby zabił wszystkich ludzi” – mówi Koran, a Adam Dannun podpisuje się pod tymi słowami.

Who is the terrorist?

Wesprzyj Więź

Tragiczna historia zamienionej w cmentarz, a następnie otoczonej drutem kolczastym Liddy prosi się o epilog. Prawdopodobnie najgłośniej rozbrzmiewającym dziś na świecie głosem z Liddy jest hiphopowa grupa DAM. W swoich tekstach regularnie wykorzystuje ona metaforę współczesnego getta do opowiadania o problemach trapiących Palestyńczyków, ale też cały arabski świat. Międzynarodowy rozgłos przyniósł jej utwór Who is the terrorist?, bezkompromisowo rozliczający się z historią pisaną przez zwycięzców. Lider grupy, Tamer Nafar, jest też autorem częściowo autobiograficznego scenariusza filmu Junction 48, nakręconego w Liddzie, wyróżnionego m.in. na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie. Nie wiem, co o twórczości Tamera Nafara powiedziałby Adam Dannun, ale powinien docenić jedno – głos Liddy jest donośny, a grupa DAM nie prosi o przestrzeń do własnej narracji, ale bezkompromisowo tę przestrzeń wydziera.

* Z arabskiego „Katastrofa”. Arabski termin używany do określenia czystki etnicznej dokonanej na ludności palestyńskiej w 1948 r., która towarzyszyła powstawaniu Izraela. W szerszym kontekście termin używany jest też do opisu współczesnych prześladowań Palestyńczyków, przymusowych wysiedleń i okupacji Zachodniego Brzegu Jordanu oraz Strefy Gazy.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź” lato 2021.

Podziel się

Wiadomość