Problem nie pojawia się na etapie przydzielania księdza do takiego czy innego duszpasterstwa, tylko wcześniej, podczas dopuszczania go do święceń – mówi ks. Jacek Prusak SJ w wywiadzie dla miesięcznika „W drodze”.
W majowym numerze miesięcznika „W drodze” Katarzyna Kolska rozmawia z ks. Jackiem Prusakiem, kierownikiem Katedry Psychopatologii i Psychoprofilaktyki w Instytucie Psychologii Akademii Ignatianum, o mechanizmach nadużyć w zamkniętych duszpasterzach.
Pretekstem do rozmowy jest sprawa o. Pawła M., dominikanina, który jako duszpasterz akademicki w latach 1996-2000 miał stosować wobec wiernych przemoc fizyczną, psychiczną, duchową i seksualną. Ponadto po latach wewnątrzzakonnych sankcji, w 2011 i 2018 roku, miał dopuścić się gwałtu na zakonnicy – ujawniła to Paulina Guzik w reportażu „Dominikańska recydywa”. Ostatni zarzut jest nieprzedawniony, a sprawa trafiła do prokuratury 2 marca br. 30 marca dominikanie powołali niezależną komisję, kieruje nią Tomasz Terlikowski.
Zdaniem ks. Prusaka, żeby zrozumieć problem nadużyć, trzeba na niego spojrzeć „z trzech perspektyw równocześnie: osobowości lidera, czyli tak zwanego guru czy «charyzmatyka», osobowości osób, które weszły w orbitę jego oddziaływań, i dynamiki grupy, która zaistniała wokół lidera”. Jednocześnie „wiek nie ma tutaj decydującego znaczenia, ponieważ w takiej wspólnocie nie mówimy o relacji dorosły – dorosły, tylko o relacji dorosły obsadzony w roli autorytarnego rodzica z dorosłym, który jest od niego dziecięco zależny. Z takiej grupy trudno wyjść, zwłaszcza gdy wszystko jest okraszone aurą wyjątkowości i niepowtarzalności i kiedy wytworzyło się już tzw. myślenie grupowe”.
„Jednym z najczęstszych mechanizmów manipulacyjnych w przypadku nadużyć duchowych jest bombardowanie miłością, a więc schlebianie adeptowi i dowartościowywanie go, utwierdzanie w przekonaniu, że tylko w tej grupie będzie bezwarunkowo akceptowany i kochany. Skuteczność tej techniki opiera się na stworzeniu uczuciowej, ale dysfunkcyjnej zależności od lidera i grupy” – zaznacza psychoterapeuta.
„Co powinno zaniepokoić postronnego obserwatora?” – pyta Kolska. „Po pierwsze, autorytarna postawa lidera, który ma zawsze rację i nie dopuszcza dyskusji, a więc ma rzekomy monopol na prawdę. Po drugie to, że grupa zaczyna funkcjonować na zasadzie my versus oni, czyli my, zbawieni, versus oni, potępieni, albo my bliżej Boga versus przeciętni katolicy, którzy przychodzą raz w tygodniu do kościoła. Z tym powiązana jest presja na członków grupy, aby zerwali kontakty ze swoim środowiskiem rodzinnym i dotychczasową grupą społeczną. Po trzecie, zachowania, które są sygnałem alarmowym, takie jak nadużywanie zaufania czy przekraczanie granic w relacji duchowny – świecki pod pretekstem ofiarowywania siebie Bogu dla zbawienia świata, a więc kontrola seksualności, przymusowe praktyki oraz ingerencja w życie intymne ludzi i kontrola ich życia prywatnego. Wreszcie istotne są mechanizmy myślenia grupowego, przejawiające się tym, że nie wolno poddać krytyce naszego lidera ani naszej grupy, co się wiąże z bezkrytyczną autoidentyfikacją z nimi. Jeśli się z takimi oznakami spotykamy, to wtedy trzeba działać szybko, bo to oznacza, że już doszło do nadużyć” – odpowiada jezuita.
Ks. Prusak przyznaje też, że oczekiwanie, by wszyscy duszpasterze przechodzili terapię, jest nierealne. „Nawet terapeuci nie muszą przechodzić terapii, żeby wykonywać ten zawód. Ale z pewnością dobrze by było, gdyby duszpasterze mieli superwizorów, którzy nadzorowaliby ich pracę i kontrolowali to, co się dzieje w grupie” – mówi.
A czy sprawa Pawła M. zmieni styl duszpasterstwa w Polsce? „Mam nadzieję, że będzie nauczką dla nas wszystkich i doprowadzi do zmian proceduralnych, które zwiększą transparentność instytucji kościelnych oraz wdrożą mechanizmy związane z głębszą refleksją nad funkcjonowaniem naszych duszpasterstw” – stwierdza jezuita.
Duchowny polemizuje z poglądem, że duszpasterstwo zmieni zmniejszająca się liczba księży w Polsce. „Spadek liczby powołań może wpłynąć na ograniczenie oferty duszpasterskiej, ale nie może usprawiedliwiać spadku jej jakości. Problem nie pojawia się na etapie przydzielania księdza do takiego czy innego duszpasterstwa, tylko wcześniej, podczas dopuszczania go do święceń. Od początku musimy mówić o odpowiedniej formacji ludzkiej, a nie tylko zakonnej czy kapłańskiej i nie ulegać fascynacji «charyzmatycznymi» klerykami, po których w przyszłości można się wiele spodziewać. Na pewno nas zaskoczą, tylko że na gorsze!” – zastrzega.
DJ
Przeczytaj też: U dominikanów nie było superwizji, tylko struktura klerykalnej władzy
Oburzająca krytyka papiestwa.
Jakoś nie zauważyłam krytyki papiestwa. Czytałam oryginalny wywiad w magazynie „W Drodze”, który prenumeruje.
Papież tez jest człowiekiem i jako taki może popełniać błędy, wszak tez się spowiada… Często krytukujemy Kościół powodowani miłością, jak matka naponamijaca ukochane dziecko…
Superwizor= episkopos = biskup
Trudno o inne zrozumienie tekstu niż takie, że powinniśmy się czuć zaniepokojeni patrząc na nasz Episkopat i większość kleru.
Może jestem naiwna, ale wierze, ze zdecydowana większość księży to bardzo dobrzy duszpasterze, czego nie da sie powiedzec o polskich biskupach.
Jak trudno będzie zmienić mentalność polskich biskupów i części kleru może świadczyć fakt, ze prof Stefan Swiezawski (recenzent pracy doktorskiej ks Karola Wojtyły i Jego przyjaciel) pisał listy do Jana Pawła II zwracając uwagę na ogrom patologii w polskim KK, za co był krytykowany. Już przed wojna środowisko „Odrodzenia” (grupa katolików) próbowało proponować zmiany, np odprawianie Mszy Św w ojczystym języku. Z „Odrodzenia” wywodził się naczelny Tyg. Powszechnego Jerzy Turowicz jak tez prof Swiezawski. Oni tez byli krytykowani… Jak wiemy każda krytyka polskiego kościoła była traktowana jak atak na chrześcijaństwo. Obawiam się dopóki biskupi będą bezkarni nic się nie zmieni. Zauważmy, ze przestępstwa na tle seksualnym w Polsce ulegają przedawnieniu, dlatego biskupi „przeczekują i proszą o przeczekanie” jak trafnie określił postawę niektórych biskupów polskich Zbigniew Nosowski.
Pozwolę sobie nie zgodzić z tezą, iż prezbiterzy są Ok a biskupi nieOk. Problem jest głębszy i szerszy. Zaczyna się już w seminarium od poczucia wyjątkowości, wybraństwa i dążeniu do władzy tzw „rząd dusz”.
tu jest większość ludzi wierzących. Więc pytanie: kiedy ostatnio siostro / bracie, modliła/eś się za swojego biskupa i swoich duszpasterzy by byli wierni swojemu powołaniu. Bo jeśli krytykujesz i się za nich następnego dnia nie modlisz, to kiepsko… Obyś był domownikiem, a nie przechodniem. (ach, co za ciemnogród).
Ja modlę się nieustannie, ale Belial nie jest maszynką do załatwiania naszych próśb, prawda?
Wiem ze kosciol codziennie modli się za kaplanow.Tylko nie wiem czy jest wśród nas taka świadomość
A Prusak był kiedykolwiek duszpasterzem?