Jesień 2024, nr 3

Zamów

Ks. Halík: Reformy strukturalne Kościoła nie wystarczą

Ks. Tomáš Halík, Kraków, 2019. Fot. Adam Walanus / adamwalanus.pl

Potrzebujemy głębokiej odnowy teologii, duchowości i praktyki duszpasterskiej. Musimy odejść od wizerunku Boga, który kieruje teatrem świata jak reżyser i karze za grzechy – mówi ks. Tomáš Halík.

Ks. Tomáš Halík, jeden z najważniejszych współczesnych teologów, był dziś gościem obradującego w formule wideokonferencji wiosennego zebrania Centralnego Komitetu Katolików Niemieckich (ZdK).

W swoim wystąpieniu skupił się na kryzysie Kościoła, pandemii i wyzwaniach, przed którymi stoi chrześcijaństwo. Zwrócił uwagę, że na świecie „szerzą się przepełnione nienawiścią ideologie, które czerpią profity ze strachu: populizm, nacjonalizm, religijny fundamentalizm. Rozprzestrzeniają się też fake newsy, teorie spiskowe i apokaliptyczny lęk przed przyszłością”.

By Kościół mógł tym zjawiskom zaradzić, potrzebuje głębokich reform – uważa Halík. Teolog podkreślił, że potrzebny jest Kościół „niepodobny do twierdzy otoczonej wrogami”. Kościół musi być raczej „symbolem i skutecznym znakiem jedności, do której powołana jest cala ludzkość”. Musi wreszcie – tłumaczył wykładowca Uniwersytetu Karola w Pradze – przekroczyć dotychczasowe granice instytucjonalne i mentalne chrześcijaństwa, „z wiary chrześcijańskiej uczynić prawdziwy zaczyn świata, duchową siłę życia globalizacji”.

W ocenie duchownego Kościół powinien także, poza tradycyjnym duszpasterstwem parafialnym, otworzyć na duchowe towarzyszenie wszystkim poszukującym, np. w wojsku, w więzieniach, szpitalach i wyższych uczelniach. W tym kontekście – kontynuował Halík – potrzebne jest odmienione pojęcie Eucharystii, która nie będzie rozumiana jako nagroda, ale umocnienie dla słabych i poszukujących.

Czeski myśliciel zatrzymał się również nad pandemią koronawirusa. Jego zdaniem daje ona Kościołowi szanse do zastanowienia się nad prymitywnymi i chorobliwymi wizerunkami Boga. „Musimy odejść od Boga, który kieruje teatrem świata jak reżyser, który karze za grzechy poprzez pandemię. Czas koronawirusa to także kryzys lekkomyślnej pobożności” – zaznaczył.

Teolog ponadto podziękował Kościołowi w Niemczech za rozpoczęcie procesu reform Drogi Synodalnej. Przypomniał, że skandale wykorzystywania seksualnego małoletnich ujawniły zasadnicze problemy strukturalne Kościoła: stosunek między autorytetem i władzą, niewłaściwe relacje między duchownymi i świeckimi. Potrzebna jest jednak nie tylko reforma struktur instytucjonalnych i prawa kanonicznego. „Potrzebujemy głębokiej odnowy teologii, duchowości i praktyki duszpasterskiej” – stwierdził duchowny.

72-letni dziś ks. Halík przyjął święcenia kapłańskie tajnie w 1978 roku, przez długi czas działał w podziemiu. Blisko współpracował z ówczesnym arcybiskupem Pragi, kard. Františkiem Tomáškiem, oraz późniejszym prezydentem Czech Vaclavem Havlem.

Wesprzyj Więź

Jest laureatem Nagrody Templetona.

Przeczytaj też: Tylko zraniona wiara jest wiarygodna

KAI, DJ

Podziel się

6
Wiadomość

A czy przypadkiem to nie jest tak, że obraz Boga karzącego został już całkowicie zapomniany, usunięty gdzieś na margines naszej religijności. Czy nie na tym polega naiwność i uproszczenie obrazu Boga, że dzisiaj przypowieść o synu marnotrawnym już nie jest odkryciem, już nie zaskakuje jej zakończenie. Nie potrafię sobie przypomnieć dobrej homilii o piekle, potępieniu.Skoro brakuje pogłębionej refleksji to obraz Boga musi być przesłodzony i uproszczony .

~ Czeslaw: Zgadzam sie z Panem, ze juz przestalo sie glosic karzacego Boga, ktory tylko czycha na kazde nasze potkniecie, zeby to zapisac w swoim kajeciku i nas sprawiedliwie ukarac gdy sie tylko nadarzy do tego okazja. Ale wg mnie to nie musi oznaczac upadku chrzescijanstwa. To jest dla mnie wejscie na nastepny, wyzszy poziom gry (next level): Pan Bog zaprasza nas do dojrzalego wspoluczestnictwa w tworzeniu jego Krolestwa. I to mi bardziej odpowiada.

Panie Konradzie każdą wypowiedź można sprowadzić do absurdu. Mnie się wydaje że pomijając taką prostą i podstawową prawdę że Bóg za zło karze a za dobro wynagradza robimy z kochającego i wymagającego Ojca takiego dobrotliwego dziadziusia, a to nie jest obraz Boga wyłaniający się z Pisma Świętego. No chyba że Stary i Nowy Testament pozostawiamy na bożych poziomach (levelach?) ale wtedy to my tworzymy obraz Boga a nie odczytujemy go w Objawieniu.

~ Czeslaw: Przepraszam, nie chcialem Pana urazic. Postaram sie lepiej wytlumaczyc moja mysl: brak Boga karzacego kazda duperele nie ewoluuje u mnie w obraz dobrotliwego dziadziusia. Wrecz przeciwnie – wiedzac, jak krotkie jest moje zycie na ziemi, staram sie w miare sil wspolpracowac z dzielem zbawienia. I chce to zaznaczyc: jest to duzo bardziej wymagajace jak tylko posluszne przestrzeganie przykazan. Ale to jest temat bardzo szeroki. Jak Pan chce, odezwe sie prywatnie.

Panie Konradzie, wydaje mi się, że obraz Boga jest kształtowany pod wpływem aktualnych wyobrażeń o człowieku (antropologia), relacjach w jakich żyjemy i chcemy żyć, potrzebach jakie mamy, pod wpływem wyobrażeń o relacjach w rodzinie, ustrojów państwowych, form władzy, życia społecznego itd. no i oczywiście też pod wpływem Biblii. Stawiam tylko pytanie czy świadomi tych uwarunkowań nie powinniśmy na ile potrafimy bronić się przed nimi przy odczytywaniu obrazu Boga obecnego w Objawieniu, tak by tego obrazu Boga nie „kroić” na własne doraźne potrzeby. Postawa, o której Pan pisze przypomina żydowską ideę tiqun , czyli współpracy z Bogiem w naprawianiu stworzenia. W sumie to Biblia zakazuje przedstawiania obrazu Boga i przedstawia Jezusa jako obraz Boga.

Szanowny Czesławie Bóg Karzący – sądzę to po lekturze polskich hierarchów i luminarzy katolickiej publicystyki – ma się w ideologii Kościoła Dorzecza Wisły całkiem dobrze.
Problem Czesławie jest slaba propagacja owej idei w dół koscielnej struktury . Istotnie nauczanie w parafiach nie jest tym tematem odpowiednio nasycone. Nie żeby szeregowy kler parafialny miał awersje do boskiej surowości. Przeciwnie chetnie sprawę podniesie, lecz mimo szczerej chęci, poza wyjątkami slabo to wychodzi. Po trosze wynika to z niezbyt bogatych możliwości umysłowych ksiezy rozrzuconych po parafiach. Jednak nie należy ich skreslać . Oni chcieliby spełnić Pana Czesława oczekiwanie na uroczystą zapowiedź srogiej kary dla tych co z rónych powodów nie zrealizowali wymagań Boga. Trudnością może tu być zwyczajny brak czasu, gdy realną misją kapłana powierzoną mu przez Kosciół jest wyrwanie od panstwa kolejnej 1/3 etatu kapelana w skarbówce, czy 2ha ziemi iwestycyjnej przy projektowanej drodze krajowej. Stąd też Panie Czesławie proszę o większą wyrozułość dla hierarchow polskiego kościoła. Oni myślę, szczerze współpragną z Panem w kwestii surowego karania grzeszników, tylko słabo to komunikują wiernym

Oj, sądząc po skali religijności neurotycznej (opartej na lęku) w naszym kraju, to obraz Boga karzącego jest całkiem mocno osadzony i nie trzeba nawet bezpośrednio mówić o piekle na kazaniach, choć mój wikary (typ kaznodziei z biczykiem) popełnił takowe w zeszłym roku. Panie Czesławie, myśli Pan, że ludzie nie przestrzegają przykazań, bo się Boga nie boją? Moim zdaniem jedną z przyczyn zasadniczych jest to, że paradoksalnie przyczynił się do tego ogromny lęk podparty dodatkowo niewłaściwymi relacjami z ludźmi. Wiadomo, że lęk przed Bogiem pojawił się zaraz po pierwszym grzechu. W pewnym momencie poziom lęku szybuje tak wysoko, że odrzuca się przyczyny tego lęku, a tym samym pośrednio Boga. Jakoś przyglądając się historii nie widać, że straszenie wiecznym potępieniem odwodziło ludzi od popełniania zła. Nie uchroniło przed ateizmem. Śmiem nawet twierdzić, że jedną z przyczyn chociażby libertynizmu był właśnie obraz Boga bardzo surowego wręcz sadystycznego. Jako swoiste (dość toksyczne) antidotum skręcono z rozmachem w przeciwnym kierunku.
Co do wspomnianej przypowieści – chce Pan, byśmy byli tak przerażeni, że zakończenie tej historii ma nas zaskoczyć? Wie Pan co, naprawdę wierzę i mam wielką nadzieję, że rzeczywiście zostaniemy kiedyś zaskoczeni, wpadniemy w zachwyt nad Bogiem i będziemy go wiecznie sławić (jak mówi Pismo Święte).

Myślę, że zachwycać się Bogiem można już teraz. Właściwie o przykazaniach to ja nie wspominałem, ale przykazania, jestem przekonany, są wyrazem miłości Boga do nas i one też są piękne. Tak naprawdę to uważam że jeśli Bóg jest Ojcem, któremu nie jest obojętne co robią, jak żyją Jego dzieci, to czasami też karze. Tylko że to my na ten obraz Boga nakładamy nasze wyobrażenia: sadysty, srogiego sędziego, kontrolera itd. Przecież przykazania Bóg nam dał żebyśmy mogli prowadzić szczęśliwe życie, a nie po to by żyć w strachu przed karą ( to jakieś wypaczenie wiary). Co do przypowieści to tak uważam. Zaskoczone były obie grupy słuchaczy, grzesznicy i celnicy oraz faryzeusze i uczeni w piśmie. Jeśli nas nie zaskakuje , to przestaje być dobrą nowiną.

~Czesław, To z jednej strony „zachwycać się Bogiem można już teraz”, a z drugiej storny „Nie potrafię sobie przypomnieć dobrej homilii o piekle, potępieniu.”?
Tak jak ~Dorota pisze nie mamy być lękliwymi, ubezwłasnowolnionymi i niepoczuwającymi się do odpowiedzialności za własne czyny niewolnikami, ale mamy być dziedzicami, wolnymi, współodpowiedzialnymi i wypełniający swoje powinności z miłości do Boga, a nie z lęku. Właśnie nadmiar homilii o piekle, potępieniu i wszelkich możliwych karach paraliżuje także tych co takie homilie wygłaszają
(i mam tu na myśli głównie biskupów i innych u władzy). Paraliżuje ich strach, który nie pozwala spojrzeć na swoje własne czyny, zaniedbania i upadki w prawdzie.

Znalazłem inspirujący fragment:”Synu mój nie lekceważ karcenia Pana, ani nie załamuj się gdy On napomina, Pan bowiem karci tego kogo kocha, chłoszcze zaś każdego którego przyjmuje za syna. Trwajcie, gdy jesteście karcenia, Bóg traktuje was jak synów. Jaki to bowiem syn, którego ojciec nie karci?” Hbr12,5-7.
W kwestii biskupów, to ich opieszałość w karaniu pedofili w sutannach raczej wskazuje, że prawdziwa troska o innych była im obca. Brak kary wynikał raczej z obojętności. Wydaje mi się, że piekło i potępienie wskazują że człowiek przez swoje wybory NAPRAWDĘ MOŻE nie być zbawiony, że Bóg traktuje nas poważnie i że to naprawdę nasz wybór.

„dzisiaj przypowieść o synu marnotrawnym już nie jest odkryciem, już nie zaskakuje jej zakończenie.” Naprawdę ? Sugeruję, aby zaczął Pan to teraz rozgryzać wcielając się w postać „dobrego syna”. Wszyscy powinniśmy, a wtedy zobaczymy, jak wiele roboty przed nami, i jak bardzo zaskakuje przesłanie tej przypowieści.

To jest odpowiedź na naszą nieprawdziwą wizję przeszłości, czyli nieco podkolorowane tu i ówdzie (z uzasadnionych względów) treści z DzA: pierwsi chrześcijanie – pierwotny Kościół – cudowna wspólnota ludzi zgodnych, kochających Boga i siebie nawzajem, żyjących w pokoju i harmonii. Bajki ! Ani wcześniej ani teraz ani pewnie w przyszłości nie będzie na Ziemi drugiego Raju, bo człowiek jest skażony grzechem pierworodnym (tak to górnolotnie można przedstawić). Wszyscy, którzy uwierzyli, są w drodze. Staramy się, bardziej czy mniej, ale błądzimy i upadamy. P.S. W jednym z filmów dokumentalnych pewien historyk wspomniał, że kary w tych nowych wspólnotach chrześcijańskich w Jerozolimie już na samym niemalże początku za tego rodzaju czyny (nielojalność członków) były bardziej dotkliwe. Mówił nawet o karze śmierci. Ciekawe, czy to prawda. Może symbolicznie – wygnani, wykluczenie równało się śmierci cywilnej.

No tak, ale czy to nie znaczy że obraz Boga z przypowieści o synu marnotrawnym sprawdza się gdy opisujemy indywidualną relację człowieka z Bogiem, lecz gdy przechodzimy do wymiaru społecznego, jak w Dz5 , to czasami „przydaje się” ten Bóg karzący. (Jeśli z tymi zgonami Ananiasza i Safiry to taka literacka ściema to kamień z serca ).

Gdy opisujemy indywidualną relację człowieka z Bogiem bardziej przydaje się Hiob niż syn marnotrawny.

Bardzo cenię ks Halika. Jest to ks.służby dla drugiego. Warto go słuchać. Jak byłoby dobrze gdyby słuchali Go hierarchowie polscy . Mam wrażenie w Polsce istnieje Kościół każącego episkopatu, biskupa, zakonnika czy proboszcza. Miłosierdzie nie jest naiwnością i „cukierkowatością”. Jest darem ale wymaga uczciwości.