Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Co mają zrobić katolicy z kościelnym stanowiskiem o szczepionkach?

Zebranie episkopatu. Warszawa, 11 marca 2021. Fot. Episkopat.pl

Obawiam się, dokument ekspertów episkopatu wywoła niepotrzebne zamieszanie, którego i tak dużo.

Przeczytałem stanowisko przedstawiciela episkopatu (szefa komisji ds. bioetycznych) na temat szczepionek Johnson&Johnson i AstraZeneca, bo kilka osób napisało do mnie, że nie rozumieją „zawiłości” w tym dokumencie. I w sumie nie wiedzą, co mają robić.

Szczerze mówiąc, też nie mogę się w tym dokumencie odnaleźć. I nie wiem, co katolicy powinni robić: przyjmować szczepionki, kiedy nie mają wyboru, ale równocześnie mają mieć w sobie sprzeciw moralny? Jak pogodzić jedno z drugim? Przecież oznaką dobrego wyboru jest właśnie pokój serca, a nie rozdarcie.

Nie powinni się godzić na szczepienie tymi szczepionkami („są niestety – jak czytamy w stanowisku – oparte na technologii bazującej na komórkach pochodzących od abortowanych płodów”), ponieważ istnieją już inne? A kiedy ci katolicy mają i czy będą mieć wpływ na wybór określonej szczepionki? Zaczną dzielić włos na czworo i dociekać, czy aby czegoś nie zaniedbali w tym wyborze, może nie wyartykułowali swoich preferencji itd. A potem będą zamęczać spowiedników skrupułami…

Winy moralnej nie ponosi się także wtedy, gdy „korzystanie z tej szczepionki jest podyktowane przez prawdziwą konieczność czy obowiązek mający na celu ochronę życia i zdrowia osobistego lub bliźnich”. A czy istnieje „nieprawdziwa konieczność?”. Na czym ona miałaby polegać? Czy można dzisiaj być w jakikolwiek sposób zwolnionym z obowiązku, który chroni życie i i zdrowie bliźnich w takich przypadkach? Tak. Tylko wtedy, gdy człowiek zamuruje się gdzieś w bunkrze i nie będzie miał z nikim kontaktu przez kilka lat.

Wesprzyj Więź

Co mają zrobić z poniższym poleceniem katolicy? Przyjmować szczepienia, a równocześnie wychodzić na ulice? Bo pisanie listów to tylko jeden z przykładów protestu… Nie do pojęcia, rzeczywiście. „Osoby takie winny jednak – w możliwy dla nich sposób – manifestować swój stanowczy sprzeciw wobec wykorzystania materiału biologicznego mającego niemoralną genezę w produkcji tej szczepionki oraz dlatego, aby nie zostały uznane za popierające w sposób pośredni aborcję (na przykład pisząc listy sprzeciwu do instytucji sprowadzających lub dystrybuujących tę szczepionkę, czy też do przełożonych)”.

Obawiam się, że jeśli to stanowisko nie będzie przeredagowane w bardziej jasny sposób, wywoła niepotrzebne zamieszanie, którego i tak dużo.

Przeczytaj także: Lekceważenie pandemicznych zasad jest grzechem przeciwko miłości bliźniego

Podziel się

5
1
Wiadomość

Dokładnie tak. Wydolność umysłowa sukcesywnie człowieka spada po 40 stce. Gremium, o którym mowa, to panowie w większości blisko lub po 70 tce. Decyzje i oświadczenia w większości irracjonalne, niezgodne z duchem papieża Franciszka, który stawia dobro bliźniego, niezależnie od jego cech personalnych, na pierwszym miejscu, zgodnie zresztą z duchem Ewangelii. Mam wrażenie, że Kościół w Polsce jako instytucja już dawno lewituje w przestworzach. Katolicy, ja też, oczekiwaliby rozsądnego głosu w wielu sprawach, a tu najczęściej jest cisza, a jak już się odezwą, to tak jak tym razem. Cóż, jaki kraj taki Kościół.

Ale papież Franciszek już też po czterdziestce. A nawet po osiemdziesiątce. I co z tym zrobić skoro „wydolność umysłowa sukcesywnie człowieka spada po 40 stce”? Może „sukcesywnie spada”? No ale co ja tam wiem. Już jestem po pięćdziesiątce, więc już od ponad 10 lat sukcesywnie mi spada:)

Nie zamierzam się pytać biskupów by używać ich wątpliwej mądrości i jeszcze bardziej wątpliwej odwagi. Chciałbym się zapytać po to, by sprawdzić czy teoria moralna idzie w ich przypadku w parze z praktyką. Czy przypadkiem nie zaszczepili się tym, co teraz krytykują i czy zasłonią się typowym: „Ale to była nadzwyczajna sytuacja!”.

Cokolwiek biskupi nie zrobią to źle.
Jak są bardzo konkretni w wypowiedziach, to krytykuje się ich, że traktują dorosłych katolików jak dzieci, które trzeba prowadzić za rączkę. I oczywiście zaraz oskarżenie o klerykalizm.
Jak z kolei zostawiają jakąś kwestię do pewnego stopnia sumieniu i rozeznaniu konkretnego człowieka, to też źle, bo są nie jaśni i nie wiadomo o co im chodzi.

Sam fakt, że człowiek może totalnie uzależniać swoje ważne decyzje życiowe od ustaleń gremium starszych panów motywowanych własnymi korzyściami jest już wystarczająco przerażający. Gdyby wcześniej wydali jakieś orzeczenie to ktoś by podjął zupełnie inną decyzję tylko ze względu na ich nakazy? A gdy nakazy nastały po czasie decyzji to taka osoba wyraża smutek, żal, że zachowała się tak a nie inaczej i znając przyszłość postąpiła by inaczej?

Moim zdaniem różnica między dokumentem KEP, a watykańskim jest w rozłożeniu akcentów, a nie w treści. Oba mówią o moralnej podejrzaności szczepionek, oba nie popierają aborcji i się od niej odżegnują, oba zachęcają do szczepienia z powodu dobra wspólnego. Problem jest w tym, że dokument watykański w wydźwięku zachęca i pozwala, a polski – zapala żółtą lampkę i zachęca do ,,wyrażania sprzeciwu”.

Timing dokumentu też nie jest dobry, bo – jak zaznaczył autor artykułu – kto ma w tej chwili realnie wybór jaką szczepionką się zaszczepi? Nikt. A zatem moim zdaniem, choć prawdziwe, takie wezwania są przedwczesne i niestety rzeczywiście mogą zostać odebrane jako zniechęcające do szczepień.

Chętnie bym poznał zdanie autora. Czy wg niego korzystanie ze szczepionek będących „dalekim „owocem zabójstwa jest dopuszczalne czy nie? W mojej ocenie na zasadzie mniejszego zła tak. Mniejsze zło to jednak zło i o tym warto przypominać

W różnych powieściach filmach, maluje nam się obraz kapitana tonącego okrętu, do końca trzymającego ster. Załoga ratuje w pierwszej kolejności kobiety z dziećmi, potem starców, a na samym końcu schodzi sama z pokładu. Wciskany nam obrazek z gruntu jest fałszywy. rzeczywistość pokazuje, że z katastrof cało wychodzą zawodowcy, ci którzy rutyną potrafią stłumić emocje. Aby tego dokonać należy wytrwale ćwiczyć hipotetyczne elementy zagrożenia i sposoby ratowania się z opresji. Powiedzmy, że takimi twardzielami są nasi biskupi, prowadza więc nas na zielone pastwiska, czy komu się to podoba czy nie. Niewątpliwie są wytrwali w pewnych kwestiach, w innych już nieco mniej. Moje wątpliwości budzi kierunek w jakim szkolą by przetrwać, czy aby na pewno poprawnie definiują zagrożenia. Tutaj do głowy przychodzi mi powiedzenie – lepiej z mądrym zgubić, jak z głupim znaleźć.