Zbyt wiele energii zużywamy dziś w Kościele na spory o obrzędy, rytuały i tradycje. Powinniśmy raczej zmobilizować się do kształtowania umysłów, by we wspólnocie było więcej takich jak Dante.
„Im głębiej idziem w życie, coraz większa troska,
Coraz większa nas nęka obawa tej chwili,
Gdy wreszcie się ostatnia zasłona rozchyli:
Biedna ludzka komedia – okaże się boska”.
(Jan Lechoń, Na „Boskiej Komedii” dedykacja)
W czasie ziemskiej działalności Jezus wiele razy wędrował do Jerozolimy na święta. Ale ostatnia pielgrzymka, którą szczegółowo opisują wszyscy Ewangeliści, nabiera tempa w miarę zbliżania się do Świętego Miasta.
Życie naszego Pana przyspiesza także w liturgii wielkich dni. Po intensywnym nauczaniu Jego ziemska pielgrzymka w pewnym sensie kończy się, jednak On ją kontynuuje. W Składzie Apostolskim mówimy o Nim słowa: „narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion, zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa”.
Jeśli przyjmiemy perspektywę wiary, w której ludzie źli i przewrotni, szkodzący najpierw sobie, a w konsekwencji Kościołowi, są poddawani próbie czyśćca, a nawet ognia, to Dante może być i dziś najbardziej skutecznym reformatorem Kościoła
Pielgrzymowanie Chrystusa prowadzi przez piekło męki, wyrafinowane cierpienie i okrutne ukrzyżowanie. Katechizm Kościoła katolickiegouczy: „W swoim zbawczym zamyśle Bóg postanowił, aby Jego Syn nie tylko «umarł… za nasze grzechy» (1 Kor 15,3), lecz także by «zaznał śmierci», czyli poznał stan śmierci, stan rozdzielenia Jego duszy i Jego ciała między chwilą, w której oddał ducha na krzyżu, i chwilą, w której zmartwychwstał” (nr 624).
Chrystus zstępuje do piekieł, czyli Otchłani, by wyzwolić sprawiedliwych, którzy Go poprzedzali, na czele z Adamem i Ewą (por. KKK 633), co pięknie ilustrują wschodnie ikony Anastasis. Pielgrzymowanie Jezusa obejmuje zmartwychwstanie i wstąpienie do nieba, gdzie wstawia się za nami jako Pośrednik.
Dante to każdy z nas
Siedem wieków temu (14 września 1321 r.) umierał Durante Alighieri, którego współcześni nazwali Dantem. W swoim największym dziele „Komedii”, nazwanej przez G. Boccaccia „Boską Komedią”, Dante chce przekonać czytelników, że droga pielgrzymowania Chrystusa jest także drogą każdego człowieka.
To właśnie to genialne spojrzenie Poety na mysterium iniquitatis i mysterium salutis przypomniał pod koniec Wielkiego Postu papież Franciszek, publikując list apostolski „Candor lucis aeternae” („Blask wiecznego światła”, 25 marca 2021 r.). Boska Komedia jest opisem pielgrzymki w różnych wymiarach tego słowa: osobistym, wspólnotowym, kościelnym, historycznym. „Stanowi ona bowiem wzorzec każdej autentycznej podróży, w której ludzkość jest wezwana do opuszczenia tego, co Dante nazywa «trawnikiem, gdzie tak dziko żyłem» („Raj” XXII, 151), aby osiągnąć nowy stan, naznaczony harmonią, pokojem, szczęściem” („Candor lucis aeternae”, 1).
Podróż Dantego przez piekło i czyściec do nieba rozpoczyna się w nocy Wielkiego Piątku, 7 kwietnia lub 25 marca 1300 r., gdy papież Bonifacy VIII obwieścił światu pierwszy rok jubileuszowy. Już sam fakt wpisania wędrówki w dni Triduum Sacrum każe zwrócić uwagę na dantejskie wskazania. Dzień 25 marca był we Florencji, mieście narodzin Poety, początkiem roku ab Incarnatione, ale też uznawano go za dzień, w którym Bóg stworzył świat. Według tradycji tego dnia na krzyżu umarł Chrystus, zapoczątkowując „nowe stworzenie” (por. 2 Kor 5,17).
Prawdziwe świętowanie Paschy Pana to dostrzeżenie gwiazd na niebie nad Golgotą, gdy niebo się zaczerniło, ziemia zadrżała, a słońce zaćmiło
Dante gubi się w mrocznym lesie i rozpoczyna swoją wędrówkę od stwierdzenia: „Z prostego toru w naszych dni połowie / Wszedłem w las ciemny; jaka gęstwa dzika, / Jakie w tym lesie okropne pustkowie, / Żyjący język tego nie wypowie; / Wspomnienie gorzkie i zgrozą przenika, / Śmierć odeń gorzką nie więcej być może” („Boska Komedia”, „Piekło”, I,tłum. J. Korsak).
Mając ok. 35 lat, niemal jak Chrystus, florencki Poeta przebywa drogę, której nie nazywa jedynie „swoją”, ale „naszą”. W tej perspektywie każdy, kto czyta jego słowa o piekle, czyśćcu i niebie, może odnaleźć w nich siebie.
Ale pielgrzymka Dantego ma również znaczenie alegoryczne, ponieważ „Boska Komedia” jest „poematem świętym, nad którym niebo z ziemią pracowało” („Raj”, XXV, 1-2). To droga moralnego i religijnego katharsis, którą każdy musi przejść w drodze ku spełnieniu życia. Genialna myśl ojca języka włoskiego wyraża się w dostrzeżeniu głębokiego sensu w pielgrzymowaniu po ziemi, od grzechu do zbawienia. Dante prowadzi czytelnika tymi samymi drogami, które opowiada w czasie świąt paschalnych Biblia, szczególnie w noc Wigilii Paschalnej: od pierwszego nieposłuszeństwa grzechu, przez Morze Czerwone ku wolności w Chrystusie za cenę Jego krwi.
Dante to każdy z nas, dlatego św. Paweł VI pisał o nim: „Dante jest nasz! Nasz, chcemy powiedzieć: wiary katolickiej, bo cały tchnął miłością do Chrystusa; nasz, bo bardzo kochał Kościół, którego chwałę opiewał” (List apostolski „Altissimi cantus”, 6). W tym świetle nie przerażają nas przysłowiowe dantejskie sceny, bo „Boska Komedia” chce być – tłumaczy dalej papież – „nie tylko poetycko piękną i moralnie dobrą, ale zdolną do radykalnej przemiany człowieka, do przeprowadzenia go od nieładu do mądrości, od grzechu do świętości, od nędzy do szczęścia, od przerażającej kontemplacji miejsc piekielnych do uszczęśliwiającej kontemplacji raju”.
Towarzysze podróży Dantego to także postaci tłumaczące nasz los. Wergiliusz, łaciński poeta, uosabia rozumstarożytnych filozofów, zdolny doprowadzić każdego człowieka do ziemskiego szczęścia, zaś przez Beatrycze ujawnia się drugie skrzydło poznania – teologię i Bożą łaskę, która jest w stanie doprowadzić każdego człowieka do wiecznego szczęścia. Dlatego Wergiliusz dociera z Dantem tylko do „ziemskiego raju”, znajdującego się na końcu czyśćca, poprzez drogę cnót kardynalnych (roztropności, męstwa, wstrzemięźliwości i sprawiedliwości), ponieważ dalej, do „raju niebiańskiego” można pójść z Beatrycze jedynie drogą cnót teologalnych (wiary, nadziei i miłości).
Busola pragnień
Tegoroczne święta paschalne są znowu inne od tych, do których przywykliśmy w ostatnich dziesięcioleciach. Choć nabożeństwa odbywają się w kościołach przy większym niż rok temu udziale wiernych, to wielu czuje niedosyt z powodu norm sanitarnych, ograniczeń, a także ogólnego niepokoju, udzielającego się nie tylko wiernym świeckim, ale także duchownym. Tegoroczne świętowanie naznaczone jest znowu paradoksem czasu i przestrzeni, które tak bardzo zdają się nas ograniczać, a nawet uniemożliwiać realizowanie naszych pragnień i marzeń o Wielkanocy, że jeszcze bardziej brzmi w nas pytanie: czy można świętować bez znanych i tak bardzo drogich nam obrzędów? Jak nie stracić radości świętowania bez niektórych jego elementów zewnętrznych?
Z pomocą przychodzi nam znowu Dante, którego papież Franciszek nazywa „piewcą ludzkich pragnień”. Łaciński termin desiderium, czyli pragnienie, prowadzi do źródłosłowu, jakim jest inny wyraz: sidera – gwiazdy. Każda z trzech części „Boskiej Komedii”kończy się zachętą do spojrzenia w stronę gwiazd. Wychodząc z piekła Poeta stwierdza z przejęciem i tęsknotą: „Szliśmy bez przerwy, on pierwszy, ja drugi; / Przez otwór błysły niebios piękne smugi, / W końcu wychodząc, witaliśmy gwiazdy” („Piekło”, XXXIV), zaś opuszczając czyściec zapisał: „Wyszedłem z wody, przez jej treści zdrowe / Tak odnowiony jak rośliny nowe, / W gałązkach, w liściach nowych odnowione; / Gdy nie tu jeszcze koniec mojej jazdy, / Czysty i gotów wylecieć pod gwiazdy” („Czyściec”, XXXIII).
Chodzi zatem o patrzenie w gwiazdy, spoglądanie w niebo, szukanie takiej busoli, która jest zwrócona na Boga, będącego ich Stwórcą i Panem, a tak naprawdę potrzeba zwrócenia uwagi na cel wędrówki, nie tylko na samo pielgrzymowanie i jego różne formy. Wówczas dostrzeżemy, że ostatecznie to Bóg wyciąga do człowieka rękę swojego miłosierdzia i czeka, by chwyciła ją ludzka ręka wolności, uwikłana czasem w ciemności swoich niskich pragnień i zamiarów.
Prawdziwe świętowanie Paschy Pana to dostrzeżenie gwiazd na niebie nad Golgotą, gdy niebo się zaczerniło, ziemia zadrżała, a słońce – najjaśniejsza z gwiazd naszego układu planetarnego – się zaćmiło (por. Łk 23,44-45). Niezmarnowanie świętowania tego roku to przyjście na rozmowę z Panem leżącym w grobie, by jak Nikodem, w nocy, pod sklepieniem gwiazd opowiedzieć Mu o tym, że nie rozumiem, co to znaczy „narodzić się powtórnie” (por. J 3,3). Gdy zabraknie znowu niektórych zwyczajów, które tak bardzo przykuwały nasz wzrok w stronę ziemi, może wreszcie spojrzymy w stronę gwiazd, ku Bogu i Go zapragniemy. Za św. Augustynem Katechizm przypomina: „Modlitwa – czy zdajemy sobie z tego sprawę czy nie – jest spotkaniem Bożego i naszego pragnienia. Bóg pragnie, abyśmy Go pragnęli” (nr 2560).
Triduum Paschalne to dni wielkiej, duchowej wędrówki Chrystusa, która była, może być i z pewnością pozostanie inspiracją dla ludzi wszystkich czasów. Choć może jest nam dużo trudniej rozumieć Ewangelię niż ludziom czasów Dantego, bo dla nich była ona bardziej oczywista i jasna; choć nam jest dużo trudniej rozumieć samego Dantego niż ludziom średniowiecza, którzy – jak on – znali lepiej od nas myśl św. Augustyna, św. Tomasza z Akwinu czy Arystotelesa, nie powinno nas to przerażać. Papież Franciszek pociesza nas: „Nawet jeśli Dante jest człowiekiem swojej epoki i ma inną niż my wrażliwość na niektóre tematy, to jego humanizm jest wciąż aktualny i ważny, i z pewnością może być punktem odniesienia dla tego, co chcemy budować w naszych czasach” („Candor lucis aeternae”, nr 9).
Chrześcijański transhumanizm
Jest jeszcze jedna lekcja, płynąca z paschalnych wielkich dni, która wynika ze szczególnej ich interpretacji przez Dantego. To lekcja eklezjologii, pewnego rodzaju rozrachunku z Kościołem, którego członkowie potrzebują oczyszczenia, by móc stanąć przed Panem.
Kiedy zaglądamy na karty kolejnych pieśni dantejskiej „Komedii”, czasem ze zdziwieniem stwierdzamy, kogo i gdzie – w piekle, czyśćcu lub niebie – umieścił Poeta. Dante nie bał się surowo skarcić niejednego papieża, biskupów i kapłanów oraz samą instytucję Kościoła, której słudzy sprzeniewierzyli się powierzonej im misji. Papież Franciszek tak opisuje oceny florenckiego Mistrza: „[…] w prorocką misję Dantego wpisuje się również oskarżenie i krytyka wobec tych wiernych, czy to papieży, czy też zwykłych wiernych, którzy zdradzają swoją przynależność do Chrystusa i przekształcają Kościół w narzędzie służące prywatnym interesom, zapominając o duchu Błogosławieństw i miłosierdzia względem maluczkich i ubogich, a czyniąc bożka z władzy i bogactwa: «jakby kościelne dobra już nie były / dla tych, co prosząc, w Bożej są arendzie; / lecz by kochanki i bękarty tyły» („Raj” XXII, 82-84) („Candor lucis aeternae”, 3).
Gdy zabraknie niektórych zwyczajów, które tak bardzo przykuwały nasz wzrok w stronę ziemi, może wreszcie spojrzymy w stronę gwiazd, ku Bogu i Go zapragniemy
Dante nie poprzestaje jednak na krytyce, ale jest orędownikiem głębokiej, gruntownej i ewangelicznej odnowy Kościoła, który z piekła, przez czasową próbę czyśćca jest zaproszony do osiągnięcia chwały, na wzór swego Mistrza i Założyciela, Chrystusa. Już w XIV w. Poeta jako pierwszy używa terminu, który zawrotną karierę zrobi dopiero w połowie ostatniego stulecia. Kluczowym pojęciem w eklezjologii Dantego jest: transumanare, oznaczające oczyszczenie i przekroczenie, pokonanie limitów ludzkiej natury. Dla florenckiego Poety oznaczało ono takie odnowienie ludzkiej kondycji, by człowiek był w stanie stanąć przed samym Bogiem.
Św. Jan Paweł II tłumaczył to 30 maja 1985 r. w czasie otwarcia wystawy w Watykanie: „Taki był największy wysiłek Dantego: sprawić, aby ciężar tego, co ludzkie, nie zniszczył tego, co jest w nas boskie, ani by wielkość tego, co boskie, nie unicestwiła wartości tego, co ludzkie. Dlatego Poeta słusznie odczytał własne, osobiste koleje życia i koleje losu całej ludzkości w kluczu teologicznym: w tym celu uduchowił system planetarny, widział niebiosa jako uprzywilejowanych narratorów chwały Bożej, przepaści czyśćca i rajskie niebo zalał światłem”.
Jeśli przyjmiemy taką perspektywę wiary, w której ludzie źli i przewrotni, szkodzący najpierw sobie, a w konsekwencji Kościołowi, są poddawani próbie czyśćca, a nawet ognia, to Dante może być i dziś najbardziej skutecznym reformatorem Kościoła. Bez jasnego nazwania prawdziwego dobra i wskazania zła, a przede wszystkim jego autorów, wskazania katów i ofiar, nie da się wyjść z ciemnego lasu piekła. Bez rozrachunku z przeszłością, czy to osobistą, czy wspólnotową, będziemy się błąkać po czeluściach zła, które – choć zostało zwyciężone raz na zawsze przez Chrystusa – zdaje się czasem zaciemniać myślenie jego wyznawców.
Tamten szlachetny, chrześcijański transhumanizm Dantego każe zapytać o dzisiejszy, współczesny transhumanizm, który poprzez odkrycia technologiczne, biotechnologiczne, inżynierię genetyczną i eksperymenty na hybrydach próbuje ulepszać zdolności poznawcze i fizyczne człowieka, prowadząc go w nieznaną przyszłość gatunku ludzkiego. Tak wiele środków i mocy umysłów ludzkich poświęca się dziś dla poszukiwania na nowo owocu z drzewa życia, który dałby człowiekowi nieśmiertelność. Bez odniesienia do wartości, do kryteriów moralnych, te poszukiwania prędzej czy później obrócą się przeciwko człowiekowi. Jeśli ludziom Kościoła katolickiego zabraknie mocy do oczyszczenia go i wyjścia z piekła i czyśćca, w którym się znaleźli, kto wówczas, w epoce post-ludzkiej, obroni człowieka przed człowiekiem?
Egzamin z wiary
Obecny czas pokazuje, że zbyt wiele energii zużywamy na współczesne spory religijne o obrzędy, rytuały i tradycje. Powinniśmy raczej zmobilizować się do kształtowania umysłów, by we wspólnocie Kościoła było więcej takich jak Dante.
To prawda, że wiara wyraża się w liturgii, a liturgia pomaga nam rozumieć wiarę, jednak gdy brakuje właściwego przygotowania umysłów, gdy rozum jest uśpiony, a do głosu dochodzi jedynie potrzeba wypełnienia obrzędu, wówczas zamiast przekraczania ludzkich granic wierzący cofa się w kierunku myślenia i staje się podobny poganom. Ci nie patrzyli w gwiazdy, bo się ich po prostu bali. Ich umysły nie rozumiały, dlaczego to właśnie „miłość wprawia w ruch słońce i inne gwiazdy” („Raj”, XXXIII). Dlatego dla pogan krzyż jest głupstwem (por. 1 Kor 1,21-24), a o zmartwychwstaniu Chrystusa chcieli posłuchać innym razem (por. Dz 17,32).
Zanim Dante zobaczył Boga, musiał zdać egzamin przed św. Piotrem. Egzamin z wiary. Książę Apostołów mówi do Poety: „Mów, co jest wiara? Mów, chrześcijaninie”, na co ten dumnie odpowiada, przywołując list do Hebrajczyków (2,1): „Wiara jest treścią rzeczy spodziewanych, / A zaś wywodem rzeczy niewidzialnych. / To jej istota”.
Po czym dodaje, dlaczego wierzy, że to wszystko jest prawdą. Uzmysławia św. Piotrowi, że gwarantem tej prawdy jest istnienie Kościoła: „Gdy siałeś ziarno o głodzie i bosy, / Z niego winnica urosła bezmiernie, / Teraz, o zgrozo! Zamieniona w ciernie” („Raj”, XXIV). Jedynie ludzkie racje nie wyjaśnią i nie przyjmą, że winnica Kościoła stała się ogrodem cierpkich jagód. Rozum ożywiony wiarą to pojmie. Dlatego Dante to dobry autor na czas pandemii i kryzysu Kościoła.
Przeczytaj też: Wielkanoc w pustce