Jesień 2024, nr 3

Zamów

Rada, by biskup nie słuchał „ogona, czyli zbuntowanego człowieka świeckiego”, to dla nas policzek. List otwarty do abp. Gądeckiego

Abp Stanisław Gądecki. Poznań, kwiecień 2016. Fot. Episkopat.pl

Słowa księdza biskupa na ingresie nowego metropolity gdańskiego zabolały wiele osób, które wykonały ciężką pracę, dzięki której papież ukarał jego poprzednika.

Księże arcybiskupie,

gdy słowa padają w przestrzeni publicznej, ich odbiorcą staje się każdy, kto je usłyszał. Gdy słowa, które padły, budzą duże emocje i powodują reakcje, warto podzielić się nimi z tym, kto je wypowiedział, by miał świadomość, jak są odbierane. Gdy słowa te wypowiada biskup, uczciwą postawą jest się do nich odnieść szczerze i z szacunkiem.

To właśnie postanowiłem zrobić po ingresie abp. Tadeusza Wojdy do katedry oliwskiej i słowach, które ksiądz arcybiskup wypowiedział, składając życzenia nowemu metropolicie. Słowa, jak rozumiem, będące średniowiecznym cytatem, odczytywane podobno również choćby na krakowskim ingresie abp. Marka Jędraszewskiego kilka lat wcześniej. Słowa sprzed wieków, które w zależności od miejsca i kontekstu, nie brzmią za każdym razem tak samo: „Nie wypada abyś Ty, biskup, który jesteś głową, na czyjąś zgubę słuchał ogona, czyli zbuntowanego człowieka świeckiego, skoro Ty masz słuchać tylko Boga. Winieneś rządzić podwładnymi, a nie podlegać ich władzy, wszak zgodnie z porządkiem urodzenia, syn nie rządzi ojcem ani uczeń nauczycielem, żołnierz królem ani świecki biskupem”.

Czy przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski ma dla naszej diecezji, poobijanej, rozbitej i doświadczonej boleśnie przez poprzedniego metropolitę, jedynie nieadekwatne słowa ze średniowiecza?

Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski

Udostępnij tekst

Te słowa padły w diecezji, w której poprzedni arcybiskup, także dzięki odwadze, trosce i odpowiedzialnej postawie świeckich, zakończył swoje „rządy” w obliczu oskarżeń o zaniedbania wobec skrzywdzonych przez duchownych Kościoła gdańskiego, w niesławie i pośród kontrowersji.

Słowa te padły w sytuacji, gdy – jestem przekonany – wiele ważnych osób w polskim Kościele wiedziało już o wyniku zakończonego postępowania i decyzji Stolicy Apostolskiej odnośnie uznania winy i ukarania arcybiskupa Głódzia. Ogłoszono ją następnego dnia, jak rozumiem, by nie psuć atmosfery ingresu, natomiast w tym kontekście, w tych realiach, w obliczu potwierdzonych faktów i informacji zgłaszanych konsekwentnie przez świeckich – słowa o „ogonie” zabrzmiały wyjątkowo lekceważąco.

Zakładam, że nie taka była intencja, ale informuję o skutkach, o tym, że zabolało to i ubodło wiele osób, które wykonały ciężką pracę, dzięki której Ojciec Święty Franciszek mógł ukarać winnego.

Czy naprawdę wśród wszystkich słów, które przez wieki historii Kościoła padły na temat biskupów, nie było niczego bardziej adekwatnego? Nie było słów, które mogłyby wzbudzić otuchę, zamiast rozjuszać? Czy przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski ma dla naszej diecezji, poobijanej, rozbitej i doświadczonej boleśnie przez poprzedniego metropolitę, jedynie nieadekwatne słowa ze średniowiecza? Czy słowa św. Grzegorza o „ogonie” padły zamiast słów papieża Franciszka o postulacie synodalności? Czy ważniejsze są dziś słowa o władzy od słów o służbie?

„Szczerych należy chwalić za to, że starają się nie mówić nigdy nieprawdy, ale trzeba ich pouczać, ażeby czasami starali się przemilczeć prawdę” – te słowa wybrzmiały również dla wielu z nas jak policzek, jak pochwała postępowania, które przez ostatnie lata miało miejsce w naszej diecezji, gdy przemilczano i tuszowano wydarzenia i słowa, które nigdy wydarzyć się nie powinny. A milczenie pozwalało na to, by zło działo się nadal.

Po latach, gdy ludzie zastraszani, mobbingowani, zależni odważali się – choć w bardzo małej skali – mówić, zgłaszać, wyrażać swój sprzeciw wobec zła w Kościele, padły w Oliwie słowa, od których zabolało serce, które były nieprawdopodobnie na miejscu. Bo ma znaczenie czas i miejsce, w którym dane słowa padają, nawet jeśli napisano je przed wiekami.

„Inaczej należy pouczać mężczyzn, a inaczej kobiety, bo na mężczyzn trzeba nakładać cięższe, a na kobiety – lżejsze wymagania” – o tym wątku napiszę tylko tyle: zdecydowanie odradzam powtarzanie go. Miałem okazję obserwować reakcje dużej grupy kobiet, ale także mężczyzn – zabrzmiało to wzgardliwie, protekcjonalnie i nie ma obecnie żadnego powodu, by w taki sposób mówić. I to, że ktoś kilkanaście wieków temu uważał to za mądrą radę, nie oznacza z definicji, że po tym czasie nadal ma to tę samą wartość.

Jako mężczyzna, mąż i tata córek apeluję do księdza arcybiskupa o zaniechanie tej praktyki – szerzy ona rozczarowanie, zawód i jest przejawem protekcjonalności. Poza tymi złymi emocjami, nie przynosi niczego dobrego, sprawia tylko przykrość i daje złe świadectwo o mówiącym.

Chciałbym też zwrócić uwagę, że w ogóle passus o „pouczaniu” wybrzmiał w ocenie wielu znanych mi osób jak odwrotność przekazu papieża Franciszka, który sprzeciwia się klerykalizacji i uznaje ją za coś niezwykle szkodliwego dla Kościoła, nazywając „perwersją Kościoła”. Rozumiem, że to my, świeccy, mamy za zadanie opierać się tej klerykalizacji, wypierając ją z Kościoła i nie karmiąc tej rzeczywistości. Jestem przekonany, że wielu z nas wpędza księży, w tym biskupów, w tę pułapkę. Traktując ich momentami niemal jak osoby boskie, a nie jak zwykłych śmiertelników, jesteśmy winni potem skutkom tego pomieszania.

Gorąco zachęcam do większej wrażliwości, do większego starania o to, by nie ranić ludzi, by zwracać uwagę na czas i miejsce, indywidualne i zbiorowe doświadczenia. Słowa o „ogonie”, o pouczaniu głupich, o traktowaniu kobiet z przymrużeniem oka i wreszcie o tym, że nie zawsze należy mówić prawdę – wypowiedziane w dzisiejszej rzeczywistości naszej diecezji – zabrzmiały jak donośny, siarczysty policzek wymierzony tym, którzy wykonali gigantyczną pracę, domagając się prawdy, uczciwości i sprawiedliwości w Kościele; ludziom, którzy stawali w obronie poniżanych, skrzywdzonych, poddawanych przemocy i słabych. W tym także mi, który pisał do nuncjusza i który był współautorem listu do papieża Franciszka opublikowanego we włoskiej prasie.

Jako Kościół jesteśmy wspólnotą i jednym ciałem. Tekst zacytowany podczas ingresu zwie biskupa głową, a świeckich – ogonem. Zastanawiam się zatem, jakie to przedziwne ciało, skoro wyposażone jest w ogon. A także zadaję pytanie, kto w tej metaforze stanowi jego ręce, nogi i wreszcie – serce? Bo to, że głowa bez serca niewiele dobrego zrobi, to oczywiste.

Skoro jesteśmy jednym ciałem, to wszyscy – sumą naszego zaangażowania, talentów, umiejętności, wrażliwości, uruchamianego dobra i wzajemnej troski – jesteśmy sobie potrzebni. Wiedziony tą troską, pozwoliłem sobie napisać i zwrócić uwagę na to, co zauważyłem i dostrzegam. Tak mogę spróbować pomóc, poszerzyć perspektywę, podzielić się obserwacją i odczuciami ludzi, których żywe emocje po ingresie poznałem. Skąd miałby ksiądz biskup o tym wiedzieć, jeśli nie od tych, których to dotknęło i poruszyło?

Rozumiem, że nie musi ksiądz biskup być mistrzem komunikacji, osobą wybitnie empatyczną albo po prostu zanurzoną w realiach naszej diecezji, zapewne uzyskując o niej wiedzę od innych duchownych – dlatego pozwalam sobie na podzielenie się inną perspektywą, z nadzieją, że coś wniesie.

Wesprzyj Więź

Ten list będzie dostępny jako list otwarty i tak proszę go traktować, a to dlatego, że chciałbym, aby osoby, które poczuły się złe, zawiedzione i dotknięte słowami, które padły, miały świadomość, że piszę to również w ich imieniu, że rolą katolików nie jest bierność i zgoda na sytuacje przykre i dotykające, ale właśnie – reakcja, także wówczas, gdy źródłem tej przykrości staje się osoba duchowna.

Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski
Gdynia, 30 marca 2021 r.

Przeczytaj też: Głódź, Janiak i Al Capone

Podziel się

105
18
Wiadomość

Jego ekscelencja z pewnością list przeczyta i zmieni swoje postępowanie. Arcybiskup Gądecki jest przecież od lat wzorem pasterza wsłuchanego w problemy rzeczywistości i słuszny głos wiernych.

Nie zmieni 🙂
Skoro od tylu lat jest przyzwyczajony do kazań wobec milczącego tłumu to niby dlaczego ma brać pod uwagę reakcję słuchaczy na swoje słowa, ich analizy, ich uczucia?
Świeccy mają milczeć, modlić się i płacić!
Problem w tym czy są w Polsce kandydaci na nowych biskupów, którzy myślą inaczej?

Te słowa to jeden wielki skandal ! Abp. Gadecki i abp. Jędraszewski są przesiąknieci na wskroś klerykalizmem! A to swieccy robili co mogli abh odwołać abp. Głodzia za wieloletnie, celowe zaniechania spraw zwiazanych z pedofilią! ( zmarły ks… Jankowski i inny prałat) oraz wieloletni proces az 25 letni ks…. Dymera , prowadzony az do jegl smierci a wyrok został utajniony!! To swieccy gdanscy dali wielkie ogłoszenie do włoskich gazet aby to
ogłoszenie zobaczył Papież. Gdyby nie filmy braci Sekielskich to nic by sie nie wydarzyło.
Arcybiskupie , przeproś ludzi! To my, ludzie ochrzczeni tworzymy Kosciół, Mistyczne Ciało Jezusa! My jestesmy wiekszoscią ! Kiedy bedzie dialog – biskupi- świeccy? Kiedy?
Traktujecie swieckich jak zło konieczne! A gdzie Miłość? Ta Ewangeliczna Miłość?….

Dlaczego p. Zygmunt, autor tekstu,uznaje, że to go dotyczy? Abp Gądecki często cytuje „Regułę pasterską” Grzegorza Wielkiego, w której jasno rozróżnia duchownych i świeckich chrześcijan dobrze naśladujących Pana albo postępujących źle.Według tego tekstu z wczesnego średniowiecza krytyka tych drugich jest zasadna. Dlaczego autor tekstu poczytuje się zatem za „zbuntowanego świeckiego”?

Nie ma Pan racji Panie Sebastianie! Skad się wziął ten strajk kobiet? Skad? Wiekszość tych osób to osoby ochrzczone! Ale odeszly od Kosciola, od wiary a czemu? Bo nikt ze swieckimi nie rozmawia! Nie widać ksiezy na ulicach naszych miast , miasteczek z Biblią i różancem w dłoni! Nie wychodzi sie z Panem Jezusem na ulice parafii! Słowo MONSTRANCJA oznacza w j. polskim okazywać, pokazywać . Pan Jezus chce być pokazywany! Chce wyjśc do swych dzieci aby zobaczyć jak nam się powodzi… choc to ON wie. Nie organizuje sie kursów biblijnych! Ksieza boją sie kursow Alfa, mówią ze one są protestanckie! A Biblia to ZYWE SŁOWO Z MOCĄ , OGROMNĄ MOCĄ! Ksieza pozamykali sie w swych plebaniach! Nie ma ich posród nas! Nie znają nas! I to są efekty! Wyjdzie do ludzi! Przestancie sie nas bać!

Nie da się budować dalej Kościoła na krzywdzie niewinnych, na nieprawdzie, na klerykalizmie. Pewne rzeczy muszą w sposób bolesny legnąć w gruzach, aby mogła się odrodzić wiara żywa – mówi franciszkanin o. Tarsycjusz Krasucki.

Panie Sebastianie, to, że arcybiskup Gądecki czytuje i kieruje się w życiu „Regułą pasterską” Grzegorza Wielkiego to jedno. Natomiast proszę wziąć pod uwagę w jakim kontekście zostały fragmenty tej reguły przywołane. Kto, oprócz abp. Wojdy, który być może też czyta tę regułę, słuchał słów abp. Gądeckiego. A tymi słuchaczami byli wierni. My, jako wierni w większości nie znamy szczegółów reguły, nie zajmujemy się analizą historyczną tekstów religijnych. Słowo abp. Gądeckiego trafia do współczesnego człowieka. Tych wiernych powinien umocnić w wierze, zachęcić do modlitwy za nowego arcybiskupa. Jeśli dla zrozumienia kontekstu słów abp. Gądeckiego, przytoczonych przez p. Zygmunta, konieczna jest lektura średniowiecznej reguły, to niestety, z przykrością należy stwierdzić, że biskupi po raz kolejny nie odrobili lekcji dotyczącej komunikacji z wiernymi. Ingres to nie jest prywatne spotkanie wyższego kleru, tylko publiczne wydarzenie. Na prywatnym spotkaniu można podawać fragmenty średniowiecznej reguły nie odnosząc się do współczesności, zakładają, że i nadawca i odbiorca znają kontekst. Ja usłyszałam w tych słowach to wszystko, co przywołał pan Zygmunt. Czy kler na prawdę nie widzi, że żyjemy w XXI w., że należy język dostosować do współczesnego człowieka? Biorąc pod uwagę kontekst tej wypowiedzi, w najlepszym razie można powiedzieć, że była bardzo, bardzo niefortunna. Dziękuję panie Zygmuncie.

Tu musi nastąpić kolejna Reformacja, w sensie duchowym i instytucjonalnym. U Protestantów nie ma takiej przepaści między świeckimi a duchownymi i jest wspólna troska o wspólnotę. Nie twierdzę, że tam działa wszystko idealnie, bo tak nigdzie nie ma, jednak przez stulecia wypracowali bardziej ewangeliczny model Kościoła.

Panie Zygmuncie, dziękuję za ten list. Słuchałem na żywo w gdańskim radio abp Gądeckiego i muszę przyznać, że byłem sparaliżowany tymi słowami. Słuchałem i utwierdzałem się w przekonaniu, że ten arcybiskup nie jest skory do podjęcia jakiejkolwiek refleksji nad swoimi wypowiedziami. Jako pasterz jest oddalony od obecnych problemów świeckich, kobiet i mężczyzn. On mówi tak, jakby nadal skory był, by całować go w pierścień. Te czasy minęły, a on nadal w nich jest. Sądzę, że to jest właśnie efekt braku kontaktu ze świeckimi, którzy myślą inaczej niż on. „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.” Taki jest los tych, którzy kierują, rządzą, prowadzą. Abp Gądecki prowadzi nas jednak do księdza-pana, mężczyzny-podwładnego, kobiety-służącej i dziecka-prowokatora, a wyrażenie sprzeciwu wobec jego słów traktuje jako atak na Kościół. Zawsze w takich sytuacjach przypominają się słowa ks. prof. Tischnera, który mówił „Nie spotkałem w moim życiu nikogo, kto by stracił wiarę po przeczytaniu Marksa i Engelsa, natomiast spotkałem wielu, którzy ją stracili po spotkaniu ze swoim proboszczem.” Jak to dobrze, że jednak są księża, ojcowie i siostry, dzięki którym wielu wiary nie traci, choć przyznacie Państwo chyba rację, że coraz łatwiej o to. Z drugiej strony, jak słaba jest nasza wiara, gdy takie wypowiedzi są w stanie nami zachwiać. Nec temere, nec timide. Amen.

Heh, paradoksalnie moja wiara stała się mocniejsza i bardziej 'świadoma’ od momentu kiedy pojawiły się te wszystkie filmy (Cegielscy), skandale, itd. Moja noga często w polskim KK nie postoi, co nie zmienia faktu, że wiary nie straciłem :). I tak, wyznanie wiary, i jeden kościół powszechny, itd… Ale sorry, to co się dzieje w polskim KK to przechodzi ludzkie pojęcie. Będę się trzymał tej strony, że życie 'po Bożemu’, staranie się robienia dobra, i walka ze swoimi słabościami plus modlitwa dają mi wciąż szansę na zbawienie…

Nie ma wiary bez Kościoła. Tylko tu można dostać sakramenty, a bez nich nie ma życia. Mówienie, że się wierzy, ale do kościoła nie chodzi, bo jest w nim syf, to tak jakby powiedzieć Chrystusowi: obrzucili cię błotem , ja co prawda Cię kocham, ale dopóki jesteś taki brudny to cię nie dotknę, bo się brzydzę.

„Posłał mnie Pan, abym ubogim niósł Dobrą Nowinę”.

Niestety, żeby nieść Dobrą Nowinę, trzeba być człowiekiem głębokiej wiary,
w moim odczuciu jej brak cechuje wielu uzędników Kościoła.

Korepetycje z Pisma wydają się pilną koniecznością.

Na początek proponuję fragment kazania na górze:
”Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie.
Wielu powie Mi w owym dniu: „Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia, i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?”
Wtedy oświadczę im: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!”

Dominikanie postanowili rozliczyć się z przeszłością. I to nie we własnym gronie i za zamkniętymi drzwiami, ale oddając swoje sprawy w ręce niezależnej komisji. Na jej czele stanie Tomasz Terlikowski. Publicysta już skompletował swój zespół. Takie rozwiązanie sprawdza się we Francji. Czy w Polsce też się uda?
Ks. Arcybiskupie Gadecki, jest Ksiadz arcybiskup przewoniczacym EP, czy zdecyduje się Ksiadz arcybiskup na taką swiecką komisję jak w laickiej Francji? Nie mówie tu k panstwowej komisji, ktora juz jest …. tylko innej, złożonej z fachowców, teologów, psychologów , osób skrzywdzonych. Czy ta komisja moglaby wejść do archiwum każdej kurii?
Proszę poprosić swickich fachowców do takiej komisji i aby w niej nie było żadnego biskupa aby nie było podejrzeć o brak przejrzystości.
Czas na taką komisję juz jest najwyższy! Ale ona musi miec ! dostęp do archiwów kurialnych! Bo panstwowa komisja jej nie ma……

Panie Zygmuncie, dziękuję za ten list. Również mieszkam w Gdyni, wcześniej włączałam się w te inicjatywy o których pan wspomniał. Podczas ingresu, mnie dodatkowo zabolały publiczne podziękowania nowego abpa Wojdy dla abpa Głodzia. Od razu zaczęłam się zastanawiać, za co są te podziękowania, za pijaństwa, za mobbing naszych księży, za ukrywanie pedofilów? Naprawdę abp. nie mógł się powstrzymać? Tym bardziej, że tak jak pan Zygmunt pisze, musieli już wiedzieć o decyzji Stolicy Apostolskiej.

Bardzo dobrze napisane ale za pewne kościoła już nie uratuje, bo ci pouczacze przewielebni pewnie nawet nie pochylą się żeby czytać cokolwiek innego niż pieśni pochwalne ku własnej czci. Kościół o mentalności średniowiecznej ma się w Polsce bardzo dobrze i jedyne co większość z nas może zrobić to odwrócić się od niego ku autentycznej więzi z Bogiem, bez fałszywych nauczycieli i głupich pouczaczy, których Bóg najwidoczniej ukarać postanowił bo im rozum kompletnie odebrał. Podziwiam zmagania autora z systemem i ogrom pracy osób wspomnianych w artykule, ale osobiście nie znajduję już powodu żeby osobiście kiwnąć chociaż palcem – bez mojego starania ten kolos i tak już leci.

Sądzę że w średniowieczu świeccy mieli dożo więcej inicjatywy , odwagi i krytycznego myślenia o instytucjach kościelnych niż my dzisiaj. Było bardzo dużo oddolnych inicjatyw i grup a ostra satyra na niegodnych hierarchów była na porządku dziennym. Mnie się wydaje że dzisiaj to mamy do czynienia ze smutną mieszanką klerykalizmu i postkomuny. Gdy chcę posłuchać mądrego biskupa to odpalam Rysia na YouTube.

Nurtuje mnie jedno pytanie – czy… normalnego, to znaczy takiego, którego chciałbym mieć w swoim kościele – księdza, biskupa, mogę oglądać tylko w serialach?
Ranczo, Plebania, może Ojciec Mateusz….
Dla poprawy nastroju czytam sobie Quo Vadis, tam też występują chrześcijanie i prahierarchowie jakich chciałbym widzieć.

Podzielę się wspomnieniem z uroczystości w moim parafialnym kościele – jednym z wielu w Poznaniu. Głównym celebransem był abp Gądecki. Podczas mszy siedziałem w pierwszym rzędzie i dobrze widziałem, co dzieje się w prezbiterium.

Arcybiskup był bardzo sztywny. Siedział jak manekin, nie miał kontaktu wzrokowego z wiernymi. Podczas kazania patrzył z kamienną twarzą ponad głowami ludzi w bliżej nieokreślony punkt. Mówił rzeczy, delikatnie to ujmując, nieoryginalne, ale mówił to w bardzo mentorski sposób. Wiało lodowatym chłodem. Największe wrażenie zrobiło jednak na mnie to, jak obecność hierarchy wpływa na kapłanów obecnych na mszy. Było ich około dziesięciu. Nie spuszczali go z oka, byli wyraźnie zestresowani. Szczególnie widać to było u księdza, który mu usługiwał. Miał strach w oczach – nie ma w tym określeniu żadnej przesady, tak właśnie było. Gdy na stroju arcybiskupa zrobiła się „nieprzepisowa” fałda, podbiegał z czerwoną od emocji twarzą i prostował ją. Miał postawę człowieka kłaniającego się w pas. Arcybiskup zaś w ogóle go nie dostrzegał. Wyszedłem z tej mszy zmartwiony tym, co zobaczyłem. Przekaz pozawerbalny, dotyczący relacji między arcybiskupem i kapłanami, był anty-ewangeliczny. Tamto wrażenie mocno wbiło mi się w pamięć.

Dziękuję za to słowo. Umacnia bardzo Pana odwaga!!! Ten sarmacki styl i feudalne spojrzenie na Kościół w Polsce musi się skończyć. To urządzanie własnego folwarku przez pasterzy którzy pasterzami są z nazwy jest straszne! Uczestniczyłam wczoraj w Mszy Krzyżma w Szczecinie. Abp Dzięga w podobnym tonie , w swym nieokreślonym i enigmatycznym stylu odniósł się do sprawy ks. Dymera. Oczywiście nie wprost. On nigdy nie mówi wprost. Powiedział, że jeśli ktoś umarł to osąd zostawia się Bogu. I, że Kościół, oni, ( nie wiem kim są owo oni, chyba prezbiterzy bo zwracał się per wy) stoją na straży tego, aby to co przynależy do Kościoła zachować w nim, nie pozwalać aby procedury zewnętrzne wchodziły te obszary!!!Określił to jako rzeczywistość negatywną, kiedy do spraw Kościoła miesza się prawo państwowe. Toż to anarchistyczne podejście. Czekam aż ktoś, media, Watykan wezmą się za niego również.

Tak bym Go nie opisał, bo zwracam większą uwagę na to jak komentuje Słowo Boże, mówi o historii, ekumenizmie lub judaizmie. Moim zdaniem w tej duchowej, intelektualnej i moralnej posusze, która dotknęła Kościół w Polsce bo Grzegorz Ryś jest jakąś zieloną oazą.

Fragment sprawozdania rocznego w par. św. Rodziny w Gdyni Grabówku napisanego przez proboszcza.
„Mijający rok przyniósł wiele zmian także w naszej wspólnocie Kościoła lokalnego. Po 12 latach osiągnąwszy wiek emerytalny urząd metropolity gdańskiego, a więc naszego biskupa złożył ks. abp Sławoj Leszek Głódź. Wbrew opinii lansowanej przez różne media i środowiska przez 12 lat z pomocą i cierpliwą ofiarnością każdej i każdego z nas wyprowadził diecezję z wielomilionowego długu. Rozliczył i doprowadził do sprawiedliwego osądzenia wszystkich żyjących kapłanów, którzy dopuścili się grzechu nadużycia seksualnego wobec nieletnich. Mobilizował nas do wytrwałej pracy kapłańskiej nie tylko jako duszpasterz, ale także jako bardzo dobry gospodarz. Sprawiedliwie oceniał i nagradzał. Ale także jak dobry ojciec wymagał i surowo rozliczał błędy i zaniedbania. Z nadzieją i modlitwą oczekujemy na nowego pasterza dla naszej archidiecezji.”

~ Piotr: Przepraszam Pana za ironie, ale porownanie przyszlo nagle, silnie i spontanicznie: „To mowilem ja, Jarzabek, trener drugiej klasy. Lubudubu, lubudubu, niech zyje nam prezes naszego klubu, niech zyje nam!”