
Oskarżano go o to, że wysługuje się Kościołowi. On jednak robił swoje, chcąc wyciągnąć tatarską wspólnotę z niebytu, uświadomić jej, że jest istotną częścią życia, także duchowego, w Polsce. Gdzie lepiej było to robić niż w Kościele katolickim, który był życzliwy polskim muzułmanom?
Skontaktował się ze mną telefonicznie ćwierć wieku temu, umawiając się na spotkanie w sprawie inicjatywy nadania imienia jego ojca jednej z ulic w moim mieście. I tak wówczas go postrzegałem – jako syna swojego ojca, Tatara, pułkownika Hassana Konopackiego, który od jesieni 1919 r. do wiosny roku 1920 był z rozkazu Józefa Piłsudskiego dowódcą wojsk białoruskich tworzonych w Polsce. Nie miałem wówczas świadomości, że popijałem herbatę z człowiekiem instytucją, który przyczynił się m.in. do rozwoju badań nad polskimi Tatarami i był jednym z inicjatorów, ze strony muzułmańskiej (obok Mahmuda Tahy Żuka z Warszawy), dialogu islamu z Kościołem katolickim w Polsce.
Kim był ten Tatar, muzułmanin, i skąd się brała jego otwartość na inne religie, a w szczególności na Kościół katolicki? Dlaczego tak bardzo zaangażował się w dialog muzułmanów z katolikami w Polsce?
Ekumeniczne zapachy
Maciej Konopacki urodził się w roku 1926 w Wilnie, co w dużej mierze go ukształtowało. Magiczne, wielokulturowe Wilno zostawiło na zawsze ślad na jego życiu. Tego, czym jest wielokulturowość i wieloreligijność, doświadczył już w rodzinnym domu wybudowanym przez jego dziadka, Amurata, w którym mieszkała nie tylko rodzina Konopackich. Maciej wspominał*:
„Jedno jest bardzo znamienne: sąsiedztwo. Było ono typowe dla wielonarodowego, wieloetnicznego i wielowyznaniowego Wilna. U nas, w domu przy Lwowskiej, skupiło się to jak w soczewce. Pamiętam, że naprzeciwko naszego mieszkania zamieszkała rodzina żydowska Kaczelników. On był prowizorem w aptece i farmaceutą. Miał żonę i syna, którego nazywałem «Munia». To on był moim pierwszym towarzyszem zabaw lat dziecinnych. Nasze funkcjonalne mieszkanie znajdowało się w wileńskiej dzielnicy Śnipiszki, za Zielonym Mostem, który łączył naszą peryferyjną dzielnicę z właściwą częścią miasta. Chociaż dzielnica ta należała do, jak wspomniałem, peryferyjnej części miasta, była jednak dobrze zabudowana, domy mieszkalne, cerkiew, kościół.
Przez ścianę [w domu przy Lwowskiej] mieszkaliśmy z rodziną państwa Łopattów. Byli to przedstawiciele mniejszości karaimskiej. Mąż, żona i córka Raisa. Obydwie rodziny były z nami bardzo zaprzyjaźnione. Naprzeciwko nas mieszkał także ksiądz Dobrski, niestety nie pamiętam imienia. Wiem, że po wojnie mieszkał i zmarł w Łodzi. Bo duży wpływ na kształtowanie mojej świadomości miało to sąsiedztwo. Zdarzało się, że nasze święta muzułmańskie zbiegały się z żydowskimi, karaimskimi i katolickimi. Mieszały się wtedy zapachy różnych potraw. Nazywam je zapachami ekumenicznymi, wielokulturowymi. To, co spożywamy, to przecież dary Boże. Dochodziło także do tego, że wymienialiśmy się tymi świątecznymi potrawami lub wzajemnie zapraszaliśmy się na ich degustacje. Ta wieloetniczność w moim dziecięcym otoczeniu miała na mnie duży wpływ i rzutowała przez całe życie na moją działalność, a przede wszystkim na moją duchowość”.
Konopaccy prowadzili dom otwarty. Gośćmi pułkownika bywali Tatarzy, Białorusini, Litwini, Ukraińcy, Żydzi, a także Rosjanie – koledzy pułkownika z armii carskiej. Znaczący wpływ na Macieja miała, jak już wspomniałem, atmosfera Wilna. Po repatriacji szukał jej w innych miastach, w których przyszło mu mieszkać. Zanim to jednak nastąpiło, nadeszło doświadczenie wojny, okupacje: dwukrotnie sowiecka i jeszcze niemiecka. Wówczas zrozumiał, że o postawach moralnych ludzi nie decyduje ich przynależność kulturowa czy religijna, ale przede wszystkim ich ludzka natura. Przeświadczenie to wzmocniła w nim zapewne pomoc w ucieczce przed wywózką na daleki Wschód udzielona Konopackim przez sowieckiego majora.
Genius loci
W 1946 r. Konopaccy (pułkownik z żoną Heleną, córką Tamarą, synem Maciejem i wnukiem Zdzisławem) znaleźli się w Bydgoszczy. Tęsknota za wielokulturowym Wilnem zmuszała Macieja do nostalgicznych poszukiwań w nowym otoczeniu dawnych przeżyć, widoków, smaków i zapachów. Opowiadał mi: „Po pewnym czasie Bydgoszcz stała się dla nas swego rodzaju wtórnym Wilnem. Ulice Wilna zaczęliśmy odnajdować w Bydgoszczy. Ulica Adama Mickiewicza, główna arteria Wilna, przedłużyła się w ulicę Gdańską, wileńska Lwowska, tak umiłowana z lat dzieciństwa, przedłużyła się w ulicę Mazowiecką. Te nasze arterie były jakąś całością, tak jak my duchowo pozostaliśmy całością z Wilnem. Geniusz miejsca, genius loci, to pozostaje na całe życie. Człowiek zabiera coś do pamięci i widzi to pod powiekami”.
Nie odnalazł tu jednak tego, co w Wilnie nazywał „tatarskimi końcami”, czyli peryferyjnych uliczek, gdzie osiedlali się Tatarzy, uprawiający zawody niezbędne dla mieszczaństwa. Człowiek, który opuszcza ojczyste strony, poszukuje swej tożsamości, jej potwierdzenia. Zaczął więc rozpytywać o innych wilnian, którzy osiedlili się w najbliższej okolicy, a zataczając w swych poszukiwaniach coraz większe kręgi, nawiązał kontakty z Tatarami przesiedlonymi z dawnych ziem II Rzeczypospolitej. Poprzez punkty Państwowego Urzędu Repatriacyjnego pozyskiwał wykazy repatriantów z Wilna, po czym przeglądał je razem ze swoim ojcem, skupiając się na poszukiwaniu tatarskich rodzin, z którymi czuli etniczną więź.
Maciej Konopacki był niestrudzonym zbieraczem dziejów swoich pobratymców, śmiało można go uznać za jednego z najważniejszych po wojnie polskich badaczy tego, co sam nazywał „tatarszczyzną”
Po ukończeniu liceum ogólnokształcącego Maciej podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Ze względu na chorobę ojca po roku przeniósł się na rusycystykę na Uniwersytet Warszawski, aby być bliżej Bydgoszczy. Jeszcze studiując, w roku 1955, podjął pracę w Polskiej Agencji Prasowej. Studia ukończył w 1956 r., broniąc pracy magisterskiej pt. Janka Kupała jako tłumacz wierszy Władysława Syrokomli. Warto tu wspomnieć, że Janka Kupała przyjaźnił się z ojcem Macieja i był częstym gościem w domu Konopackich.
W 1957 r. Maciej przeniósł się do Białegostoku i został dziennikarzem tygodnika „Niwa”, gdzie już rok wcześniej opublikował artykuł w języku białoruskim, poświęcony właśnie białoruskiemu wieszczowi. Życie zawodowe Macieja było równie niespokojne jak jego charakter. Miał szerokie zainteresowania, działał społecznie, a jednocześnie nie doprowadzał wielu inicjatyw do końca, bo podejmował nowe, pozostawiając innym zaczęte przez siebie działania. Pracował w wielu miejscach, bardzo często wracał na Wybrzeże, aby być bliżej rodziny, która po śmierci pułkownika Konopackiego tam właśnie się osiedliła.
W Białymstoku pozostał do roku 1964, dwa lata pracował w białoruskiej redakcji Polskiego Radia, ale już w latach 1964–1965 przeniósł się do Sopotu, a potem do Gdańska, gdzie został nauczycielem języka rosyjskiego. Do roku 1972 był zatrudniony w Stoczni Gdańskiej, gdzie redagował Biuletyn Prasowy zakładu i kierował stoczniowym radiowęzłem. Później pracował w Wojewódzkiej Agencji Imprez Artystycznych w Sopocie i w dziale metodycznym Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Oliwie. W 1974 r. wrócił na Białostocczyznę i został zatrudniony w Sokólskim Ośrodku Kultury jako instruktor do spraw muzealnictwa. W latach 1977–1979 był pracownikiem Wojewódzkiego Domu Kultury w Białymstoku, a od 1979 – Wojewódzkiego Ośrodka Gerontologicznego w Gdyni, gdzie w roku 1984 doczekał emerytury. Miał już wtedy 68 lat. Ta późna emerytura to skutek „odmłodzenia” jeszcze za czasów wileńskich. Państwu Konopackim udało się załatwić synowi, za cenę fortepianu, lewe papiery, w których odjęto mu trzy lata, aby uniknął wcielenia do armii Berlinga.
Tatarszczyzna
Przez cały okres pracy zawodowej, ale także później, kiedy był już na emeryturze, Konopacki był czynnym działaczem społecznym i publicystą. Głównym tematem jego niezwykle licznych publikacji prasowych byli Tatarzy, ich historia, tradycja i religia. Był niestrudzonym zbieraczem dziejów swoich pobratymców, śmiało można go uznać za jednego z najważniejszych po wojnie polskich badaczy tego, co sam nazywał „tatarszczyzną”. To on wraz z Mahmudem Tahą Żukiem starał się urzeczywistnić ich wspólny pomysł utworzenia Muzeum Tatarskiego. To dzięki niemu przez prawie dwadzieścia lat (od 1976 r.) odbywały się w Sokółce naukowo-kulturalne Orienty Sokólskie, przekształcone później w Letnią Akademię Wiedzy o Tatarach. To on założył na Wybrzeżu trzeci w Polsce Oddział Polskiego Towarzystwa Orientalistycznego (jego publikacje możemy odnaleźć w „Przeglądzie Orientalistycznym”, naukowym organie tego Towarzystwa). Wreszcie to on utworzył w Gdańsku jeden z pierwszych w Polsce Uniwersytetów Trzeciego Wieku.
Echa jego działalności społecznej i pracy naukowej nad polskimi Tatarami znane były nie tylko w Polsce, ale można było je odnaleźć również w polonijnej prasie w USA, Kanadzie i Wielkiej Brytanii. Jego pierwsze publikacje na temat polskich Tatarów ukazały się w formie broszur w Indonezji (1964 r.) i Francji (1968 r.), a w 1972 r. w Białymstoku wydano przewodnik turystyczny jego autorstwa, zatytułowany Pod białostockimi minaretami.
Lata 1956–1957 były czasem przebudzenia dla mniejszości narodowościowych i etnicznych w Polsce, które łączyły się wówczas w stowarzyszenia. Maciej Konopacki był odpowiedzialny w PAP-ie właśnie za reportaże o mniejszościach. To oczywiście ułatwiło mu kontakt z Tatarami (a także Białorusinami i Litwinami) i na długie lata – najpierw jako dziennikarza, a potem także jako naukowca – wciągnęło go w sprawy tatarskie. Niestety nie znajdował poparcia i zrozumienia dla swoich działań wśród samych Tatarów, przede wszystkim wśród tych, którzy stanowili trzon administracyjny w Muzułmańskim Związku Religijnym, co nie raz wywoływało u niego frustrację. W 1969 r. pisał w jednym z listów: „Złożone są losy człowieka. […] Przyznam się, że ja jakoś obojętnieję do religii i dziwię się nawet, że takiemu zjawisku podlegam, skoro tak niedawno jeszcze byłem mocno przywiązany do islamu. Niestety nikt mi nie może pomóc dzisiaj w tych coraz silniej ogarniających mnie zwątpieniach. Zresztą idzie to w parze z pewnym oddalaniem się od współplemieńców”.
Słowa te nie dziwią, gdyż dla Macieja, jak dla większości Tatarów, przynależność etniczna była nierozerwalnie związana z wyznawaną religią. Chwilowe zwątpienia w sens pracy na rzecz „tatarszczyzny” musiały więc mieć odzwierciedlenie w jego zaangażowaniu religijnym, choć nie musiały się od razu przekładać na zwątpienie w istnienie Boga lub brak zainteresowania sferą duchową człowieka.
Dialog i przyjaźń z katolikami
Maciej Konopacki był zafascynowany II Soborem Watykańskim, a szczególnie ogłoszoną tam Deklaracją o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich Nostra aetate. Głosi ona m.in.: „Kościół spogląda z szacunkiem również na muzułmanów, oddających cześć jedynemu Bogu, żywemu i samoistnemu, miłosiernemu i wszechmocnemu, Stwórcy nieba i ziemi, Temu, który przemówił do ludzi; Jego nawet zakrytym postanowieniom całym sercem usiłują się podporządkować, tak jak podporządkował się Bogu Abraham, do którego wiara islamu chętnie nawiązuje. […] Sobór wzywa wszystkich, aby wymazując z pamięci przeszłość, szczerze pracowali nad zrozumieniem wzajemnym i w interesie całej ludzkości wspólnie strzegli i rozwijali sprawiedliwość społeczną, dobra moralne oraz pokój i wolność”.
Maciej Konopacki z charakterystyczną dla siebie żarliwością chciał podjąć to wyzwanie. W kwietniu 1971 r. Mahmud Taha Żuk – który zauważył wzrost zainteresowania islamem ze strony katolickiej – na prośbę ks. Feliksa Zapłaty i ks. dr. Bolesława Gielaty (pracownika naukowego misjologii w Akademii Teologii Katolickiej) wybrał się wraz z nimi i studentami ATK do Bohonik i Kruszynian, gdzie wygłosił odczyt na temat islamu. W rewanżu został zaproszony do Pieniężna, do księży werbistów, na sympozjum naukowe. Tam poznał Annę Morawską, publicystkę katolicką i tłumaczkę (publikującą w „Więzi”, „Tygodniku Powszechnym” i „Znaku”), z którą prowadził długie rozmowy. Ona właśnie zaproponowała, aby pierwsze spotkanie muzułmańsko-katolickie nastąpiło w redakcji „Znaku”.
Żuk o wszystkim informował Macieja Konopackiego, który pod wpływem postanowień II Soboru Watykańskiego szybko zaangażował się w dialog islamu z Kościołem katolickim. W jednym z listów z tego okresu (z 1971 r.) Żuk relacjonował Maciejowi (pisownia oryginalna): „Posyłam Ci moją korespondencję z ks. dr. Bolesławem Gielatą. […] Ks. wykłada religioznawstwo na ATK w Warszawie i chce dla muzułman wygłosić swój referat. W liście do mnie napisał: «Moje zetknięcie z islamem poprzez obecne studium odkrywa wiele piękna w tej religii»”.
Wkrótce sam Maciej zaczął pojawiać się z wykładami na temat islamu w seminariach duchownych, na uczelniach i wydziałach teologicznych. Bardziej niż na samym dialogu koncentrował się jednak na przybliżaniu historii islamu w Polsce i dogmatach islamu, uznając, że dopiero zapoznanie strony kościelnej z tymi zagadnieniami umożliwi prawdziwy dialog. W wielu swoich wykładach przypominał także ważne wydarzenia z życia Kościoła katolickiego, które zbliżały do siebie obie religie. W swej ekumenicznej działalności skupiał się głównie na Kościele katolickim, podczas gdy drugi z muzułmańskich prekursorów dialogu międzyreligijnego, Mahmud Taha Żuk, był także otwarty na inne religie.
Konopacki zaczął pisać artykuły, które ukazywały się m.in. w „Tygodniku Powszechnym”, „Znaku”, „Biuletynie Ekumenicznym”. Zwierzył mi się kiedyś, że w Kościele, a jeszcze konkretniej w środowisku katolickich hierarchów i ludzi nauki czuł się bardzo dobrze. Nawiązał wiele znajomości i przyjaźni. To zbliżenie do Kościoła było dla niego – człowieka darzonego niechęcią przez część środowisk tatarskich – naturalnym poszukiwaniem akceptacji przez inne otoczenie, które wyznawało podobne wartości. Kręgi inteligencji katolickiej wspierały go bardziej niż jego własne. Oskarżono go nawet o to, że wysługuje się Kościołowi. On jednak robił swoje, chcąc wyciągnąć tatarską wspólnotę z niebytu, uświadomić jej, że jest istotną częścią życia, także duchowego, w Polsce. Gdzie lepiej było to robić niż w Kościele katolickim, który był życzliwy polskim muzułmanom?
W obrębie dwóch rzeczywistości
Jednym ze sposobów na włączanie Tatarów w polski obieg kultury była bogata korespondencja, którą prowadził Konopacki. Chciał w ten sposób uwiarygodnić Tatarów w polskim społeczeństwie, a zarazem przywrócić im tożsamość, którą według niego zatracali. Pomijając korespondencję z tą częścią Tatarów-muzułmanów, która była mu życzliwa (m.in. z Dżennet Dżabagi-Skibniewską**, Aleksandrem Jeljaszewiczem***, Jakubem Romanowiczem****, Alim Smajkiewiczem*****), utrzymywał kontakt listowny z wieloma osobami mającymi tatarskie korzenie, którym bliska była tematyka tatarska, ale także z ludźmi spoza kręgu polskich Tatarów, którzy mogli poprzez swoje wspomnienia wnieść coś do wiedzy o ich życiu. Wśród tych ostatnich byli ludzie kultury, szczególnie literaci (np. Jarosław Iwaszkiewicz, Kazimiera Iłłakowiczówna, Tytus Karpowicz, Wiesław Lasocki, Witold Dąbrowski, Anna Kajtoch), oraz ludzie nauki, z czołowymi postaciami polskiej orientalistyki włącznie (np. Włodzimierz i Ananiasz Zajączkowscy, Jan Reychman, który nazywał Macieja swoim następcą, Aleksander Dubiński, Zygmunt Abrahamowicz, Antoni Antonowicz – pionier europejskiej kitabistyki, czyli gałęzi nauki zajmującej się tatarskimi rękopisami).
Wśród korespondentów Konopackiego byli także przedstawiciele innych dyscyplin naukowych, jak przyjaciel Jana Pawła II, prof. Wiktor Szyryński (światowej sławy psychiatra i psycholog), prof. Ignacy Tłoczek (architekt) czy Stanisław Lorenz. Nazwiska te można mnożyć, bo zdarzało się, że Maciej wysyłał nawet kilkadziesiąt listów dziennie. Z wieloma osobami, które początkowo znał tylko z listów, z czasem spotykał się osobiście, a nawet zaprzyjaźniał.
Wśród tej bardzo licznej grupy nie mogło zabraknąć przedstawicieli Kościoła katolickiego. Przeglądając listy kierowane do Macieja na przestrzeni kilkudziesięciu lat, można trafić na takie nazwiska postaci Kościoła, jak: kard. Władysław Rubin, abp Tadeusz Gocłowski, kard. Henryk Gulbinowicz, abp Edward Kisiel, abp Stanisław Szymecki, bp Władysław Miziołek, o. dr hab. Czesław Drążek, ks. prof. Łukasz Kamykowski, ks. dr Józef Kapuściak, ks. doc. dr hab. Jerzy Nosowski, ks. dr Roman Sadowski i wielu innych.
Konopacki chciał uwiarygodnić Tatarów w polskim społeczeństwie, a zarazem przywrócić im tożsamość, którą według niego zatracali
W jednym z listów od metropolity gdańskiego, abp. Tadeusza Gocłowskiego, datowanym na 21 listopada 1994 r., można przeczytać: „Dziękuję serdecznie […] za tekst dotyczący ubogacającej obecności polskich Tatarów-muzułmanów w Rzeczypospolitej od tylu wieków. Z dużym zainteresowaniem przeczytałem to pańskie wystąpienie w Krakowie. Myślę, że i nasze Gdańskie Dni Spotkań tych wielkich religii miały duże znaczenie i dla nas gdańszczan i dla szerszego środowiska. Trzeba usiłować wypracować właściwe kierunki rozwoju relacji międzychrześcijanami i muzułmanami wtym sekularyzującym się świecie.Ponadto można i trzeba ukazywać, że wrogość między tymi dwoma wielkimi religiami – to tylko strata ludzkich energii”.
W roku 2006 (2 lutego) arcybiskup Gocłowski pisał do Konopackiego (pisownia oryginalna): „[…] Dziękuję za Pańskie bogate materiały, które ukazują wieloaspektowe treści, dotyczące bliskich nam ludzi – polskich patriotów. Każde sięgnięcie po tego typu informacje ukazuje nam bogactwo polskiej kultury i jej pluralizm, dopełniający ten polski Obraz. Pan, Panie Macieju, jest tego najlepszym przykładem i stróżem. Polska naszych czasów musi pilnować tych wartości, zwłaszcza gdy świat europejski gubi się, poszukując jedności, a zatracając bogactwo poszczególnych narodów”.
Maciej jako Tatar funkcjonował w obrębie dwóch rzeczywistości, które oddziaływały na niego i na polskich Tatarów ogółem – z jednej strony było to, co nazwał „obłaskawieniem słowiańszczyzną”, a z drugiej – osobiste „udręczenia tatarskością”, które tak bardzo ukształtowało jego życie. Tatar i muzułmanin w morzu chrześcijaństwa. Zapytałem go kiedyś, mając na uwadze jego silną tożsamość połączoną z łatwością odnajdywania siebie w środowisku Kościoła, co było w nim silniejsze: łaska czy udręczenie. Odpowiedział: „Częścią tej łaski było udręczenie. Obłaskawieni zostaliśmy, jako mniejszość, w społeczeństwie polskim. Udręczenie wiąże się z warstwą tematyczną, kiedy zacząłem coś robić, działać, zwłaszcza w Sokółce i Białymstoku, gdzie musiałem pokonywać przeszkody wynikające z zachowawczości, szczególnie starszego pokolenia”.
Z czasem do głosu zaczęło dochodzić nowe pokolenie Tatarów, bardziej otwarte na świat, a jednocześnie chcące kultywować swoją tradycję i religię. I tak niedoceniany przez lata we własnym środowisku Maciej Konopacki nieoczekiwanie stał się dla tego pokolenia autorytetem. Ani na chwilę nie ustawał w pracy na rzecz dialogu z Kościołem katolickim. Kiedy między innymi z jego inicjatywy w 1997 r. powstała Rada Wspólna Katolików i Muzułmanów (RWKiM), Maciej został jej sekretarzem generalnym.
Wtedy jego działalność zaczęła być szerzej znana i spotykała się z coraz większym uznaniem. W 2000 r. Papieski Wydział Teologiczny we Wrocławiu nadał mu tytuł Honorowego Wykładowcy. 15 listopada 2008 r. RWKiM (Maciej nie był już wówczas jej członkiem) na nadzwyczajnym walnym zgromadzeniu podjęła uchwałę o przyznaniu mu, „nestorowi polskich Tatarów, tytułu Człowieka Dialogu za całokształt jego działań na rzecz porozumienia oraz dialogu między chrześcijaństwem i islamem”. Tygodnik „Misjonarz”, pisząc o tym wydarzeniu, nazwał go „człowiekiem-legendą dialogu międzyreligijnego”.
W 2009 r. Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, chcąc uhonorować Macieja Konopackiego, zorganizował konferencję naukową Tatarzy Wielkiego Księstwa Litewskiego w języku, kulturze i historii, w której licznie udział wzięli przedstawiciele społeczności tatarskiej.
Zaangażowanie Macieja w działalność społeczną, naukową i w dialog z Kościołem odbywało się niestety kosztem życia rodzinnego. Gdy zapytałem go, czy nie żałuje, że właśnie tak potoczyły się jego losy odpowiedział: „To była cena moralna, koszt, który sam sobie płaciłem. Cena za zachowanie pamięci o moich pobratymcach, o mojej rodzinie, o mnie. Konopacki to przecież nazwisko nietatarskie. Wydobywanie własnej tożsamości tatarskiej, która była silna przez korzenie pochodzenia, to także część prawdy o moim życiu. A teraz u jego schyłku, poturbowany, nie wiem nawet, jaki będzie dalszy mój los, jak silna będzie moja niemoc. Z jednej strony chciałbym przenieść się do Białegostoku, gdzie byłbym bliższy naszej ziemi, ale z drugiej teraz zdaję sobie sprawę, jak silne zapuściłem korzenie tu, na Wybrzeżu. Stały się one dłuższe od tych, które były na Kresach, gdy byłem małym chłopcem. A patrząc na całość mojego życia, co robiłem, jakich ludzi poznałem, myślę, że w ostatecznym rozrachunku jednak zwyciężyłem”.

Więź.pl to personalistyczne spojrzenie na wiarę, kulturę, społeczeństwo i politykę.
Cenisz naszą publicystykę? Potrzebujemy Twojego wsparcia, by kontynuować i rozwijać nasze działania.
Wesprzyj nas dobrowolną darowizną:
Maciej zmarł 3 grudnia 2020 r. w Domu Pomocy Społecznej w Sopocie. Odszedł człowiek, ale pozostała legenda.
* Wszystkie cytaty pochodzą z dokumentów z prywatnego archiwum autora.
** Dżennet Dżabagi-Skibniewska (1915–1992) – orientalistka, dziennikarka, porucznik, obrończyni Wybrzeża w 1939 r., córka Wassana Gireja Dżabagiego – syna ostatniego władcy Inguszetii. W czasie II wojny światowej w ZWZ, po ucieczce z Polski w 3. Dywizji Strzelców Karpackich. Po przedostaniu się do Włoch została ranna pod Monte Cassino i oddelegowana do miasta Bari, gdzie zajmowała się redagowaniem pisma „Dziatwa”, adresowanego do polskich dzieci. Po zakończeniu wojny powróciła (wraz z synem) z Anglii do Polski. Jako oficer Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oskarżana była o działalność szpiegowską.
*** Aleksander Jeljaszewicz „Sasza” (1902–1978) – major kawalerii Wojska Polskiego. W latach 1912–1919 był słuchaczem Korpusu Kadetów w Pskowie, a następnie w Kijowie. Ewakuowany do Turcji i Jugosławii, gdzie w 1923 r. ukończył oficerską szkołę kawalerii. W 1925 r. został przyjęty do Wojska Polskiego i rozpoczął naukę w Oficerskiej Szkole Kawalerii w Grudziądzu. W październiku 1938 r. przeniesiony do 13. Pułku Ułanów Wileńskich w garnizonie Nowa Wilejka, w którym objął dowództwo 1. Szwadronu Tatarskiego, ostatniego pododdziału jazdy tatarskiej w historii Rzeczypospolitej. W 1939 r. brał udział w kampanii wrześniowej.
**** Jakub Romanowicz (1878–1964) – pułkownik armii carskiej, w 1922 r. po traktacie ryskim wrócił do Polski, w 1925 r. został wybrany na zastępcę muftiego Jakuba Szynkiewicza, jednak późniejsza ustawa z 1936 r. o stosunku państwa do Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP takiej funkcji nie przewidywała. Po II wojnie światowej działał w warszawskiej gminie muzułmańskiej MZR.
***** Ali Smajkiewicz (1904–1976) – syn Ibrahima, imama wileńskiego meczetu. W latach 1936–1939 uczył się w Szkole Politycznej przy Instytucie Badań Europy Wschodniej w Wilnie. W tych samych latach pełnił funkcję wiceprezesa Koła Młodzieży Tatarskiej w Wilnie i wiceprezesa Związku Młodzieży Tatarskiej. Po II wojnie światowej zamieszkał w Gdańsku. Opracowywał modlitewniki, dokonując transliteracji alfabetu arabskiego na łaciński. Współtworzył Muzułmańską Gminę Wyznaniową w Gdańsku, pełnił w niej również funkcję imama.
Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź”, wiosna 2021.