Jeśli sami w pocie czoła czegoś nie naprawimy w polskim Kościele, to absolutnie nikt, nawet Watykan, nam w tym nie pomoże – mówi ks. prof. Andrzej Kobyliński w wywiadzie dla „Polityki”.
Jak głęboko sięga kryzys Kościoła w Polsce? Czy ratunek może przyjść z Watykanu? I czy da się zatrzymać laicyzację nad Wisłą? Między innymi na te pytania odpowiedzi szuka ks. Andrzej Kobyliński, filozof etyk, profesor UKSW, w rozmowie Joanny Podgórskiej, która ukazała się w najnowszej „Polityce”.
„Nie przeszło księdzu profesorowi przez myśl, by rozstać się z instytucją Kościoła?” – pyta prowadząca rozmowę. Duchowny przyznaje: „O formalnej apostazji nigdy nie myślałem, ale miałem w życiu kilka zakrętów, gdy zastanawiałem się nad sensem mojego dalszego trwania w Kościele jako osoba duchowna”.
Na pytanie o to, czy nie ma wrażenia, że polscy hierarchowie zachowują się, jakby się nic nie stało, ksiądz filozof odpowiada: „Powiem przewrotnie: a czy coś się stało? Pieniądze, mimo pandemii, ciągle się zgadzają, a najbardziej gorliwi katolicy żyją w bańce medialnej, w której nie pojawiają się negatywne informacje o kolejnych biskupach oskarżanych o skandale seksualne. W bańce medialnej konserwatywnego skrzydła polskiego katolicyzmu wszelkie wiadomości o skandalach z udziałem kardynałów, biskupów, księży czy zakonników są traktowane jako atak na Kościół”.
Ks. Kobyliński za nonsens uważa twierdzenie, że w polskim episkopacie musi nastąpić zmiana pokoleniowa. „Zmiana pokoleniowa nie musi być zmianą na lepsze. W niektórych przypadkach może być zmianą na gorsze. Nowe pokolenia biskupów wychodzą z pewnego systemu. Uczą się życia kościelnego od swoich protektorów i przełożonych” – zwraca uwagę.
I dodaje: „W Polsce trzeba na nowo określić miejsce religii w życiu publicznym. W większości dyskusji ciągle posługujemy się kategoriami albo z głębokiej nocy zaborów, albo z głębokiej nocy komunizmu. Operujemy pojęciem narodu, wizją Polaka katolika, perspektywą mesjanistyczną. Owszem, te kategorie były kiedyś ważne, ale dziś są nieprzydatne albo wymagają reinterpretacji:.
„Trzeba się koniecznie wyleczyć z chorego mesjanizmu” – apeluje duchowny. „Przy lewicowo-liberalnym nastawieniu papieża zestawienie Polski wraz z Węgrami jako konserwatywnej części Europy sprawia, że oddalamy się od głównego nurtu Kościoła. A Watykan coraz częściej patrzy w stronę Azji, Afryki czy Ameryki Południowej, ponieważ Kościół katolicki przenosi się z Europy na inne kontynenty. Jeśli sami w pocie czoła czegoś nie naprawimy w polskim Kościele, to absolutnie nikt nam w tym nie pomoże, bo nikt nie jest tym zainteresowany. Interwencje Watykanu w sprawach bp. Edwarda Janiaka czy kard. Henryka Gulbinowicza nastąpiły w wyniku międzynarodowej presji medialnej, a kluczowe znaczenie miały publikacje w języku angielskim, włoskim i hiszpańskim. Żeby tu było nie wiem jakie piekło, dopóki rzecz nie zostanie przetłumaczona na języki zachodnie, pies z kulawą nogą się nią w Rzymie nie zainteresuje” – wyjaśnia.
Jak ocenia filozof, problemem w polskim katolicyzmie jest też to, że „w ostatnich dziesięcioleciach jego specyfiką nie była formacja intelektualna, sprawnie działające instytucje czy działalność charytatywna, ale właśnie obrzędy. W zderzeniu z silnymi procesami sekularyzacyjnymi obrzędowość nie wytrzymuje próby czasu”.
Co nas czeka w niedalekiej przyszłości? „Laicyzacja będzie postępować, a rola społeczno-polityczna Kościoła słabnąć. Następstwem będą problemy finansowe z utrzymaniem potężnej infrastruktury. Rozpocznie się proces łączenia parafii, zamykania mniejszych; to już się dzieje, tylko się o tym nie mówi. Będziemy zsuwać się po równi pochyłej. Nie widzę w polskim Kościele żadnej siły moralnej, która mogłaby ten proces zatrzymać. Dodatkowo czekają nas poważne dyskusje, choćby o reformie nauczania religii w szkole i podatku kościelnym.
Najbliższe lata będą dla Kościoła czasem koniecznej, wymuszonej pokory. Zamiast bizantyńskiej formy, będzie on musiał nauczyć się skromności, bo nie da się inaczej walczyć o przetrwanie w wolnym, demokratycznym społeczeństwie. A kluczem do przetrwania będzie wiarygodność” – podkreśla ks. Kobyliński.
Przeczytaj też: Oczekujemy od Kościoła konkretów, a nie uników
DJ
Jak w XVIII wieku. Wielu, bardzo wielu widziało że Rzeczpospolita upada, wielu bolało, wielu płakało.
I nic nie poradzili, niczego nie zatrzymali, przed niczym nie ustrzegli….
Bo to jest tak, że i wtedy, i teraz drobne błędne decyzje zostały podjęte wcześniej. Potem wszyscy się przyzwyczaili, że w wielu sprawach „tak musi być” i rak społeczny zżera(ł) instytucję od środka. Aż padła.
Przyzwyczaili się i nikt nie miał odwagi by zerwać z dawnymi świętościami.
W jak głęboką jamę musi wpaść Kościół w Polsce by święte tradycje narodowe, naszystowskie, ludowe okazały się mniej ważne od eidos chrześcijaństwa?
Po co ksiądz Kobyliński wspomina nie katolickiemu tygodnikowi o zakrętach swojego kapłaństwa? By się uwiarygodnić? To byłoby instrumentalne traktowanie spraw świętych. Po prostu, „rzuca perły przed wieprze”. I odbiera sobie wiarygodność wobec wielu katolików.
Nieprawda, Franciszek mógłby bardzo przyczynić się do przekształcenia polskiego Kościoła. Np. kreując abp Polaka kardynałem. Franciszek nie kreował ani jednego polskiego kardynała wyjąwszy watykańczyka kard.Krajewskiego. „Polacy to też murzyni, tylko że biali”. Albo na arcybiskupa gdańskiego mógłby powołać cudzoziemca, nie uwikłanego w tutejsze układy, co może by otrzeźwiło niektórych. Nie robi tego. Niech Kościół otwarty zastanawia się, dlaczego. Ja się tym nie martwię, bo chociaż z diagnozą Franciszka się po części zgadzam, z receptami które ma dla Kościoła w innych krajach już niekoniecznie.
To, że główny nurt Kościoła zmienia koryto, którym płynie, to nie wina Polaków i Węgrów. Franciszek nie potrafi pokazać Kościoła w żadnym kraju, gdzie jego recepty dają zadowalający efekt.
Owszem, mesjanizm służy do zwalnianie siębie z rozliczeń za nasze kościelne i narodowe niedomagania. Ale ks.Kobyliński, zamiast ustawiać go we właściwym porządku wylewa dziecko z kąpielą. Termin „chory mesjanizm” wielu katolików dobrej woli obraża. Zwłaszcza, gdy o jego nadużywaniu rozmawia ze środowiskiem, które uznaje mesjanizm Chrystusa za aberrację.
Prawda jest prawdą, niezależnie w jakim środowisku się ją wypowiada. To, że termin „chory mesjanizm” obraża (uraża) wielu katolików dobrej woli, może oznaczać, że coś z tymi katolikami jest niedobrego, nie z ks. Kobylińskim. Pozdrawiam.
w punkt
1. «pogląd religijno-społeczny, głoszący wiarę w nadejście Mesjasza, który przywróci narodom wolność i zbawi ludzkość»
2. «pogląd historiozoficzny przypisujący jednostkom lub narodom szczególne posłannictwo wobec ludzkości i historii»
3. «w Polsce w pierwszej połowie XIX w.: pogląd przypisujący zależnemu od trzech zaborców narodowi polskiemu rolę Mesjasza narodów, który poprzez swoje cierpienia zbawi całą ludzkość»
Jaką definicję mesjanizmu akceptować powinni katolicy?
Definicje oczywiście zaczęrpnąłem z Neomarksistowskiego Słownika Języka Polskiego.
Albo na arcybiskupa gdańskiego mógłby powołać cudzoziemca, nie uwikłanego w tutejsze układy, co może by otrzeźwiło niektórych.
Na to nie pozwala konkordat. Biskupami w Polsce mogą być tylko Polacy (z wyjątkiem nuncjusza).
Moim zdaniem każdy członek wspólnoty Kościoła powinien robić wszystko aby kryzys przyszedł jak najprędzej i był jak najgłębszy. Uważam, ze zestawienie 'siły moralnej’ i 'zatrzymania kryzysu KK’ to oksymoron. Jak prawy człowiek może przeciwdziałać koniecznym radykalnym zmianom ?
Ok. Biskupi żyją w bańce. W większości. Radio Maryja im ją zapewnia.
I w ogóle zastanawia mnie pozycja pana Sebastiana Karczewskiego.
Wierzy w to co robi czy tylko jest wynajęty?
Otwarte pytania.
A poza tym spokojnie – młodzi już nie ufają Kościołowi – protesty.
To tylko my się jednak miotamy 30 (może) ale na pewno: 40, 50 latkowie.
Starsi raczej przyzwyczajeni do pozycji księdza już tylko bronią swoich wyobrażeń i spokoju. Niestety.
Ja mam czasem wrażenie, że część ludzi Kościoła zachowuje się jak dzieci, którym powiedziano, że Święty Mikołaj nie istnieje. I można to zrobić na wiele sposobów. Ale też zależy to od postawy dziecka.
Ja np. się bardzo broniłam przed ideą, że go nie ma. Świętego Mikołaja.
A mój syn ucieszył się, że też może dawać prezenty i zdziwił się, że pozwalaliśmy by tak wiele lat dziękował nie nam
ale jakieś osobie, która ich de facto nie dawała, a my się na to zgadzaliśmy. Inne spojrzenie na tą samą rzeczywistość.
Dlaczego o tym piszę, bo czas się obudzić w tym naszym Kościele i przestać wierzyć magicznie.
Ewangelia to mocny konkret.
@Asia K zgadzam się z Tobą w pełni. Z chęcią bym z Toba porozmawiała. W bańce mesjanizmu/sukcesu/misji/wyższości moralnej żyją nie tylko biskupi. Młodsze pokolenie ksieży niestety często też. Zawsze pedofilia to zarzuty wyssane z palca/zjawisko marginalne/a byl taki i owaki niesłusznie posądzony. Nie dopuszczają tej prawdy do siebie. Tak samo było w innych krajach.
Próbowałam tę „bańkę” przebić w rozmowach z kilkoma księżmi, przykre, jesteśmy z innych światów, nie zgadzamy się. Mam się wynieść? OK. Wyniosę się. Ale czy księżom o to chodzi? Tu następuje zdziwienie, że nie będę się pchać gdzie mnie nie chcą, gdzie mnie wyzywają od „katolików otwartych”. I wtedy jest tym księżom przykro i wtedy słyszę „wróć”. Mówią „wróć”, ale zdania nie zmienią, tylko dalej ten bal na Tytaniku i ta sama muzyka, nie mogę już tej muzyki słuchać.
W pustych obrzedach, przy akompaniamencie sentymentów, że był i papież Polak, który miał niekwestionowany dyplomatyczny wkład w obalenie komunizmu i to był na prawdę Wielki Człowiek, prawy, te afery chyba mu się nie mieściły w głowie, że ktoś by tak mógł, też tak uważam.
Ale my zachłysnęliśmy się swoim sukcesem, zatrzymaliśmy się na historii, nie zauważyliśmy że świat się zmienia, jest pandemia, południe Europy zmaga się na codzień w migrantami, w Niemczech zaczyna być więcej wyznawców islamu niż katolików… I nie staniemy się Mesjaszem Europy jak co chwile wychodzą na jaw nowe afery pedofilskie. Już nie mówie o tym, że młodsze pokolenie nas zapyta „o co chodzi z tym Mesjaszem i po co nam to”? Oni nawet nie przejmą się, ich w Kościele nie znajdziemy. Nowych powołań nie będzie! Prosze spojrzeć na tręd, na statystyki. I przerwijmy ten bal.
Wielki szacunek dla Ks.Kobylińskiego za odwagę świadectwa, że on też tak jak ja i wielu z nas ledwo wytrzymuje, w zderzeniu z „bańką” przeszacowanego sukcesu Kościoła.
@Anna: Dziękuję za dobre i cenne słowa.
Całkowicie rozumiem Twoją postawę. Ja jestem coraz bardziej zmęczona i zniechęcona rozmowami o zmianie mentalności w naszym Kościele. Ale wiem też, że nigdy sobie nie pozwolę na milczenie w kwestii odnowy Kościoła.
Ksiądz Kobyliński tak mówi o pedofilii- Jestem na froncie tej wojny od ponad 20 lat. Jeszcze kilkanaście lat temu byłem optymistą, natomiast dzisiaj wszystkie przesłanki prowadzą mnie do pesymistycznych wniosków. Owszem, nie ma już tuszowania pedofilii, gdy chodzi o przenoszenie księży pedofilów z parafii do parafii. Tę zmianę wymusił Watykan oraz nacisk opinii publicznej. Jednak nie nastąpiła zmiana mentalności. Znakomita większość biskupów, infułatów, prałatów, kanoników, proboszczów, wikariuszy, zakonników nie traktuje molestowania seksualnego nieletnich jako realnego problemu społecznego. Dominuje mentalność oblężonej twierdzy. (to fragment z gazety, z którą zupełnie mi nie po drodze, ale szukam wywiadów tych mówiących księży wszędzie, gdzie się da – patrzę ilu ich jest)
I jednak uważam, że coś się zmieniło. Już częściej ksiądz czy biskup zastanowi się nad tym co robi. Choćby ze strachu, a to już jakiś krok, bo ofiar będzie mniej. Mam nadzieję.
Moim zdaniem niektórzy księża chcą spokojnie wykonywać swój zawód. Złości ich mówienie o pedofilii.
Ale to przecież nie sama pedofilia tylko jej ukrywanie oburza słusznie.
Piszą, mówią, że lekarze też bywają źli i nauczyciele zawodzą swoje powołanie a tylko ich się (księży) czepiamy.
Nie to właśnie nie jest tak. Jak im to przekazać?
A poza tym. https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/artykuly/1453958,ksiadz-andrzej-kobylinski-naduzycia-seksualne-w-kosciele-wywiad.htmldatek.
Moim zdaniem dopiero dojrzewamy do zmierzenia się z problemem.
Ostatnio przeczytałam książkę Radosława Grucy Hipokryzja.
Prawdopodobnie – Żeby nie było zgorszenia – też warto.
Ale to otwiera oczy. A uważałam, że to tylko tania sensacja.
Ci dziennikarze przekopują się przez beton.
To nie beton. To skała, w której wiele kropel już drąży. Jeśli znacie tekst o najwyższej instancji – Nosowskiego, napisany po śmierci Dymera, pisząc te wszystkie teksty i książki, uznaję, że jest to dla polskiego Kościoła, rodzaj ostatniej szansy. Szczęść Wam Boże.
Dziękuję Panu za komentarz. To dobrze, że ma Pan taki obraz sytuacji.
Chciałam też wyjaśnić, że pisząc tania sensacja miałam na myśli podtytuł Pana książki (książka mignęła mi w 2019) – o systemie, który kryje – nie same gorszące czyny . Uważałam taką tezę ( o jakimś systemie)za jakąś spiskową teorię. Przez ostatni rok połączyłam wiele punktów i zdarzeń, przeczytałam wiele publikacji – i zmieniłam zdanie. Chcę tu podziękować każdemu z dziennikarzy i księżom podejmującym ten temat- gdyby nie te artykuły, książki, filmy – nie widzielibyśmy tyle. Dziękuję bardzo za całą Państwa pracę.
Rozwiązanie jest proste, trzeba Kościół odciąć od tzw. koryta, czyli finansowania z podatków. Wtedy wszystkie problemy rozwiążą się same. Finansować tę instytucję będą dobrowolnie wyłącznie prawdziwi katolicy, skończy się ochrona przez system (nie)sprawiedliwości pedofilów, bo skończy się wspieranie rządu przez Kościół. Tylko tyle i aż tyle, no, ale nikt do tego nie dopuści, bo to miliardy złotych w skali roku. Lepiej majaczyć o odnowie moralnej, reformach i innym pudrowaniu trupa.
Niestety, muszę się z Panem zgodzić. Tylko kasa, a raczej jej brak, zmusi KK do zmian. Ja już przykręciłam kurek.
Pani przykręciła, ale państwo polskie nie tylko nie przykręca, co nieustannie powiększa rzekę pieniędzy przeznaczonej dla KK. Ponieważ nie mamy na to wpływu, nie ma sensu się tym przejmować. Zresztą to jest pośrednie finansowanie sekularyzacji – a za to warto płacić 🙂
Ja myślę, że polski katolicyzm, masa wiernych i hierarchia brnie od dawna w kult, coraz mocniej odrywający się od wiary, której ma , miałby służyć.
Forma przerasta treść. I piszę to z przykrością, z całym szacunkiem dla mojej matki, żony i wielu…. „gorliwych” katolików
A nie jest tak, że ten kult, tak wypaczony i nieeetyczny, wynika bezpośrednio z wiary. Wszak nie można być katolikiem bez Kościoła i Tradycji, bez posłuszeństwa biskupowi i wiary w to, że istnieje piekło.
Karol, można. Odpowiedz znajdziesz w cyklu „Możemy walczyć o wiarygodność Ewangelii, nie Kościoła”, a jak nie masz czasu to poczytaj tylko ostatni (ja już kilka razy czytałam i czytam tam i spowrotem dalej)
https://wiez.pl/2021/02/28/korepetycje-z-ewangelii-2-swoboda-dzieci-krola/
Dzieki, poczytam w weekend.
A tu jeszcze takie żeby wyluzować 🙂
https://blog.dominikanie.pl/bez-kategorii/2021/03/01/kon-a-sprawa-polska/