Znak. Rok Miłosza

Lato 2024, nr 2

Zamów

Lud jako wyrocznia i gawiedź

Jerzy Baczyński podczas przyznania mu Nagrody Specjalnej Radia ZET im. Andrzej Woyciechowskiego „Dziennikarz XX-lecia”. Warszawa, 2010. Fot. Materiały prasowe organizatora

Zajmując dość wyraźną pozycję w głównym sporze politycznym ostatnich lat, być może wykazujemy objawy „pisowskiego ukąszenia”. Niewykluczone, że jednym z symptomów tej choroby jest to, że nie zauważa się jej u siebie, a widzi u innych.

Tekst ukazał się w miesięczniku „Więź” nr 11-12/2011 jako głos w ankiecie „Rachunek sumienia polskich mediów”. Redakcja zadała wówczas wybranym dziennikarzom i dziennikarkom dwa pytania: Jakie były najcięższe błędy i zaniedbania mediów w Polsce w pierwszej dekadzie XXI wieku? Jakie błędy i zaniedbania widzę we własnych postawach i działaniach mojego najbliższego środowiska?

Uwaga ogólna: świat dzisiejszych mediów ma płynne granice. Oprócz tzw. tradycyjnych mediów obejmuje też rożne serwisy internetowe, w których mieszają się funkcje nadawcy i odbiorcy, także rozmaite formy multimedialne; zmienia się sposób użytkowania mediów, traktowania źródeł i cała kultura komunikacji. Wiele zjawisk, które mnie niepokoją, jest skutkiem niemożliwych do zatrzymania procesów cywilizacyjnych, gospodarczych, społecznych. Niekoniecznie są czyjąś winą.

Wesprzyj Więź.pl

Co powiedziawszy, za najcięższą medialną chorobę, przywleczoną do Polski w minionej dekadzie, uważam tzw. tabloidyzację. Ta pandemia objęła wszystkie organizmy medialne, choć każdy organizm choruje nieco inaczej. Klasyczne objawy – w największym natężeniu występujące w samych tabloidach – to skrócenie i spłycenie przekazu, podporządkowanie go logice emocji, a nie racji, traktowanie bohaterów publikacji jak przedmioty, rezygnacja z dochodzenia do prawdy na rzecz efektu, selekcja tematów nie według kryterium wagi, a prostej atrakcyjności. U podstaw tabloidalnej filozofii tkwi populistyczne przeciwstawienie dobrego ludu i złych elit, z tym, że lud (klient) traktowany jest jako wyrocznia, a jednocześnie pogardliwie – jako gawiedź.

Media stają się produktem rynkowym – jak każdy inny, mającym spełnić potrzeby masowego odbiorcy. Coraz wyraźniej są dostarczycielem rozrywki, a nie środkiem społecznej komunikacji. Pojęcia misji i odpowiedzialności publicznej traktowane są jako naiwność i anachronizm. Stąd skandalizowanie, kreowanie sensacji, podsycanie wszelkich konfliktów, manipulacja, jawne kłamstwo, bezźródłowość, agresja językowa.

Drugą chorobą – też o charakterze pandemii – tym razem zawleczoną ze światka polityki, jest „pisizacja mediów”, przy czym nie dotyczy to tylko mediów wspierających tę partię, jej wizję polityki i społeczeństwa. PiS wniósł do polskiej polityki retorykę i temperaturę wojny domowej, budowanej wokół pojęć wroga, zdrajcy, agenta, układu, spisku – piętnując moralnie przeciwników politycznych jako „złych ludzi”, odmawiając im godności, dobrej woli, patriotyzmu. PiS zdołał zgromadzić wokół siebie grupę wojowników medialnych, oddając im, w czasie sprawowania władzy, kluczowe pozycje w kontrolowanych przez państwo mediach.

Współpraca między niektórymi mediami a władzą czy wręcz służbami specjalnymi (przecieki), oznaczała dobrowolne (a nawet entuzjastyczne) wyrzeczenie się niezależności, dając jednocześnie przewagę konkurencyjną. Wojna polityczna przeniosła się więc do mediów i środowiska dziennikarskiego, nabierając także cech osobistych porachunków. Podział mediów według linii frontu politycznego ma często podobne skutki jak tabloidyzacja. Uproszczenie przekazu, stronniczość, nastawienie na efekt, łatwość rozgrzeszania własnego cynizmu i manipulacji „służbą większej sprawie”, obojętne czy chodzi o promocję IV RP czy jej zwalczanie.

Wesprzyj Więź

Ze względu na charakter mojej gazety, z dwóch wymienionych chorób, bardziej niebezpieczna jest druga niż pierwsza. Zajmując dość wyraźną pozycję w głównym sporze politycznym ostatnich lat, być może, zwłaszcza w oczach oponentów, wykazujemy objawy „pisowskiego ukąszenia”.

Niewykluczone, że jednym z symptomów tej choroby jest to, że nie zauważa się jej u siebie, a widzi u innych. Świadomie staramy się jakoś sami pilnować, hamować, nie odpowiadać wet za wet, nie używać agresywnego języka. Diabli wiedzą (przepraszam szanowną redakcję katolicką), czy to się nam udaje?

Przeczytaj też: Miałeś, chamie, złoty róg

Podziel się

4
2
Wiadomość