Podtrzymuję zarzuty wobec wypowiedzi Jacka Pulikowskiego. Formułowanie wypowiedzi, które można włączyć w dyskurs utrwalający kulturę gwałtu, nie jest jednak tożsame z zachęcaniem do gwałtu. Dlatego Pulikowski nie zasłużył na falę hejtu.
Mój tekst „Kultura gwałtu ma się dobrze” opublikowany w portalu Więź.pl 30 listopada br. wywołał wiele reakcji, które zaskoczyły mnie swoją temperaturą i skalą. Cieszy to, że ten trudny i delikatny temat, który wymaga żmudnego budzenia społecznej świadomości, spotkał się z tak licznymi odpowiedziami. Szczególnie jestem wdzięczna tym kobietom, które doświadczyły krzywdy na tle seksualnym, i miały odwagę się do tego przyznać po przeczytaniu tekstu. Jesteście moimi bohaterkami.
W ciągu tych paru dni od publikacji zdarzyło się też jednak kilka sytuacji, które napawają mnie głębokim smutkiem, dlatego zdecydowałam się dopisać krótki epilog do swojego tekstu.
Przepraszam za niezweryfikowany cytat
Przede wszystkim winna jestem czytelnikom i przywoływanemu autorowi przeprosiny za swoje niedopatrzenie w sformułowaniu jednego z cytatów. W zapisie omawianego nagrania Jacka Pulikowskiego znalazło się zdanie: „jeśli tylko jest to możliwe, [kobieta] ma się zgodzić”. Niestety, sugerując się kontekstem nagrania, założyłam, że podmiotem w zdaniu jest kobieta. Po głębszej weryfikacji źródeł okazało się, że cytowany fragment pochodzi ze zdania o zgoła innej treści: „jeśli jedno z małżonków proponuje ten wyraz miłości, to drugie, jeśli tylko jest to możliwe, ma się zgodzić”.
Uznałam, że pozostawienie w artykule zdania, które wprowadza czytelników w błąd, jest niedopuszczalne, i usunęłam je z artykułu nazajutrz po publikacji, czyli 1 grudnia. Przepraszam cytowanego autora za brak weryfikacji przytoczonego zdania.
Podtrzymuję natomiast swoje zastrzeżenia merytoryczne dotyczące pozostałych cytowanych wypowiedzi Jacka Pulikowskiego. Przytoczone słowa padły z jego ust i mogą być bardzo groźne w skutkach dla kobiet, które w naszej kulturze nadal muszą często walczyć o swoją podmiotowość i prawo do samostanowienia oraz uczyć się niezwykle trudnej sztuki stawiania granic. To stwierdzenie wymaga jednak kilku dopowiedzeń.
„Nigdy nie powinna / może / musi”, czyli sprzeczne komunikaty
Tematem mojego tekstu była kultura gwałtu i to, w jaki sposób my, jako społeczeństwo, świadomie lub nie, przyczyniamy się do jej budowania. Zwracałam uwagę na sformułowania i zwroty, które są przykładami takiego dyskursu o kobietach, który je uprzedmiotawia bądź w jakikolwiek sposób przesuwa na nie odpowiedzialność za akty przemocy seksualnej (chociażby przez utrwalanie społecznych stereotypów o kobiecej seksualności).
W tym kontekście za zasadne uznaję przytoczenie cytowanej w tekście wypowiedzi Jacka Pulikowskiego: „Ale posłuchajcie, panie, bardzo uważnie, co teraz powiem: żona nigdy nie powinna odmówić mężowi współżycia, gdy on proponuje. Jeszcze precyzyjniej: mąż nigdy nie powinien czuć się odrzucony! (…) Bardzo łatwo go zranić. Wobec tego odpowiedź: »– Nie. – Dlaczego? – Bo nie« jest absolutnie nieuprawniona. Odpowiedź: »– Nie, bo nie mam ochoty« też jest absolutnie nieuprawniona. To nie od ochoty ma zależeć. (…) Kobieta ma poprosić, nie gniewajcie się, panie, gdy mąż proponuje w chwili, kiedy ty naprawdę nie możesz. Masz go poprosić, a nawet uprosić, uprosić (!), żeby sam zrezygnował. Bo ty naprawdę nie możesz. »– Wybacz, ale ja naprawdę nie mogę. Nie gniewaj się, ale ja naprawdę nie mogę«”. (…) niektóra musi powiedzieć: bez alkoholu. Jest to piękny sposób wyprowadzenia męża z nadużywania alkoholu. Każdy na to pójdzie! »– Za trzy dni, nawet bez piwa do telewizora, ja ciebie zapraszam do łóżka«. Każdy na to pójdzie! Nawet dość ciężko uzależniony. To nie mówię, tak wymyślam. Mam na to dowody. Takiej konkretnej pomocy”.
W żadnym momencie nie twierdziłam, że te słowa wyczerpują całość poglądów cytowanego autora na ludzką seksualność. To jest tylko kilka zdań z szerszej wypowiedzi, ale osoba publiczna, jaką jest autor tych słów, jest odpowiedzialna za każde wypowiedziane przez siebie zdanie. To nie ulega wątpliwości.
Czy Jacek Pulikowski mówi też inne rzeczy o kobiecej seksualności? Oczywiście. Zdanie „żona nigdy nie powinna odmówić mężowi współżycia” jest poprzedzone bezpośrednio zdaniem: „Czy kobieta może odmówić mężowi współżycia? Musi!”. Czy jednak fakt, że mówca zestawia obok siebie te dwa – w istocie sprzeczne – komunikaty, neutralizuje szkodliwość cytowanej wypowiedzi? Niestety nie. Powtórzę: te słowa padły, były słyszane i oddziałują na decyzje odbiorców. Dlatego wymagają krytyki.
Fala werbalnej przemocy
Krytyka wypowiedzi, które funkcjonują w przestrzeni publicznej, należy do fundamentalnych obowiązków dziennikarskich. Nasza praca polega między innymi na tym, by wskazywać słowa i zachowania, które uznajemy za społecznie naganne. Jednak podczas pisania swojego artykułu nie miałam za cel ani piętnowania kogokolwiek, ani ferowania opinii dotyczących czyjejś moralności, ani wyrokowania o intencjach, a już na pewno nie zachęcania do linczu. Moim zamiarem było uwrażliwienie czytelników na język, jakim opisujemy świat, oraz na mechanizmy przemocy, które ten język może wspierać bądź uruchamiać.
Dlatego byłam szczerze wstrząśnięta tym, jak wielka fala werbalnej przemocy i hejtu wylała się na Jacka Pulikowskiego. Z jaką pewnością i bez cienia wątpliwości niektórzy czytelnicy mojego tekstu obrzucali cytowanego autora serią wulgarnych obelg (zwłaszcza tych dotyczących jego psychiki i sfery seksualnej), łącznie z postulatami penalizacji za zachętę do gwałcenia żon. Powiedzmy to wyraźnie: formułowanie wypowiedzi, które można włączyć w dyskurs utrwalający kulturę gwałtu, NIE JEST tożsame z zachęcaniem do gwałtu. Nie oznacza też, że ktoś świadomie tę kulturę gwałtu wspiera. Do takich stwierdzeń nie upoważnia mój artykuł, w którym wyraźnie wskazywałam, że cytowane wypowiedzi są symptomatyczne „dla szerszego zjawiska uprzedmiotawiania kobiety w relacji seksualnej” i dlatego są „jednym z wielu malutkich kamyczków do ogródka dyskusji o kulturze gwałtu”.
Podtrzymuję zatem w całej rozciągłości swoje zarzuty wobec wypowiedzi Jacka Pulikowskiego, uznaję je za szkodliwe. Jeśli jednak pośrednim efektem moich zarzutów jest lincz i werbalna przemoc – bez dania szansy na wytłumaczenie i zmianę optyki – to będę pierwszą osobą, która stanie po stronie autora tych słów, bo uważam, że trzeba być z tymi, których biją. Każdy człowiek zasługuje na prawo do obrony i wyjaśnienia swojego stanowiska.
Zmiana świadomości społecznej dotyczącej kultury gwałtu dokonuje się często poprzez małe kroki, pojedyncze słowa, upowszechnienie się wrażliwości na określony typ zachowań. Punktowanie złych praktyk to tylko półśrodek, jeśli nie prowadzi nas jako wspólnoty do szerszej zmiany nawyków i sposobu myślenia. A jak to celnie ujęła Janina Bąk: „Historia nie zna takich przypadków, że ktoś się czegoś nauczył, bo go upokorzyliśmy”. I dlatego marzę o tym, żebyśmy wszyscy – zarówno sam Jacek Pulikowski, jak i jego adwersarze, łącznie ze mną – wyszli z tego doświadczenia bardziej wrażliwi i bardziej świadomi własnej odpowiedzialności za słowo.
Przeczytaj także: „Oświadczenie w sprawie ataku na moją osobę” Jacka Pulikowskiego