Teologia będzie zdolna do właściwego wypowiadania się w przestrzeni ludzkich spraw nie wtedy, gdy wypowie kulturze popularnej wojnę, ale wtedy, kiedy wstąpi w doświadczenia jej mieszkańców, by poznać je i zrozumieć.
Fragment książki Józefa Majewskiego i Marty Kokoszczyńskiej „Religia-media-popkultura”, która ukazała się właśnie nakładem Wydawnictwa Więź
Katolicy zaglądają do tabloidów, czytają je, słuchają, oglądają, interpretują, wykorzystują, używają, włączają w swoje życie, w ten sposób współtworząc kulturę popularną. Kultura ta, także w jej wymiarze tabloidowym, nie jest obca Kościołowi, społeczności, wspólnocie wiernych świeckich i duchownych. Nie jest ona, nawet jeśli nie brak w niej akcentów niechrześcijańskich i antychrześcijańskich, dla Kościoła ciałem obcym – i Kościół instytucjonalny, sam powiązany wieloma nićmi z popkulturą, nie może odcinać się od niej, ale winien brać odpowiedzialność za jej obecny i przyszły kształt.
Kultura popularna, włącznie z jej tabloidowym kołem zamachowym, stanowi współcześnie ludzkie Sitz im Leben, wielkie podlegające mediatyzacji środowiska, miejsca, światy, gdzie dzieją się codzienne i odświętne ludzkie sprawy, małe i wielkie, piękne i brzydkie, wesołe i smutne, szczęśliwe i tragiczne, jednostkowe i społeczne, laickie i religijne – tu kochamy i nienawidzimy, rodzimy się i umieramy, tu dokonują się ludzkie spotkania z Bogiem, który umiłował świat, konkretny świat z konkretnymi jego mieszkańcami, i pragnie wszystkich przyciągnąć do siebie.
Oznacza to, że popkultura jest – w techniczno-teologicznym tego słowa znaczeniu – autentycznym źródłem teologii, locus theologicus, miejscem teologicznym – w kulturze popularnej można spotkać i spotyka się Boga[1].
Loci theologici, jedno z fundamentalnych pojęć w słowniku teologicznym, czyli „źródła teologiczne”, a dosłownie „miejsca teologiczne”, są dla Kościoła, wiary i teologii takimi miejscami, w których biją źródła teologii. Tam znajduje on teologiczną inspirację, źródło pytań i odpowiedzi, problemy i klucze do ich rozwiązania, racje i argumenty dla swojego i kościelnego rozumienia wiary, potwierdzenie swoich poszukiwań w wierze albo ich zaprzeczenie. Tam nade wszystko szuka się śladów Boga.
W „miejscach teologicznych” znajdujemy „budulec” dla teologii. Miejsc tych jest wiele, a miejsce miejscu nierówne[2]. Źródłem teologicznym jest przede wszystkim Pismo Święte, jedyne źródło natchnione, są nim symbole wiary, liturgie, wiara Ludu Bożego (sensus fidei, sensus fidelium), nauczanie soborów, nauczanie papieża, nauczanie Kościoła rozproszonego po świecie (biskupów i synodów), nauczanie ojców i pisarzy Kościoła, sztuka sakralna, ale są nimi także znaki czasu, ludzie, doświadczenia osób i wspólnot chrześcijańskich.
Źródłem teologicznym jest zatem również kultura, w której żyjemy, kultura popularna. W podobnym duchu sprawę loci theologici widzi o. Stanisław C. Napiórkowski, zaliczając do nich także adresatów teologii żyjących w określonych środowiskach i kulturach. Pisze on w „Jak uprawiać teologię”: „Dobra teologia musi być dla człowieka, i to nie tylko dla człowieka w ogólności – ponieważ taki nie istnieje, ale dla konkretnego człowieka, przeżywającego swą własną historię zbawienia w określonym kontekście historycznym, politycznym, ekonomicznym, społecznym, kulturowym… […] Adresaci teologii stanowią jej źródło […]”[3].
Kultura popularna to dziś światy, gdzie dzieją się codzienne i odświętne ludzkie sprawy – tu kochamy i nienawidzimy, rodzimy się i umieramy, tu dokonują się ludzkie spotkania z Bogiem
Popkulturowe narracje mogą być językami, którymi posługuje się teologia i które wykorzystuje Bóg, by przemówić do ludzi i przyciągnąć ich do siebie. Nie ma jednego języka religijnego nawet w jednym Kościele. Od zawsze mówił on różnymi językami, starając się wyrazić jedno i to samo, jak podczas zesłania Ducha Świętego, o czym mowa w Dziejach Apostolskich: kiedy wszyscy uczniowie i uczennice Chrystusa nagle zostali napełnieni Duchem Bożym i przemawiali obcymi językami, wszyscy obecni, mieszkańcy różnych krain – mówiący różnymi językami – rozumieli ich, bo słyszeli swój własny język (por. Dz 2,4–6).
Różnorodność języka religijnego dotyczy także różnych liturgii, teologii różnych regionów świata, narodów i plemion, katechezy, ewangelizacji, różnych kultur, środowisk i subkultur, jeśli tylko języki te są w stanie wyrazić tajemnicę Boga. Każdy człowiek ma w Kościele prawo do języka dlań zrozumiałego, o czym wyraźnie mówi Katechizm Kościoła katolickiego: „Broniąc zdolności rozumu ludzkiego do poznania Boga, Kościół wyraża swoją ufność w możliwość mówienia o Bogu wszystkim ludziom i z wszystkimi ludźmi” (nr 39).
Kard. Walter Kasper retorycznie pytał: „Ponieważ Kościół nie jest panem historii pojęć, a musi się wypowiadać w konkretnej, jemu zadanej językowej sytuacji i w niej czynić zrozumiałym, powstaje pytanie, czy nie mógłby najlepiej bronić treściowej identyczności swojego wyznania wiary w tej sytuacji poprzez wariabilność w językowym wyrażaniu się […]”[4].
Katechizm jednak podkreśla również, idąc za wielką tradycją teologii, że „słowa ludzkie pozostają zawsze nieadekwatne wobec tajemnicy Boga” (nr 42) i że ludzki język „nie może Go wyrazić w Jego nieskończonej prostocie” (nr 43). Dotyczy to każdego języka, także dogmatów Kościoła, najświętszej liturgii czy pism najczcigodniejszych ojców i doktorów/doktorek Kościoła.
Popkulturowe narracje mogą być językami, którymi posługuje się teologia i które wykorzystuje Bóg, by przemówić do ludzi i przyciągnąć ich do siebie
Warto przypomnieć tu mocne słowa Josepha Ratzingera z „Wprowadzenia w chrześcijaństwo”: „Każde z wielkich podstawowych pojęć nauki o Trójcy Świętej zostało kiedyś potępione; wszystkie te pojęcia zostały przyjęte jedynie poprzez to ukrzyżowanie potępienia; mają one znaczenie jedynie, gdy równocześnie są uznane za bezużyteczne i tak, jako nieudolne bełkotanie – i nic ponadto – zostają dopuszczone”[5].
Przyszły papież, w innym miejscu pisząc o zadaniu teologii, podkreślił: „Teolog musi wstąpić w podstawowe doświadczenie ludzkiej egzystencji, aby z tego miejsca ponownie przeżyć i przecierpieć teologiczny problem w jego podstawach i w ten sposób uczynić teologię zdolną do wypowiadania się w obszarze passio humana. Nie zapominajmy, że Słowo Boże stało się ostatecznie słowem przepowiadania skierowanym do nas, kiedy zstąpiło do fundamentów ludzkiej passio, do ostatecznych głębi owego descendus ad inferos, i że to pozostanie wciąż drogą, na której teologia staje się słowem”[6].
Dzisiaj – a mówimy tu o jednym ze współczesnych „znaków czasu”, które także należą do loci theologici[7] – podstawowe doświadczenia ludzi wydarzają się w świecie kultury popularnej, w ramach tabloidowej kultury popularnej, co dla teologii oznacza, że będzie ona w stanie ponownie przeżyć teologiczny problem w jego fundamentach i w konsekwencji będzie zdolna do właściwego wypowiadania się w przestrzeni ludzkich spraw nie wtedy, gdy wypowie tej kulturze wojnę, ale wtedy, kiedy wstąpi w doświadczenia jej mieszkańców, by poznać je i zrozumieć, ze świadomością, że również ona, teologia, chcąc nie chcąc, jest jednym z mieszkańców tej krainy.
Tytuł od redakcji
[1] A.M.Greeley, „God in Popular Culture”, Chicago 1988, s. 9. Zob. C. M. Nanko-Fernández, „Lo Cotidiano as Locus Theologicus”, w: O. O. Espín (red.), „The Wiley Blackwell Companion to Latino/a Theology”, Malden–Oxford 2015, s. 28–30.
[2] J. Majewski, „Wprowadzenie do teologii dogmatycznej”, w: E. Adamiak, A. Czaja, J. Majewski (red.), „Dogmatyka”, t. I, Warszawa 2005, s. 66. Na temat loci theologici zob.: S. C. Napiórkowski, „Jak uprawiać teologię”, Wrocław 1994, s. 37–48; J. Szymik, „W poszukiwaniu teologicznej głębi literatury. Literatura piękna jako locus theologicus”, Katowice 1994, s. 14–33.
[3] S. C. Napiórkowski, „Jak uprawiać teologię”, Wrocław 1994, s. 44.
[4] W. Kasper, „Bóg Jezusa Chrystusa”, przeł. J. Tyrawa, Wrocław 1996, s. 355.
[5] J. Ratzinger, „Wprowadzenie w chrześcijaństwo”, przeł. Z. Włodkowa, Kraków 1994, s. 160.
[6] Cyt. za: A. Nossol, „Kulturowy kontekst tzw. teologii wyzwolenia. Historyczny i systematyczny zarys zasadniczych problemów. Skrypt dla studentów”, Lublin 1990, s. 24. J. Szymik zacytowane słowa J. Ratzingera uznał za jedne z najważniejszych zdań, jakie kiedykolwiek słyszał na temat teologii – „Joseph Ratzinger. Filozof, teolog, duszpasterz”, Kraków 2008, korzystamy z wersji elektronicznej.
[7] S. C. Napiórkowski, „Jak uprawiać teologię”, dz. cyt., s. 39–42. Papież Jan XXIII w przemówieniu podczas audiencji generalnej 16 kwietnia 1969 r. („Chrześcijanin w Świecie” 1969, nr 1, s. 10–11) powiedział: „Definicja znaków czasu dopiero dojrzewa. Przyjmuje się, że chodzi o «wyróżnienie w ‘czasie’, czyli w biegu wypadków, w historii, tych aspektów, tych ‘znaków’, które mogą nam coś powiedzieć o immanentnej Opatrzności […] lub może mogą być dla nas wskazaniami […] jakiegoś związku z ‘królestwem Boga’, z jego tajemniczą działalnością lub […] z możliwością, z gotowością, z wymaganiami stawianymi działalności apostolskiej»” (cyt. za: S. C. Napiórkowski, „Jak uprawiać teologię”, dz. cyt., s. 40).
Kim jest p.Józef Majewski tutejsi bywalcy wiedzą. Ale kto to jest pani Marta Kokoszczyńska, współautorka? Biogram jakoś bardzo skromny. W tagach uwzględniono tylko p.J.Majewskiego, jakby nie przewidywano jej dalszej kariery naukowej. Gdy utytułowany autor pisze wspólne dzieło z początkującym naukowcem, potrzeba więcej przejrzystości.
Korekta do przypisu 7 – Jan XXIII już nie żył w 1969 roku.
We fragmencie: „Katechizm jednak podkreśla również… …najczcigodniejszych ojców i doktorów/doktorek Kościoła”, dodałbym jeszcze: doktorząt itp. Wszak idzie o tę Kasperową „wariabilność w językowym wyrażaniu się”… 🙂