Kilkudniowe rozmowy na plebanii w Dąbkach były dla mnie niemal jak sesje analityczne. Na kozetce różni pacjenci: ja sam, my obaj z Damianem, czasem cały świat, no i oczywiście Kościół.
Nie pamiętam dokładnie, kto pierwszy przekonał mnie do pomysłu, by powstała ta książka w formie rozmowy. Prawdopodobnie był to Czarek Gawryś, z którym przyjaźń cieszy mnie i inspiruje od wielu lat. Jakiś czas temu poznał mnie z Damianem Jankowskim i tak pokierował sprawą, że Damian jako redaktor „Więzi” przyjechał do Dąbek.
Zdarzało się wcześniej, że ktoś z bliskich osób mówił do mnie: napisz coś sam, bo to ciekawe, co robisz jako ksiądz i co mówisz w kościele czy podczas różnych spotkań z ludźmi. Niestety, nie mam dobrego pióra, raczej szkicuję i mówię, zostawiając miejsce dla oddziaływania we mnie tych, którzy słuchają. Jednak kiedy otrzymałem już propozycję tematów do rozmowy, uznałem je za interesujące i pomyślałem, że może warto by spróbować. Nie spodziewałem się jednak aż tak bardzo intensywnych i bogatych w emocje doświadczeń, a przy tym ożywczych dla umysłu neuronalnych buzowań.
Kilkudniowe rozmowy na plebanii w Dąbkach były dla mnie niemal jak sesje analityczne. Na kozetce różni pacjenci: ja sam, my obaj z Damianem, czasem cały świat, no i oczywiście Kościół. Dobrze, że mogliśmy korzystać z samotnych spacerów nad morzem. To fantastyczne warunki, które nas – a na pewno mnie – owocnie wspierały. Damian okazał się znakomitym słuchaczem, a przy tym, dyskutując ze mną, w naturalny sposób, ale nadzwyczaj umiejętnie otwierał i wydobywał ze mnie tematy i problemy, które – mam taką nadzieję – będą dla czytających żywe, ciekawe i pewnie nierzadko bulwersujące.
Kiedy otrzymałem propozycję tematów do rozmowy, uznałem je za interesujące. Nie spodziewałem się jednak aż tak bardzo intensywnych i bogatych w emocje doświadczeń
Wspaniale iskrzyło to coś, co sprawia, że spotkanie jest jak muśnięcie tajemnicy wewnętrznego życia Trójcy Świętej. Ja mówię i daję siebie w wypowiadanym słowie, osoba słuchająca przyjmuje je i odpowiada, także dając siebie, a to, co się rodzi między nami, staje się czymś odrębnym, zaskakująco nowym, czyli nie jest zwyczajną sumą oddziaływań między nami dwoma. (Humorystycznie można by dodać, że niekiedy podczas autoryzacji byłem zdziwiony tym, jak mądrze udało mi się coś powiedzieć).
Takim „boskim” oddziaływaniem na siebie nawzajem wszystkiego, co istnieje, i nowym rodzeniem, powstawaniem wypełniony jest cały znany nam świat. W chrześcijańskiej teologii stworzenia jest to wyrazem prawdy o creatio continua, czyli o trwającym nadal stawaniu się i stwarzaniu wszystkiego. Ujmuję to oczywiście w perspektywie zasadniczo optymistycznej, bo zadziwienie i zdumienie bogactwem życia jest nieusuwalnym tłem naszej niewielkiej książki.
Materiał do niej nagrany został pod koniec października 2019 roku. W marcu 2020 roku byliśmy już bardzo zaawansowani w ostatecznym opracowaniu tekstu. Wtedy w najbliższym nam świecie pojawił się koronawirus. Po pierwszym miesiącu jego obecności pośród nas przeżyłem poważne wątpliwości, czy treść naszych rozmów nie została covidem-19 zdezaktualizowana. Wydawało mi się, że doświadczenie pandemii wnosi bezmiar nowych danych, które otwierają całkiem nowy horyzont dla stawianych przez nas pytań i szukania na nie odpowiedzi. Byłem bliski decyzji o wstrzymaniu wydania naszej pracy. Przekonał mnie jednak Czarek, mówiąc, że to wszystko jest aktualne i będzie jeszcze bardziej pożyteczne w czasie postpandemii. Pojawił się ponadto pomysł na jakiś dodatkowy rozdział, ostatecznie jednak obaj redaktorzy zdecydowali umieścić w książce jedną z moich homilii, która w ich ocenie jest dobrym kontrapunktem dla całości.
Na koniec dziękuję za wspólną przygodę i fantastyczną współpracę w prowadzeniu i opracowaniu naszej rozmowy Damianowi oraz Cezaremu, który dyskretną i znaczącą redakcją oszlifował nasze spotkania.
Wstęp do książki „Nie ma wiary bez pytań”, Wydawnictwo Więź, Warszawa 2020
Przeczytaj też fragment „Świecki swój rozum ma” i wstęp autorstwa Damiana Jankowskiego.
Książki póki co nie czytałem, ale już z zamieszczonych przez Więź wypowiedzi i fragmentów wnioskuję, że uzupełnia dramatyczny deficyt takiego właśnie punktu widzenia na wiarę, Kościół, jakiego w niej można się spodziewać. Dobrze więc, że jednak powstała.
Ale zgłaszam do niej jedno “ale”, z nadzieją, że może zostanie ono uwzględnione w przyszłych, podobnych książkach. Jest nim deficyt rzetelnej konfrontacji z przeciwnymi punktami widzenia, który pomaga nam zbliżać się do prawdy, oczyszczać nasze poglądy z elementów fałszywych. Pewien mędrzec powiedział, by pogląd przeciwny oczyścić z popiołu, błędów, emocji adwersarza, uzupełnić o znane mi argumenty wzmacniające zdanie przeciwne a przez adwersarza przeoczone i dopiero z tak zrekonstruowanym stanowiskiem polemizować.
Przypuszczam, że ta dobra rozmowa mogłaby być jeszcze lepsza, gdyby tą zasadę w niej zastosować, gdyby między rozmówcami było umiarkowane napięcie, którego chyba zabrakło. Formułuję to “ale” na podstawie fragmentu dotyczącego związków jednopłciowych. Własny pogląd w tej sprawie rozmówcy opozycjonowali wobec strywializowanego stanowiska przeciwników, więc nic dziwnego, że na tym tle wypadli mądrze i szlachetnie. To jest podobny zabieg, jaki ci przeciwnicy w wersji wulgarnej stosują wobec poglądów zaprezentowanych przez rozmówców, sprowadzając poważny problem do agresywnych parad równości, znanych im zresztą bardziej z Zachodu niż z Polski. Ale nawet gdyby nie było takich parad, związki jednopłciowe powinny budzić poważne pytania (chociażby. skoro z wyjątkiem nihilistów wszystkich nas – wierzących, niewierzących, ludzi różnych kultur i narodowości łączy zobowiązanie etyczne do przetrwania i rozwoju duchowego gatunku ludzkiego – bo sami otrzymaliśmy istnienie za pośrednictwem tych, co to zobowiązanie traktowali poważnie – to czy związki jednopłciowe służą realizacji tego zobowiązania czy nie?).
No, ale elity obu plemion cały czas uważają uczenie się obcego języka tamtego plemienia za stratę czasu. Co nie zmienia mojej pozytywnej oceny wypełniania przez tę książkę deficytu takiego myślenia o wierze i Kościele, jakiego można po niej się spodziewać.
A ja mam komentarz też do tekstu “Świecki swój rozum ma’ idotyczy on zarówno zagadnienia miłości francuskiej jak i związków jednopłciowych.Konfrotowałbym to z tekstem Woytyły”męzczyzną i niewiastą stworzył ich” w których akt seksualny porównal do daru z siebie z milości do partnera lub partnerki,który nie musi zakładać prokreacji ale nie może jej wykluczać.