Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Redaktorzy „Więzi” skomentowali odmowę udzielenia komunii Szymonowi Hołowni

Szymon Hołownia podczas jednego ze spotkań z sympatykami, styczeń 2020. Fot. facebook.com / szymonholowniaoficjalny

W środę wieczorem Szymon Hołownia, który zapowiada start w wyborach prezydenckich, opublikował wpis o tym, jak w kościele na warszawskim Solcu ksiądz nie chciał udzielić mu komunii.

„Gdy w kolejce innych wiernych podchodzę do komunii, celebrans odwraca się do mnie bokiem i udziela komunii innym. Przez parę dekad doświadczyłem w moim Kościele wiele, odmawiano mi komunii na rękę, pokrzykiwano, że nie tak stoję, ale to – publiczny osąd sumienia – przyznam: wprawia mnie w osłupienie” – napisał Hołownia.

Nie odpuścił: „Pytam: »Dlaczego?«. Ksiądz, nadal odwrócony do innych, odpowiada: »Nie. Sumienie mi nie pozwala. Za poglądy, które pan głosi«. Odpowiadam mu: »Ale które? I przecież nie wie ksiądz nic o moim sumieniu, motywacjach, nie rozmawiał ksiądz ze mną, nie zna mnie ksiądz, nie jest moim spowiednikiem«. Na ten dialog patrzy cały kościół. Nie odpuszczam, stoję. Minutę, dwie, trzy. Ksiądz (a w zasadzie ojciec, bo karmelita) grozi mi publicznie palcem, po czym wzdycha i udziela komunii kręcąc głową, po czym znów grozi mi palcem jak dwuletniemu dziecku”.

Dodał potem, że po upublicznieniu sprawy zadzwonił do niego z przeprosinami rzecznik prasowy archidiecezji warszawskiej i zapowiedział, że zostanie to formalnie wyjaśnione.

Zbigniew Nosowski, redaktor naczelny kwartalnika „Więź”: Zastosowano prywatne kryteria ortodoksji

Tu naprawdę nie chodzi o żadną politykę, lecz o to, czym jest (ma być) Kościół. Można nie lubić Szymona, można go uważać za showmana i pajaca, można odrzucać jego pomysł kandydowania na najwyższy urząd w Rzeczypospolitej, ale próbować odmówić mu komunii podczas mszy świętej – to przekracza wszelkie granice eklezjalności.

Ten facet – tak, ten Szymon Hołownia – swoim pisaniem, gadaniem i działaniem wielu ludziom w Polsce otworzył oczy na Boga, objaśnił Kościół, pomógł żyć wiarą, pokazał świętych jako bliskich przyjaciół, nauczył praktycznie wyobraźni miłosierdzia. A tu jakiś pobożny karmelita nie chce mu udzielić Komunii, bo mu „sumienie nie pozwala”.

Abp Józef Życiński mówił w tego typu ciężkich przypadkach, że zastosowano tu prywatne kryteria ortodoksji. Prywatne, a nie kościelne. Kościół po katolicku rozumiany – jako sakrament zbawienia – Hołowni może być wdzięczny. I spokojnie mógłby mu przyznać order „Pro Ecclesia et Pontifice”. Taki jaki we wtorek Piotrowi Cywińskiemu.

A w wyborach prezydenckich głosujcie zgodnie z sumieniem. Byle uformowanym lepiej niż w przypadku owego karmelity…

Ks. Andrzej Luter, asystent kościelny kwartalnika „Więź”: Publicznie osądzać czyjeś sumienie? Nie mamy do tego prawa

Nie wiem jak to skomentować. Nie ma gorszej figury niż ksiądz, który ustawia się w roli Pana Boga. Dla mnie jest to sytuacja niewyobrażalna, żebym mógł komuś odmówić komunii świętej, nawet gdybym miał jakieś wątpliwości; nigdy przecież nie wiem, co zdarzyło się w życiu tego człowieka dzień wcześniej, godzinę wcześniej, a może w czasie tej konkretnej eucharystii…

Nie jestem panem jego sumienia. Publicznie osądzać czyjeś sumienie? Nie mamy do tego prawa, szczególnie my, księża.

Bartosz Bartosik, sekretarz Laboratorium „Więzi”: Tego karmelity też mi naprawdę szkoda

Strasznie mi przykro, że kogokolwiek to spotyka. Ale tego karmelity też mi naprawdę szkoda. Przecież to, co on zrobił, to kupczenie Chrystusem – handlowanie Nim według własnego widzimisię.

Wesprzyj Więź

Nie potrafię sobie wyobrazić, jak wysokie mniemanie o sobie trzeba mieć, by się czegoś takiego dopuścić.

Oświadczenie wydał ojciec Piotr Ziewiec OCD, administrator parafii na warszawskim Solcu

JH

Podziel się

Wiadomość

Zaskakujące. Zachowują się Państwo dokładnie tak, jak wyżej opisany karmelita. Osądziliście nie pytając o motywacje działań zakonnika. Założyliście, że są polityczne, a może warto, zamiast popadać w lament i rzucać kamieniami, zrobić wywiad z mnichem, zrozumieć?

Rozumiem, że jak lada dzień jakiś ksiądz odmówi komunii Kaczyńskiemu, Morawieckiemu czy Dudzie (to tylko przykłady), to Pan, broń Boże, nie będzie zakładał motywacji politycznych i rzucał kamieniami, tylko starał się go zrozumieć. A przecież ten ksiądz mógłby właśnie mieć motywacje jak najbardziej religijne, a nie polityczne. Mógłby uważać, że sumienie z powodów religijnych nie pozwala mu udzielić komunii, bo uważa, że delikwent wyklucza się z Kościoła, niszcząc go poprzez instrumentalne i cyniczne posługiwanie się do swoich politycznych celów…
Nie trzeba znać motywacji działań karmelity, by ocenić jego postępowanie jako wysoce naganne. Wystarczy znajomość nauki Kościoła, że ksiądz nie jest właścicielem Eucharystii, tylko jej szafarzem.

Popełniasz błąd logiczny. A zapytałeś tutaj komentujących tego karmelitę, jakie są ich motywacje i sumienie? W ostateczności byśmy w nieskończoność pytali się o motywacje i sumienie bez opcji osądzanie, że coś jest dobre albo złe.

Czy redaktorzy Więzi skomentują również mowę nienawiści o. Kramera i ks. Lemańskiego wobec papieża emeryta?
Ciekawe, że w wypowiedzi tego drugiego pojawiły się jako inwektywy nawiązania do narodowości i wieku Benedykta. Gdzie się podziała wrażliwość Więzi i związanych z nią bpów i księży intelektualistów, że dotąd brak komentarza. Czyżby oznaczało to na ciche przyzwolenie w środowisku katolicyzmu otwartego i archidiecezji łódzkiej na uprzedzenia na tle narodowościowym i pogardę dla starców? Gdyby byłą głowę jakiegokolwiek państwa jakiś polski duchowny nazwał „Żydem, który nigdy nie potrafił przyznać się do popełnionych błędów i zaniechań. Starcem, który nie dotrzymał słowa” Więź zapewne protestowałaby kilka dnia, pojawiły się listy otwarte i międzynarodowe apele… Gdy byłą głowę państwa watykańskiego duchowny archidiecezji łódzkiej nazywa „Niemcem, który nigdy nie potrafił przyznać się do popełnionych błędów i zaniechań. Starcem, który nie dotrzymał słowa”, brak tego żywiołowego oburzenia. Czyżby obowiązywały w środowisku Więzi podwójne standardy dotyczące Niemców i Żydów? Czyżby obowiązywały podwójne standardy dotyczące tego, co można katolikom otwartym a co katolikom zamkniętym? Może w tym wypadku dobrze byłoby zastosować owo katartyczne „my”, o którym wspominał niedawno łódzki arcybiskup. A więc nie 60-letni ksiądz archidiecezji łódzkiej, nie 44-letni jezuita, ale my katolicy otwarci, sympatycy Więzi, TP i łódzkiego arcybiskupa insynuujemy, że lepiej byłoby, żeby niektórzy odeszli z tego świata oraz pozwalamy sobie na obrażanie ludzi na ich tle ich narodowości i wieku, bo tak mocno zaangażowaliśmy się w wewnątrzkościelną walkę, że mowa nienawiści już nam nie przeszkadza, byle pluto jadem we właściwym kierunku – na zamkniętych, konserwatywnych nienawistników i „starca z Niemiec”, który budzi ich sympatię.

1. Nie aspirujemy do komentowania wszystkiego – nawet wszystkiego, co warto skomentować. Sam na przykład nie pisałem bieżących komentarzy od bardzo dawna. W tej sprawie zabrałem głos, bo jest ona jakościowa inna, co precyzyjnie wyjaśniam w komentarzu (i nijak sie ma do tzw. mowy nienawiści, którą potępialiśmy wielokrotnie, z którejkolwiek strony występowała). Reakcja kurii warszawskiej i karmelitów potwierdza moje rozpoznanie.
2. W sprawie o. Kramera głos zabrał redaktor „Więzi”, ks. Andrzej Draguła: „Nie jestem fanem wpisów o. G. Kramera, choćby dlatego, że balansują po granicach znaczeń. I niestety się stało. Klawiatura szybsza niż myśl (dlatego wciąż apeluję do siebie też, by pisać mniej). Ale podejrzewać go o złe życzenie dla BXVI jest jednak absurdem. Trzeba naprawdę złej woli, by jego wpis tak zrozumieć”. Zgadzam się z tym całkowicie.
3. Działań Wojtka Lemańskiego nie komentuję z powodów znanych tym, którzy śledzą coś więcej niż codzienne nawalanki internetowe. Swoją drogą, myli się Pan, nazywając go duchownym archidiecezji łódzkiej.

Rozumiem, że przykład Joe Bidena i odmówienie jemu Komunii świętej Wam nie przeszkadza? Mówimy tu o publicznym grzechu, bardzo ciężkim, dotyczącym popierania aborcji. A sprawiacie wrażenie jakbyście chcieli doprowadzić do tego co w Niemczech – wszyscy do Komunii bez jakiejkolwiek refleksji nad grzechami ani spowiedzi.

Ponieważ dyskusja tu się przeniosła, przeklejam przed chwilą napisany komentarz pod informacją w tej sprawie.

Ze znanych mi poglądów S.Hołowni stanowisko ws. utrzymania obecnych regulacji dotyczących aborcji, uchwalenia ustawy dopuszczającej in vitro ale bez mrożenia embrionów ani w sprawie związków partnerskich nie mogłoby być ewentualnym powodem rozważania odmowy udzielenia komunii. Dlatego, że w świetle stanowiska Kościoła, nawet niedoskonałe z perspektywy katolickiej rozwiązanie może być przez polityka katolickiego poparte, jeżeli jest postępem w stosunku do zła, które istnieje lub chroni przed jeszcze gorszymi rozwiązaniami (kardynał Ratzinger także mówił o „moralnym kompromisie i niemoralnej bezkompromisowości”; przypomnijmy, że gdy tuz przed glosowaniem obecnych rozwiązań w 1992 r. frakcja ZChN z J.Łopuszańskim na czele chciała z powodu niedoskonałości rozwiązań głosować przeciw, do Sejmu osobiście w trybie nagłym przybył pacyfikować ich prymas J.Glemp).

Otóż można bronić tezy, że naruszenie „kompromisu aborcyjnego” utrudni obronę, gdy przeciwna strona podejmie kiedyś próbę wychylenia wahadła w drugą stronę (nie chcę dyskutować, czy tak będzie, tylko utrzymuję, że to uprawniony pogląd). Także uchwalenie ustawy o in vitro w kształcie proponowanym przez S.Holownię byłoby postępem w stosunku do obecnych regulacji. Podobnie w przypadku związków partnerskich – można dowodzić, że jak nie wprowadzimy jakiejś ułomnej ich wersji, to damy pretekst trybunałom unijnym do wprowadzenia „równości małżeńskiej” z prawem do adopcji. Polityk katolicki kierując się takimi intencjami ocalenia czego się da nie wyklucza się z Kościoła.

Ale w ogóle najpierw rozważmy, czy można być wykluczanym z Kościoła za poglądy? Chyba tylko za czyny? Czyli za glosowania w parlamencie, tak jak to spotyka niektórych amerykańskich polityków, na których przypadkach odmowy prawdopodobnie wzorował się o.karmelita nie rozumiejąc różnicy między S.Holownią a tamtymi politykami. S.Hołowania jako prezydent jeszcze niczego nie podpisał ani nie zawetował. Kto nie podziela jego poglądów, może prewencyjnie na niego nie głosować, ale nie odmawiać udzielenia komunii, bo to jest (zakładam, że niechcący) wprowadzanie polityki do Kościoła

Problem widzę natomiast gdzie indziej. Nagłośnienie tego przypadku przez S. Hołownię pachnie mi instrumentalnym wykorzystaniem tego niefortunnego postepowania duchownego do celów kampanii wyborczej i promocji swojej kandydatury w elektoracie „otwartych” katolików. To śliska ścieżka. Owszem, nie należało tej sprawy zostawiać, ale próbować ja wyjaśniać niepublicznie, a jeśli konieczne byłoby z jakichś powodów publicznie, to po kampanii wyborczej. Różnica w postępowaniu tych polityków, którzy się afiszują ze swoją religijnością tradycyjną jest bardzo niewyraźna. A miało być inaczej.