Praca musi mieć sens. Dlaczego traktujemy to przekonanie jako przykład naiwnej idealizacji albo jako zagrożenie dla pracodawców?
„Poszukiwanie sensu stanowi podstawową motywację w życiu człowieka […] Nie należy poszukiwać w życiu jakiegoś abstrakcyjnego sensu. Każdy człowiek ma swoje wyjątkowe powołanie czy misję, której celem jest wypełnienie konkretnego zadania” – to dla wielu banalnie brzmiące stwierdzenie pochodzi od Viktora Frankla, austriackiego psychiatry pochodzenia żydowskiego, który – przeżywszy obóz koncentracyjny – stworzył koncepcję „terapii sensu” (logoterapia).
To „banalnie brzmiące” sformułowanie nabiera mocy, gdy uwzględnimy praktykę życia i wielość głosów w debacie o naturze i motywacji człowieka. Frankl był w XX wieku prekursorem poglądu, że w centrum ludzkich poszukiwań znajduje się właśnie sens. Dotyczy to także relacji z pracą, stanowiącej centrum życia zarówno jednostki, jak i całych społeczeństw definiujących się przez jej pryzmat.
„Jeśli to, co robię, nie ma sensu, to sam też sensu nie mam” – pisał prof. Antoni Kępiński
Szczególnie widoczne jest to w cywilizacji zachodniej, określającej etapy rozwoju człowieka jako wiek: przedprodukcyjny, produkcyjny i poprodukcyjny – ze wszystkimi zaletami i wadami tego stanu rzeczy. Bez wątpienia jedną z wad jest fakt wypychania tezy o poszukiwaniu sensu jako głównej motywacji człowieka, mającej swoje odniesienie do pracy. W jakiś przedziwny sposób traktujemy jednak to zagadnienie albo jako przykład naiwnej idealizacji, albo jako zagrożenie dla przełożonych i pracodawców, mających niejako „zagwarantować” sens pracownikom.
Z badania holenderskich naukowców Roberta Dura i Maxa van Lenta, przeprowadzonych w 2015 roku, wynika, że ponad dwa miliony Polaków uważają swoją pracę za pozbawioną sensu. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że dziś stan faktyczny jest znacznie gorszy, bo wiele wskaźników opisujących jakościową stronę pracy szybuje w bardzo pesymistycznym kierunku. Może dlatego, że traktujemy pracę – użyję celowo religijnego odniesienia – bardziej jako „boży dopust” niż jako włączanie się w akt Stwórcy?
Stosunki pracy w Polsce zmieniają się, ale wciąż mentalnie zakorzenione są w silnym indywidualizmie i rzekomej proporcjonalnej wymienności wartości (płaca za pracę). Jakakolwiek korekta w kierunku zwiększenia uprawnień pracownika odbierana jest jako zagrażająca rozwojowi przedsiębiorstw. To paradoks, bo równocześnie tzw. kapitał ludzki wciąż deklarowany jest jako główny impuls przedsiębiorczości.
Od lat funkcjonuje w Polsce „cichy konflikt klas”, w którym przedsiębiorca postrzegany jest jako gnębiciel. Ten konflikt uniemożliwiał do tej pory dochodzenie do trwałych rozwiązań przez główne strony (związki zawodowe, pracodawcy, rząd), skupione na przykład w Radzie Dialogu Społecznego. Nie pojawiała się więc żadna przemyślana publiczna filozofia pracy i prawa pracy. Zdaliśmy się jedynie na żywe doświadczenie tak zwanej „niewidzialnej ręki rynku” i historycznych przemian, które – co trzeba przyznać – doprowadziły nas do niebywałego rozwoju na tle innych krajów regionu.
Ponad dwa miliony Polaków uważają swoją pracę za pozbawioną sensu. Może dlatego, że traktujemy pracę – użyję celowo religijnego odniesienia – bardziej jako „boży dopust” niż jako włączanie się w akt Stwórcy?
Jednocześnie przemiany te przyniosły jednak koszty społeczne. Dlatego dziś najwyższy już czas na próbę wypracowania spójnego podejścia do filozofii pracy, która będzie sformułowana w perspektywie interesu publicznego, a więc wszystkich stron i grup interesów – zarówno pracowników, jak i pracodawców.
Dostrzeżenie w pracy potencjału twórczego dla człowieka, miejsca zdobywania i rozwijania swoich talentów, budowania i utrzymywania wielkiej sieci relacji społecznych powinno być potraktowane na serio. Relacje z pracą są doskonałym papierkiem lakmusowym tego, jaką wizją człowieka się kierujemy. Czy dominuje podejście do człowieka jako istoty motywowanej wyłącznie finansowymi bodźcami w każdej roli i na każdym stanowisku? Czy może dostrzegamy szerszą palety wartości stojących za motywacją podejmowania pracy, w tym odpowiedzialność za utrzymanie rodziny, szczęście osobiste, spełnienie, poczucie rozwoju i aktywnego uczestniczenia w historii?
To pierwsze podejście może być wygodne. Wiadomo, że sfera zarobków, szczególnie dla milionów niżej uposażonych pracowników, odgrywa obiektywnie kluczową rolę. Zatrzymanie się jednak na potrzebach materialnych niesie też ze sobą ryzyko usprawiedliwiania podtrzymywania konfliktu społecznego, np. pracowników z pracodawcami, i niedotykanie sfery jakości miejsca pracy, podmiotowości, wolności, wspólnoty miejsca pracy i obywatelskiego wymiaru życia oraz rozwoju danego przedsiębiorstwa.
Dlatego w ramach prac Laboratorium „Więzi” zdecydowanie opowiadamy się za podejściem personalistycznym, w którym sensotwórczość naszego zaangażowania jest jednym z podstawowych i pożądanych owoców właściwego zarządzania i funkcjonowania przedsiębiorstw oraz instytucji publicznych. Praca jest bowiem miejscem odkrywania godności człowieka – by przywołać słowa Agnieszki Siarkiewicz z „Więziowej” publikacji „Zarządzanie z ludzką twarzą” (można ją pobrać tutaj).
Prof. Antoni Kępiński, słynny krakowski psychiatra, sporo miejsca w swojej praktyce i nauczaniu o kondycji psychicznej człowieka poświęcił właśnie pracy: „Choć człowiek niejednokrotnie narzeka na pracę, nie może się bez niej obejść. W niej bowiem realizują się jego transcendentne tendencje. Nie mogąc tworzyć, zaczyna niszczyć. […] Każdy wysiłek włożony w pracę jest wkładem w ten ogólnoludzki i swoiście nieśmiertelny zbiór informacji stanowiący kulturę”.
Relacje z pracą są doskonałym papierkiem lakmusowym tego, jaką wizją człowieka się kierujemy
W jaki sposób zwiększyć szansę na zaistnienie sensu w środowisku pracy? Wiele zależy od publicznej filozofii pracy, instytucji zabezpieczających godność człowieka w miejscu pracy, takich jak polityki antydyskryminacyjne i antymobbingowe, ale może jeszcze ważniejsze są polityki zmniejszające wszelkie zagrożenia psychospołeczne (stres, wypalenie, przemoc, wpływ czynników zawodowych na zdrowie psychiczne i fizyczne) oraz służące zwiększaniu dobrostanu pracujących. Od takich polityk zależy sporo, ale nie wszystko.
Kultura doceniania pracy i osób pracujących, wnoszących swoim zaangażowaniem ogromną wartość społeczną, przyczyniających się do rozwoju ekonomicznego i kulturowego powinna stanowić ramowy plan agendy wspólnoty państwowej. Radykalnie powiększyłyby się wtedy szanse na wypełnienie jej sensem. Wracając bowiem do Kępińskiego: „Poczucie sensu, celowości, efektywności wysiłku wkładanego w pracę jest koniecznym warunkiem pozytywnego do niej nastawienia. […] Dlatego poczucie sensu i celowość pracy jest tak istotnym jej elementem, jest to bowiem poczucie własnego sensu. Jeśli to, co robię, nie ma sensu, to sam też sensu nie mam”.
Takie motywacje stały za przygotowaniem przez redakcję „Więzi” bloku tematycznego „Polacy w pracy” w jesiennym numerze kwartalnika. Piszą w nim: Konrad Ciesiołkiewicz, Arkadiusz Sobczyk, Olga Gitkiewicz, Łukasz Komuda i bp Piotr Jarecki. Zapraszamy do lektury!