rE-medium | Tygodnik Powszechny

Wiosna 2024, nr 1

Zamów

Jak mógłbym im spojrzeć w oczy?

Józef Augustyn SJ. Fot. G.Lanoń / Wikimedia commons

Choć od chwili święceń Pan Bóg chronił mnie przed pokusami rezygnacji z posługi kapłańskiej, to jednak jestem w stanie wyobrazić sobie, jak wiele osób zraniłbym, gdyby nagle dowiedziały się, że odszedłem.

Tekst ukazał się miesięczniku „Więź” nr 6/2007 jako odpowiedź na ankietowe pytanie redakcji: „Dlaczego (nadal) chcę być księdzem?”.

Dlaczego (nadal) chcę być księdzem? Takie pytanie stawiane duchownemu z trzydziestoletnim stażem może wydać się dziwne. Ale to pozory. Jest ono głęboko uzasadnione, niezależnie od wysługi lat. Gdyby konsekwentnie stawiali je sobie ci księża, którzy porzucili sutannę, być może nie doszłoby do dramatu. Bo odejście z kapłaństwa to bolesny dramat, nie tylko dla zainteresowanego i jego rodziny, ale nade wszystko dla wiernych, którzy mu zaufali. Mam wrażenie, że zbyt rzadko pamiętają o tym duchowni, którzy – przeżywając trudności – rozważają „za” i „przeciw” rezygnacji.

Jako nastoletni zakonnik byłem nieraz świadkiem modlitwy starych współbraci „o wytrwanie w powołaniu”. Wydawała mi się ona wówczas przesadzona. Jakież trudności mają oni jeszcze na drodze powołania? – myślałem. Później uświadomiłem sobie, że nie modlili się o wierność zakonnej instytucji, ale prosili Boga o czystość serca w służbie Jemu.

Kiedy jakiś ksiądz latami gubi się moralnie i duchowo, nie podejmując wysiłku nawrócenia, a jedynie gorsząc wiernych, odejście z kapłaństwa może być wyrazem resztek uczciwości sumienia. Stwarzanie pozorów służenia ludziom, kiedy od lat nie służy się już Bogu, a jedynie sobie, to prawdziwy kapłański dramat. Stąd też nie należałoby tragizować z powodu samej rezygnacji księży z posługi, ale raczej pytać o rzeczywiste motywy takiej decyzji. I choć każde odejście z szeregów kapłańskich jest bolesne, to jednak z punktu widzenia moralnego może być ono uzasadnione. Dostatecznym powodem rezygnacji może być na przykład ojcostwo fizyczne. Decydująca dla kapłaństwa nie jest wierność Ciału, którym jest Kościół, ale wierność jego Głowie – Chrystusowi (por. Ef 4, 15-16). Ksiądz wierny Głowie pozostanie wierny i Ciału. Doraźne racje psychologiczne, kościelne czy społeczne rezygnacji z kapłaństwa odgrywają zwykle drugorzędną rolę. Pierwszorzędne motywy mają na ogół charakter duchowy i moralny, narastające nieraz całymi latami.

Kiedy jakiś ksiądz latami gubi się moralnie i duchowo, nie podejmując wysiłku nawrócenia, a jedynie gorsząc wiernych, odejście z kapłaństwa może być wyrazem resztek uczciwości sumienia

Wesprzyj Więź

Dlaczego zatem (nadal) chcę być księdzem? Ponieważ czuję się nieustannie powoływany przez Boga. Wierzę, że On pragnie, bym był Jego sługą w kapłaństwie; bym na tej drodze szukał Go, chwalił, czcił i kochał. To On sam wybrał dla mnie taką właśnie życiową ścieżkę. Chcę być nadal księdzem, ponieważ to mój dobrowolny wybór, dokonany przed laty. Chcę pozostać mu wierny wbrew wszelkim moim słabościom oraz słabościom mojej wspólnoty zakonnej i kościelnej. Powierzony mi dar kapłaństwa staje się dla mnie ważnym motywem zmagania się z ludzkimi ograniczeniami. Chcę pozostać kapłanem, ponieważ pragnę nadal głosić słowo Boże i sprawować sakrament pojednania. Dane mi było wielokrotnie doświadczyć ich niezwykłej skuteczności: one ratują życie ludziom, nadają nowy kierunek, przywracają radość i sens. Chcę być dalej kapłanem, ponieważ pragnę sprawować Eucharystię. „Jeżeli zaniedbamy Eucharystię, jak będziemy mogli zaradzić naszej nędzy?” (Jan Paweł II). Prawdziwości tych słów doświadczam w życiu własnym, jak i wspólnoty Kościoła.

Wierność kapłaństwu jest dla mnie wyrazem wewnętrznej wierności sobie; jest moim sposobem realizowania ludzkiej miłości; jest wyrazem duchowego ojcostwa. Kapłaństwo to także pole mojej twórczości i zaangażowania. Wszystko to, czym się interesuję, pozostaje w jakiś sposób związane z kapłaństwem; chcę, aby też jemu było podporządkowane. Chcę nadal być księdzem, ponieważ bardzo wielu ludzi, nieraz głęboko zranionych przez życie, zaufało mi; udzielałem im „Ćwiczeń duchownych”, prowadziłem ich w kierownictwie duchowym, głosiłem im kazania, spowiadałem ich, pisałem dla nich artykuły i książki. I choć od chwili święceń Pan Bóg chronił mnie przed pokusami rezygnacji z posługi kapłańskiej, to jednak jestem w stanie wyobrazić sobie, jak wiele osób zraniłbym, gdyby nagle dowiedziały się, że odszedłem. W sposób szczególny zraniłbym wielu alumnów i księży, którzy słuchali moich usilnych zachęt do zaufania Jezusowi, zmagania się z ludzką słabością, wierności powołaniu. Jak wówczas mógłbym im spojrzeć w oczy?

Tekst ukazał się miesięczniku „Więź” nr 6/2007 jako odpowiedź na ankietowe pytanie redakcji: „Dlaczego (nadal) chcę być księdzem?”.

Podziel się

Wiadomość