Siła Zanussiego polegała na tym, że nie stawiał kropek nad „i”. Podejmował i podejmuje w swoich filmach tematy filozoficzne, teologiczne, egzystencjalne i eschatologiczne. Artysta nie ukrywa, że jest katolikiem, ale nie indoktrynuje, nie wyrywa chwastów, z dystansem patrzy na symbiozę sacrum i profanum.
To był rok chyba 1976 – epoka gierkowska w rozkwicie, choć wydarzenia radomskie zaburzyły na chwilę propagandę sukcesu. Byłem wtedy uczniem liceum. I oto wchodzę na prawie pustą salę nieistniejącego już kina „Robotnik” w Pabianicach i oczom nie wierzę. Na ekranie widzę obraz nieomal religijny, na pewno antymaterialistyczny, zrealizowany w formie eseju. Chodzi oczywiście o „Iluminację”. Student Franciszek Retman, grany przez Staszka Latałłę, poszukuje swojego miejsca w życiu. Przeżył Marzec ’68. Stanął przed zasadniczymi wyborami życiowymi. Jak znaleźć jakiś prywatny azyl, zachować godność i nie złamać kręgosłupa moralnego? Pragnął także odkryć Boga, stąd jego wizyta w klasztorze kamedulskim i rozmowa z ojcem Piotrem Rostworowskim. Fizyka, którą studiuje, nie daje bowiem niepodważalnych odpowiedzi. Śmierć przyjaciela w Tatrach przynosi pytanie: co jest po drugiej stronie?
Retman to prawie mój rówieśnik, starszy o kilka lat. Doskonale pamiętam, że oglądając dzieło Zanussiego, widziałem odwzorowanie moich ówczesnych wyborów i poszukiwań.
Na początku filmu profesor Władysław Tatarkiewicz wyjaśnia pojęcie iluminacji. Sformułował je i nazwał św. Augustyn, dając wyraz przekonaniu, że wiedzę osiągamy przez oświecenie umysłu. W takim momencie oświecenia umysł bezpośrednio widzi prawdę, tak jak oczy widzą realny świat widzi ją wprost, bez rozumowania. Iluminacja nie jest jednak bezmyślną ekstazą, zachwyceniem, ale jest spotęgowaniem myśli. Ażeby osiągnąć ten stan, potrzeba tylko czystości serca. Ta czystość serca jest ważniejsza niż działanie umysłu. Krzysztof Zanussi właściwie w każdym swoim filmie dotykał tak pojmowanej iluminacji. Stawiał pytania i zmuszał do szukania odpowiedzi. Jego bohaterowie dokonują wyborów aksjologicznych, które wcale nie są jednoznaczne, ponieważ wątpliwości są nieodłącznym towarzyszem wiary.
Konfiguracja molekuł i łaska
W rozmowie z Damianem Jankowskim dla portalu Więź.pl Zanussi powiedział: „Jakże […] naiwnym jest nasze przekonanie, że jeżeli coś się wyjaśnia w sferze fizykalnej, to wyjaśnia się ostatecznie. Otóż wcale nie! Następują na przykład cuda, które w niczym nie naruszają racjonalności świata; uleczenia, które za parę lat uzasadnimy, i dowiemy się, dlaczego dany człowiek został uleczony. W wymiarze wiary to efekt łaski Boga, zaś w innym – po prostu pewna konfiguracja molekuł. To wyjaśnienia komplementarne, w najmniejszym stopniu żadne z nich nie jest wyłączne. Teoria prawdopodobieństwa mówi przecież o tym, że są rzeczy mniej prawdopodobne, które także mogą się zdarzyć. Jeśli nam się przydarzyły, to można powiedzieć, że za czyjąś sprawą, ale nie da się tego udowodnić”.
Do „Iluminacji” nawiązywał zrealizowany w 1982 r. drugi zagraniczny film Zanussiego – „Imperatyw” (1982). W ascetycznej scenerii opowiadał historię duchowego rozdarcia Augustyna (Robert Powell) – już samo imię jest znaczące – młodego idealisty próbującego, podobnie jak bohater „Iluminacji”, określić sens własnego istnienia. Pytał więc o obecność Boga w świecie zlaicyzowanej zachodniej kultury, o zasadę przyczynowości, obiektywne prawa natury. Wolałem jednak poszukującego Franka niż neurotycznego Augustyna. We Franku Retmanie mogłem odnaleźć siebie.
Bohaterowie filmów Zanussiego dokonują wyborów aksjologicznych, które wcale nie są jednoznaczne, ponieważ wątpliwości są nieodłącznym towarzyszem wiary
Autor „Iluminacji” urodził się 17 czerwca 1939 r. w Warszawie. Minęło zatem 80 lat. Piękny jubileusz klasyka polskiego kina, którego niektórzy krytycy zdążyli już pogrzebać, uznając za twórcę niemodnego. Przypomnę jeszcze, że Zanussi w 1959 r. został absolwentem fizyki na Uniwersytecie Warszawskim, a w 1962 r. filozofii na Uniwersytecie Jagiellońskim. W roku 1966 ukończył studia reżyserskie w Państwowej Wyższej Szkole Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. We wrześniu 2019 r. na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni zostanie nagrodzony Platynowymi Lwami za całokształt twórczości.
Siła Zanussiego polegała na tym, że nie stawiał kropek nad „i”. Podejmował i podejmuje w swoich filmach tematy filozoficzne, teologiczne, egzystencjalne i eschatologiczne. Artysta nie ukrywa, że jest katolikiem, ale nie indoktrynuje, pobudza do myślenia, nie wyrywa chwastów, z dystansem patrzy na symbiozę sacrum i profanum.
„Jeśli ktoś twierdzi, że wie wszystko lub, nie daj Boże, wie na pewno, trzymam się od niego z daleka. Mądrość pojawia się tylko tam, gdzie człowiek ma odwagę powiedzieć «nie wiem»” – mówił Krzysztof Zanussi w cytowanej już wcześniej rozmowie. Te słowa można uznać za motto wybitnego twórcy. W swoich najważniejszych filmach jest wierny zasadzie powątpiewania. Nie wiem, czyli myślę, więc jestem.
Fragment tekstu, który ukazał się w kwartalniku „Więź”, lato 2019