Biskup Tadeusz Pieronek potrafił rozmawiać z ludźmi o różnych poglądach filozoficznych i politycznych. Rozumiał, czym jest demokracja.
Dla mnie był postacią imponującą z kilku powodów. Opowiadałem o tym w rozmowie z Szymonem Wróblem do książki „Ojciec, czyli o Pieronku”. Taką postacią był także śp. arcybiskup Józef Życiński. Mam na myśli ich styl: nie udający niczego, prawdziwy.
Biskup Pieronek nie posługiwał się nieznośną nowomową kościelną, nie mówił o „ubogacaniu wspólnoty wiary, która jest znakiem i darmowym darem, manifestującym nasze przywiązanie do wartości”. Taki slang był mu obcy. Pieronek po prostu mówił to, co myśli. Oczywiście, każdy może mu coś zarzucić, ponieważ często szedł po przysłowiowej bandzie, czasami może przesadził w ostrości języka. Zawsze jednak był prawdziwy, mówił to, co czuł. Można się było z nim zgadzać, albo nie, zawsze jednak był sobą, nie udawał, nie moralizował. Narażał się, te same osoby raz się z nim zgadzały, innym razem ostro polemizowały. Biskup pozostawał niepoprawny politycznie.
Mówił rzeczy oczywiste, które ktoś inny sugestywnie by przemilczał lub ubrał w formuły kościelne. Był człowiekiem wolnym środowiskowo i wyzwolonym, a ta wolność skutkuje nie przejmowaniem się opinią środowisk kościelnych i niekościelnych. Kościół znał zresztą doskonale, zawsze pozostawał mu wierny. Z perspektywy doktryn kościelnych biskup Pieronek był konserwatystą, ale w Polsce okazuje się, że taki konserwatyzm jest też nie do przyjęcia, to relatywizm dla fundamentalistów.
W moim odczuciu właśnie ta wolność była główną cechą biskupa Pieronka. Ktoś może powiedzieć, że pomagała mu w tym sakra oraz fakt bycia biskupem, więc mógł pozwolić sobie na więcej niż przeciętny ksiądz. Łatwiej było być wolnym. Ale ta wolność kosztowała go sporo; chyba to nie ten moment, żeby o tym wszystkim wspominać, ale temat zapewne powróci. Jego postawa wyprzedzała myślenie wielu hierarchów. Potrafił rozmawiać z ludźmi o różnych poglądach filozoficznych i politycznych. Rozumiał, czym jest demokracja.
Odszedł mądry ksiądz, z tego samego sposobu myślenia, co ks. Tischner czy abp. Życiński
Miałem zaszczyt znać zmarłego biskupa osobiście. Kiedy był sekretarzem generalnym episkopatu komentował bieżące wydarzenia wprost. A przecież tkwienie w strukturze hermetycznej może prowadzić do łatwego zniewolenia. Przezwyciężenie hamulców, którymi niektórzy duchowni są mocno nafaszerowani, sugeruje wewnętrzną siłę duchową Pieronka. A poza tym wszystkim biskup – niech mi będzie wolno to powiedzieć – był bardzo sympatycznym człowiekiem, „fajnym gościem”, pozbawionym wszelkiego faraonizmu.
Odszedł mądry ksiądz, z tego samego pokolenia, czy raczej sposobu myślenia, co ks. Tischner czy abp. Życiński.
Żal i smutek… Wiem, że odszedł do lepszego świata, ale żal, że nie będzie Go już z nami, tu i teraz.
Otwartość bp Pieronka potwierdza okazjonalne odprawianie mszy świętej w rycie trydenckim. M.in. udzielił pierwszych w Polsce po posoborowych zmianach liturgicznych święceń kapłańskich w rycie trydenckim. Czyli otwartość na wszystkich, a nie tylko wybranych. Jako sekretarz generalny episkopatu przegrał wybory na II kadencję, a ponieważ był faktycznym szefem „Kościoła otwartego”, była to porażka tej formacji. Upadły nadzieje na przekształcenie Kościoła polskiego na wzór niemieckiego(?). Może gdyby tak nie szarżował, odcisnąłby trwały, nawet jeśli skromy ślad w polskim Kościele. Wydaje się, że liczył na wsparcie Watykanu, które przyszło już po przegranych wyborach gdy papież demonstracyjnie mianował go, a nie nowego sekretarza generalnego szefem komisji konkordatowej. Nie wiem, ale tą lekcję katolicy otwarci powinni odrobić, a wydaje się, że nie odrobili. Pamiętam z jego udziałem program telewizyjny krótko po wyborze na sekretarza generalnego, w którym kilkudziesięciu dziennikarzy zadaje gościowi pytania od sasa do lasa. Wypadł fantastycznie. Pamiętam, jak ku entuzjazmie zaskoczonych dziennikarzy objawił się jako własnoręcznie gotujący niebanalne potrawy. Po prostu, biskup człowiek, bliski ludziom. Nawet jeśli to tylko Pi-aR, to Kościół także takich biskupów potrzebuje, a dziś nie widzę prawie żadnego o takich talentach. Generalnie był świadectwem, że Kościół to „mieszkań wiele”.