Jesień 2024, nr 3

Zamów

Patriarchat Moskiewski zrywa komunię z Konstantynopolem. Kości zostały rzucone

Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko i patriarcha Konstantynopola Bartłomiej podczas spotkania w Fanarze 22 kwietnia 2018 r. Fot. President.gov.ua

Czy mamy do czynienia z podziałem światowego prawosławia? Sytuacja jest złożona. Tak jak zdjęcie ekskomuniki z ukraińskich biskupów nie było jeszcze ogłoszeniem autokefalii, tak zerwanie komunii eucharystycznej nie jest schizmą.

Jeszcze tydzień temu mogliśmy spekulować, jaka będzie reakcja Patriarchatu Moskiewskiego na zdjęcie ekskomuniki z patriarchy Filareta i metropolity Makarego. Istniały dwie możliwości. Albo Moskwa zaakceptuje zaistniałą sytuację i będzie starała się w jakiś sposób przejąć kontrolę nad nowopowstającą strukturą kanoniczną na Ukrainie, albo pójdzie w izolację i ogłosi zerwanie stosunków z Konstantynopolem. Przedwczoraj metropolita Hilarion, przewodniczący Wydziału Zewnętrznych Stosunków Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego poinformował dziennikarzy, że „zapadła decyzja o pełnym zerwaniu komunii eucharystycznej z Patriarchatem Konstantynopola”. Kości zostały rzucone.

Już pierwsze oficjalne wypowiedzi płynące z Moskwy świadczyły o tym, że patriarcha Cyryl poważnie rozpatruje zerwanie komunii eucharystycznej. Powodem było odnowienie „kanonicznej relacji ze schizmatykami i człowiekiem odłączonym od Kościoła”. Ostateczną decyzję podjęto jednak dopiero wczoraj na Synodzie Rosyjskiej Prawosławnej Cerkwi, który obradował w Mińsku. Na osobną uwagę zasługuje  kwestia, na ile decyzja Synodu została podjęta samodzielnie, a na ile w porozumieniu z władzami Rosyjskiej Federacji.

Co oznacza zerwanie jedności eucharystycznej? Przede wszystkim wierni Patriarchatu Moskiewskiego nie będą mogli przystępować do sakramentów w świątyniach Patriarchatu Konstantynopolitańskiego, a ich kapłani – ani sprawować, ani koncelebrować liturgii z kapłanami Konstantynopola. Tylko przez kilka dni wierni prawosławni na terenie Ukrainy mogli nie przejmować się, w jakiej z cerkwi będą przystępowali do sakramentów. Ojciec Gieorgij Kowalenko pisze z ironią i smutkiem: „Tydzień temu podczas liturgii wymienialiśmy tylko imię metropolity Onufrego. W tę niedzielę wymienialiśmy już patriarchę Bartłomieja i metropolitę Onufrego. Co powinniśmy zrobić w przyszłym tygodniu?”.

Kluczowa będzie teraz reakcja ze strony innych prawosławnych Kościołów. Jeśli nikt nie poprze Moskwy, będzie to tylko lokalny konflikt

Jak pisałem już kilka miesięcy temu, kwestia autokefalii na Ukrainie dotyka przede wszystkim zwykłych wiernych, którzy od lat żyli poza kanoniczną strukturą. Warto przypomnieć, że Patriarchat Moskiewski nie uznawał nawet chrztu udzielanego w Patriarchacie Kijowskim. Decyzja Konstantynopola była przede wszystkim odpowiedzią na tę palącą potrzebę. Jasne staje się znaczenie nowej struktury kanonicznej z punktu widzenia zbawienia, jakie Kościół daje wiernym poprzez sakramenty. Struktura ta powstaje nie tylko po to, aby zaspokoić ambicje przywódców religijnych, ale przede wszystkim po to, aby ostatecznie rozwiać wątpliwości wiernych odnośnie ważności przyjmowanych sakramentów.

Metropolita Hilarion powiedział również, że decyzja Synodu została wymuszona, zaś wiodła ku niej logika ostatnich działań Patriarchatu Konstantynopolitańskiego. Wszystkie działania patriarchy Bartłomieja (a więc nie tylko zdjęcie ekskomuniki z biskupów, ale i skasowanie decyzji synodu z 1686 roku) z punktu widzenia Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej „są bezprawne i kanonicznie nieważne. Rosyjska Cerkiew Prawosławna ich nie uznaje”. Przyczyną zerwania była identyfikacja Patriarchatu Konstantynopolitańskiego ze schizmatykami. Patriarcha Bartłomiej „stając po stronie schizmatyków, sam siebie wykluczył z Cerkwi prawosławnej”.

Czy mamy zatem do czynienia z podziałem światowego prawosławia? Media od razu podchwyciły temat i ogłosiły urbi et orbi początek schizmy porównywalnej tylko z rozłamem między Wschodem i Zachodem w 1054 roku. W rzeczywistości sytuacja jest bardziej złożona. Tak jak zdjęcie ekskomuniki z biskupów nie było jeszcze ogłoszeniem autokefalii, tak zerwanie komunii eucharystycznej nie jest schizmą. Trzy przekonujące powody podał ukraiński teolog archimandryta Cyryl Howorun.

Wesprzyj Więź

Po pierwsze, aby mówić o schizmie, potrzebna jest decyzja obu stron, że nie będą już podtrzymywały eucharystycznej komunii. Wydaje się, że Konstantynopol nie ma zamiaru zrywać stosunków z Moskwą. Po drugie, jeśli mówimy o schizmie ogarniającej całe prawosławie, to decyzję Patriarchatu Moskiewskiego powinny poprzeć inne Kościoły lokalne. Wydaje się, że w zaistniałej sytuacji pozostałe wspólnoty będą utrzymywać stosunki zarówno z Moskwą, jak i z Konstantynopolem.

Wierni Patriarchatu Moskiewskiego nie będą mogli przystępować do sakramentów w świątyniach Patriarchatu Konstantynopolitańskiego, a ich kapłani – ani sprawować, ani koncelebrować liturgii z kapłanami Konstantynopola

I wreszcie trzecia kwestia dotyczy samej natury zerwania eucharystycznej komunii. Jeśli spojrzymy na historię Kościoła, to nie zawsze prowadziło ono do schizmy. „W pierwszym tysiącleciu zerwanie eucharystycznej komunii było rutynową praktyką” – pisze Howorun. Dopiero stosunkowo niedawno zaczęto łączyć zerwanie eucharystycznej komunii z popadnięciem w schizmę. Przyczyna tkwi w eklezjologii eucharystycznej, która, przy wielu pozytywnych cechach, redukuje Cerkiew do wspólnoty eucharystycznej. Zdaniem Howoruna w obecnej sytuacji możemy powiedzieć, że „to nie rozłam, ale pęknięcie, i to wyobrażone przez jedną z Cerkwi, ponieważ większość Kościołów po prostu nie będzie go zauważać”. Z punktu widzenia prawosławnej eklezjologii kluczowa będzie teraz reakcja ze strony innych Kościołów. Jeśli nikt nie poprze Moskwy, będziemy mogli mówić tylko o lokalnym konflikcie w łonie prawosławia.

W oświadczeniu Synodu Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej ukryty jest jeszcze jeden niuans, który nie dotyczy samej treści wystąpienia, ale miejsca, w którym zostało ono ogłoszone. Konstantynopol skasował synodalne postanowienie z 1686 roku i tym samym odnowił swoją jurysdykcję nad Metropolią Kijowską. Oznacza to, że obejmuje ona swoim zasięgiem całe jej terytorium z 1686 roku, a więc również współczesną Białoruś. Tym bardziej symboliczna staje się decyzja podjęta przez Patriarchat Moskiewski właśnie w Mińsku. Jest to wyraźny sygnał dany Konstantynopolowi, że Moskwa nie ma zamiaru oddawać Białorusi.

Podziel się

Wiadomość