Zima 2024, nr 4

Zamów

Siostra Borkowska: Sprawcy seksualnych przestępstw w Kościele nie traktowali Boga poważnie

Siostra Małgorzata Borkowska. Fot. Anna Róg

Bóg jest niewidzialny. Cały sens i radość naszej służby polegają na tym, abyśmy Mu siebie ofiarowali w mroku wiary, a nie w blasku widzenia – mówi siostra Małgorzata Borkowska do przełożonych polskich zakonów.

Przełożeni polskich zakonów obradują w Krakowie pod hasłem „Jeśli nie płoniemy, nie zapalamy”. W trakcie zjazdu referat wygłosiła siostra Małgorzata Borkowska, przeorysza w opactwie benedyktynek w Żarnowcu na Pomorzu

Mniszka zauważyła, że najlepszym opisem życia kontemplacyjnego są słowa z Listu do Hebrajczyków: „Wytrwał, jakby widział Niewidzialnego”. Jej zdaniem, świeccy i młodzież zakonna mają wzniosłe pojęcie o kontemplacji, jest ono jednak zupełnie nieżyciowe. – My wiemy już, że Bóg jest niewidzialny. Cały sens i radość naszej służby polegają na tym, abyśmy Mu siebie ofiarowali w mroku wiary, a nie w blasku widzenia – mówiła.

Jej zdaniem życie kontemplacyjne zaczyna się tam, gdzie kończy się „żądanie widzenia” i poszukiwanie wzniosłych uczuć na modlitwie. – Życie dla Boga to coś więcej niż modlitwa. Wymiar kontemplacyjny życia polega na świadomości, że żyjemy w cudzym świecie, który służy Bożym celom, a nie naszym. Każda nasza najmniejsza decyzja wzmacnia lub osłabia tę świadomość – wyjaśniała benedyktynka.

Siostra Borkowska zauważyła, że człowiek, który na modlitwie poszukuje tylko doznań, choćby doświadczał najpiękniejszych i najbardziej wzniosłych uczuć, „odkonsekrowuje” swoje życie, bo przestaje traktować poważnie Boga. Według niej, im większej słabości doświadcza, tym powinien usilniej szukać siły tam, gdzie jest jej źródło – u samego Boga.

Mniszka podkreślała, że w życiu kontemplacyjnym chwile „radosnego widzenia” są rzadkie, występują zwykle na początku drogi, i dlatego należy cenić i przyjmować to, co Bóg już nam powiedział o sobie samym i o nas. – Jeżeli katechetka uczy dzieci, jak używać dusz czyśćcowych jako budzika, to one nigdy nie nauczą się cenić objawienia Boga. Uczą się traktować Go utylitarnie. Jeśli kaznodzieja w kółko mówi o demonach, to tylko im robi reklamę. Tacy ludzie idą za własnymi zainteresowaniami, a nie za głosem Boga – oceniła prelegentka.

Dodała, że specyfiką życia konsekrowanego jest oddanie się Bogu na własność i wierność temu ofiarowaniu, na dobre i na złe. Jak zaznaczyła, osoby konsekrowane prędzej czy później doświadczają bezradności i pustki wewnętrznej, której niczym nie można wypełnić: ani aktywnością apostolską, ani wyobraźnią, ani odchodzeniem od ślubów.

Benedyktynka mówiła, że dużo szkody czynią w Kościele „piewcy sztucznej młodości”, którzy „czarują rzekomym zapałem”. Tymczasem potrzeba przede wszystkim szacunku do prawdy Bożej o nas samych, często bolesnej i gorzkiej. – Od tej goryczy rozpoczyna się życie kontemplacyjne, które zmierza do syntezy naszej goryczy z Bożą słodyczą – stwierdziła.

Istotą życia kontemplacyjnego jest więc „wybór między rozpaczą a zaufaniem w ciemno”. – Jest to wybór prosty i głęboki, jak gregoriańskie Credo, a nie gitarowe śpiewki – tłumaczyła mniszka, uwrażliwiając, że uczuciowa pobożność często zasłania samego Boga, bo gdy uczucia stają w centrum kontemplacji, Bóg i Jego prawda „stają w kącie”.

Wesprzyj Więź

Siostra Borkowska podkreślała, że wymiar kontemplacyjny życia dotyczy zarówno modlitwy, jak i działania. – Ci, którzy narobili w Kościele tyle szkód nadużyciami seksualnymi, czyż nie istnieli tylko w swoim świecie i nie przestali traktować Boga poważnie? Nasz wybór Bożej perspektywy powinien być wciąż na nowo ponawiany, w przeciwnym razie dochodzić będzie do tak drastycznych wydarzeń – ostrzegała.

W spotkaniu, które odbywa się w Centrum Jana Pawła II „Nie lękajcie się!” w Krakowie, uczestniczy blisko 500 osób życia konsekrowanego, w tym ok. 90 przedstawicieli męskich zakonów i instytutów życia konsekrowanego i ponad 70 sióstr życia klauzurowego. Pozostali to przedstawiciele różnych innych form życia konsekrowanego i instytutów świeckich.

KAI, DJ

Podziel się

1
Wiadomość