Po czytaniach mszalnych łatwo się bez uwagi prześliznąć, zwłaszcza gdy jest ich tak wiele jak podczas Wigilii Paschalnej. Pomoc w wyostrzeniu słuchu na Słowo niesie ze sobą „Biblia” Blocha i Boyera – nietuzinkowe połączenie tekstu i ilustracji.
Słowo Boże spływające z naszych uszu i niedocierające do serca (czy w istocie do części mózgu odpowiedzialnych za rozumienie i decyzje) to sytuacja straszna, ale powszechna. Liturgia Wigilii Paschalnej przynosi aż dziewięć czytań. Bez wcześniejszego przygotowania, własnej spokojnej lektury, taka ilość tekstu może przytłoczyć, nie pozostawiając wiele więcej poza zmęczeniem. Opowieść o stworzeniu świata, ofierze z Izaaka, przejściu przez Morze Czerwone… Dobrze znamy te historie – łatwo zatrzymać się na tym stwierdzeniu i pozostać impregnowanym na działanie Słowa.
W jakimś stopniu metodą na odzyskanie świeżego podejścia do tekstu bywa dla mnie czytanie Pisma w obcym języku lub w innym niż na ogół przekładzie. W tym roku wsparciem w wybudzaniu z mechanicznego odbioru okazała się książka (właściwie ogromna księga) „Biblia. Wielkie opowieści Starego Testamentu” Serge’a Blocha i Frédérica Boyera.
Jest już regułą, że napomknięcie o niej wśród znajomych sprowadza rozmowę na tematy dziecięce. Fakt, że rysunki i tekst grają tu równorzędną rolę oraz że książka ukazała się nakładem Dwóch Sióstr nagrodzonych na tegorocznych targach w Bolonii jako najlepszy europejski wydawca dziecięcy to jednak za mało, by uznać „Biblię. Wielkie opowieści…” za publikację przeznaczoną wyłącznie dla najmłodszych. Można się nawet zastanawiać, czy wszystkie treści w niej zawarte na pewno chcemy podsuwać kilkulatkom. Właściwymi odbiorcami wydają się raczej dorośli i młodzież.
Rysunki Serge’a Blocha, stawianego w gronie najwybitniejszych współczesnych ilustratorów francuskich – proste, szkicowe, o chwiejnej, jakby pośpiesznie prowadzonej kresce – są niezwykle sugestywne i mają wielką zdolność oddawania emocji. Nie inaczej jest przy pełnych okrucieństwa czy erotyki scenach, w które przecież Biblia obfituje. Nie było celem autorów, by Świętą Księgę z nich cenzurować. Mamy więc w wizjach Ezechiela Jerozolimę, która według narracji przygotowanej przez Frédérica Boyera mimo przymierza zawartego z Bogiem „oddaje się nierządowi z Egiptem i Asyrią. Na scenie rozchyla nogi”. I owe erotyczne ruchy Bloch śmiało sugeruje linią ud, piersi i ekstatycznie odchylonej głowy.
Kain zabijający Abla czy Abraham unoszący nóż nad spętanym Izaakiem to całostronicowe ilustracje pełne dramatyzmu, sceny uchwycone na chwilę przed spadnięciem ciosu. Niemal czujemy go na sobie. Nie ma to nic wspólnego z nieszkodliwą fangą w nos znaną z „Przygód Mikołajka” innego francuskiego duetu tekstowo-ilustracyjnego. Rysunki Jeana-Jacquesa Sempé i Blocha zachowują swoją drogą jakieś dalekie pokrewieństwo, jest to jednak więź łącząca kogoś ułożonego i spokojnego z niesfornym i ekspresyjnym kuzynem.
„Biblia” Boyera i Blocha pozostaje w świecie Starego Testamentu. Już w nim jednak słychać zapowiedź przyjścia Tego, który odnowi ten zniszczony obraz
Poczuć biblijne sceny na sobie pomaga nie tylko strona graficzna „Biblii…”, ale także jej warstwa słowna. Odpowiedzialny za nią Frédéric Boyer dysponuje wysokimi kwalifikacjami, które potwierdził jako tłumacz dzieł św. Augustyna oraz Księgi Rodzaju, a także kierując pracami nad nowym przekładem Biblii na język francuski. Jego sposób opowiadania skupiony jest na wydobyciu z biblijnych historii tego, co głęboko ludzkie i wciąż aktualne. Dzięki temu możemy odnaleźć samych siebie np. w postawie Kaina, który zazdrosny o brata „robi się czerwony ze złości”. Dalej czytamy: „W cieniu Kaina, w środku, tkwi wielki, dziki zwierz, gotów rzucić się na swoją ofiarę. Bóg pyta Kaina: Skąd ta mina? Skąd ta dzika bestia u twych stóp? Kain chciałby porozmawiać z bratem, ale nie potrafi”.
Inny przykład – bezpośrednio związany z czytaniami Wigilii Paschalnej – to obraz Abrahama i Izaaka zmierzających na górę w krainie Moria, gdzie chłopiec ma być złożony w ofierze: „Izaak jest w tej drodze coraz bardziej samotny, tak jak samotny jest jego ojciec”. Motyw samotności pojawia się także wcześniej, gdy Abraham słyszy głos Boga: „Abraham jest posłuszny. Czy jednak dobrze zrozumiał, co powiedział głos? Czasami być posłusznym znaczy stawać się coraz bardziej samotnym”.
Tę linię interpretacyjną, według której Abraham mógł niewłaściwie pojąć wezwanie Boga, rozbudowuje Boyer w objaśnieniu na końcu książki: „Według niektórych komentarzy w Midraszu, podobnie jak później u Kafki, Abraham mógł źle zrozumieć boski rozkaz. Tekst poddaje próbie naszą zdolność rozumienia; chodzi tu najprawdopodobniej o potępienie praktyki składania ofiar z ludzi. Współczesna interpretacja mówi o naszym pragnieniu zbrodni, naszej skłonności do nadstawiania ucha na zło i przemoc, a nie na to, co niesie ukojenie. Co dociera do nas z Bożego rozkazu? Jakim to zbrodniczym głosom, namowom do jakich rzezi jesteśmy posłuszni?”.
Wieńczące książkę komentarze odwołują się do nauczania ojców Kościoła, a także analiz filozofów takich jak Søren Kierkegaard, Paul Ricoeur, Emmanuel Levinas, Martin Buber i dzieł literackich m.in. Dantego, Borgesa, Paula Claudela czy Georges’a Bernanosa. Objaśnienia te, chociaż krótkie, ciekawie zarysowują kontekst biblijnych zdarzeń. Podsuwają też sygnały co do możliwych odczytań tekstu, nierzadko, jak w przypadku ofiary z Izaaka, odległych od najpopularniejszych interpretacji.
Ilość nagromadzonego w Biblii cierpienia, okrucieństwa i katastrof sprawia, że chętnie wrócilibyśmy do pierwszych stron przedstawiających rzeczywistość rajską – do rysunków figlujących ze sobą zwierząt, do wilków i krokodyli pozwalających ptakom przysiadać na swojej głowie. Słowem, do czasu, kiedy życie człowieka stworzonego na Boży obraz nie zostało zdruzgotane przez grzech. „Biblia” Boyera i Blocha pozostaje w świecie Starego Testamentu. Już w nim jednak słychać zapowiedź przyjścia Tego, który odnowi ten zniszczony obraz. Fragment z Księgi Izajasza Boyer parafrazuje tak: „Nadchodzi wyzwoliciel. Nie rozpoznacie króla, na którego czekacie. To sługa, banita. Nie jest kształty ani piękny. Nie ma w nim nic z człowieka. Wzgardzony i cierpiący. Toczą go wasze choroby. To uschnięte drzewo. Przyjmijcie go, a on was zadziwi. Ze śmiechem uwierzycie w to, co nie do wiary”.