Zima 2024, nr 4

Zamów

Każdy ma nieszczęście, które wydaje mu się nie do zniesienia

Portret Jana Lechonia autorstwa Romana Kramsztyka (1919)

Nie ma innej pociechy niż trzymanie się życia, które nigdy nie jest całkiem złe – tylko trzeba koniecznie zrobić wysiłek, aby tym złym jego stronom się nie poddać – pisał Jan Lechoń w liście do Rafała Malczewskiego w 1953 roku.

Wiem, jak Panu ciężko – ale niech mi Pan wierzy, że każdy ma nieszczęście, które wydaje mu się nie do zniesienia. To głupio brzmi, ale Pan jest jeden z tych wybranych, którym Pan Bóg dał w sobie samym źródło radości, pociech i nadziei. (24.05.1952)

Niech Pan się nie gniewa, że doradzam Panu optymizm. Wiem, że to łatwo, kiedy chodzi o innych. Ale ja właśnie na własnej skórze doświadczyłem, że tylko ambicja nie dania się, przekonanie, że nasze życie jest na tyle ważne, że trzeba go [sic!] chronić i na tyle nieważne, że nie można torturować się wymaganiami względem siebie – tylko psychiczna postawa może przeważyć ordynarne kawały losu. (9.11.1952)

Przepraszam bardzo, że tak dawno nie pisałem, ale mój problem to fatalna i w moim wieku nieuleczalna nieumiejętność dania sobie rady z tym wszystkim, co dla innych staje się zachętą. Oddanie bielizny do prania to wielki problem, który mi zabiera czas i myśli. W rezultacie – najważniejsze rzeczy czekają swojej kolei – a raczej opóźniają się nieprzyzwoicie. (…) Nie ma (…) innej pociechy niż trzymanie się życia, które nigdy nie jest całkiem złe – tylko trzeba koniecznie zrobić wysiłek, aby tym złym jego stronom się nie poddać.

Ja wierzę, że dzień w którym będziemy mogli wrócić do Polski, jest bliski – i mam na tę nadzieję bardzo logiczne argumenty. Wobec tego uważam, że warto pielęgnować zdrowie i nie dawać się, co jest kwestią do zrobienia dla każdego, a zwłaszcza dla ludzi takich niezwykłych darów jak pan Rafał. Żałuję, że jestem tak daleko i nie mogę dawać mu korepetycji trzymania się. Byłem lata całe bardzo źle z nerwami i wiem, że nie ma na nie innego lekarstwa jak pracować mimo i że lekarstwo to jest niezawodne. (…)

Niech mi Pan wierzy, że to co piszę Panu, nie jest to żadna zdawkowa pociecha, ale rezultat doświadczeń człowieka bardzo nerwowego i zupełnie samotnego. Niewiele zrobiłem w życiu, ale jak na różne moje nerwowe okresy uważam się za tytana pracy – takie musiała ona zwalczać przeszkody. (…) Jeszcze raz proszę mi wybaczyć to spóźnienie i przyjąć słowa bardzo serdecznej przyjaźni i otuchy, które mi dyktuje przekonanie, że dopływamy do lepszego i nie trzeba ustawać przy brzegu. (12.05. 1953)

Panie Rafale! Niech Pan nie wierzy w żadne uroki – tylko w Pana Boga i w żadne Mauriaki, tylko w Prusa! (24.02.1954)

Wesprzyj Więź

Niech Pan przede wszystkim odwróci się od tych cytat, które same już mogą być dowodem, jakie życie gotuje niespodzianki, bo gdym te wiersze pisał, były one moją najgłębszą prawdą,[1] po czym przeżyłem trzydzieści lat i jestem szczęśliwy, żem je przeżył. Błagam Pana – niech Pan tę siłę, którą się Pan pcha w rozpacz, zużyje na nadzieję, wiarę i miłość – wcale nie takie głupie cnoty. Zobaczy Pan, że to możliwe i że warto. (18.05.1954)


[1] Lechoń komentuje cytaty z jego wierszy zawarte w ostatnim otrzymanym liście Malczewskiego. Utwory z tomu „Srebrne i czarne”, były poetycko przetworzoną filozoficzną refleksją o życiu i śmierci, wyrażoną po pierwszej próbie samobójczej w marcu 1921.

Fragmenty zbioru: Jan Lechoń, Zofia i Rafał Malczewscy, „Coraz trudniej żyć, a umrzeć strach. Listy 1952-1955”, Wydawnictwo „Więź”, Warszawa 2008

Podziel się

1
2
Wiadomość

Jak rozumieć tą opowieść? Czy ta historia mówi o czymś więc niż o daremności wszelkiej nadziei? Ja też miałem kiedyś próbę samobójczą i czasem myślę, że Bóg może chciał pokazać, że coś jeszcze jest do załatwienia. Historia JL i te jego słowa uświadamiają, że może się okłamuję, że może to tylko strata czasu?

Los i tragiczny koniec Lechonia faktycznie może stawiać znak zapytania pod jego własnymi słowami o “wierze, nadziei i miłości” jako jedynym lekarstwie przeciwko rozpaczy. Ale trzeba pamiętać, że słowa te Lechoń kierował do przyjaciela, Rafała Malczewskiego, chcąc go podtrzymać przy woli życia mimo okrutnych doświadczeń. Los każdego człowieka jest inny, ale łączy nas ta sama perspektywa śmierci, a przedtem – cierpienia. Nadzieja jest zawsze aktem osobistym – i osobowym. Czymś niepowtarzalny i jednocześnie kruchym. Lechoń długo walczył, zmagał się ze swoim losem, aż przyszedł taki moment, że się załamał. Przyczyniło się do tego bezduszne prawo amerykańskie, a zabrakło przy nim bliskiej istoty, która by go powstrzymała przed aktem desperacji. Jestem przekonany, że w niebie doznaje pociechy, której odmówił mu świat.