Przekonania polityczne tego ugrupowania to mieszanka postaw „anty”, nade wszystko skierowanych przeciwko establishmentowi. Co czeka Prawdziwych Finów po odejściu popularnego lidera?
Choć nie można powiedzieć, że populizm jest zupełnie obcy partiom mającym swoich przedstawicieli w fińskim parlamencie, Eduskuncie, tylko jedna z nich jest na wskroś populistyczna i reprezentuje populizm w czystej formie. Jest to ugrupowanie o nazwie Prawdziwi Finowie (Perussuomalaiset).
Partia ta została założona w maju 1995 r., a podczas pierwszego zjazdu partii w listopadzie 1995 r., w Kokkoli, na jej przewodniczącego wybrano parlamentarzystę Raimo Vistbackę.
Początki Prawdziwych Finów sięgają lutego 1959 r., kiedy to w Pieksämäki została założona poprzedniczka tego ugrupowania, Suomen Pientalonpoikien Puolue (Partia Drobnych Rolników Finlandii). Do legendarnych postaci z nią związanych zalicza się Veikko Vennamo, znany głównie z ostrego i głośnego sprzeciwu wobec polityki prezydenta Urho Kekkonena. Vennamo zajmował stanowisko przewodniczącego partii w latach 1959–1979. Był wyjątkowo barwną postacią wśród parlamentarzystów. Zdarzyło się nawet, że w maju 1974 r. wyniesiono go z sesji plenarnej, ponieważ przemawiał bez zezwolenia przewodniczącego parlamentu i na dodatek było to w okresie, gdy w ramach kary za złe prowadzenie się miał zakaz wchodzenia do budynku parlamentu.
W 1967 r. zmieniono nazwę ugrupowania na Fińska Partia Wiejska (Suomen Maaseudun Puolue, SMP). Następujące po tej zmianie trudności finansowe, związane też z malejącym poparciem wyborców i zmniejszeniem popularności, doprowadziły do stopniowego upadku ugrupowania, które faktycznie przestało działać w 1995 r. a formalnie zostało rozwiązane w 2003 r. Prawdziwi Finowie, liczący obecnie około 10 tys. członków, uznają się za duchowych następców SMP.
Zakładać czapkę na jabłko czy na melona?
W 1997 r. przewodniczącym Prawdziwych Finów został Timo Soini (ur. 1962 r.), który ukończył studia magisterskie w zakresie nauk politycznych na Uniwersytecie Helsińskim i pisał pracę magisterską na temat populizmu. Od tego czasu partia w znacznym stopniu zawdzięcza swój wizerunek jego osobowości, nawet dosłownie: Soini jest politykiem przyciągającym uwagę, szeroko lubianym przez ogół społeczeństwa, nie tylko przez zwolenników swej partii.
Stwierdzenie Timo Soiniego „Tam gdzie Unia Europejska, tam są problemy” odbiło się echem w całym społeczeństwie
Dzięki realistycznemu podejściu do wykonywanej pracy Soni uznawany jest w Finlandii za charyzmatycznego polityka. Ponadto nie stwarza dystansu i promienieje serdecznością – odnosi się to do jego stosunku życia w ogóle, ale szczególnie do postawy wobec współobywateli. Znany jest także z ogromnego poczucia humoru i krótkich, błyskotliwych wypowiedzi, które nie zawsze łatwo zrozumieć (szczególne trudności mają z tym jego przeciwnicy polityczni). Wielokrotnie stwierdzał na przykład, że „Nie da się włożyć tej samej czapki na jabłko i na melona”. Dlaczegóż w ogóle ktoś miałby zakładać czapkę na jabłko czy na melona? (Chodziło zdaje się o to, że uregulowania UE są zbyt ostre albo o coś podobnego).
Natomiast niektóre z jego powiedzonek bardzo dobrze odzwierciedlają jego intencje. Wydaje się, że zdanie „Tam gdzie Unia, tam są problemy” (Missä EU, siellä ongelma) odbija się echem w całym społeczeństwie od momentu, gdy Finlandia przyłączyła się do UE w 1995 r., choć w rzeczywistości sformułowane zostało nie wcześniej niż w 2000 r.
Oto kilka innych haseł, którymi zasłynął Timo Soini: „Stare partie zbierają szczęki z podłogi”; „UE to Związek Radziecki dla bogatych”; „W Finlandii możesz mieć własne zdanie, ale nie wolno ci nie zgadzać się”; „Twoje zdanie nie może być błędne, ponieważ jest twoje”; „To, że UE zacznie prawidłowo funkcjonować, jest równie prawdopodobne jak wszczepienie mózgu w kokos”; „Powszechny obowiązek służby wojskowej jest dla Finlandii o wiele ważniejszy niż obrona demokracji w kraju, w którym demokracja w ogóle nie istnieje”; „Jeżeli młodzież w wojsku nie nauczy się niczego innego, to nauczy się dyscypliny. Nie da się osiągnąć w życiu sukcesu. robiąc tylko to, na co ma się ochotę. Dostrzeżecie to, gdy się ożenicie”; „Mamy swoje zasady, założenia i linię partyjną. Prawdziwi Finowie nie dają ciała”; „Jeśli facet oświadcza, że jest twardym feministą, najpierw zginam się w pół, a potem umieram ze śmiechu”; „Startuję w wyborach na prezydenta, nie na papieża” (Soini jest katolikiem, co w Finlandii jest niezmiernie rzadkie, gdyż do Kościoła katolickiego należy jedynie około 14 tys. z 5,4 mln Finów).
Umieją cierpliwie słuchać
Prawdziwi Finowie są partią protestu par excellence, atakującą zgodnie z najlepszymi tradycjami stare partie, które, zmieniając się, sprawowały rządy od początku istnienia republiki. Przekonania polityczne tego ugrupowania nie tworzą spójnego programu, stanowią raczej dziwną mieszaninę postaw „anty”, nade wszystko zaś są skierowane przeciwko establishmentowi. Otwarte pozostaje pytanie, za jaką alternatywą opowiadają się Prawdziwi Finowie.
Soini jest świetnym politycznym taktykiem, mistrzem w dziedzinie spełniania oczekiwań tłumów. Jego wystąpienia telewizyjne zaskakują pod każdym względem: potrafi, jak to się mówi, ukraść show – i śmiać się, kiedy to robi. Nie przedstawia głębokich analiz i nie prezentuje oryginalnych przemyśleń ani nawet inteligentnych argumentów, ale umie cierpliwie słuchać – intensywnie pielęgnuje tę umiejętność od trzydziestu lat podczas kampanii wyborczych; jego partia jest najaktywniejsza na runkach i w halach targowych.
Od momentu powstania Prawdziwi Finowie brali udział we wszystkich wyborach krajowych i samorządowych. W 2006 r. w wyborach prezydenckich Timo Soini uzyskał około 103 tys. głosów (3,4%).
W wyborach ogólnokrajowych Prawdziwi Finowie uzyskiwali kolejno następujący odsetek miejsc w parlamencie: 1999 – 1,0 proc.; 2003 – 1,6; 2007 – 4,1; 2011 – 19.1;. 2015 – 17.7. W wyborach parlamentarnych w 2015 r. partia uzyskała 524 054 głosy. W porównaniu z wyborami z 2011 r. straciła jedno miejsce i 36 021 głosów.
Podobne wyniki osiągało wsparcie wyborców dla Prawdziwych Finów w wyborach samorządowych. W roku 1996 uzyskali oni 1,1 proc. miejsc w samorządach; w 2000 r. – 0,9; w 2004 r. – 0,9; w 2008 r. – 4,3; w 2012 r. – 12,4; w 2017 r. – 8,5.
Natomiast w wyborach do Parlamentu Europejskiego Prawdziwi Finowie zyskali poparcie: w 1996 r. – 07, proc. wyborców; w 1999 r. – 0,8; w 2004 r. – 0,5; w 2009 r. – 9,8; w 2014 r. – 12,9.
Służba w rządzie jest dla partii wilczym dołem
Po wyborach parlamentarnych w 2015 r. Prawdziwi Finowie utworzyli rząd wraz z Partią Centrum i Partią Koalicji Narodowej, obejmując cztery ministerstwa (ministerstwo spraw zagranicznych – sam Timo Soini; ministerstwo obrony – Jussi Niinistö; ministerstwo pracy – Jari Lindström; ministerstwo spraw społecznych i zdrowia – Pirkko Mattila). Od maja 2017 r. w skład rządu wchodzi również Sampo Terho, minister kultury, sportu i spraw europejskich. Rząd ten cieszy się stałym poparciem 123 parlamentarzystów (61,5%), nie licząc przewodniczącego.
W 2010 r., czyli jeszcze przed wejściem do rządu, Timo Soini stwierdził, że „służba w rządzie jest dla partii wilczym dołem”. Słowa te okazały się prorocze: społeczne poparcie dla Prawdziwych Finów gwałtownie spadło i w 2017 r. w reprezentatywnych ogólnonarodowych badaniach nie przekraczało 10%. Wiele osób, które głosowały na tę partię, mówi o swoim głębokim rozczarowaniu. Udział w rządzie nie przyczynia się do wzrostu ogólnego poparcia.
Ministrowie należący do tego ugrupowania okazali się na ogół szczerze oddani w służbie społeczeństwu, szybko uczyli się, na czym polega dobry i zły sposób kierowania krajem, wypełniania obietnic wyborczych oraz dostarczania produktów politycznych wyborcom. W skład klubu poselskiego Prawdziwych Finów wchodzi też kilku awanturników, którzy z powodu swej niekompetencji bądź złej woli (albo jednego i drugiego) są źródłem problemów dla kierownictwa partii, a dla ogółu społeczeństwa powodem do śmiechu.
W ugrupowaniu od jakiegoś czasu nasila się kryzys: jego członkowie płacą kary sądowe za „podburzanie mas” lub „podżeganie”, zbierają także bardzo negatywne komentarze w prasie za ukazujące się co jakiś czas rasistowskie i ksenofobiczne wpisy w mediach społecznościowych.
Ci, którzy znają Soiniego bliżej, zastanawiają się jednak, dlaczego ten wykształcony i uczciwy człowiek nie rozumie, że – jak mówi się w Niemczech – właściwe miejsce dla koloru brunatnego to toaleta
Partia Prawdziwych Finów jest wewnętrznie podzielona na przynajmniej dwa obozy. Jeden z nich to ksenofobiczna frakcja pod wodzą europosła Jussiego Halla-aho, drugi skupia się wokół Soiniego. Choć wśród członków partii rzeczywiście są ksenofobi i rasiści, nieuczciwe byłoby zaklasyfikowanie Soiniego do którejś z tych grup. Nie jest on również fanatykiem, przynajmniej zgodnie z charakterystyką przedstawioną przez Winstona Churchilla, według którego fanatyk to ktoś, kto nie potrafi zmienić zdania i nie chce zmienić tematu. O tego typu niezmiennym przywiązaniu do posiadanych przekonań w przypadku Soiniego można mówić tylko w dwóch kwestiach: aborcji i eutanazji – jest ich zdecydowanym przeciwnikiem. Jedyne inne sprawy, do których odnosi się z fanatycznym zamiłowaniem, to wyścigi konne i brytyjski futbol; kibicuje Millwall Football Club, którego zawołanie brzmi „Nikt nas nie lubi, ale nas to nie obchodzi”.
Jako minister spraw zagranicznych Timo Soini służy swemu krajowi z oddaniem, ciesząc się aprobatą zarówno innych ministrów, jak i całego parlamentu. Nie wywołał żadnych skandali. Jego partyjni koledzy ministrowie popełniają od czasu do czasu niewielkie błędy, co jest zrozumiałe, gdy weźmie się pod uwagę ich znikome doświadczenie w zarządzaniu ministerstwami, niemniej byłoby nieuczciwością twierdzić, że wyrządzili jakiekolwiek poważne szkody. Ci, którzy znają Soiniego bliżej, szczególnie osoby nienależące do partii, zastanawiają się jednak, dlaczego ten wykształcony i uczciwy człowiek nie rozumie, że – jak to mówi się w Niemczech – właściwe miejsce dla koloru brunatnego to toaleta.
Islamofobiczna ewolucja
W marcu 2017 r. Soini, niespodziewanie dla większości społeczeństwa, oznajmił, iż podczas najbliższego kongresu, zaplanowanego na 10-11 lipca w Jyväskylä, zrezygnuje z przewodniczenia partii. Było dwóch poważnych kandydatów na to stanowisko: Sampo Terho i Jussi Halla-aho. W kongresie mogli uczestniczyć wszyscy zarejestrowani członkowie ugrupowania, wszyscy też mogli wziąć udział w głosowaniu. Obaj kandydaci mają zupełnie inną osobowość niż Soini, ich przemówienia są pozbawione poczucia humoru i dość beznamiętne. Halla-aho jest poważnym publicystą, niepozbawionym umiejętności, które przyciągają jego zwolenników, brakuje mu jednak praktycznego rozumienia Realpolitik, która jest w mniejszym czy większym stopniu programem Sampo Terho. Obaj zdecydowanie sprzeciwiają się przyjmowaniu przez Finlandię imigrantów.
Kongres partii okazał się dla Timo Soiniego totalnym upokorzeniem. Na przewodniczącego został wybrany Jussi Halla-aho, noszący przydomek Allah-aho. Odniósł zdecydowane zwycięstwo nad swym głównym konkurentem, Sampo Terho (głosy rozłożyły się 949 do 629). Wszyscy nowi członkowie zarządu należą do islamofobicznej i antyeuropejskiej falangi Halla-aho.
Po tym kongresie Prawdziwi Finowie stali się zupełnie inną partią. W ciągu dwóch godzin dziedzictwo Timo Soiniego znalazło się w muzeum. Wybór Halla-aho uznano ogólnie za ostrzeżenie przed burzą, ale na razie niewiele jest dowodów popierających to ostrzeżenie. W 2012 r. Sąd Najwyższy skazał Halla-aho na zapłatę grzywny za obrazę uczuć religijnych oraz podburzanie mas; jeden z wiceprzewodniczących też ma za sobą podobny wyrok.
Dwa dni po kongresie nastąpił rozłam w klubie parlamentarnym Prawdziwych Finów. Timo Soini oraz 20 innych parlamentarzystów (z 37) wraz ze wszystkimi ministrami z partii utworzyli klub parlamentarny o nazwie Nowa Alternatywa (Uusi tulevaisuus); po kilku dniach zmieniono jego nazwę na Błękitna Przyszłość (Sininen tulevaisuus). Halla-aho wraz z pozostałymi 17 parlamentarzystami i bez ministrów będzie jeszcze bardziej izolowany. Po kilkudniowym wahaniu jedna z parlamentarzystek (Ritva Elomaa) wróciła do macierzystego klubu. Badania opinii publicznej wskazują, iż Prawdziwi Finowie uzyskaliby obecnie niecałe 10% głosów, a Błękitna Przyszłość około 1% głosów.
Jak to zwykle bywa w przypadku populistów, również Prawdziwi Finowie stanowią większe niebezpieczeństwo dla samych siebie niż dla fińskiego społeczeństwa. Nikt spoza Finlandii nie powinien obawiać się tej partii w jej obecnym kształcie. W porównaniu do kolegów z innych krajów europejskich fińscy populiści są raczej przyzwoicie zachowującą się grupką polityków-amatorów: robią dużo hałasu, ale zasięg mają niewielki.
Tłum. Agata Jankowiak
Tekst jest częścią raportu Laboratorium „Więzi”: „Pogoda dla populistów”
Pierwotna wersja tekstu ukazała się w kwartalniku „Ost-West Europäische Perspektiven” nr 3/2017, wydawanym we Fryzyndze przez niemiecką kościelną fundację „Renovabis”, wspierającą inicjatywy katolickie w Europie Środkowej i Wschodniej. Niniejsza wersja tekstu została przygotowana przez autora specjalnie dla „Więzi”.