Znak. Rok Miłosza

Lato 2024, nr 2

Zamów

Wciąż bardziej obcy, wciąż mniej bezpieczni. Lawinowy wzrost agresji w Polsce

Muzułmanki. Fot. Runs With Scissors/Flickr/CC BY-SA-NC 2.0

Czołowi przedstawiciele polskiego rządu robią dobrą minę do złej gry, ale kolejne sygnały każą bić na alarm: w Polsce obcokrajowcy są coraz mniej bezpieczni.

Cztery dni po warszawskim Marszu Niepodległości – podczas którego wznoszono hasła takie jak „Sieg heil”, „Czysta krew, trzeźwy umysł”, „Biała Europa braterskich narodów”, „Biała siła, Ku Klux Klan” – premier Beata Szydło powiedziała w wywiadzie dla serwisu wpolityce.pl, że „Polska jest krajem wolnym od antysemityzmu i rasizmu”. Tuż po marszu minister spraw wewnętrznych Mariusz Błaszczak stwierdził z kolei, iż „na tym polega wolność, że możemy analizować te przypadki [rasizmu – B. B.] w sposób zupełnie otwarty i swobodny, bez żadnych przywiązań do skojarzeń”.

Czołowi przedstawiciele polskiego rządu robią zatem – „bez żadnych przywiązań do skojarzeń” – dobrą minę do złej gry, ale kolejne sygnały każą bić na alarm: w Polsce obcokrajowcy, osoby wyznające religie niechrześcijańskie (zwłaszcza muzułmanie), a nawet chrześcijanie innych niż rzymskokatolickie obrządków są coraz mniej bezpieczni.

Wesprzyj Więź.pl

Lawinowy wzrost agresji

Jeśli za miarę stosunku Polaków do obcych wziąć dane Prokuratury Krajowej na temat liczby prowadzonych postępowań w sprawie przestępstw popełnionych z pobudek rasistowskich lub ksenofobicznych, to możemy mówić o katastrofie. W ciągu dziesięciu lat między rokiem 2007 a 2016 liczba prowadzonych postępowań wzrosła o 2631%, tj. w liczbach bezwzględnych z 62 do 1631 rocznie[1].

Przestepstwa_z_nienawisci_Więź
Liczba prowadzonych przez Prokuraturę Krajową postępowań dot. przestępstw z nienawiści. ⒸWięź

 

Dane te są bezlitosne i pokazują, że nie ma czasu na lekceważenie problemu – liczba prowadzonych postępowań wzrasta lawinowo. Owszem, można przyjąć, że za tak gwałtowny wzrost odpowiadają różne czynniki, np. zwiększona wykrywalność przestępstw czy większe społeczne wyczulenie na tę tematykę w wyniku kampanii społecznych i medialnych. Jacek Mazurczak, główny specjalista ds. monitorowania przestępstw z nienawiści w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji w latach 2014–2016, rozwiewa jednak wszelkie wątpliwości: „Analizując te dane, zawsze trzeba się zastanowić, jak te zdarzenia są rejestrowane. Za część tego wzrostu odpowiada pewnie działalność szkoleniowa prowadzona wśród policjantów i prokuratorów. Sam fakt, że kwestie związane z przestępstwami z nienawiści zagościły w dyskursie publicznym też mają znaczenie dla zgłaszalności dla tego rodzaju przestępstw. Nie możemy patrzeć na wzrost tej liczby jako informacji tylko o tym, że dzieje się coś złego. Chociaż biorąc pod uwagę to, że te statystyki uwzględniają zmiany, których należałoby się spodziewać – widać w nich np. wzrosty liczby przestępstw wymierzonych np. przeciw muzułmanom, to możemy podejrzewać, że ta próba którą posiadamy, w wystarczający sposób mówi nam o tym, co się dzieje w społeczeństwie.

Gdyby wzrost liczby odnotowywanych przestępstw wynikał tylko z zainteresowania mediów czy zwiększonej świadomości organów ścigania, to raczej odnotowywalibyśmy wzrost w tych kategoriach, w których przestępstwa już były rejestrowane. Struktura byłaby taka sama. Natomiast struktura się zmienia, co świadczy o tym, że dane, które posiadają nasze organy ścigania, mówią coś o rzeczywistości. Zdecydowanie rośnie liczba przestępstw na tle ksenofobicznym wobec szeroko rozumianej kultury arabskiej, co jest związane z kryzysem uchodźczym”[1].

Możemy zatem mówić nie tylko o rzeczywistym wzroście ksenofobii w Polsce. Mazurczak zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt sytuacji: strukturalną zmianę wśród wszczynanych przez prokuraturę postępowań. Mówi o wyraźnym wzroście agresji wymierzonej konkretnie w muzułmanów i wiąże to zjawisko z kryzysem uchodźczym. Wypowiedź Jacka Mazurczaka odnosi się do raportu Prokuratury Krajowej za rok 2015 (cytowany wywiad był przeprowadzony latem 2016 roku). Najnowsze dane z 2016 roku pokazują, że ta strukturalna zmiana postępuje.

Okazuje się, że w ciągu roku niemal dwukrotnie wzrosła liczba spraw, w których podmiotem działania napastnika były osoby wyznania muzułmańskiego: ze 192 do 362, tj. z 12,4 proc. do 22 proc. ogółu spraw. To wielka zmiana w krajobrazie polskiej ksenofobii. Do tej pory najczęstszymi jej ofiarami byli Żydzi i Romowie, którzy w bardzo krótkim czasie zostali zepchnięci z czoła tego niechlubnego rankingu. Dodatkowo o 40 proc. wzrosła częstotliwość występowania przemocy fizycznej wobec muzułmanów.

Kim jest typowa ofiara?

Jak wzrost agresji objawia się w codziennym życiu muzułmanów mieszkających w Polsce? Malika Abdoulvakhabova – Czeczenka, która mieszka z rodziną w Polsce od ponad 20 lat – opowiadała już w „Więzi” o pierwszych przypadkach nieprzyjemności, jakie spotykały ją ze strony sąsiadów i zupełnie przypadkowych ludzi: „22 września 2015 r. jechałam akurat warszawskim metrem na posiedzenie Komisji Ekspertów ds. Migrantów przy Rzeczniku Spraw Obywatelskich. Miałam na głowie swój turban. Usiadłam koło pewnej kobiety, mniej więcej w moim wieku. Ona popatrzyła na mnie wrogo, fuknęła, wstała i się przesiadła. Można sobie wyobrazić, jak się wtedy poczułam. Parę osób to zauważyło, ale nic więcej się nie działo. Gdy ta kobieta wysiadała, ja również wysiadłam, wcześniej, niż zamierzałam, i podeszłam do niej. Powiedziałam jej: «Bardzo panią przepraszam, ale czy mogę dowiedzieć się, co oznacza to, co przed chwilą pani zrobiła? Bo to mnie dotyczy. Może pani nie odpowiadać, ale ja prosiłabym o odpowiedź». «Pani jest muzułmanką?». «Jestem, nie ukrywam tego». «Nie będę siedziała obok muzułmanki»… Byłam w szoku”[2].

Niestety, takich sytuacji robiło się coraz więcej. W drobnych, codziennych sytuacjach, w komunikacji miejskiej i podczas zakupów Abdoulvakhabovej dawano odczuć, że zasługuje na napiętnowanie jako muzułmanka. W końcu zdecydowała się na krok, który dużo ją kosztował, ale przyniósł tak potrzebne wytchnienie: – Zdecydowałam się zdjąć z głowy tradycyjną chustę, w której zawsze chodziłam. Nie chciałam się dalej narażać na jej zrywanie na ulicy i wyzwiska. Mam nadzieję, że jeśli to jest grzech, to Bóg mi go wybaczy. Teraz ja i inne kobiety w mojej rodzinie nie odróżniamy się za bardzo na ulicy od innych. Jest mi przykro, bo mój ubiór to część mojej kultury.

Trudniej mają osoby pochodzące z krajów etnicznie bardziej nam obcych niż Czeczenia, gdyż zdradza je kolor skóry. Muzułmanie raczej nie wychodzą sami na miasto, również z obawy przed przemocą.

Taka sytuacja nie dziwi, jeśli przyjrzymy badaniom społecznym stosunku Polaków do obcych nam kulturowo grup ludzi, zwłaszcza do osób pochodzących z krajów arabskich. Polacy ze wszystkich narodów najgorzej postrzegają Arabów – w badaniu CBOS z początku 2017 r. tylko 16 proc. Polaków deklarowało wobec nich sympatię (choć i tak jest to wyraźna… poprawa z 8 proc.w 2016 r.), aż 59 proc. deklarowało niechęć. Kolejne nacje, wobec których Polacy mają deklaratywnie najgorszy stosunek, to Romowie, Turcy, Rumuni, Rosjanie, Wietnamczycy, Ukraińcy i Żydzi[3].

Cytowany wcześniej Jacek Mazurczak wiąże wzrost przestępczości wobec muzułmanów z rozwojem kryzysu uchodźczego. Tę korelację widać po wynikach innych badań CBOS. Gdy w połowie 2015 r. spytano Polaków o stosunek do przyjmowania uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki (a było to już w szczycie europejskiego kryzysu migracyjnego), poparcie dla takiego pomysłu wyrażało 33 proc. ankietowanych, negatywną opinię wyraziło 53 proc. osób. W kolejnych miesiącach poparcie spadło do 26 proc., a sprzeciw wzrósł do 67 proc. W maju 2017 r. wskaźniki te wyniosły odpowiednio: 25 proc. i 70 proc.

Innymi słowy, wzrostowi niechęci wobec uchodźców z krajów arabskich towarzyszył wzrost niechęci wobec Arabów (jeszcze w 2011 r. niechęć wobec nich deklarowało 42 proc. badanych, w 2016 r. było to już 67 proc.) i wzrost liczby przestępstw z pobudek ksenofobicznych wymierzonych w muzułmanów. Muzułmanin, Arab, uchodźca – to „optymalny” profil ofiary polskiego rasisty.

Co więcej, niechęć wobec muzułmanów wśród Polaków wiąże się z… wyjątkową niewielką liczbą wyznawców tej religii żyjących w naszym kraju. Jest to więc stosunek do muzułmanów „wyobrażonych”. Dobrze pokazuje to wykres przygotowany przez portal uchodzcy.info w oparciu o dane prestiżowego ośrodka Pew Research Center.

Polityka a ksenofobia

Wyniki badań społecznych podpowiadają także, co – lub raczej kto – może stać za wzrostem niechęci wobec uchodźców. Paweł Cywiński, redaktor portalu uchodzcy.info – zajmującego się weryfikowaniem informacji na temat kryzysu uchodźczego w Europie – mówi, że w wynikach badań stosunku Polaków do uchodźców można dostrzec pięć tąpnięć.

– Pierwsze z nich miało miejsce miesiąc przed wyborami prezydenckimi w 2015 r., a drugie miesiąc przed wyborami parlamentarnymi w tym samym roku . To pokazuje nam, że temat był rozgrywany politycznie. Socjologowie oraz ludzie odpowiedzialni za kampanie polityczne powiedzieli mi, że było to związane z faktem, że nie wyszło referendum ws. JOW-ów i trzeba było bardzo szybko zmienić narracje wyborcze, a temat uchodźców świetnie do tego pasował[4].

Kolejne tąpnięcia, według Cywińskiego, miały miejsce po zamachach terrorystycznych w Paryżu, Brukseli i Nicei. Co istotne, jedynym zamachem z potwierdzonym udziałem osób, które dostały się do Europy nielegalnymi kanałami migracyjnymi, był zamach w Paryżu. Raporty Europolu i innych organizacji podkreślają, że nie można wiązać kryzysu migracyjnego ze wzrostem zagrożenia terrorystycznego.

Można więc powiedzieć, że Polacy stali się ofiarami „handlarzy strachem”, czyli w tym przypadku: polityków i ich zakulisowych strategów. Handel strachem polega tu na graniu kartą lęków przed uchodźcami i cudzoziemcami w kontekście spraw wewnętrznych.  „Handlarze strachem” próbują wmówić społeczeństwu, że największym zagrożeniem dla jego dobrostanu jest wcale nie źle zarządzane państwo i samorządy, agresywna polityka korporacji i niskie płace, itp., lecz obcokrajowcy. Traktowanie obcokrajowców jako „kozłów ofiarnych” poskutkowało tym, że Polacy bardziej niż utraty pracy obawiają się uchodźców i zamachów terrorystycznych.

Po takim nastraszeniu społeczeństwa politycy oferują mu swoją pomoc w obronie przed zagrożeniem ze strony obcych. W zamian otrzymują poparcie polityczne. Końcowy etap całego procederu stanowi zapowiedź niewpuszczania muzułmańskich imigrantów do Polski, dzięki czemu stanie się ona ostatnią wyspą bezpieczeństwa i wolności w Europie.

Warto przy okazji dodać, że choć strategia „handlowania strachem” została w tym kontekście użyta dopiero w wyborach w 2015 r., to problem niechęci wobec obcokrajowców narastał w Polsce już w poprzednich latach, co pokazują przytaczane wcześniej dane prokuratury.

Najbliżsi obcy

Polityka gra istotną rolę nie tylko w kontekście arabskich uchodźców i imigrantów. Działacz mniejszości ukraińskiej opowiadał mi o tym, że także Ukraińcy odczuwają polityczne rozgrywanie ich obecności w Polsce. W ich wypadku wykorzystuje się zwłaszcza politykę historyczną, a istotną cezurą czasową jest rok 2013, kiedy w świadomości społecznej Polaków zaistniała powszechnie kwestia zbrodni wołyńskiej. Od wtedy strona polska szachuje nią mniejszość ukraińską w Polsce.

Dość typowym przypadkiem jest przypinanie Ukraińcom łatki propagatorów „zbrodniczego banderyzmu” (co samo w sobie jest bardzo nieostrą kategorią). We Wrocławiu na przykład pewien człowiek uznał ukraińskie godło – trójząb – za symbol banderyzmu, zniszczył ukraińskie flagi, które wisiały w szkole, do której chodził jego syn z okazji dni ukraińskich i krzyczał: „Ukraińcy to mordercy!”. Opinia publiczna i władze samorządowe tolerują akty wandalizmu wobec ukraińskich miejsc pamięci, zwłaszcza na Podkarpaciu. Zdarzają się akty niszczenia cmentarzy, a nawet atakowania procesji greckokatolickichh, jak to miało miejsce w Przemyślu w 2016 r. Ukraińcy w Polsce mają też trudności z wynajmowaniem przestrzeni do organizowania wydarzeń kulturalnych, czego najsłynniejszym przykładem był Festiwal Kultury Ukraińskiej w 1995 i 1997 r. W tym drugim przypadku dopiero interwencja premiera Cimoszewicza uratowała imprezę.

– W każdej sprawie, w której społeczność ukraińska została jakoś skrzywdzona, natychmiast jako swego rodzaju usprawiedliwienie ktoś podnosi argument wołyński – mówi mój rozmówca.

Stosunek Polaków do Ukraińców jest o tyle istotny, że to przecież właśnie nasi wschodni sąsiedzi są naszymi „najbliższymi obcymi”. Nie tylko geograficznie, ale przecież także demograficznie – dziś w Polsce pracuje lub przebywa na stałe kilkaset tysięcy Ukraińców, a ich odsetek w największych miastach jest na tyle duży, że spotykamy się z nimi w zasadzie codziennie. Można się spodziewać, że imigrantów zza wschodniej granicy będzie w Polsce raczej przybywało, niż ubywało. Zwłaszcza że, jak mówił mój rozmówca: – Polacy należą do najbardziej lubianych przez Ukraińców narodów. Dzięki polityce dialogu i pojednania udało się Polsce zyskać na Ukrainie wielki wpływ kulturalny i społeczny. Polska stała się dla Ukrainy wzorem, ale ten dorobek może zostać zaprzepaszczony przez nierozsądną politykę historyczną.

Polacy stali się ofiarami „handlarzy strachem”, czyli w tym przypadku: polityków i ich zakulisowych strategów

Działacze ukraińscy wskazują na jeszcze jeden istotny problem polityczny. Mianowicie kwestia mniejszości ukraińskiej w Polsce jest nie tylko przedmiotem polskiej polityki wewnętrznej, ale także polityki międzynarodowej. Rosja wykorzystuje tę kwestię w wojnie hybrydowej, a środowiska kresowe – raczej z nieświadomości niż przekonania – są niezwykle podatne na rosyjską narrację.

Przemoc w stosunku do Ukraińców w Polsce przestaje dotyczyć już tylko kwestii symbolicznych: pomników, cmentarzy i barw narodowych – ich niszczenie stało się stałym elementem krajobrazu społecznego na terenach, gdzie historycznie mieszkali Ukraińcy. Mój rozmówca podaje przykład Rzeszowa, gdzie wracający do akademika studenci z Ukrainy zostali zaczepieni przez miejscowych i spytani o to, do kogo należy Lwów. Ukraińcy zostali oskarżeni o banderyzm i pobici za odpowiedź, że Lwów należy do Ukrainy.

Pomóc Innemu

Malika Abdoulvakhabova mówi o jeszcze innej kwestii: ogólnej społecznej znieczulicy. – Jechałam niedawno metrem do urzędu po odbiór dokumentów. Naprzeciwko mnie siedziała młoda dziewczyna, była wpatrzona w telefon, widziałam tylko, jak porusza przy tym ustami. Zorientowałam się, że bardzo żarliwi się modli. Starsza pani, która jechała obok dziewczyny, nagle przesiadła się w inne miejsce, inni stojący tylko się przypatrywali. W końcu dziewczyna skończyła modlitwę i zaczęła straszliwie płakać. Przysiadłam się i spytałam, co się stało. Dziewczyna mówiła, że nikt jej nie może pomóc, zaczęłam więc jej tłumaczyć, że to nieprawda: «Tak się pięknie modliłaś, przecież Bóg na pewno wysłucha Twojej modlitwy!». Udało mi się ją trochę uspokoić, ale musiałam zaraz wysiadać. Kiedy wychodziłam, ludzie, którzy stali wokół i wszystkiemu się przypatrywali, plotkowali i wypytywali się, co się stało dziewczynie. Ale żaden nie podszedł, żeby jej pomóc!

Dziewczyna była katoliczką. Malika nie wie, czy ktoś później do niej się przysiadł. – Żałuję, że wyszłam z wagonu. Byłam umówiona do urzędu, ale przecież można to było jakoś przesunąć, a czy tej dziewczynie ktoś pomógł? – pyta sama siebie. Później opowiadała tę historię swojej córce, która się przy tym rozpłakała. – Moja religia nie mówi, żeby współczuć tylko innemu muzułmaninowi. Chcemy pomóc każdemu, kto jest w potrzebie. Skoro wy sami siebie traktujecie z taką obojętnością, to czego my możemy od was oczekiwać?

Jednocześnie zarówno emigrantka z Czeczenii, jak i mój ukraiński rozmówca przyznają, że spotkali w Polsce mnóstwo życzliwych, uczciwych, pomocnych ludzi. – Mamy bardzo pozytywne zdanie o Polakach, mamy tu wielu przyjaciół i nie zmieni tego ta dzisiejsza szalona, polityczna narracja – mówi Malika Abdoulvakhabova.

Czy ci, którzy w przyszłości trafią do Polski, będą mogli o Polakach powiedzieć to samo?


Wesprzyj Więź

[1] Prokuratura Krajowa, Wyciąg ze sprawozdania dot. spraw o przestępstwa popełnione z pobudek rasistowskich, antysemickich lub ksenofobicznych prowadzonych w 2016 roku w jednostkach organizacyjnych prokuratury, https://pk.gov.pl/plik/2017_04/46b9332fd07c9910e8dac6569d09b3be.pdf, data dostępu: 16.11.2017.
[2] „Mazurczak: Problemów to dopiero możemy się spodziewać”, „Res Publica Nowa”, http://publica.pl/teksty/mazurczak-problemow-to-dopiero-mozemy-sie-spodziewac-58309.html, data dostępu: 15.11.2017.
[3] Zob. dyskusja „Czy to nasza sprawa?”, „Więź” 2015, nr 4.
[4] Komunikat z badań CBOS nr 21/2017, http://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2017/K_021_17.PDF, data dostępu: 16.11.2017.
[5] Wypowiedź podczas dyskusji „Syria oczami świadków”, zorganizowanej przez Klub „Tygodnika Powszechnego” w Warszawie, 21 czerwca 2017 r.

Tekst ukazał się w kwartalniku „Więź”, zima 2017.

KUP „WIĘŹ” w wersji papierowej lub elektronicznej!

Kwartalnik „Więź”, zima 2017
Kwartalnik „Więź”, zima 2017: Miłuj obcego jak siebie samego

Podziel się

Wiadomość