Promocja

Jesień 2024, nr 3

Zamów

Czy ktokolwiek mógł nie wiedzieć, w czym uczestniczy, idąc w Marszu Niepodległości?

Marsz Niepodległości w Warszawie, 11 listopada 2017 r. Fot. TG Sokół Lublin / na licencji CC

Budzi mój niepokój, że ktoś chce wyrażać dumę z tego, że żyje w wolnej Polsce, na takich pochodach.

Bartosz Bartosik​ napisał ważny tekst – „Potępić faszyzm i ocalić patriotyzm”. Zgadzam się z nim w trzech czwartych. Jestem jednak bardziej radykalny w ocenie sytuacji (choć i Bartosik jest jednoznaczny). I tak:

1. Nie przekonuje mnie argument, że „wielu uczestników Marszu z całej Polski jest zupełnie nieświadomych tego, że idą ramię w ramię z faszystami”. Przepraszam, po tylu latach jeszcze tego nie wiadomo? Nie widzieli w mediach, jak to wygląda, nie widzieli spalonych samochodów ani płonącej tęczy na Placu Zbawiciela? Nie słyszeli haseł, przemówień? Nigdy w to nie uwierzę – byłby to przejaw skrajnej naiwności, delikatnie mówiąc. W swoim ostatnim filmie Andrzej Jakimowski pokazał atak narodowców na squat już w 2013 roku. Zawiniona niewiedza nie usprawiedliwia, choć – powtarzam – nie wierzę w tę niewiedzę. Być może to – w najlepszym razie – zupełny brak wyobraźni (często właśnie z tego powodu spotykają nas największe nieszczęścia). Budzi mój niepokój, że na takich pochodach, ktoś chce wyrażać dumę z tego, że żyje w wolnej Polsce. Bartosik za bardzo obłaskawia te manifestacje, to niebezpieczne.

2. „Słowo »faszyzm« zupełnie straci swoją moc wykluczającą na skutek określania nim wszystkiego, co prawicowe i antymodernistyczne” – pisze Bartosik. To chyba założenie zbyt daleko idące; chwyt publicystyczny. To, co autentycznie prawicowe, konserwatywne, jest przecież na wskroś demokratyczne. Tylko proszę mi pokazać prawicę w Polsce – gdzie ona jest? Dla mnie słowo „faszyzm” ma jednoznaczne konotacje, to nie prawica i nie konserwatyzm ani nie lewica; choć istnieje faszyzm o proweniencji tak prawicowej, jak i lewicowej. Odróżnienie patrioty od nacjonalisty też nie jest takie trudne. Nie wiem, kogo autor ma na myśli, pisząc: „słowem »faszyzm« posługujemy się jak przestarzałą magiczną formułą, która utraciła swoją moc”. Kto konkretnie się posługuje? Wiem tylko, że takie zdanie jest niebezpieczne, bo znowu obłaskawia, tym razem słowo „faszyzm”.

3. „Prawdziwych faszystów wciąż jeszcze jest w Polsce niewielu (na szczęście!)” – pisze Bartosik. Chciałbym podzielać jego optymizm w tej sprawie, niestety zjawisko to powiększa się lawinowo.

4. Zgadzam się z Bartkiem, że przyzwolenie na faszyzm obróci się przeciw rządzącym, pisałem o tym już półtora roku temu. Nie należy jednak spodziewać się, że rząd odetnie się od narodowców, tym bardziej partia rządząca. Skoro uznało się ich za istotny fragment elektoratu, będzie w to brnął, w przeciwnym razie słupki poparcia pójdą w dół. Dlatego m.in. uważam faszyzm za realną groźbę – bo ma on ułatwione zadanie. Słyszymy mętne wypowiedzi polityków po 11 listopada. Prezes Prawa i Sprawiedliwości na jedną nóżkę krytykuje, ale na drugą – dodaje, że to margines marginesu, i że to mogły być prowokacje. Zapewne teorią prowokacji można wszystko wyjaśnić. Już widać, jaki będzie przekaz partii rządzącej: wszystko jest ok, oprócz marginalnych incydentów wyolbrzymianych przez „totalną opozycję” i wiadome media. Prezydent wypowiedział się bardziej jasno, i dobrze, choć i on mówił, że odrzucamy „chorobliwy nacjonalizm”, tak jakby istniał jakiś niechorobliwy, akceptowalny.

A poza tym główne intuicje Bartosika w pełni podzielam.

Wesprzyj Więź

Paweł Cywiński zebrał hasła, jakie można było usłyszeć w czasie manifestacji 11 listopada. „My chcemy Boga” (to refren), „Biała Europa braterskich narodów”, „My chcemy Boga”, „Czysta krew, trzeźwy umysł”, „My chcemy Boga”, „Europa będzie biała albo bezludna”, „My chcemy Boga”, „Trzeba odsunąć od władzy żydostwo”, „My chcemy Boga”, „Biała siła, Ku Klux Klan”, „My chcemy Boga”, „Narodowy socjalizm”, „My chcemy Boga”, „Wszyscy różni, wszyscy biali”, „My chcemy Boga”, „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski”, „My chcemy Boga”, „Sieg heil”, „My chcemy Boga”. Maszerujący nie chcą Boga, żadnego Boga – to tylko metapolityczna figura, potrzebna do uzasadnienia walki o czystą Polskę.

Znany dziennikarz wracał 11 listopada wieczorem do Krakowa pociągiem. Tak opisuje swoje spostrzeżenia: „Pociąg do Krakowa zapełniony »patriotami«. Przygnębiający widok nacjonalistów z dziećmi, młodzi małżonkowie oblepieni »patriotyczną« odzieżą. Słychać okrzyki wrogości do innych. Swetry i kurtki z napisem »śmierć wrogom ojczyzny«. Ja z moimi poglądami na pewno takim wrogiem jestem. Ważne jest, że czytam w tym momencie książkę o 1918 roku. I myślę: nie dajmy nacjonalistom i szowinistom oraz kibolom zabrać nam dziedzictwa 1918 roku”.

Tym, którzy rzekomo nie wiedzieli, w czym uczestniczą, a idąc w Marszu Niepodległości wyrażali tylko dumę z życia w wolnej Polsce, dedykuję słowa Wojciecha Karpieszuka z „Gazety Wyborczej”: „Księża, seniorzy, rodziny z dziećmi, harcerze, studenci, licealiści – szliście ramię w ramię z neonazistami i rasistami. Dobrze o tym wiecie. Może udawaliście, że nie słyszycie rasistowskich i antysemickich haseł, może zbyliście jakimś żartem oplucie i lżenie protestujących kobiet. Jednak byliście tam. I wasze przyzwolenie jest najstraszniejsze”.

Podziel się

Wiadomość

przede wszystkim – marsz ten został WYNEGOCJOWANY przez kancelarię prezydenta i rząd (albo co najmniej za wiedzą i zgodą rządu). negocjacje trwały do ostatniej chwili, co oznacza, że negocjujący wiedzieli, że rozmawiają z faszyzującym ONR-em oraz, że na marszu będą już na pewno neofaszyści z Włoch, Niemiec i innych krajów. czyli, że będzie to marsz wspólny z neofaszystami (niezależnie od tego ilu ich będzie). i te właśnie negocjacje władz państwa, oraz zgoda na wspólny marsz z faszystami są największą hańba Polski na 100 lat niepodległości. słowotok prezydenta, pana prezesa czy ministra Sasina tego nie zmienią.