Miłosz klasyk bardzo się srożył przeciw romantycznemu matecznikowi, mówiąc, że tak naprawdę nikt nie wie, co to jest i gdzie to jest, a powiedzieć, że jest to trudno dostępne miejsce w puszczy z legowiskami grubego zwierza: niedźwiedzi, łosi, żubrów, to nic nie powiedzieć. I racja. Bo koncepcja matecznika to melodia rozpisana na dwa instrumenty: zakazu i nakazu. Człowiek może naiwnie, ale szczerze sam przed sobą chciał bronić przyrody, stawiając swojemu nienasyceniu barierę w postaci bagien, tęczujących kwaśnymi oparami łąk, podstępnych strumieni i powalonych przez czas drzew. Uznawał królestwo zwierząt, ich dwór, godności i tytuły, ich hierarchie: od imperatorów puszczy po ich szarych posłańców. Ale matecznik to było też lustrzane odbicie lęków człowieka, nieodgadnionego „ja”, całej mrocznej strony naszego jestestwa, z którymi musimy się wreszcie kiedyś zmierzyć. Taka tam romantyczna psychoanaliza.
„Kanon wolnych Polaków” to projekt warsztatów historycznych, które prowadzą do rozmowy mimo różnic o procesach, które kształtowały życie Polek i Polaków przez ponad sto lat wolności.
Więcej