Jerzy Radziwiłowicz: Tu chodzi o bardzo prostą rzecz – my, ludzie, jesteśmy różni. Jedni z nas chcą oglądać Klątwę w warszawskim Teatrze Powszechnym, drudzy Króla Leara w Teatrze Polskim w Warszawie. Jedni myślą tak, drudzy myślą inaczej. Od władzy zależy, czy dołoży starań w dążeniu do budowania współżycia między obywatelami różniącymi się poglądami i wrażliwościami, czy też będzie korzystała z istniejących różnic, żeby używać ich dla własnych politycznych korzyści. Obecna władza, mam wrażenie, celuje w podsycaniu różnic między nami.
Paweł Łysak: Bliska jest mi ta intuicja – uważam, że zamieszanie wokół teatru w Polsce jest jedną z odsłon pogłębiającego się rowu, który konsekwentnie wykopywany jest między Polakami, przede wszystkim przez polityków. W tej chwili trwa wojna o głosy wyborcze. Szczególnie zaciekła bitwa toczy się o ten elektorat, który nie poszedł do wyborów w 2015 roku. Wygląda na to, że – zdaniem polityków – elektorat ten należy tak podburzyć, tak wkurzyć, aby opowiedział się po którejś ze stron. Dodajmy, że dziś w Polsce każdy w jakiś sposób jest stroną sporu politycznego. Nic dziwnego, przecież sama polityka funkcjonuje jako spektakl, w którym udział jest umiejętnie stymulowany.