Powiada się, że elity zdradziły, wyobcowały się – w stosunku do kogo? Ano przecież, że do ludu właśnie. Do warstwy bezdyskusyjnie polskiej, nieskalanej wpływami zagranicy i niemoralnej nowoczesności; warstwy, która przechowuje skarb rodzimej tradycji.
Tylko że tego ludu już nie ma (poza, jako się rzekło, Góralami i Ślązakami). Z tego punktu widzenia symptomatyczna jest decyzja prezesa TVP, żeby wpuścić na antenę muzykę disco polo. Nie zamierzam tu pastwić się nad poziomem grających ją artystów (nie mam przekonania czy wykonawcy, którzy w ostatnich latach pojawiali się np. na festiwalu w Opolu, byli o tyle lepsi, żeby to uzasadniało darcie szat). Nie chodzi mi zatem o pogardliwe kręcenie nosem na upadek obyczajów, tylko o konstatację faktu, że lud jak z dziewiętnastowiecznych wyobrażeń – pławiący Marzannę, czerpiący wiedzę z opowieści wędrownych bajarzy, w noc wigilijną karmiący konie pokruszonym opłatkiem i tak dalej – nie przetrwał dwudziestowiecznej modernizacji. […]
Mamy dziś w Polsce do czynienia ze słabo zróżnicowanym kulturowo społeczeństwem masowym, oglądającym seriale, chodzącym na dyskoteki i tradycyjną kulturę ludową znającym gorzej, niż jej miejscy entuzjaści.
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku „Więź” wiosna 2017 (dostępnym także jako e-book).