Autor „Plusa Minusa” sugeruje, że mógłby się w Polsce przyjąć projekt „katolickiej republiki wyznaniowej”. Myślę, że w tym kontekście faktycznie możemy się martwić zagubieniem w Kościele.
Niemoc teologiczna jakaś zapanowała w Polsce. Redaktor Tomasz Krzyżak niepokoi się w „Rzeczpospolitej” zagubieniem w Kościele. Podobno nie rozumiemy adhortacji apostolskiej papieża Franciszka, „Amoris laetitia”. Jak to z tym rozwiedzionymi jest? Będą mogli przystępować do komunii czy nie? Owi zagubieni – takie przynajmniej próbują robić wrażenie – nie rozumieją zatem adhortacji i intencji papieża. Apelują więc: niech następca św. Piotra stanie do raportu i powie: odchodzimy od doktryny czy nie? Tymczasem sprawa jest dość prosta.
Z jednej strony mamy czysto teoretyczne rozważania doktrynalne oderwane od rzeczywistości i człowieka, a z drugiej – otwarcie się w duchu ewangelicznym na dramat konkretnego człowieka. Inaczej mówiąc, staje przed nami kluczowe, fundamentalne pytanie: czy duszpasterstwo ma służyć doktrynie, czy doktryna – duszpasterstwu. I właśnie Franciszek na to pytanie wspaniale odpowiedział. Jego krytycy nie potrafią (jeszcze?) powiedzieć: „Nie zgadzam się”, choć tak naprawdę szczerze z papieżem im nie po drodze, tylko chowają się za formułę: „W adhortacji jest wiele niejasności, wymagających uściśleń”.
Redaktor Krzyżak jednak „przy odrobinie wysiłku” jest w stanie sobie wyobrazić, że w Warszawie, podzielonej na dwie diecezje, że po jednej stronie Wisły rozwodnicy do komunii pójdą, a po drugiej nie. Zawsze podziwiam ludzi z wyobraźnią. Krzyżak pisze dalej: „Narastający spór może przeciąć jedynie Franciszek lub, na jego polecenie, Kongregacja Nauki Wiary. Papież przyjął na razie postawę wyczekującą. Wyraźnie jednak widać, że obrana przez niego droga decentralizacji i oddania większej władzy biskupom, prowadzi w złym kierunku. A powrót na właściwy szlak może być trudny”. Jasne, nie od dziś wiadomo, że w Polsce niektórzy – nie potrafię tego zjawiska określić procentowo – uważają, że szlak Franciszka jest – najdelikatniej mówiąc – niewłaściwy. Czyli idziemy w złym kierunku; i jak to później odkręcić? Jak wejść na ten właściwy szlak? Franciszek stąpa po bezdrożach i, jak tak dalej pójdzie, nie będziemy mieli już żadnych możliwości wyjścia z tego labiryntu.
Proponuje się zatem nowe koncepcje. Oto „Plus Minus”, czyli sobotnia wersja „Rzeczpospolitej”, odnosząc się do uroczystości „Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa za Króla i Pana”, sugeruje, że mógłby się w Polsce przyjąć projekt „katolickiej republiki wyznaniowej”. Autor pisze: „W katolickiej republice wyznaniowej państwo stałoby na straży sumienia, gryzącego sprawcę czyjejś krzywdy”. Czyli: człowiek jest skażony grzechem pierworodnym, wobec tego nie powinien sam ustalać zasad, ponieważ nie jest w stanie odróżnić dobra od zła. Słowem, „Plus Minus” proponuje Kościołowi wielkie harakiri.
Powróćmy jeszcze do redaktora Krzyżaka. Niepokoi go pluralizm w Kościele, a mnie wprost przeciwnie – bardzo cieszy. Myślę, że papież znacznie powiększył przestrzeń wolności dyskusji teologicznych, do której w Polsce nie jesteśmy przyzwyczajeni, oczekujemy teologicznych gotowców. Inaczej mówiąc, jestem szczęśliwy, że Franciszek wprowadził nas do tego labiryntu. Jestem mu wdzięczny za to, że wytrąca z marazmu, w którym ewangelii nie ma już za grosz. Świetnie, że niektórych tak denerwuje. Szlak Franciszkowy jest wspaniały, jest to szlak Boży i bardzo ludzki. Prowadzi do człowieka, każdego – także do tego obcego – innego. Innymi słowy – jest to szlak prowadzący do Boga.
Z Franciszkiem wszyscy mają kłopot, ja też. Wiele, wiele lat chodzi człowiek do Kościoła, słucha Ewangelii i innych czytań, potem wychodzi sobie na miły niedzielny obiadek, poprzedni tydzień jakoś „zleciał”, ten następny może też nie będzie zły. A ten Franciszek ciągle coś wymyśla nowego, teraz ostatnio, żeby zejść z kanapy, a przecież tak się wygodnie na niej siedzi. Ewangelii można słuchać, można sobie ją nawet samemu przeczytać (najlepiej jak ksiądz zada jako pokutę), piękne są te stare tłumaczenia, sam mam ich kilka. I przychodzi taki Franciszek i mówi, że Ewangelią trzeba żyć, trzeba ją stosować w każdym dniu swojego życia, a nie tylko od „wielkiego dzwonu”. Trzeba pochylać się z miłością nad każdym moim bliźnim, nad tym…, no dobra nie będę wymieniał w końcu to chrześcijański portal. Jeszcze gorzej, że Franciszek sugeruje, że trzeba rozeznawać i rozpoznawać ducha czasów. Strasznie to mądre. Rozeznawać to ja mogę w którym supermarkecie jest promocja. Jest kłopot nie tylko dla redaktora Krzyżaka, a tak było fajnie. I jak tu nie tęsknić za czasami przed kochanym Franciszkiem.