Ze zdumieniem wysłuchałem podczas mszy świętej w moim kościele parafialnym apelu skierowanego przez biskupów do polskiej młodzieży.
Było to zaproszenie do udziału w Światowych Dniach Młodzieży. Zdumiało mnie to, że w tym krótkim, ale jednak nie zdawkowym tekście, czytanym w kościołach w minioną niedzielę (19 czerwca), aż trzykrotnie wymieniony został św. Jan Paweł II, a ani razu – papież Franciszek, który ma towarzyszyć w Krakowie, jako najważniejszy przecież gość, młodym pielgrzymom z całego świata.
Może proboszcz, czytając tekst biskupów, dokonał jakichś skrótów? – pomyślałem w pierwszej chwili. Nazajutrz zajrzałem na stronę Konferencji Episkopatu Polski, żeby dokładnie to sprawdzić. No cóż, faktycznie w zaproszeniu podpisanym przez „pasterzy Kościoła katolickiego w Polsce obecnych na 373. Zebraniu Plenarnym Konferencji Episkopatu Polski” – ani słowa o Franciszku.
Czyżby dla naszych biskupów liczył się wciąż tylko „nasz papież”?
Najpierw mamy nawiązanie do spotkania Jezusa z młodzieńcem, opisanego w Ewangelii św. Marka. Potem apel: „Nie bójcie się (…) wziąć udział w spotkaniu, które jest czasem wspólnego wyznania wiary i miłości do Pana Jezusa, Jego Ewangelii i Kościoła”. Następnie piękny cytat z Ojca Świętego (sic!) Jana Pawła II, jako inicjatora Światowych Dni Młodzieży, wspomnienie obchodzonej niedawno 1050. rocznicy chrztu Polski – i ponownie serdeczne zaproszenie: „Będziemy z Wami podczas spotkań w naszych diecezjach. Wspólnie będziemy modlić się także w Krakowie. Zachęcamy, by wspólny udział w Światowych Dniach Młodzieży był także wyrazem naszego szacunku i wdzięczności wobec Ojca Świętego Jana Pawła II, który mówił do młodych: «Szukałem Was»”. I wreszcie na sam koniec znów: „Do wszystkich kierujemy słowa św. Jana Pawła II, który mówił do nas: «Nie lękajcie się»”.
Notabene, kogóż młodzi Polacy mieliby się dzisiaj tak lękać? Czy biskupom chodzi może o zagrożenie atakami terrorystycznymi?
Istotna w tym zaproszeniu jest jednak w moim odczuciu koncentracja na wspominaniu Jana Pawła II. Posunięta tak daleko, że zapomniano wspomnieć choćby w jednym zdaniu o obecnym papieżu. A przecież Franciszek przybywa do Polski po raz pierwszy – i zapewne jedyny. Jest papieżem niezwykłym, kochanym przez młodzież na całym świecie nie mniej niż papież Wojtyła. Co najważniejsze, podejmuje śmiało nowe wyzwania, z którymi mierzyć się będą młode pokolenia – i niewątpliwie ma dzisiejszej młodzieży coś ważnego do przekazania.
Czyżby dla naszych biskupów liczył się wciąż tylko „nasz papież”? I czy w takiej postawie manifestuje się powszechność (katolickość) Kościoła?
Przypomina mi się słynna wypowiedź naszego ministra spraw zagranicznych z konferencji prasowej w Rzymie 29 lutego, po spotkaniu z kardynałem Stanisławem Ryłką. Powiedział on wtedy m.in., że organizacja Światowych Dni Młodzieży to olbrzymie wyróżnienie dla Polski, szczególnie dla ludzi takich jak on, „którzy zaliczają się do pokolenia JP2. Mam na myśli tych – ciągnął dalej swój wywód minister Waszczykowski – którzy weszli w dorosłe życie wraz z rozpoczęciem pontyfikatu świętego Jana Pawła II, którzy rośli i robili kariery wraz z nim. Jest to powrót do tych wielkich pielgrzymek, które mieliśmy. Mamy nadzieję, że Franciszek stanie na wysokości zadania i przypomni nam, jak przed laty to wszystko świętowaliśmy”…
Oto zadanie wyznaczone papieżowi przez ministra polskiego rządu! Czy nasi biskupi widzą rzecz podobnie?
Wydaje mi się, że ogromna większość młodych pielgrzymów, którzy przyjadą do Polski, a także młodych polskich uczestników ŚDM, nie może pamiętać pielgrzymek Jana Pawła II, a przede wszystkim – nie o to przecież chyba chodzi, by żyć nostalgią za piękną przeszłością. Na pewno nie o to chodzi w chrześcijaństwie.
Myślę, że warto w związku z tym postawić kilka pytań.
Czy kult świętego Jana Pawła II w pracy duszpasterskiej służy istotnie otwieraniu serc młodych Polaków na realne wyzwania współczesnego świata, na przykład w kwestii uchodźców („Nie lękajcie się!”)? Czy przypadkiem nie buduje przekonania, że jesteśmy wyjątkowi, lepsi od innych (skoro mamy Jana Pawła II, to nie potrzebujemy papieża Franciszka)? Czy w naszym katolicyzmie nie odżywa tradycyjny nad Wisłą bakcyl płytkiego sentymentalizmu? Czy nostalgia, samozadowolenie i zdziecinnienie nie zastępują w nas pokory, odwagi i zdolności do dojrzałego przeżywania wiary?
Papież Franciszek jest w Europie, na własnej skórze ową wieź odczuwa i tym się dzieli, duchem wspólnoty. U nas poczucia wspólnoty tak, jak widzi to Franciszek nie ma, o czym mogę zaświadczyć chociaż w tym miejscu. Po pierwsze narcyzm duchowieństwa, po drugie prywata, po trzecie upolitycznienie, a wręcz chore angażowanie się po jednej ze stron. Na tej miłości nie najlepiej Kościół wychodzi.Miewam wrażenie, że czasem taki, czy inny polityk lepszej lub gorszej klasy jest ważniejszy, aniżeli człowiek ulicy, czy z ulicy. Problem o którym Pan pisze to dwie strony tego samego medalu. Politycy, posłowie zajmują się religią, mówią w imieniu Koscioła, zaś pasterze wchodzą w rolę urzędników państwowych. Nie dziwi więc, że jest jak jest. Skro Waszczykowski wyręcza biskupa, czy innego księdza to dlaczegóż tenże nie może działać podobnie.
Karne. Dobra nasza, na razie. Glik – jest. Mój ziomek.
Biskupi złamali… Wiara i rozum zagrożone pod takimi… Przez lata układałem modlitwę powszechną (modlitwę wiernych) na tzw. msze szkolne niedzielne i inne uroczystości. Wskazówki liturgistów brzmiały (i brzmią nadal): “Modlitwa wiernych powinna składać się z 4 grup wezwań:
a) w potrzebach Kościoła – rozwój Kościoła, papież, biskupi, kapłani, diakoni, misje, powołania, zjednoczenie chrześcijan, diecezja, katecheci, seminaria, świątynie, prymicjanci, pielgrzymki… (np. http://ministrancichrystuskrol.blox.pl/strony/zasadymodlitwa.html)
Podoba mi się modlitwa wspólna, gdy mówimy/wymawiamy; “Ojcze Nasz”, Jezus modli się w nas, poprzez nas/ z nami i to wystarczy, abyśmy byli jedno; Jak On w Nim, a poprzez Niego w Nas, Tak i my z Nim i poprzez Niego ‘ w Ojcu’ .Miłość kołem się toczy. Jest z umilowanym, staje przy Nim, a potem zabiera ze sobą do domu Ojca i wraca na ziemię, szuka…Pięknie to ilustruje Pieśń nad Pieśniami.. Taka to historia.
Kilka lat temu słuchałem listu Episkopatu na rozpoczęcie nowego roku szkolnego. List reprezentował intelektualne nic, ale imię św. Jana Pawła II było wymieniane wiele razy łącznie z jego życiorysem, z którego to życiorysu wynikało oczywiście, że Jan Paweł II porządnym uczniem był. Jeżeli chodzi o zapomnienie teraz imienia Franciszka, to ponoć był to przypadek. Ponieważ jednak jest publiczną tajemnicą gorąca akceptacja poczynań kochanego Franciszka przez większość naszego duchowieństwa, to pewne ziarno wątpliwości jednak się pojawia. Ja osobiście przychylam się do starodawnej mądrości ludowej, która głosi, że jak Pan Bóg chce kogoś ukarać, to odbiera mu rozum. Pewnie nie do końca jest to poprawne teologicznie, ale coś w tym jest. Biskup płocki i jego ostatnie przemówienie, bo przecież nie homilia, też by przemawiało za słusznością ludowego porzekadła.
Rafał Krysztofczyk
Przeczytalem Twoj tekst w Paryzu, gdzie spedzam kilka dni u przyjaciela ksiedza. Nie wiedzialem o tym pominieciu Franciszka. Jestem wstrzasniety. Z moim przyjacielem znamy sie przeszlo 50 lat i oczywiscie podziele sie z nim ta informacja. Stale mysle o Polsce i jestem pelen niedobrwch mysli. Sciskam Cie i Was wszystkich serdecznie, Jedrzej
Niestety nastała nowa formacja funkcjonariuszy.
Przede wszystkim intelektualne kmioty z nielicznymi wyjątkami.
Takie burki wprawione w manewrch organizacji kościelnej w doraźne koniunkturalne “politykowanie”.
Jak najdalej od Franciszka, który dla nich niczego nie rozumie.
My mamy swoje hektary świętych i błogosławionych.
Co tam nam będzie jakiś Franciszek prawił morały.