Krwi, tak jak Eucharystii, nie da się niczym zastąpić, nie da się jej wyprodukować. Co minutę ktoś w Polsce potrzebuje krwi, a jedna jej jednostka, czyli 450 ml, może uratować życie nawet trzem osobom – pisze Paweł Kęska.
Wiele osób w Polsce cierpi z powodu pragnienia. Z godziny na godzinę, z dnia na dzień czekają, aż ktoś ich napoi, dając szansę na zdrowie, a czasem na życie. Niekiedy dochodzi do dramatów, szczególnie latem, kiedy w szpitalach odwoływane są operacje. Bez znaczenia są poglądy, płeć, rasa, wiek – kiedy chodzi o życie, dzielące nas granice topnieją.
Czerwone krwinki przenoszą do organów ciała – w tym do mózgu – tlen, umożliwiając ruch powiek, dotyk, świadomość, pośrednio to wszystko, co przez tysiąclecia zostało nazwane kulturą, miłością, życiem. W dużej kropli krwi znajduje się blisko bilion czerwonych krwinek, w ciele dorosłego człowieka jest ok. 5 litrów krwi, w ciele noworodka – tyle, co w filiżance.
– Pawełek miał żółtaczkę niemowlęcą. Po intensywnym leczeniu okazało się, że musi przejść przeszczep wątroby. Dawcą był mój mąż – mówi mama chłopca leczonego w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie – po operacji synek był senny, blady, miał anemię… Cztery razy miał przetaczaną krew. To jest malutkie dziecko, ma siedem miesięcy, a już potrzebował litr krwi. W zeszłym tygodniu pomyślałam, że zanim po odwiedzinach pójdę do domu, oddam krew. Skoro mój syn dostał czyjąś krew, to ja chciałabym komuś dać swoją. Nie wyobrażam sobie, że mogłoby jej dla kogoś zabraknąć…
Papież Franciszek w orędziu na Światowy Dzień Chorego 2016 odnosi się do ewangelicznego fragmentu dotyczącego cudu w Kanie Galilejskiej: „[Jezus] mógłby sprawić, by wino pojawiło się bezpośrednio w stągwiach, lecz chce włączyć we współpracę ludzi i prosi sługi […]. Te bezimienne postaci z Ewangelii uczą nas bardzo wiele. Napełniają stągwie po brzegi. Chrystus Pan nie omieszka przeobrazić naszego ludzkiego wysiłku w coś boskiego”.
Jest coś mistycznego w tym, że ludzki gest, na który wraz z badaniem i wypełnieniem formularza potrzeba około godziny i który można powtarzać raz na dwa miesiące, umożliwia podzielenie się tajemnicą istnienia, skomunikowanie – jak w krwioobiegu – dwóch istnień i w rezultacie podtrzymanie życia. Patronem krwiodawców jest człowiek słabego zdrowia, który być może dziś nie zostałby dopuszczony do pobrania krwi, człowiek, który podzielił się sobą w sposób prosty, bezpośredni i ostateczny – o. Maksymilian Kolbe.
– Jako kapłan odnoszę tę krew do krwi Pana Jezusa – mówi ks. Jacek Bazarnik, kapelan Centrum Zdrowia Dziecka. – Ona ma wartość zbawienną. Jeśli brakuje krwi, dzwonimy do seminarium albo do wojska i przyjeżdżają młodzi mężczyźni. Ja ze względu na stan zdrowia nie mogę oddawać krwi, ale daję przemienioną krew Pana Jezusa w Eucharystii.
Krwi, tak jak Eucharystii, nie da się niczym zastąpić, nie da się jej wyprodukować. Co minutę ktoś w Polsce potrzebuje krwi, a jedna jej jednostka, czyli 450 ml, może uratować życie nawet trzem osobom. Co 10. osoba w szpitalu otrzymuje krew, dostają ją pacjenci operacyjni, ofiary wypadków i poparzeń, chorzy na raka. Krew może podlegać zakażeniom i chorobom, takim jak białaczka hemofilia czy anemia. Gdy gmachy narządów wewnętrznych organizmu nie otrzymują właściwych surowców, metropolia ciała popada w chaos, w końcu w strajk i zapaść. Potrzeba zdrowiej krwi.
– Krwi potrzebujemy bardzo dużo – całą dobę, o każdej porze dnia i nocy musimy przetaczać dzieciom krew – mówi s. Honorata ze Zgromadzenia Sióstr Świętej Jadwigi, pracująca na onkologii w Centrum Zdrowia Dziecka. – Oddają ją rodzice, przyjaciele, znajomi. Oddają ciągle, bo chcą.
Krwi nie da się przechowywać długo. Po 42 dniach czerwone krwinki przestają być zdatne do użycia, a w organizmie obumierają w ciągu 120 dni. Co roku liczba dawców rośnie o około 3,6%, ale w tym samym czasie potrzeby rosną o 8,6%. Wymaga to ciągłej aktywności krwiodawców i ciągłego budzenia „powołań”.
10 lutego 2012 roku, w Światowym Dniu Chorego, w reakcji na brak krwi w bankach krwi i w szpitalach Caritas zainicjowała ogólnopolską akcję „Podaruj Kroplę Miłości”, realizowaną wspólnie z centrami krwiodawstwa i krwiolecznictwa. Środowiska wolontariuszy, parafianie, personel ośrodków, klerycy z seminariów zgłaszają się do Centrów Krwiodawstwa. Równolegle w parafiach, w mediach, w różnych środowiskach prowadzona jest akcja informacyjna. Na rynkach miast stają krwiobusy. Nie jest to najgłośniejsza akcja Caritas, przyćmiewa ją z pewnością blask milionów wigilijnych świec, szeregi szkolnych tornistrów dla dzieci z ubogich rodzin czy pomoc dla osób bezdomnych. Jest to jednak akcja fundamentalna.
W czerwony krzyż Caritas wpisane jest serce. Serce to pompa tłoczącą krew w arterie organizmu. 100 000 wolontariuszy Caritas (liczba, która jako rzecznika prasowego tej organizacji nieustannie mnie zadziwia) niesie dzień w dzień tlen innym ludziom. Skurcz serca, który uruchamia tę machinę, to przecinający serce krzyż. „Kto odda swoje życie – zachowa je” (św. Augustyn).
Człowieczeństwo i życie to pojęcia objęte tajemnicą. Można nad nimi deliberować do wyczerpania alfabetu. Nie trzeba jednak rozumieć tajemnicy, żeby jej doświadczyć, żeby w skurczu serca dzielić ją z innym, często zupełnie nieznanym sobie człowiekiem.
– Gdy umierała moja mama, razem z alumnami pojechaliśmy do Centrum Krwiodawstwa. Wtedy postanowiłem, że będę tam bywał regularnie. Kiedy pada pytanie: „Dla kogo?”, odpowiadam: „Tak po prostu…” – mówi bp Marek Solarczyk.
Paweł Kęska – teolog, historyk sztuki, dziennikarz, rzecznik prasowy Caritas Polska.
Cytaty pochodzą z reportażu zrealizowanego przez Kingę Komorowską z biura prasowego Caritas Polska.