Kształtowanie przekazu tak, aby miał on pozytywny wydźwięk dla władzy, było naczelnym zadaniem aparatu partyjnego, który realizując je, narzucał proporcje tematyczne, konieczność uwzględniania wybranych faktów oraz ocenę i interpretację zdarzeń. W ten sposób kreowano obraz rzeczywistości, w której doskonale funkcjonujące instytucje polityczne państwa socjalistycznego harmonijnie wpisują się w pełną sukcesów, zadowolenia i optymizmu codzienność obywateli – wszystko to w celu udowodnienia tezy „o zgodności interesów partii i społeczeństwa”. Ponieważ jednak część faktów pośrednio i bezpośrednio zaprzeczała tej wizji, należało pokazywać rzeczywistość na specjalnie dobranych przykładach oraz usunąć z przekazu to, co podważało oficjalnie akceptowany obraz. I to właśnie było zadaniem cenzury.
To jednak nie instytucja cenzury prewencyjnej była podstawowym narzędziem blokady prawdziwych informacji w mediach. Zasadniczą rolę w bezpośrednim sterowaniu treściami przekazu pełniła partia. Cenzura miała tu rolę pomocniczą. W latach 50. i na początku lat 60. – w okresie ukazywania się „Przeglądu Kulturalnego” — autocenzura i cenzura redakcyjna były znacznie silniejszą formą nacisku niż oficjalna cenzura GUKPPiW, która pełniła raczej rolę ostatniej blokady wyłapującej nieliczne redakcyjne omyłki i niedopatrzenia. Pierwszy próg cenzorski stanowiła cenzura wewnętrzna twórców, dziennikarzy i redaktorów, polegająca na indywidualnej samokontroli i samoograniczaniu się każdego piszącego – powstrzymywała ich od wypowiadania się na niektóre tematy, powodowała omijanie występujących problemów, a nawet nieużywanie niektórych sformułowań lub stosowanie eufemizmów, nie tylko w utworach przeznaczonych do druku, ale niekiedy nawet w dziennikach i pamiętnikach. Drugi próg stanowiła cenzura redakcyjna.
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku „Więź” zima 2015 (dostępnym także jako e-book).