W ostatnich latach pojawiały się artykuły podkreślające rozkwit Kościoła katolickiego w Indiach. Niektórzy autorzy entuzjastycznie przepowiadają, że indyjski Kościół przejmie w XXI wieku przywództwo w Kościele powszechnym. Inni twierdzą, że indyjska teologia będzie najważniejszym punktem odniesienia w teologicznych dyskusjach przyszłości. Czy rzeczywiście są podstawy do tego optymizmu? Z jednej strony ten Kościół lokalny, faktycznie, zadziwia rozmachem swojej działalności społeczno‑edukacyjnej oraz liczbą osób duchownych w proporcji do całości katolickiej populacji. Z drugiej strony — ów ilościowy aspekt zbyt łatwo zasłania istotne trudności i słabości Kościoła w Indiach, które w najbliższych latach mogą nań poważnie wpłynąć. Poniżej chciałbym przedstawić kilka uwag opartych na obserwacjach, lekturach, a także rozmowach, jakie odbyłem podczas mojego półrocznego pobytu na subkontynencie indyjskim. […]
Trzeba pamiętać, że – po niespełna już dwutysiącletniej bytności na tych terenach – wyznawcy Chrystusa stanowią tu wciąż mikroskopijną mniejszość. Co więcej, chociaż chrześcijaństwo w Indiach sięga – według tradycji – roku 52, kiedy to miał tutaj zatrzymać się św. Tomasz Apostoł, to jednak w historii cywilizacji indyjskiej pozostawiło znikome ślady. Wspólnota chrześcijańska, która wyłoniła się z tych do końca niewyjaśnionych starożytnych początków, nie zwracała na siebie uwagi, nie wydała wybitnych postaci: naukowców, artystów, wodzów. Chrześcijanie byli praktycznie nieobecni w kolektywnej pamięci kraju, w sztuce, literaturze czy filozofii. Tworzyli niejako osobną, zamkniętą kastę w obrębie hierarchicznie uporządkowanego systemu hinduskiego (oni sami utrzymują, że św. Tomasz nawrócił członków wyłącznie wysokich kast).
Dynamiczne chrześcijaństwo, skierowane nie tylko do wyższych warstw w sztywno hierarchicznie uporządkowanym społeczeństwie, pojawiło się dopiero w XVI wieku, głównie za sprawą jezuitów.
To jest fragment artykułu. Pełny tekst – w kwartalniku „Więź” lato 2015 (dostępnym także jako e-book).